[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jamie otworzył szeroko oczy.  Kaprys historii"? Czy tak
wyraża się szkocka wieśniaczka? Powściągnął uśmiech
i postanowił dowiedzieć się czegoś więcej.
- Ach, tak - mruknął. Dziewczyna poszła po maselniczkę,
którą Mary odkryła w letnim domku. - A czy ta daleka
krewna odziedziczyła ową rezydencję?
Christmas postawiła maselniczkę na stole.
- Tego nie wiem na pewno. W wiosce powiadajom, co
pewnikiem zostanie na lato.
- A więc jej nie spotkałaś?
Christina uniosła lekko brwi. Co mają znaczyć te pytania?
Czyżby zaczął coś podejrzewać? Potem w oczach zapaliły
siÄ™ jej zÅ‚oÅ›liwe iskierki. Ach tak, chciaÅ‚by siÄ™ czegoÅ› do­
wiedzieć? Ależ proszę, może zdoła spełnić jego życzenie,
a przy okazji uprawdopodobni swoje przebranie.
83
- Ano pewnie, żem ją spotkała. - Podparła się pod boki
i rzuciła mu gniewne spojrzenie. - Prawdziwa angielska
suka, o tak! W jej żyłach płynie zimna woda, a nie dobra
szkocka krew, co to siÄ™ do niej przyznaje! A nosi siÄ™ tak
sztywno, jakby ktoÅ› jej wetknÄ…Å‚ kij od szczotki w... hm,
w plecy.
Było to dokładnie to, co mówiły o niej dziewczęta ze
wsi. Powtórzyła wszystko, słowo po słowie, wyjąwszy
ostatnie, którego po prostu nie mogła wykrztusić. Nawet
bez niego czuła, że twarz jej płonie.
Wybuch śmiechu Jamiego nagrodził jej wysiłki.
- Ach, więc to tak?
Christmas pochyliÅ‚a siÄ™ nad stoÅ‚em, ostentacyjnie po­
prawiajÄ…c kwiaty.
Jak się okazało, był to błąd.
Jamie niespodziewanie zbliżył się do niej i wziął ją pod
brodę; w drugą rękę ujął serwetkę z samodziału.
- Spokojnie - szepnÄ…Å‚, nie zwracajÄ…c uwagi na przera­
żone spojrzenie jej szarych oczu. - Pora wytrzeć tę
smugÄ™.
Poparł słowa czynem, przeciągając serwetką po jej brodzie.
Zrobił to o wiele delikatniej, niż się spodziewała. Ale kiedy
odłożył gałgan, jego ogorzałe palce nie oderwały się od jej
twarzy.
- Czy wiesz - powiedział, przypatrując się jej uważnie -
że twoje oczy czasami zmieniają kolor?
Christmas poczuła, że robi się jej zimno i gorąco. Mocna,
zmysłowa bliskość jego ciała wydawała się promieniować
ciepłem.
- W tej chwili - ciągnął cichym głosem, w którym
84
pobrzmiewało zdumienie - mają najbardziej niewiarygodny
odcień fiołków.
Polano na palenisku pękło z głośnym trzaskiem, tryskając
fontanną iskier. Czar prysł. Jamie cofnął gwałtownie rękę,
Christmas obróciła się ku stołowi, rozpaczliwie szukając
jakiegoś zajęcia.
Nagłe pojawienie się Jacques'a i Mary przyniosło jej
wybawienie. W ich głosach dzwięczał śmiech.
- CuchnÄ™ rybÄ… jak handlarze portowi w Marsylii! - wy­
krzyknął Francuz z fałszywym obrzydzeniem.
- Dobrze ci tak - odparła Mary z uśmiechem. - Nie
trzeba było łapać się za moje zajęcia. Tyś już spełnił swoje
zadanie, trza było pozwolić, cobym i ja spełniła swoje.
- Ach! - Jacques postawiÅ‚ na stole półmisek z oprawio­
nymi rybami. - Ale wtedy nie mógłbym przebywać w twym
słodkim towarzystwie, ma belle Mary!
- Iiii! - pisnęła cienko Mary, odskakując do tyłu, gdyż
Jacques udał, iż chce ująć jej twarz w cuchnące rybą dłonie.
Francuz zaśmiał się cicho i zwrócił się bezradnie do
Jamiego i Christmas.
- Wyśmiewa wszystko, co dla niej robię! - pożalił się
obrażonym tonem.
- Mógłbyś przynajmniej dobrze umyć te ręce!
Jacąues dobrodusznie wzruszył ramionami i podszedł do
miednicy, podczas gdy Mary zaczęła przygotowywać patel­
nię. Christmas, pouczana półgłosem, pomagała jej dzielnie.
Nikt nie zauważył milczenia Jamiego, który podszedł do
otwartych drzwi i wyjrzał na mroczne podwórko.
Po chwili razem zajadali kolację wśród zachwyconych
pomruków i pochwał. Uzgodniono, mimo protestów obu
85
kobiet, że Jacques odprowadzi je do ścieżki prowadzącej do
wsi, ponieważ zanosiło się na to, iż nie zdążą wrócić przed
nocą. Jacques wolał towarzyszyć im aż do domu, na co się
nie zgodziły. W końcu skapitulował, lecz dopiero wtedy,
gdy obiecały zabrać latarnię.
Jamie obserwował odejście całej trójki. %7łółte światło
latarni oddalało się, aż wreszcie zniknęło między drzewami.
Obraz Christmas MacKenzie uparcie tańczył mu przed
oczami, choć staraÅ‚ siÄ™ go usunąć. WidziaÅ‚ jej nagle roz­
kwitający uśmiech, kiedy Jacques powiedział przy stole
jakiś dowcip, widział lśnienie jej włosów w promieniach
słońca albo pózniej, kiedy przy świecach i ogniu na kominku
miedziana strzecha nabrała łagodniejszego blasku. Widział
smukłą postać poruszającą się z tanecznym wdziękiem
pomiędzy prostymi sprzętami w chacie, sylwetkę pełną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl