[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Z ulicy dolatuje klapanie podków końskich o asfalt Chmielnej, huk daleki,
daleki... Umrzeć tu? Nie, za nic! Kto by tu ułożył moje ciało? Stróżka, parni
Michałowa, której płacę 10 złotych za niezamiatanie pokoju? Na czym? Na łóżku...
Jestem już chory, mam gorączkę, nie mogę ani oddychać, ani spać. Wacek nawet
poszedł do domu.
Straszna pustka!
' Po ziemi goniemy marę, którą każdy nosi we własaym sercu, i dopiero gdy
stamtąd ucieknie poznajemy, że to był obłęd.
PRUS
Czy to prawda, pani Heleno? Sam dawno o tym mówiłem, a czy to nieustanne
zaglądanie twych oczu w pustkę mojego serca jest tym samym obłędem? Wszak już
nie gonię mary po ziemi..." Czemu wraca wypełniać pustki, rozświetlać cienie?
Pamiętaj te słowa:
WARSZAWA, 1888
87
Nie nieszczęście, lecz szczęście jest w życiu anomalią. Urodziłeś się po to, aby
cierpieć i w cierpieniu umrzeć. To takie proste.*
Wyrazy: czemu? dlaczego? z jakiej racji? pozostaw dżentelmenom, którzy mają na
wyrzucanie ich w kierunku nieba czas. Czemu? Bo tak jest. Tak zaś jest, bo
nie jesteś półbogiem.
Ludzie cię sprowadzili na dno tej nędzy, Książę cię zrujnował? To mały
upominek od ludzi. Los cię chłoszcze chorobą? Ha! On mocny, może nawet
mądry...
Cierpienie, nawet fizyczne, jest zródłem szlachetnych myśli. Nędza, dająca
możność usunięcia jej niezwłocznie, nie posiada własności tej sadzawki
oczyszczenia *, w jakiej grzesznik! oczyszczał Chrystus; ale ty, Chrystusie
biednego życia wieczne cierpienie, wieczne męczenie się aż do krzyków Edypa
ty nas wynosisz na skrzydłach i zakrywając nimi zgniliznę padołu, wskazujesz
błękit niebios.
14 maja (poniedziałek).
Opisywać całego mojego życia nie chce mi się, tak ano stało się stereotypowo
moim, a notować mogę zeń chyba takie jaśniejsze momenty, jak zjedzenie obiadu,
przeczytanie książki, bytność w teatrze. Lecz i to wszystko ucieka z myśli wobec
tego pewnika, że Książę nie odpisuje na moje dwa listy i nie przyjeżdża. Jestem
tak nie to chory, lecz gotów rozchorować się, że wyjazd z Warszawy stał się dla
mnie nieuniknioną koniecznością. Gardło, płuca, żołądek wszystko zaatakowane,
zresztą niemiłosiernie chudnę. Jestem mizerny jak Piotrowin *, głos prawie
zupełnie straciłem, mówię jakimś chrapliwym szeptem, do rozpaczy doprowadzającym
Wacka. Zresztą ja muszę jechać, bo inaczej zwariuję chyba... Wszystkie marzenia
moje gotowe są 'spełnić się, jeśli Książę odpisze; w przeciwnym razie, t j.
jeśli mię oszukał jestem zupełnie zgubiony.
88 ________
DZIENNIKI, TOMIK XVII
Dlaczego ukazuje się nam gwiazda życia sławnego, jeśli skazani jesteśmy na
wieczną śmierć? Kiedyś widziałem w Kłosach" czy innym dzienniku rysunek wsi
lubelskiej. Uciekłem z cukierni wtedy i poszedłem rysować nieskończo-ne
kartony... Smutna manio mojego życia, czy i ty rnię zawiedziesz?
Panna M. Rodziewicz uzyskała nagrodę na konkursie Kuriera"*. Dewajtis staje się
rzeczą głośną. Gomulicki życiorys pisze, wszyscy zachwycają się nią... Dlaczego?
Bo szczęśliwa...
Ma lat 24. Czy posiada więcej wykształcenia ode mnie, czy miała możność więcej
widzieć, czy ma talent? Nie zazdroszczę jej, ach, bynajmniej zresztą nie myślę
iść drogą, jaką ona idzie, ale mi laury jej spać nie dają. Mamże kłamać przed
sobą? Czuję wściekłość, że nie mogę mieszkać na wsi, że nie mogę oddać się tej
upragnionej pracy, że nie mogę wypłynąć nareszcie i zwyciężyć!
Tymczasem oddaję się także literackiej pracy: tłomaczę dla jakiegoś historyka
Historią Sołowjowa * ,. Mam dosiać cztery złote od arkusza. Książę swym
kunktatorstwem pozbawił mię dobrej korepetycji u przezacnegu pana Jeleń-skiego,
gdzie protegował mię Jaś.
Wczoraj byłem z Ojcem na wesołej komedii Bałuckiego: Nowy dziennik *. Dużo
śmiechu z niczego. Rapacki gra olśniewająco. Cóż to za typowy, jak genialnie
typowy szlachcic!
Czytałem pierwszy tom Lalki Prusa*. Tak więc wygląda romantyk pozytywizmu pod
ręką Prusa. Myślałem o tym długo, lecz o Wokulskim nie myślałem. Zresztą taki
Wokul-ski nie jest ani romantykiem pozytywizmu, ani czymś realnym, to
abstrakcja. Nie ma takich, Logika, obserwacją zdo-
byta w Placówce, zamienia się w Lalce w niby psychologią". Lecz czyż to jest
psychologia? Prus jest poetą i malarzem rodzajowym lecz bynajmniej nie
Rafaelem.
Nemo propheta m patria sua"*...
Co zrobiono z Ochorowicza! Wierzyć się oczom nie chce, czytając o nim w
Prawdzie", w Głosie", w Przeglądzie Tygodniowym", we Wszechświecie"...
Szarlatan, wyzyskiwacz, nieuk"... Jeden z moich znajomych, student czwartego
kursu medycyny, B., był na wszystkich doświadczeniach Ochorowicza w klinice
Lambla u Sw. Ducha*. B. mówił mi dokładnie o pomyłkach Ochorowicza, o osławionym
szukaniu mlecza pacierzowego w os coccygis * o błędach diagnozy itd. Co z tego
zrobiono w prasie? w takiej Prawdzie", która nie jest pismem specjalnym? P.
Swiętochowski grzmi i huczy, jakby był co najmniej mądrzejszym od Ochorowicza.
Dlaczego to czyni? Gdyż nie lubi Ochorowicza. U nas nie można wyrastać nad
poziom wszechwiedzy redaktorów, ary-starchów *. Wydostajesz się na wierzch
wnet jakiś Klucznik scyzorykiem błyska" *. Ochorowicza zmieszano tu z błotem
tak, że nie wiem, czy dłużej żyć potrafi w Warszawie lecz biada mu, jeśli
pojedzie do Paryża i o Warszawie zapomni.
17 V (czwartek).
Przyjechał dwa dni temu z Kielc kolega mój ongi, obecnie kanclerz gubernialny
Adam S.*, którego zwano Biedroń". Zamieszkał u mnie i Zmusił do towarzyszenia
mu w oglądaniu Warszawy. Byliśmy tedy na Wystawie T.Z.S.P.* Uderzyła mię tylko
jedna nowa a piękna rzecz Za myślą poety Dulębłanki*. Jest to jedna z
najlepszych rzeczy, jakie może stworzyć kobieta. Obraz ten stoi na równi z
pieśniami Konopni ckie j, z powieściami Orzeszkowej.
Ililiłł
90 DZIENNIKI, TOMIK XVII
Jest w tym owo zagięcie palca do nerwu uczuć, jakie znają i umieją odczuwać,
umieją zarazem odtwarzać tylko kobiety. Spróbujcie określić wrażenie, jakie
sprawia na was czytanie Szekspira, czytanie, co więcej, Mickiewicza. Powiecie,
że to wami wstrząsa, że wam się to podoba", że robi na was wrażenie oto i
wszystko. Kobieta zaś mówi farbami, oo się czuje czytając poetę. Twarz bohaterki
obrazu jest brzydka, ciało chude, lecz malowane tak sztucznie, że robi wrażenie
płaskorzezby. Twarz nie jest zamyślona, oczy nie roztkliwionę, nie ma tam
rozmarzenia jest tylko skupienie duszy w namiętnie zamkniętych powiekach, w
całej twarzy jest obraz nieświadomości, a więc jedynego prawdziwego uczucia,
jakie nami włada przy czytaniu poetów. Chce się rozgiąć karty książki, jaką
trzyma bohaterka obrazu, i doznać tych samych boskich, piekielnie gwałtownych, a
tłumionych w mięśniach twarzy uczuć, jakie widnieją na twarzy tamtej.
Dulębianka posiada zasób psychologii artystycznej i technikę malarską, jakie
powinny ją zaprowadzić na wysoki szczebel sztuki.
18 V.
Byłem na operze Wagnera Tannhauser*. :'rzecudna muzyka, wielka muzyka!
Słuchajcie straszliwego, wstępnego marsza: to idą dzikie tłumy Brennusa*.
Stąpanie ich rozlega się w przestrzeni, oddychają ich wielkie płuca, nieznośnie
skrzypią ich skórzane płaszcze, ich łuki, ich miecze idą na zniszczenie
wszystkiego. Nagle rozlega się ich pieśń straszliwa. Wznosi się podobna do huku
morza, wznosi się w kształcie nadludzkiego wrzasku aż do niebios, rozlega się na
całą ziemię. Zdaje się, że taki głos, taki huk tonów mogą wydać te stare
instrumenty tylko, jakie widziałem na Wystawie Muzycznej te pogięte jak żmije
piszczałki, długie
WARSZAWA, 1888
91
na kilka łokci, te trąby i litawry, kotły i tołumbasy *, jakie rozciekawiały mię
niezmiernie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
Z ulicy dolatuje klapanie podków końskich o asfalt Chmielnej, huk daleki,
daleki... Umrzeć tu? Nie, za nic! Kto by tu ułożył moje ciało? Stróżka, parni
Michałowa, której płacę 10 złotych za niezamiatanie pokoju? Na czym? Na łóżku...
Jestem już chory, mam gorączkę, nie mogę ani oddychać, ani spać. Wacek nawet
poszedł do domu.
Straszna pustka!
' Po ziemi goniemy marę, którą każdy nosi we własaym sercu, i dopiero gdy
stamtąd ucieknie poznajemy, że to był obłęd.
PRUS
Czy to prawda, pani Heleno? Sam dawno o tym mówiłem, a czy to nieustanne
zaglądanie twych oczu w pustkę mojego serca jest tym samym obłędem? Wszak już
nie gonię mary po ziemi..." Czemu wraca wypełniać pustki, rozświetlać cienie?
Pamiętaj te słowa:
WARSZAWA, 1888
87
Nie nieszczęście, lecz szczęście jest w życiu anomalią. Urodziłeś się po to, aby
cierpieć i w cierpieniu umrzeć. To takie proste.*
Wyrazy: czemu? dlaczego? z jakiej racji? pozostaw dżentelmenom, którzy mają na
wyrzucanie ich w kierunku nieba czas. Czemu? Bo tak jest. Tak zaś jest, bo
nie jesteś półbogiem.
Ludzie cię sprowadzili na dno tej nędzy, Książę cię zrujnował? To mały
upominek od ludzi. Los cię chłoszcze chorobą? Ha! On mocny, może nawet
mądry...
Cierpienie, nawet fizyczne, jest zródłem szlachetnych myśli. Nędza, dająca
możność usunięcia jej niezwłocznie, nie posiada własności tej sadzawki
oczyszczenia *, w jakiej grzesznik! oczyszczał Chrystus; ale ty, Chrystusie
biednego życia wieczne cierpienie, wieczne męczenie się aż do krzyków Edypa
ty nas wynosisz na skrzydłach i zakrywając nimi zgniliznę padołu, wskazujesz
błękit niebios.
14 maja (poniedziałek).
Opisywać całego mojego życia nie chce mi się, tak ano stało się stereotypowo
moim, a notować mogę zeń chyba takie jaśniejsze momenty, jak zjedzenie obiadu,
przeczytanie książki, bytność w teatrze. Lecz i to wszystko ucieka z myśli wobec
tego pewnika, że Książę nie odpisuje na moje dwa listy i nie przyjeżdża. Jestem
tak nie to chory, lecz gotów rozchorować się, że wyjazd z Warszawy stał się dla
mnie nieuniknioną koniecznością. Gardło, płuca, żołądek wszystko zaatakowane,
zresztą niemiłosiernie chudnę. Jestem mizerny jak Piotrowin *, głos prawie
zupełnie straciłem, mówię jakimś chrapliwym szeptem, do rozpaczy doprowadzającym
Wacka. Zresztą ja muszę jechać, bo inaczej zwariuję chyba... Wszystkie marzenia
moje gotowe są 'spełnić się, jeśli Książę odpisze; w przeciwnym razie, t j.
jeśli mię oszukał jestem zupełnie zgubiony.
88 ________
DZIENNIKI, TOMIK XVII
Dlaczego ukazuje się nam gwiazda życia sławnego, jeśli skazani jesteśmy na
wieczną śmierć? Kiedyś widziałem w Kłosach" czy innym dzienniku rysunek wsi
lubelskiej. Uciekłem z cukierni wtedy i poszedłem rysować nieskończo-ne
kartony... Smutna manio mojego życia, czy i ty rnię zawiedziesz?
Panna M. Rodziewicz uzyskała nagrodę na konkursie Kuriera"*. Dewajtis staje się
rzeczą głośną. Gomulicki życiorys pisze, wszyscy zachwycają się nią... Dlaczego?
Bo szczęśliwa...
Ma lat 24. Czy posiada więcej wykształcenia ode mnie, czy miała możność więcej
widzieć, czy ma talent? Nie zazdroszczę jej, ach, bynajmniej zresztą nie myślę
iść drogą, jaką ona idzie, ale mi laury jej spać nie dają. Mamże kłamać przed
sobą? Czuję wściekłość, że nie mogę mieszkać na wsi, że nie mogę oddać się tej
upragnionej pracy, że nie mogę wypłynąć nareszcie i zwyciężyć!
Tymczasem oddaję się także literackiej pracy: tłomaczę dla jakiegoś historyka
Historią Sołowjowa * ,. Mam dosiać cztery złote od arkusza. Książę swym
kunktatorstwem pozbawił mię dobrej korepetycji u przezacnegu pana Jeleń-skiego,
gdzie protegował mię Jaś.
Wczoraj byłem z Ojcem na wesołej komedii Bałuckiego: Nowy dziennik *. Dużo
śmiechu z niczego. Rapacki gra olśniewająco. Cóż to za typowy, jak genialnie
typowy szlachcic!
Czytałem pierwszy tom Lalki Prusa*. Tak więc wygląda romantyk pozytywizmu pod
ręką Prusa. Myślałem o tym długo, lecz o Wokulskim nie myślałem. Zresztą taki
Wokul-ski nie jest ani romantykiem pozytywizmu, ani czymś realnym, to
abstrakcja. Nie ma takich, Logika, obserwacją zdo-
byta w Placówce, zamienia się w Lalce w niby psychologią". Lecz czyż to jest
psychologia? Prus jest poetą i malarzem rodzajowym lecz bynajmniej nie
Rafaelem.
Nemo propheta m patria sua"*...
Co zrobiono z Ochorowicza! Wierzyć się oczom nie chce, czytając o nim w
Prawdzie", w Głosie", w Przeglądzie Tygodniowym", we Wszechświecie"...
Szarlatan, wyzyskiwacz, nieuk"... Jeden z moich znajomych, student czwartego
kursu medycyny, B., był na wszystkich doświadczeniach Ochorowicza w klinice
Lambla u Sw. Ducha*. B. mówił mi dokładnie o pomyłkach Ochorowicza, o osławionym
szukaniu mlecza pacierzowego w os coccygis * o błędach diagnozy itd. Co z tego
zrobiono w prasie? w takiej Prawdzie", która nie jest pismem specjalnym? P.
Swiętochowski grzmi i huczy, jakby był co najmniej mądrzejszym od Ochorowicza.
Dlaczego to czyni? Gdyż nie lubi Ochorowicza. U nas nie można wyrastać nad
poziom wszechwiedzy redaktorów, ary-starchów *. Wydostajesz się na wierzch
wnet jakiś Klucznik scyzorykiem błyska" *. Ochorowicza zmieszano tu z błotem
tak, że nie wiem, czy dłużej żyć potrafi w Warszawie lecz biada mu, jeśli
pojedzie do Paryża i o Warszawie zapomni.
17 V (czwartek).
Przyjechał dwa dni temu z Kielc kolega mój ongi, obecnie kanclerz gubernialny
Adam S.*, którego zwano Biedroń". Zamieszkał u mnie i Zmusił do towarzyszenia
mu w oglądaniu Warszawy. Byliśmy tedy na Wystawie T.Z.S.P.* Uderzyła mię tylko
jedna nowa a piękna rzecz Za myślą poety Dulębłanki*. Jest to jedna z
najlepszych rzeczy, jakie może stworzyć kobieta. Obraz ten stoi na równi z
pieśniami Konopni ckie j, z powieściami Orzeszkowej.
Ililiłł
90 DZIENNIKI, TOMIK XVII
Jest w tym owo zagięcie palca do nerwu uczuć, jakie znają i umieją odczuwać,
umieją zarazem odtwarzać tylko kobiety. Spróbujcie określić wrażenie, jakie
sprawia na was czytanie Szekspira, czytanie, co więcej, Mickiewicza. Powiecie,
że to wami wstrząsa, że wam się to podoba", że robi na was wrażenie oto i
wszystko. Kobieta zaś mówi farbami, oo się czuje czytając poetę. Twarz bohaterki
obrazu jest brzydka, ciało chude, lecz malowane tak sztucznie, że robi wrażenie
płaskorzezby. Twarz nie jest zamyślona, oczy nie roztkliwionę, nie ma tam
rozmarzenia jest tylko skupienie duszy w namiętnie zamkniętych powiekach, w
całej twarzy jest obraz nieświadomości, a więc jedynego prawdziwego uczucia,
jakie nami włada przy czytaniu poetów. Chce się rozgiąć karty książki, jaką
trzyma bohaterka obrazu, i doznać tych samych boskich, piekielnie gwałtownych, a
tłumionych w mięśniach twarzy uczuć, jakie widnieją na twarzy tamtej.
Dulębianka posiada zasób psychologii artystycznej i technikę malarską, jakie
powinny ją zaprowadzić na wysoki szczebel sztuki.
18 V.
Byłem na operze Wagnera Tannhauser*. :'rzecudna muzyka, wielka muzyka!
Słuchajcie straszliwego, wstępnego marsza: to idą dzikie tłumy Brennusa*.
Stąpanie ich rozlega się w przestrzeni, oddychają ich wielkie płuca, nieznośnie
skrzypią ich skórzane płaszcze, ich łuki, ich miecze idą na zniszczenie
wszystkiego. Nagle rozlega się ich pieśń straszliwa. Wznosi się podobna do huku
morza, wznosi się w kształcie nadludzkiego wrzasku aż do niebios, rozlega się na
całą ziemię. Zdaje się, że taki głos, taki huk tonów mogą wydać te stare
instrumenty tylko, jakie widziałem na Wystawie Muzycznej te pogięte jak żmije
piszczałki, długie
WARSZAWA, 1888
91
na kilka łokci, te trąby i litawry, kotły i tołumbasy *, jakie rozciekawiały mię
niezmiernie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]