[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okazał się doskonałym przewodnikiem, wiedział wszystko
o broni i uzbrojeniu oraz o najróżniejszych wiÄ™zniach, któ­
rzy czekali tu na śmierć. Najlepsze jednak ze wszystkiego
było to, jak stwierdził Gis pod koniec popołudnia, że ciocia
Torry i jej dwie córeczki zrezygnowaÅ‚y z udziaÅ‚u w tej wy­
prawie, dzięki czemu tylko on i Gerry wyszli z mamą i sir
Richardem.
- W najmniej odpowiednim miejscu zaczęłyby płakać -
mówił wesoło - i zepsułyby nam całą przyjemność.
A kiedy już nacieszyli siÄ™ wszystkim, Å‚Ä…cznie z Green To­
wer, halabardnikami i krukami, Richard zafundowaÅ‚ na ko­
niec Gerry'emu i Gisowi ogromne porcje żółtych lodów, któ­
re sprzedawał uliczny przekupień stojący ze swoim wózkiem
nad rzeką, skąd roztaczał się piękny widok na most Tower.
Obaj chłopcy - jeden czarnowłosy, drugi jasny blondyn -
usiedli obok siebie na ławce i liżąc lody, rozmawiali o tym,
co dziÅ› zobaczyli.
- Dobrze się złożyło, że twoja szwagierka zrezygnowała
- szepnÄ…Å‚ Richard do Kate.
Siedzieli, zachowując przyzwoitą odległość i dzieląc swą
uwagę między chłopców i piękną panoramę. Za ich plecami
wznosiły się wieże Wilhelma Zdobywcy.
Kate miaÅ‚a pewne podejrzenia, bo Torry w ostatniej mi­
nucie wykręciła się od udziału w planowanej wycieczce, pod
pozorem, iż musi towarzyszyć Gerardowi w jakimś ważnym
spotkaniu, gdyż obecność żony miaÅ‚aby jakoby podnieść je­
go reputacjÄ™ i dobre samopoczucie. Dziewczynki w ostatnim
momencie odmówiły pójścia, ponieważ chłopcy zaczęli je
straszyć opowieściami o tym, co mają zobaczyć.
 Dla ciebie i Richarda nie byłoby wcale zabawne ciągnąć
ze sobą przez całe popołudnie dwie beczące dziewczynki.
Panna Green i panna Barnett zabiorÄ… je do Hyde Parku. Po­
bawiÄ… siÄ™ kółkami i choć raz chÅ‚opcy nie bÄ™dÄ… im przeszka­
dzać" - przekonywała Torry z podejrzanym zapałem.
Kate pomyślała wówczas ponuro, że cała ta nagła zmiana
planów to nic innego jak podstÄ™pne swatanie. Po prostu zmu­
szano ją, by spędziła z Richardem całe popołudnie prawie
sam na sam. Teraz jednak, siedząc obok niego w ciepłych
promieniach słońca, czuła się dziwnie spokojna.
- Jakże inna byÅ‚aÅ› wtedy u Floriana - odezwaÅ‚ siÄ™ Ri­
chard - ale wówczas nie miałaś na sobie tych pięknych
paryskich strojów. - SpojrzaÅ‚ z uznaniem na niebieskÄ… spa­
cerową suknię Kate, uszytą według najnowszej francuskiej
mody, kupionÄ… u Paula Poireta, na jej duży sÅ‚omkowy kape­
lusz z szeroką białą wstążką i granatowe buciki, prawdziwy
okaz szewskiej sztuki.
- To było wtedy - odparła krótko Kate. - A teraz się
zmieniłam.
Richard podążył wzrokiem za holownikiem płynącym w dół
rzeki, popatrzył na Gisa i Gerry'ego udających, iż są żołnierza-
60
mi armii konfederatów, bo chociaż kazano Gisowi zostawić
w domu Generała Lee, to jego duch im towarzyszył.
- Czy naprawdę nie moglibyśmy odzyskać tego, co było
w przeszłości? - zapytał cicho Richard.
- Nie! - odpowiedziała gwałtownie Kate. - Znasz moją
opiniÄ™. Dlaczego nalegasz? To niezbyt szlachetne. Nie mam
żadnych problemów, a raczej nie miaÅ‚am. - OtworzyÅ‚a para­
solkę i zerwawszy się z ławki, ruszyła szybko przed siebie,
a jemu nie pozostało nic innego, tylko podążyć za nią.
- Czy nie ma możliwości, żebym naprawił wyrządzone
ci zÅ‚o? - zapytaÅ‚ ze smutkiem. - Czy nie ma dla nas już żad­
nej szansy? Pamiętasz ten ulubiony sonet z książki, którą ci
podarowałem? Widzisz, ile pamiętam i jak żałuję. Kiedy
spotkaliśmy się znowu u Alice Keppel, pragnąłem cię zranić,
choćby w rewanżu za okazany mi przez ciebie chłód i obo­
jętność. I wtedy uświadomiłem sobie, że zależy mi na tobie
tak jak dawniej, zapragnąłem cię pocieszyć, zacząć wszystko
od nowa. Zgadzasz siÄ™ na to, Kate?
Kate wpatrywała się w płynącą przed nimi rzekę, z każdą
kolejną falą traciła coraz bardziej nadzieję, mimo iż słyszała
wszystko, co mówiÅ‚ ten tak teraz skruszony mężczyzna. Po­
czucie krzywdy, jakiej byÅ‚ sprawcÄ…, nie malaÅ‚o, lecz przeciw­
nie, rosło po każdym jego słowie.
- Nie mogę - szepnęła zduszonym głosem, z pochyloną
głową.
- Pozwól, że ci przypomnÄ™ pewien wiersz, Kate.  Jak cie­
bie kocham? Pozwól, niech wyliczę...
- Przestań - przerwała mu stanowczo. - Wolę Szekspira
od od Elizabeth Browning. Z pewnoÅ›ciÄ… znasz jej sonet:  Mi­
łością nie jest miłość, co się zmienia...". Wydaje ci się, że
zauważyłeś we mnie zmianę, to znaczy, że twoja miłość nie
byÅ‚a miÅ‚oÅ›ciÄ…. Daj temu pokój, Richardzie. Czy w ogóle po­
myślałbyś o mnie, gdybyś mnie nie spotkał u Alice Keppel?
Richard nauczył się w służbie dyplomatycznej panowania
nad emocjami i wytrwałości. W tym momencie ich rozmowę
przerwał jakiś żebrak. Richard odprawił go ruchem laski,
czym wywołał z jego strony stek przekleństw rzuconych pod
ich adresem. Gis i Gerry uganiali po nabrzeżu, rozbawieni,
nieÅ›wiadomi tego, jak ważkÄ… rozmowÄ™ przeprowadzili do­
rośli.
- Kate, bądz miłą Kate, a nie sekutnicą. Ja nie jestem Pe-
trucciem, a ty nie jesteś złośnicą z Padwy. Spójrz na mnie,
Kate. Niech twoje oczy potwierdzą to, co mówi język, wtedy
ci uwierzÄ™.
Kate podniosła głowę, usiłując spojrzeć mu w oczy, ale
nie byÅ‚a w stanie i ponownie utkwiÅ‚a wzrok w leniwym nur­
cie rzeki. Richard odetchnął głęboko i cicho powiedział:
- Wiedziałem, że tak będzie, Kate. Nie możesz popatrzeć
mi w oczy. Dlaczego mnie odtrÄ…casz?
- Kto raz się sparzył, na zimne dmucha - odrzekła równie
cicho. - To moja odpowiedz i musi ci wystarczyć.
- Kate, którą przedtem znałem, była odważna... - zaczął,
lecz nie zdołał nic dodać.
Kate, straciwszy zupełnie panowanie nad sobą, wpadła
mu w słowo.
- Odważna! - krzyknęła z wściekłością w oczach. - Co
ty wiesz o odwadze, sir Richardzie Havillandzie? Jaki rodzaj
odwagi nakazaÅ‚ ci tak ze mnÄ… postÄ…pić? Czy wiesz, jak wy­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl