[ Pobierz całość w formacie PDF ]

a potem zaczęła zbli\ać się do nich małymi, niepewnymi kroczkami.
To wszystko trwało zaledwie ułamek sekundy. Chris nie zdą\yła nawet krzyknąć.
Billy miał świetny refleks i zareagował z błyskawiczną szybkością. Wrzucił jedynkę,
puścił sprzęgło i dodał gazu.
Opony chevroleta zapiszczały na asfalcie i samochód skoczył do przodu z
morderczym pośpiechem, niczym straszliwy stary ludo\erca. Postać za przednią szybą
urosła, a wtedy obecność stała się głośniejsza,
(carrie carrie carrie carrie)
jeszcze głośniejsza,
(carrie carrie carrie carrie)
jak radio podkręcone na pełną moc. Czas jakby się zamknął wokół nich i na chwilę
zastygli w bezruchu, mimo \e przecie\ się poruszali: Billy
(carrie całkiem jak te psy carrie całkiem jak te cholerne psy carrie brucie chciałbym
carrie być na carrie twoim miejscu)
i Chris
(carrie jezu nie chciałam jej zabić carrie nie chciałam jej zabić carrie billy ja carrie nie
chcę carrie tego widzieć ca)
i sama Carrie.
(widzę kierownicę samochód gaz pedał kierownica widzę kierownicę o bo\e moje
serce moje serce moje serce)
I nagle Billy poczuł, \e samochód o\ył i zdradziecko wymyka mu się z rąk. W
kłębach dymu z rury wydechowej chevrolet zawrócił ostro o sto osiemdziesiąt stopni.
Oszalowana deskami ściana "The Cavalier" nagle zaczęła rosnąć, rosnąć, rosnąć, a\
(to jest)
wpadli na nią z szybkością czterdziestu mil na godzinę, wcią\ przyspieszając. Drewno
rozprysło się dookoła. Neon strzelił i zgasł. Billy poleciał do przodu i wbił się na
kolumnę kierownicy. Chris rzuciło na tablicę rozdzielczą.
Zbiornik na benzynę pękł; paliwo zaczęło wyciekać, tworząc kału\ę przy tylnych
kołach samochodu. Kawałek rury wydechowej wpadł do kału\y i benzyna strzeliła
płomieniem.
Carrie le\ała na boku z zamkniętymi oczami, oddychając z wysiłkiem. W piersiach
czuła ogień.
Zaczęła się czołgać przez parking, sama nie wiedząc, dokąd zmierza.
(mamo przepraszam wszystko się zepsuło o mamo proszę o proszę to boli tak bardzo
boli mamo co ja robię)
I nagle to wszystko stało się niewa\ne, wszystko się stało niewa\ne, gdyby tylko
mogła odwrócić się na plecy, odwrócić się i zobaczyć gwiazdy, odwrócić się, spojrzeć
raz i umrzeć.
I tak ją znalazła Sue o drugiej nad ranem.
Kiedy szeryf Doyle odjechał, Sue przeszła kawałek ulicą i przysiadła na stopniach
pralni samoobsługowej "Wypierz sam". Patrzyła nie widzącym wzrokiem na płonące
niebo. Tommy zginął. Wiedziała, \e to prawda, i pogodziła się z tym z łatwością,
która ją samą przera\ała.
A zrobiła to Carrie.
Nie miała pojęcia, skąd o tym wie, ale była całkowicie przekonana, \e się nie myli,
jakby przeprowadziła ścisły matematyczny dowód.
Czas mijał. To nie miało znaczenia. Makbet zamordował sen, a Carrie zamordowała
czas. Całkiem niezłe. Sue uśmiechnęła się smutno nad swoim bon mot. Czy to
oznacza koniec naszej małej bohaterki? Koniec ze słodkim, niewinnym
dziewczątkiem? Teraz ju\ nie trzeba się martwić o podmiejski klub i willę w
najlepszej dzielnicy. Ju\ nigdy. Wszystko się skończyło. Wszystko się wypaliło. Jakiś
człowiek przebiegł obok niej, bełkocząc, \e Carlin Street się pali. To dobrze, \e
Carlin Street się pali. Tommy odszedł na zawsze. A Carrie poszła do domu, \eby
zamordować swoją matkę.
(??????????????)
Usiadła wyprostowana jak struna, wpatrując się w ciemność.
(??????????????)
Nie rozumiała, skąd o tym wie. To nie przypominało niczego, co kiedykolwiek
czytała o telepatii. W jej głowie nie pojawiły się \adne obrazy, nie było \adnych
oślepiających błysków objawienia - tylko prozaiczna wiedza, taka jak się wie, \e po
wiośnie przychodzi lato, \e mo\na umrzeć na raka, \e matka Carrie ju\ nie \yje, \e...
Serce podeszło jej gwałtownie do gardła. Nie \yje? Jeszcze raz sprawdziła w myślach
wszystko, co na ten temat wiedziała, starając się nie myśleć o tym, jak niesamowite to
było uczucie: wiedzieć coś nie wiadomo skąd.
Tak, Margaret White nie \yła, to miało jakiś związek z sercem. Ale przedtem pchnęła
Carrie no\em. Carrie była cię\ko ranna. Była...
To wszystko.
Zerwała się na nogi i pobiegła z powrotem do samochodu. Przed dziesięcioma
minutami zaparkowała go na rogu Branch Street i Carlin Street, która się paliła. Wozy
stra\ackie jeszcze nie przyjechały, ale ulica z obu końców została ju\ zagrodzona
płotkami, a na okopconych tłustą sadzą śmietnikach wisiała tablica: "Uwaga!
Przewody pod napięciem!"
Sue przekradła się przez dwa podwórza na tyłach domów i przedarła się przez gęsty,
okryty pączkami \ywopłot, który drapał ją sztywnymi gałązkami. Znalazła się na
podwórku sąsiadującym z posesją White'ów. Podeszła bli\ej.
Dom płonął. Płomienie strzelały z dachu. Nie mo\na było nawet zbli\yć się na tyle, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl