[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostatnio mówiło się w mieście.
- A dlaczego pytasz? Czy słyszałaś o nim coś nowego? - spytała
Sara bezceremonialnie, gdy wszyscy troje zasiedli do stołu.
- Nie. - Clara pokręciła głową. - Bardzo to wszystko dziwne, bo
nikt już nie jest pewny, czy jego żona popełniła samobójstwo i czy
między nim a tą jego recepcjonistką, Elise, coś zaszło.
- Och, to fatalnie... - mruknął George.
- George, jak możesz... - syknęła Clara i rozpoczęła długą mowę, z
której wynikało, że ona wcale nie interesuje się plotkami.
Sara odwróciła wzrok i popadła w zadumę. A więc to prawda.
Ciocia Elise pracowała u Bretta jako recepcjonistka. I to ona
odciągnęła go od żony... Ależ nie, to niemożliwe. Nie wyglądał na
mężczyznę, którego łatwo uwieść. To on sam wybierał sobie kobiety.
Poczuła współczucie dla matki To-ny'ego. Nie widziała nawet, jak jej
syn wyrósł, niedługo mogła się nim cieszyć. Jaka ona była, ta
nieszczęśliwa kobieta? Piękna i smutna? Czy z rezygnacją
przyjmowała dowody niewierności męża? Czy walczyła o niego
zawzięcie jak lwica aż do chwili, gdy życie stało się nie do zniesienia?
Czy, pomagając Brettowi podtrzymywać związek z Elise, nie
sprzeniewierza się przypadkiem pamięci jego żony? Sara rozumiała
doskonale, co to znaczy wiarołomność. Z drugiej jednak strony,
trudno wykluczyć, że plotki były tylko plotkami.
- Idiotka - szepnęła pod nosem.
- Co, kochanie? - zaciekawiła się matka. Przerwała swój długi
41
RS
wywód i skierowała wzrok na córkę.
- Nic - wymamrotała Sara. - Zapomniałam tylko powiedzieć Angeli
o czymś ważnym.
Właściwie nie było to kłamstwo. Naprawdę zapomniała przekazać
wiadomość o tym, że dzwonił ktoś z Wydziału Podatkowego. I że
będzie telefonował w poniedziałek.
- Hmm - bąknęła Clara.
Sara wyszła od rodziców wcześniej niż zwykle i pojechała do
domu.
Minęło piętnaście po dziesiątej, a Bretta i Tony'ego wciąż nie było.
O wpół do jedenastej przestała już na nich czekać. Bretta najchętniej
usmażyłaby na wolnym ogniu. Jeśli zmienił zdanie, mógł
przynajmniej dać znać. Korona by mu z głowy nie spadła.
Sara burczała pod nosem to i owo i właśnie siadała do stołu, by
zająć się ciągle nie skończonym modelem fregaty Victory" admirała
Nelsona, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
- Jesteśmy, Saro -. oświadczył Tony głosem mocno podnieconym. -
Fawcett znów nam uciekł. Zgadnij, gdzie go znalezliśmy.
Detal fregaty wypadł Sarze z ręki. Wstała i otworzyła drzwi. Gdy
zobaczyła Tony'ego, tulącego do piersi mały biały włochaty tobołek,
przestała myśleć
o modelach, Victory" i admirale Nelsonie.
- Przepraszam za spóznienie - powiedział Brett, który stał za
plecami syna. - Znalezliśmy Fawcetta w łazience na podłodze.
Zniszczył kilka rolek papieru toaletowego.
- Nie dałeś jej zgadnąć, tato - mruknął Tony.
- Nie mam ochoty na zgaduj-zgaduję. powiedział krótko Brett. -
I nie sądzę, żeby Sara miała ochotę się w nią bawić.
- yle wam się zaczął dzień? - spytała, widząc zdenerwowanie na
twarzy Bretta.
- Można to tak nazwać.
- No bo Sparky zrobiła wielką dziurę w kocu. A Pickles zjadł tacie
nowe gatki - oznajmił uszczęśliwiony Tony.
- Nic by się nie stało, gdybyś nie wpuścił psów do domu. Tyle razy
42
RS
cię prosiłem, żebyś tego nie robił.
I gdybyś Fawcetta zamknął w klatce. O co cię też prosiłem. -
Brett zrobił srogą minę. - Bądz pewien, że za karę nie pojechałbyś do
Game Farm, gdybym tylko chciał narazić starego, dobrego kumpla na
twoje towarzystwo.
- Na szczęście, to ja będę miała Tony'ego na głowie -powiedziała
Sara sucho, śmiejąc się w duchu z tego, co niesforne psy zrobiły z
bielizną Bretta.
- Sama tego chciałaś - odburknął. - No już dobrze. Wycofuję to.
Spadłaś mi z nieba, a ja okazuję się niewdzięcznym łobuzem.
Nie wyglądał na człowieka zakłopotanego. Był raczej zle
wychowany. Sara zbierała się, żeby powiedzieć mu, co myśli o takim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
ostatnio mówiło się w mieście.
- A dlaczego pytasz? Czy słyszałaś o nim coś nowego? - spytała
Sara bezceremonialnie, gdy wszyscy troje zasiedli do stołu.
- Nie. - Clara pokręciła głową. - Bardzo to wszystko dziwne, bo
nikt już nie jest pewny, czy jego żona popełniła samobójstwo i czy
między nim a tą jego recepcjonistką, Elise, coś zaszło.
- Och, to fatalnie... - mruknął George.
- George, jak możesz... - syknęła Clara i rozpoczęła długą mowę, z
której wynikało, że ona wcale nie interesuje się plotkami.
Sara odwróciła wzrok i popadła w zadumę. A więc to prawda.
Ciocia Elise pracowała u Bretta jako recepcjonistka. I to ona
odciągnęła go od żony... Ależ nie, to niemożliwe. Nie wyglądał na
mężczyznę, którego łatwo uwieść. To on sam wybierał sobie kobiety.
Poczuła współczucie dla matki To-ny'ego. Nie widziała nawet, jak jej
syn wyrósł, niedługo mogła się nim cieszyć. Jaka ona była, ta
nieszczęśliwa kobieta? Piękna i smutna? Czy z rezygnacją
przyjmowała dowody niewierności męża? Czy walczyła o niego
zawzięcie jak lwica aż do chwili, gdy życie stało się nie do zniesienia?
Czy, pomagając Brettowi podtrzymywać związek z Elise, nie
sprzeniewierza się przypadkiem pamięci jego żony? Sara rozumiała
doskonale, co to znaczy wiarołomność. Z drugiej jednak strony,
trudno wykluczyć, że plotki były tylko plotkami.
- Idiotka - szepnęła pod nosem.
- Co, kochanie? - zaciekawiła się matka. Przerwała swój długi
41
RS
wywód i skierowała wzrok na córkę.
- Nic - wymamrotała Sara. - Zapomniałam tylko powiedzieć Angeli
o czymś ważnym.
Właściwie nie było to kłamstwo. Naprawdę zapomniała przekazać
wiadomość o tym, że dzwonił ktoś z Wydziału Podatkowego. I że
będzie telefonował w poniedziałek.
- Hmm - bąknęła Clara.
Sara wyszła od rodziców wcześniej niż zwykle i pojechała do
domu.
Minęło piętnaście po dziesiątej, a Bretta i Tony'ego wciąż nie było.
O wpół do jedenastej przestała już na nich czekać. Bretta najchętniej
usmażyłaby na wolnym ogniu. Jeśli zmienił zdanie, mógł
przynajmniej dać znać. Korona by mu z głowy nie spadła.
Sara burczała pod nosem to i owo i właśnie siadała do stołu, by
zająć się ciągle nie skończonym modelem fregaty Victory" admirała
Nelsona, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
- Jesteśmy, Saro -. oświadczył Tony głosem mocno podnieconym. -
Fawcett znów nam uciekł. Zgadnij, gdzie go znalezliśmy.
Detal fregaty wypadł Sarze z ręki. Wstała i otworzyła drzwi. Gdy
zobaczyła Tony'ego, tulącego do piersi mały biały włochaty tobołek,
przestała myśleć
o modelach, Victory" i admirale Nelsonie.
- Przepraszam za spóznienie - powiedział Brett, który stał za
plecami syna. - Znalezliśmy Fawcetta w łazience na podłodze.
Zniszczył kilka rolek papieru toaletowego.
- Nie dałeś jej zgadnąć, tato - mruknął Tony.
- Nie mam ochoty na zgaduj-zgaduję. powiedział krótko Brett. -
I nie sądzę, żeby Sara miała ochotę się w nią bawić.
- yle wam się zaczął dzień? - spytała, widząc zdenerwowanie na
twarzy Bretta.
- Można to tak nazwać.
- No bo Sparky zrobiła wielką dziurę w kocu. A Pickles zjadł tacie
nowe gatki - oznajmił uszczęśliwiony Tony.
- Nic by się nie stało, gdybyś nie wpuścił psów do domu. Tyle razy
42
RS
cię prosiłem, żebyś tego nie robił.
I gdybyś Fawcetta zamknął w klatce. O co cię też prosiłem. -
Brett zrobił srogą minę. - Bądz pewien, że za karę nie pojechałbyś do
Game Farm, gdybym tylko chciał narazić starego, dobrego kumpla na
twoje towarzystwo.
- Na szczęście, to ja będę miała Tony'ego na głowie -powiedziała
Sara sucho, śmiejąc się w duchu z tego, co niesforne psy zrobiły z
bielizną Bretta.
- Sama tego chciałaś - odburknął. - No już dobrze. Wycofuję to.
Spadłaś mi z nieba, a ja okazuję się niewdzięcznym łobuzem.
Nie wyglądał na człowieka zakłopotanego. Był raczej zle
wychowany. Sara zbierała się, żeby powiedzieć mu, co myśli o takim [ Pobierz całość w formacie PDF ]