[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gam sposępniał.
- Kto poluje na naszej ziemi?
Gina uniosła brwi.
-Ty?
220
-Ja nie polujÄ™!
- Twój ojciec był...
- Wiem - przerwał jej mąż. - Był zapalonym myśliwym.
Lubił tratować cudze pola i ogrody w pogoni za małymi
dzikimi stworzeniami. Czy do tej pory dbano o odpo
wiednią wysokość żywopłotów?
Gina się zawahała.
- Gdy twój ojciec zachorował w tysiąc osiemset dru
gim, pozwoliłam, żeby urosły. Bicksfiddle tego nie po
chwala i dlatego co roku prosi, żebyśmy je przycięli.
Widząc uśmiech męża, Gina szybko sięgnęła po następ
ną kartkę i powiedziała:
- Pewnie poskarży się przy najbliższej okazji.
- Dlaczego?
- Ma własne wyobrażenie o roli diuka. Szczególnie mu
się nie podobało, kiedy zwolniłam łowczych. Ale napraw
dę nie było sensu ich zatrudniać, skoro nie zamierzałam
wpuszczać nagonek na nasze ziemie.
Cam się uśmiechnął, a ją oblał war.
- Wezmy się teraz za dom - powiedziała.
Mąż patrzył na nią przez chwilę, po czym skinął głową.
- Dobrze.
Pracowali przez jakiś czas, następnie wypili herbatę,
którą przyniósł im lokaj. Potem zajęli się kolejnymi spra
wami. W końcu Cam wstał i przeciągnął się.
- Bolą mnie plecy. Dokończymy jutro.
Gina stwierdziła ze zdziwieniem, że przez okna biblio
teki już nie wpadają cienkie smugi słońca.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że zużywamy tyle oleju -
stwierdził Cam. - Sześćset galonów to trochę za dużo.
- Możemy zastanowić się nad założeniem oświetlenia
gazowego w miejskiej rezydencji. Niestety ktoś mówił, że
gaz jest niebezpieczny. Zdarza się, że wybucha.
- Nic o tym nie wiem.
221
Mąż pochylił się i musnął wargami jej policzek.
- Cam, nie powinniśmy tego robić - wyszeptała Gina.
- Czego?
- Całować się.
- Ale ja to lubiÄ™.
Księżna zadrżała, gdy Cam podniósł ją z krzesła.
- Mogę odprowadzić cię do pokoju? - zapytał cicho.
PragnÄ™ ciÄ™.
W głowie Giny zawirowały obrazy: greckie morze, po
sagi, nagie kobiety, czekajÄ…ca Marissa...
Odsunęła się pospiesznie. Twarz jej płonęła, ale głos
był mocny:
- To nie jest dobry pomysł.
- Dlaczego? Nikt siÄ™ nie dowie.
Gina zmierzyła męża wzrokiem.
- To do ciebie podobne: skorzystać z okazji i nie po
nieść żadnych konsekwencji.
- Nie rozumiem, co w tym złego. - Cam silił się na spo
kój. - I przypomnę ci, żono, że mam prawo zażądać speł-
nienia obowiązków małżeńskich. Zresztą odniosłem nie-
jasne wrażenie...
- Lubię cię całować - przerwała mu Gina, choć księż-
ne tego nie robią. Jej głos drżał. - Lubię, jak... jak...
Mąż obserwował ją bez słowa.
- Ale ty mówisz tylko o przyjemności - dokończyła,
patrzÄ…c mu w oczy.
- A czego więcej oczekujesz? - spytał diuk, szczerze
zdziwiony.
- Mam dwadzieścia trzy lata. Chcę mieszkać z mężem
i mieć dzieci, co chyba nie jest wygórowanym żądaniem.
Tymczasem ty łatwo zapomniałeś, że w domu od dwuna-
stu lat czeka na ciebie żona, i beztrosko zabawiałeś się ze
swojÄ… greckÄ… kochankÄ….
Cam zmarszczył brwi.
222
- Nigdy nie prosiłaś, żebym wrócił do domu. Dopiero
teraz zażądałaś unieważnienia.
- A wróciłbyś, gdybym poprosiła? Zostawiłbyś Maris-
sę? - Nie doczekała się odpowiedzi. Mąż tylko na nią pa
trzył z zaciśniętymi szczękami. - Małżeństwo chyba nie
leży w twojej naturze.
On sam zawsze to powtarzał. %7łartował, że spośród
wszystkich zdeklarowanych kawalerów on najwcześniej
się ożenił. Nie podobało mu się jednak poczucie winy,
które obudziła w nim Gina.
Lecz jako weteran niezliczonych rodzinnych bitew
szybko się opanował.
- Nie rozmawiamy o małżeństwie, tylko o pożądaniu -
stwierdził. - Ponieważ jesteś szczera, ja też będę. Chcę cię
posiąść, Gino. - Zbliżył się o krok. Gdy uciekła wzrokiem,
uniósł jej podbródek. - I ty też tego pragniesz. Pożądanie
to normalna rzecz. Oczywiście zrozumiem, jeśli wolisz
doświadczyć go ze swoim przyszłym mężem niż ze mną.
- Nie trzeba było zbytniej spostrzegawczości, by zauwa
żyć, że księżnej i Bonningtona nigdy nie połączy namięt
ność. - Ale nie musisz mnie obrażać. Nic dziwnego, że
jako osiemnastolatek nie miałem ochoty się żenić. Jeśli
kiedyś sam wybiorę sobie żonę, na pewno nie zostawię jej
na dwanaście lat ani nie wezmę sobie kochanki. To nie
sprawiedliwe krytykować mnie za złamanie ślubów wy
muszonych przez mojego ojca.
Księżną ogarnął wstyd.
- Przepraszam - bąknęła.
- Niepotrzebnie. Oboje jesteśmy ofiarami mojego oj
ca, jednymi z wielu.
Gina spojrzała na męża i zrozumiała, że go kocha.
Chciała wyciągnąć ręce i powiedzieć: Pocałuj mnie. Zapro
wadz do swojego pokoju.
Ale słowa uwięzły jej w gardle.
223
- Marissa jest żoną rybaka - rzekł Cam. - Kiedyś była
moją kochanką, ale trzy lata temu tańczyłem na jej wese-.
lu. Miło spędzaliśmy czas, ale rozstaliśmy się bez żalu.
- Och - szepnęła Gina.
Zrozumiała, że liczy się tylko jej miłość do niego. Nie.
przyszłość, lecz terazniejszość.
Cam ujął jej dłonie.
- Nie mam prawa prosić, ale może... - Odchrząknął za
kłopotany i podał jej ramię. - Chcę być twoim mężem.
Mogę odprowadzić cię do pokoju?
Gina wzięła głęboki oddech.
- Chyba tak. - Jej głos był słaby, ale czysty.
Cam przez chwilę patrzył na żonę, a następnie pocałował-
ją, otoczył ramieniem w talii i ruszył do drzwi biblioteki.
25
W którym pan Finkbottle udowadnia, że jest dobrym
pracownikiem
Phineas Finkbottle był wdzięczny lady Troubridge, że
udzieliła mu gościny, bo jeśli chciał wypełnić polecenie pa
na Rountona, musiał trzymać rękę ną pulsie. Tylko jak, u li
cha, miał odwieść Girtonów od unieważnienia małżeństwa?
Cały ranek spędził w swoim pokoju, zastanawiając się, co
robić. Nie mógł sobie wyobrazić, że porusza ten temat
z księżną, ale kiedy poprzedniego dnia wszedł do biblioteki
i zobaczył, jak diuk całuje żonę, wstąpiła w niego nadzieja.
Lecz mimo wszystko wolał siedzieć sam na górze niż
w jadalni. Trzy starsze damy, do stolika których zapro [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
Gam sposępniał.
- Kto poluje na naszej ziemi?
Gina uniosła brwi.
-Ty?
220
-Ja nie polujÄ™!
- Twój ojciec był...
- Wiem - przerwał jej mąż. - Był zapalonym myśliwym.
Lubił tratować cudze pola i ogrody w pogoni za małymi
dzikimi stworzeniami. Czy do tej pory dbano o odpo
wiednią wysokość żywopłotów?
Gina się zawahała.
- Gdy twój ojciec zachorował w tysiąc osiemset dru
gim, pozwoliłam, żeby urosły. Bicksfiddle tego nie po
chwala i dlatego co roku prosi, żebyśmy je przycięli.
Widząc uśmiech męża, Gina szybko sięgnęła po następ
ną kartkę i powiedziała:
- Pewnie poskarży się przy najbliższej okazji.
- Dlaczego?
- Ma własne wyobrażenie o roli diuka. Szczególnie mu
się nie podobało, kiedy zwolniłam łowczych. Ale napraw
dę nie było sensu ich zatrudniać, skoro nie zamierzałam
wpuszczać nagonek na nasze ziemie.
Cam się uśmiechnął, a ją oblał war.
- Wezmy się teraz za dom - powiedziała.
Mąż patrzył na nią przez chwilę, po czym skinął głową.
- Dobrze.
Pracowali przez jakiś czas, następnie wypili herbatę,
którą przyniósł im lokaj. Potem zajęli się kolejnymi spra
wami. W końcu Cam wstał i przeciągnął się.
- Bolą mnie plecy. Dokończymy jutro.
Gina stwierdziła ze zdziwieniem, że przez okna biblio
teki już nie wpadają cienkie smugi słońca.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że zużywamy tyle oleju -
stwierdził Cam. - Sześćset galonów to trochę za dużo.
- Możemy zastanowić się nad założeniem oświetlenia
gazowego w miejskiej rezydencji. Niestety ktoś mówił, że
gaz jest niebezpieczny. Zdarza się, że wybucha.
- Nic o tym nie wiem.
221
Mąż pochylił się i musnął wargami jej policzek.
- Cam, nie powinniśmy tego robić - wyszeptała Gina.
- Czego?
- Całować się.
- Ale ja to lubiÄ™.
Księżna zadrżała, gdy Cam podniósł ją z krzesła.
- Mogę odprowadzić cię do pokoju? - zapytał cicho.
PragnÄ™ ciÄ™.
W głowie Giny zawirowały obrazy: greckie morze, po
sagi, nagie kobiety, czekajÄ…ca Marissa...
Odsunęła się pospiesznie. Twarz jej płonęła, ale głos
był mocny:
- To nie jest dobry pomysł.
- Dlaczego? Nikt siÄ™ nie dowie.
Gina zmierzyła męża wzrokiem.
- To do ciebie podobne: skorzystać z okazji i nie po
nieść żadnych konsekwencji.
- Nie rozumiem, co w tym złego. - Cam silił się na spo
kój. - I przypomnę ci, żono, że mam prawo zażądać speł-
nienia obowiązków małżeńskich. Zresztą odniosłem nie-
jasne wrażenie...
- Lubię cię całować - przerwała mu Gina, choć księż-
ne tego nie robią. Jej głos drżał. - Lubię, jak... jak...
Mąż obserwował ją bez słowa.
- Ale ty mówisz tylko o przyjemności - dokończyła,
patrzÄ…c mu w oczy.
- A czego więcej oczekujesz? - spytał diuk, szczerze
zdziwiony.
- Mam dwadzieścia trzy lata. Chcę mieszkać z mężem
i mieć dzieci, co chyba nie jest wygórowanym żądaniem.
Tymczasem ty łatwo zapomniałeś, że w domu od dwuna-
stu lat czeka na ciebie żona, i beztrosko zabawiałeś się ze
swojÄ… greckÄ… kochankÄ….
Cam zmarszczył brwi.
222
- Nigdy nie prosiłaś, żebym wrócił do domu. Dopiero
teraz zażądałaś unieważnienia.
- A wróciłbyś, gdybym poprosiła? Zostawiłbyś Maris-
sę? - Nie doczekała się odpowiedzi. Mąż tylko na nią pa
trzył z zaciśniętymi szczękami. - Małżeństwo chyba nie
leży w twojej naturze.
On sam zawsze to powtarzał. %7łartował, że spośród
wszystkich zdeklarowanych kawalerów on najwcześniej
się ożenił. Nie podobało mu się jednak poczucie winy,
które obudziła w nim Gina.
Lecz jako weteran niezliczonych rodzinnych bitew
szybko się opanował.
- Nie rozmawiamy o małżeństwie, tylko o pożądaniu -
stwierdził. - Ponieważ jesteś szczera, ja też będę. Chcę cię
posiąść, Gino. - Zbliżył się o krok. Gdy uciekła wzrokiem,
uniósł jej podbródek. - I ty też tego pragniesz. Pożądanie
to normalna rzecz. Oczywiście zrozumiem, jeśli wolisz
doświadczyć go ze swoim przyszłym mężem niż ze mną.
- Nie trzeba było zbytniej spostrzegawczości, by zauwa
żyć, że księżnej i Bonningtona nigdy nie połączy namięt
ność. - Ale nie musisz mnie obrażać. Nic dziwnego, że
jako osiemnastolatek nie miałem ochoty się żenić. Jeśli
kiedyś sam wybiorę sobie żonę, na pewno nie zostawię jej
na dwanaście lat ani nie wezmę sobie kochanki. To nie
sprawiedliwe krytykować mnie za złamanie ślubów wy
muszonych przez mojego ojca.
Księżną ogarnął wstyd.
- Przepraszam - bąknęła.
- Niepotrzebnie. Oboje jesteśmy ofiarami mojego oj
ca, jednymi z wielu.
Gina spojrzała na męża i zrozumiała, że go kocha.
Chciała wyciągnąć ręce i powiedzieć: Pocałuj mnie. Zapro
wadz do swojego pokoju.
Ale słowa uwięzły jej w gardle.
223
- Marissa jest żoną rybaka - rzekł Cam. - Kiedyś była
moją kochanką, ale trzy lata temu tańczyłem na jej wese-.
lu. Miło spędzaliśmy czas, ale rozstaliśmy się bez żalu.
- Och - szepnęła Gina.
Zrozumiała, że liczy się tylko jej miłość do niego. Nie.
przyszłość, lecz terazniejszość.
Cam ujął jej dłonie.
- Nie mam prawa prosić, ale może... - Odchrząknął za
kłopotany i podał jej ramię. - Chcę być twoim mężem.
Mogę odprowadzić cię do pokoju?
Gina wzięła głęboki oddech.
- Chyba tak. - Jej głos był słaby, ale czysty.
Cam przez chwilę patrzył na żonę, a następnie pocałował-
ją, otoczył ramieniem w talii i ruszył do drzwi biblioteki.
25
W którym pan Finkbottle udowadnia, że jest dobrym
pracownikiem
Phineas Finkbottle był wdzięczny lady Troubridge, że
udzieliła mu gościny, bo jeśli chciał wypełnić polecenie pa
na Rountona, musiał trzymać rękę ną pulsie. Tylko jak, u li
cha, miał odwieść Girtonów od unieważnienia małżeństwa?
Cały ranek spędził w swoim pokoju, zastanawiając się, co
robić. Nie mógł sobie wyobrazić, że porusza ten temat
z księżną, ale kiedy poprzedniego dnia wszedł do biblioteki
i zobaczył, jak diuk całuje żonę, wstąpiła w niego nadzieja.
Lecz mimo wszystko wolał siedzieć sam na górze niż
w jadalni. Trzy starsze damy, do stolika których zapro [ Pobierz całość w formacie PDF ]