[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stuje system Treliga, i na nic się nie przyda. Zmiany rzeczywistości mogą zacho-
dzić tylko w obrębie tego małego kręgu, zresztą nie jestem nawet w stanie sa-
modzielnie go uruchomić. Dostęp do ramienia wymaga całej serii zakodowanych
poleceń. Jutro jednak wszystko to ulegnie zmianie.
Wielki krąg szepnęła. Podłączą cię do wielkiego spodka .
Tak, i kiedy to nastąpi, okaże się, że nie ma sposobu przerwania tego połą-
czenia. Opracowałem już odpowiednią procedurę.
Zastanawiała się przez chwilę.
Czy Zinder o tym wie?
O, tak odparł Obie. Mimo wszystko jestem przecież jego szczegól-
nym odbiciem. Ben to zmyślny chłopak, jednak tak naprawdę nie rozumie całej
niezmiernej złożoności mojej istoty czy moich działań. Ma bardziej naturę błysko-
tliwego inżyniera niż uczonego-teoretyka. Potrafi wykorzystać odkrycia doktora
Zindera, ale nie może nad nimi całkowicie zapanować. W tym sensie przypo-
mina ucznia, który mistrzowsko opanowując tajniki karcianych oszustw, próbuje
wreszcie oszukać swojego nauczyciela.
A więc Trelig nie wygra powiedziała Mavra spokojnie i odetchnęła
z ulgą.
W pewnym sensie, owszem przyznał Obie. Jego przegrana nie ozna-
cza jednak automatycznie waszego zwycięstwa. Kiedy jutro zostanie włączone
zasilanie, moja moc przekroczy wszelkie wyobrażenie. Mam zamiar po urucho-
mieniu stworzyć ujemny, a nie dodatni potencjał na talerzu . Całe Nowe Pompeje
spowije wówczas błękitna poświata.
63
I co wtedy z nami zrobisz? wykrztusiła.
Obie przerwał na chwilę, a potem ciągnął:
Nic nie zrobię. Jeżeli będę mógł, przywrócę zdrowie ludziom dotkniętym
gąbkowym nałogiem, w taki sposób, by były tego świadome. To załatwi sprawę
z Treligiem. Mogę jednak nie mieć po temu okazji.
A więc pozostaje jednak jakieś zagrożenie? domyślała się.
Trelig wyjaśnił wam problem stabilności markowiańskiego świata. Mó-
wił, że nie można wykluczyć istnienia gdzieś w czeluściach kosmosu głównego
mózgu, utrzymującego całą rzeczywistość. Jest całkiem możliwe, przynajmniej
teoretycznie, że kiedy odwrócę potencjał, Nowe Pompeje, całe objęte polem, nie
będą mogły zaistnieć w pierwotnym równaniu, i jak gdyby wyskoczą z niego.
Czułem tę dodatkową, niewielką siłę działającą na przedmioty pod kręgiem. Siłę,
działającą na tak wielką masę, trudno będzie zrównoważyć, choćby ze względu
na ograniczenia mojej mocy. Może też być tak, że nie starczy nam czasu, by przy-
gotować odpowiednie przeciwdziałanie.
Mavra Chang bezskutecznie próbowała zrozumieć to, co właśnie usłyszała,
prowokując komputer do dalszych wyjaśnień.
Z prawdopodobieństwem równym lub większym niż dziewięć do dziesię-
ciu mogą zajść następujące dwie reakcje. Po pierwsze możemy wszyscy po
prostu przestać istnieć, tak jakbyśmy nigdy nie istnieli, i to przynajmniej rozwią-
załoby nasz problem. Możemy jednak być również przeniesieni w mgnieniu oka
do centralnego mózgu markowiańskiego, który istnieje z pewnością poza znanym
nam otoczeniem kilkunastu galaktyk. Galaktyk, obywatelko Chang, a nie syste-
mów słonecznych! Jest wielce prawdopodobne, że Nowe Pompeje przestaną być
wtedy miejscem stwarzającym jakiekolwiek warunki egzystencji.
Mavra ponuro kiwnęła głową.
Możliwe jest jednak również zderzenie. Możesz wtedy zniszczyć wielki
mózg, a z nim wszelkie istnienie!
I taka możliwość istnieje przyznał Obie. Uważam jednak, że praw-
dopodobieństwo takiego obrotu spraw jest niewielkie. Mózg Markowa istniał
przez całe wieki w skończonej przestrzeni; zgromadził olbrzymią wiedzę, zasoby,
wypracował mechanizmy obronne. Jestem tego pewien. Istnieje również możli-
wość, że go zastąpię. Ta alternatywa niepokoi mnie najbardziej, nie mam bowiem
dostatecznej wiedzy, by stabilizować całe Nowe Pompeje, a co dopiero mówić
o wszechświecie. Z naszej teorii wynika, że tego właśnie pragnęli Markowianie.
To pozwoliłoby utrzymać rzeczywistość do czasu pojawienia się nowej, świeżej
rasy, która mogłaby nadać jej nową orientację. Taka perspektywa przeraża mnie,
jest to jednak oczywiście tylko jedna z teorii, a prawdopodobieństwo, że akurat
ona się sprawdzi, jest doprawdy niewielkie. Nie, wszystko przemawia za tym, że
jutro w południe ja, a wraz ze mną całe Nowe Pompeje, w ten czy inny sposób,
przestaniemy istnieć.
64
Dlaczego mi o tym wszystkim mówisz? spytała Mavra, zmrożona per-
spektywą, którą przed nią roztoczył, i w równym stopniu spokojem, z jakim Obie
odrzucał możliwość kresu wszelkiego istnienia.
Kiedy zapisuję wyjaśnił komputer zapisuję wszystko. Pamięć ma
podłoże chemiczne i zależy od matematycznej relacji z samowzbudzoną energią.
Dlatego zapisując cię wczoraj do przemiany, poznałem całą twoją wiedzę, całą
zawartość twej pamięci. Oceniam, że ty jedna masz w każdym razie jak do-
tychczas przymioty, które dają ci jakąś szanse ucieczki.
Ucieczka pomyślała Mavra, trochę pokrzepiona. Ucieczka!
Mów dalej poprosiła maszynę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
stuje system Treliga, i na nic się nie przyda. Zmiany rzeczywistości mogą zacho-
dzić tylko w obrębie tego małego kręgu, zresztą nie jestem nawet w stanie sa-
modzielnie go uruchomić. Dostęp do ramienia wymaga całej serii zakodowanych
poleceń. Jutro jednak wszystko to ulegnie zmianie.
Wielki krąg szepnęła. Podłączą cię do wielkiego spodka .
Tak, i kiedy to nastąpi, okaże się, że nie ma sposobu przerwania tego połą-
czenia. Opracowałem już odpowiednią procedurę.
Zastanawiała się przez chwilę.
Czy Zinder o tym wie?
O, tak odparł Obie. Mimo wszystko jestem przecież jego szczegól-
nym odbiciem. Ben to zmyślny chłopak, jednak tak naprawdę nie rozumie całej
niezmiernej złożoności mojej istoty czy moich działań. Ma bardziej naturę błysko-
tliwego inżyniera niż uczonego-teoretyka. Potrafi wykorzystać odkrycia doktora
Zindera, ale nie może nad nimi całkowicie zapanować. W tym sensie przypo-
mina ucznia, który mistrzowsko opanowując tajniki karcianych oszustw, próbuje
wreszcie oszukać swojego nauczyciela.
A więc Trelig nie wygra powiedziała Mavra spokojnie i odetchnęła
z ulgą.
W pewnym sensie, owszem przyznał Obie. Jego przegrana nie ozna-
cza jednak automatycznie waszego zwycięstwa. Kiedy jutro zostanie włączone
zasilanie, moja moc przekroczy wszelkie wyobrażenie. Mam zamiar po urucho-
mieniu stworzyć ujemny, a nie dodatni potencjał na talerzu . Całe Nowe Pompeje
spowije wówczas błękitna poświata.
63
I co wtedy z nami zrobisz? wykrztusiła.
Obie przerwał na chwilę, a potem ciągnął:
Nic nie zrobię. Jeżeli będę mógł, przywrócę zdrowie ludziom dotkniętym
gąbkowym nałogiem, w taki sposób, by były tego świadome. To załatwi sprawę
z Treligiem. Mogę jednak nie mieć po temu okazji.
A więc pozostaje jednak jakieś zagrożenie? domyślała się.
Trelig wyjaśnił wam problem stabilności markowiańskiego świata. Mó-
wił, że nie można wykluczyć istnienia gdzieś w czeluściach kosmosu głównego
mózgu, utrzymującego całą rzeczywistość. Jest całkiem możliwe, przynajmniej
teoretycznie, że kiedy odwrócę potencjał, Nowe Pompeje, całe objęte polem, nie
będą mogły zaistnieć w pierwotnym równaniu, i jak gdyby wyskoczą z niego.
Czułem tę dodatkową, niewielką siłę działającą na przedmioty pod kręgiem. Siłę,
działającą na tak wielką masę, trudno będzie zrównoważyć, choćby ze względu
na ograniczenia mojej mocy. Może też być tak, że nie starczy nam czasu, by przy-
gotować odpowiednie przeciwdziałanie.
Mavra Chang bezskutecznie próbowała zrozumieć to, co właśnie usłyszała,
prowokując komputer do dalszych wyjaśnień.
Z prawdopodobieństwem równym lub większym niż dziewięć do dziesię-
ciu mogą zajść następujące dwie reakcje. Po pierwsze możemy wszyscy po
prostu przestać istnieć, tak jakbyśmy nigdy nie istnieli, i to przynajmniej rozwią-
załoby nasz problem. Możemy jednak być również przeniesieni w mgnieniu oka
do centralnego mózgu markowiańskiego, który istnieje z pewnością poza znanym
nam otoczeniem kilkunastu galaktyk. Galaktyk, obywatelko Chang, a nie syste-
mów słonecznych! Jest wielce prawdopodobne, że Nowe Pompeje przestaną być
wtedy miejscem stwarzającym jakiekolwiek warunki egzystencji.
Mavra ponuro kiwnęła głową.
Możliwe jest jednak również zderzenie. Możesz wtedy zniszczyć wielki
mózg, a z nim wszelkie istnienie!
I taka możliwość istnieje przyznał Obie. Uważam jednak, że praw-
dopodobieństwo takiego obrotu spraw jest niewielkie. Mózg Markowa istniał
przez całe wieki w skończonej przestrzeni; zgromadził olbrzymią wiedzę, zasoby,
wypracował mechanizmy obronne. Jestem tego pewien. Istnieje również możli-
wość, że go zastąpię. Ta alternatywa niepokoi mnie najbardziej, nie mam bowiem
dostatecznej wiedzy, by stabilizować całe Nowe Pompeje, a co dopiero mówić
o wszechświecie. Z naszej teorii wynika, że tego właśnie pragnęli Markowianie.
To pozwoliłoby utrzymać rzeczywistość do czasu pojawienia się nowej, świeżej
rasy, która mogłaby nadać jej nową orientację. Taka perspektywa przeraża mnie,
jest to jednak oczywiście tylko jedna z teorii, a prawdopodobieństwo, że akurat
ona się sprawdzi, jest doprawdy niewielkie. Nie, wszystko przemawia za tym, że
jutro w południe ja, a wraz ze mną całe Nowe Pompeje, w ten czy inny sposób,
przestaniemy istnieć.
64
Dlaczego mi o tym wszystkim mówisz? spytała Mavra, zmrożona per-
spektywą, którą przed nią roztoczył, i w równym stopniu spokojem, z jakim Obie
odrzucał możliwość kresu wszelkiego istnienia.
Kiedy zapisuję wyjaśnił komputer zapisuję wszystko. Pamięć ma
podłoże chemiczne i zależy od matematycznej relacji z samowzbudzoną energią.
Dlatego zapisując cię wczoraj do przemiany, poznałem całą twoją wiedzę, całą
zawartość twej pamięci. Oceniam, że ty jedna masz w każdym razie jak do-
tychczas przymioty, które dają ci jakąś szanse ucieczki.
Ucieczka pomyślała Mavra, trochę pokrzepiona. Ucieczka!
Mów dalej poprosiła maszynę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]