[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oczy, w których jeszcze kilka minut temu błyszczała kpina, teraz były zimne i twarde jak
onyks.
- Kim ty, do diabła, jesteś?
R
L
T
ROZDZIAA DWUNASTY
- Daj mi ten medalion, Lucan. - Lexie wyciągnęła rękę.
Lucan jednak instynktownie zacisnął palce na złotym łańcuszku, nie zważając na
to, że otwarty zamek wpija mu się boleśnie w dłoń. Przed oczami wciąż widział jego
wnętrze.
W medalionie znajdowały się dwie fotografie. Jedna przedstawiała przystojnego
siwowłosego mężczyznę po sześćdziesiątce, który uśmiechał się ciepło do fotografa. W
tej ostro rzezbionej, arystokratycznej twarzy Lucan natychmiast rozpoznał swojego ojca
Alexandra.
Drugie zdjęcie przedstawiało kobietę. Tylko pasemka siwizny w czarnych, sięgają-
cych ramion włosach zdradzały jej wiek. Twarz miała młodą i gładką i ona również
uśmiechała się do aparatu. Była to piękna twarz: jasne czoło, duże niebieskie oczy,
zgrabny nos i szerokie uśmiechnięte usta. Rysy tej twarzy bardzo przypominały mu ko-
bietę, która w tej chwili stała naprzeciwko niego.
- Zapytałem, kim jesteś? - powtórzył cichym, lodowatym tonem.
Lexie drgnęła niespokojnie. Oddech wciąż miała płytki i poczuła, że zaczyna jej się
kręcić w głowie, gdy tak patrzyła na bladego, aroganckiego, obcego człowieka, który stał
teraz przed nią. Czuły kochanek zniknął bez śladu. Lucan, który lubił się z nią drażnić,
również zniknął, a w jego miejscu pojawił się mężczyzna emanujący zimną, bezlitosną
furią.
Potrząsnęła głową.
- Lucan, mogę ci to wszystko wyjaśnić.
- W takim razie lepiej to zrób natychmiast. Zacznij może od nazwiska tej kobiety
na fotografii.
Cofnęła się przed jego gniewem i przysiadła na skraju łóżka. Lucan patrzył na nią z
taką odrazą i zimną pogardą, że poczuła przebiegający po plecach dreszcz.
- Powiedz mi wreszcie.
Przesunęła językiem po wyschniętych ustach.
- Ta kobieta nazywa się Sian Thomas.
R
L
T
- Głośniej, Lexie.
- Ta kobieta nazywa się Sian Thomas. To moja babcia - dodała, czując, że pod po-
wieki napływają jej gorące łzy.
Lucan głośno wciągnął oddech. Oczywiście odgadł, kim musi być kobieta w meda-
lionie. To była ta, którą jego ojciec kochał i która była odpowiedzialna za zniszczenie
jego rodziny przed dwudziestu pięciu laty. Sian Thomas. Niewiarygodne, że była babcią
Lexie. Wiedział, że Sian Thomas była wdową, kiedy ojciec ją poznał, i że miała dzie-
więtnastoletnią córkę, nigdy jednak nie przyszło mu do głowy, że ta córka mogła wyjść
za mąż i mieć własne dzieci.
Odwrócił się i podszedł do okna, zwrócony plecami w stronę pokoju. Próbował się
opanować. Rozprostował palce i jeszcze raz spojrzał na medalion. Przyszło mu do głowy,
że te zdjęcia dystyngowanego, siwowłosego ojca i pięknej, pełnej wdzięku babci Lexie
równie dobrze mogłyby być zdjęciami jego i Lexie za trzydzieści lat. Ich podobieństwo
było uderzające.
- Lucan...
- Nie mów na razie nic, Lexie - ostrzegł ją przez zaciśnięte zęby.
- Alexandra.
Obrócił się gwałtownie.
- Co?
Na widok jego stwardniałej twarzy i dłoni zaciśniętych w pięści Lexie wzięła drżą-
cy oddech.
- Moje pełne nazwisko brzmi Alexandra Claire Hamilton. Dostałam imiona po mo-
im przybranym dziadku - dodała niepotrzebnie.
Ciemne oczy przymrużyły się złowieszczo.
- O ile wiem, mój ojciec nigdy się nie ożenił z twoją babcią.
- Nie - przyznała, dobrze wiedząc, że ta uwaga miała ją urazić. - Ale moja mama i
tak nazywała go papą Aleksem, a ja mówiłam na niego: dziadek Alex.
Twarz Lucana zadrgała.
- Mój ojciec był diukiem Stourbridge.
Oddech uwiązł Lexie w gardle.
R
L
T
- Chcesz powiedzieć, że właśnie dlatego nigdy się z nią nie ożenił?
- A jaki mógł być inny powód? To byłoby niemożliwe. Diuk Stourbridge miałby
się ożenić z...
- Mam nadzieję, że nie ośmielisz się powiedzieć niczego obelżywego o mojej bab-
ci! - zawołała Lexie, przepełniona emocjami. - Ani się waż. - Jej oczy zabłysły. - Bez
względu na to, czy był jej mężem, czy nie, twój ojciec był moim dziadkiem Aleksem.
Lucan skinął głową.
- A kiedy zamierzałaś powiedzieć mi o tym drobiazgu?
Zadrżała, czując, że dopiero w tej chwili uderza w nią cała wściekłość Lucana.
- W ogóle nie zamierzałam.
- Nie wierzę ci - parsknął.
Z rozmachem potrząsnęła głową.
- Nie planowałam tego wszystkiego, Lucan. Po prostu tak się zdarzyło.
Lucan pogardliwie uniósł górną wargę.
- Chyba nie sądzisz, że uwierzę, że nie miałaś pojęcia, kim jestem, tego dnia, gdy
zaczęłaś dla mnie pracować.
- Tego nie powiedziałam - odrzekła niecierpliwie. - Oczywiście, że wiedziałam,
kim jesteś, tylko że nie miałam zamiaru mówić ci, co mnie łączy z Sian Thomas - dodała
bezradnie. - Byłam ciekawa. Rozumiesz - ciągnęła obronnie, choć Lucan wciąż patrzył
na nią z góry jak na jakiś szczególnie interesujący rodzaj owada, który przypadkiem
wszedł w jego pole widzenia - dowiedziałam się o twoim istnieniu, dopiero kiedy miałam
czternaście lat. Wtedy mama wyjaśniła mi całą sytuację.
- Nie wątpię, że wersja twojej matki różni się znacznie od tej, którą ja znam.
Lexie podniosła się gwałtownie.
- Miałeś tylko jedenaście lat, kiedy to się stało.
- A tobie opowiedziano o tym, kiedy miałaś czternaście. Czy naprawdę sądzisz, że
tych kilka lat różnicy sprawia, że wiesz lepiej i masz prawo komentować, co się zdarzyło,
a co nie?
Nie, oczywiście, że nie. W gruncie rzeczy w ciągu ostatnich kilku dni Lexie zro-
zumiała, jak powierzchowna była jej wiedza na temat tego, co się zdarzyło między bab-
R
L
T
cią a Alexandrem St Claire'em dwadzieścia pięć lat temu. W końcu, gdy usłyszała tę hi-
storię, miała zaledwie czternaście lat i była jeszcze dzieckiem. Historia miłości babci i
dziadka Aleksa wydawała jej się niezmiernie romantyczna, zupełnie jak grecka tragedia
ze szczęśliwym zakończeniem. Ale odkąd przyjechała z Lucanem do Mulberry Hall,
miała okazję widzieć jego rozgoryczenie i smutek, gdy patrzył na portret ojca w zachod-
niej galerii, i zrozumiała, że to szczęśliwe zakończenie wcale nie było szczęśliwe dla Lu-
cana i jego rodziny.
- Może powinieneś porozmawiać z moją babcią.
- Zwariowałaś? - wybuchnął Lucan z niedowierzaniem.
Lexie najeżyła się.
- Tylko ona spośród żyjących osób może ci opowiedzieć, co się naprawdę zdarzy-
ło.
- Ja przy tym byłem, Lexie. Wiem, co się naprawdę zdarzyło - zapewnił ją chłodno.
Potrząsnęła głową.
- Nie sądzę, żebyś wiedział. Znam moją babcię, Lucan - mówiła, nie zważając na
jego pogardliwe prychnięcie. - Nie jest osobą, która mogłaby rozmyślnie kogoś skrzyw-
dzić.
- To oczywiste, że tak myślisz, Lexie. - Spojrzał na nią ze współczuciem. - Jest ja- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
Oczy, w których jeszcze kilka minut temu błyszczała kpina, teraz były zimne i twarde jak
onyks.
- Kim ty, do diabła, jesteś?
R
L
T
ROZDZIAA DWUNASTY
- Daj mi ten medalion, Lucan. - Lexie wyciągnęła rękę.
Lucan jednak instynktownie zacisnął palce na złotym łańcuszku, nie zważając na
to, że otwarty zamek wpija mu się boleśnie w dłoń. Przed oczami wciąż widział jego
wnętrze.
W medalionie znajdowały się dwie fotografie. Jedna przedstawiała przystojnego
siwowłosego mężczyznę po sześćdziesiątce, który uśmiechał się ciepło do fotografa. W
tej ostro rzezbionej, arystokratycznej twarzy Lucan natychmiast rozpoznał swojego ojca
Alexandra.
Drugie zdjęcie przedstawiało kobietę. Tylko pasemka siwizny w czarnych, sięgają-
cych ramion włosach zdradzały jej wiek. Twarz miała młodą i gładką i ona również
uśmiechała się do aparatu. Była to piękna twarz: jasne czoło, duże niebieskie oczy,
zgrabny nos i szerokie uśmiechnięte usta. Rysy tej twarzy bardzo przypominały mu ko-
bietę, która w tej chwili stała naprzeciwko niego.
- Zapytałem, kim jesteś? - powtórzył cichym, lodowatym tonem.
Lexie drgnęła niespokojnie. Oddech wciąż miała płytki i poczuła, że zaczyna jej się
kręcić w głowie, gdy tak patrzyła na bladego, aroganckiego, obcego człowieka, który stał
teraz przed nią. Czuły kochanek zniknął bez śladu. Lucan, który lubił się z nią drażnić,
również zniknął, a w jego miejscu pojawił się mężczyzna emanujący zimną, bezlitosną
furią.
Potrząsnęła głową.
- Lucan, mogę ci to wszystko wyjaśnić.
- W takim razie lepiej to zrób natychmiast. Zacznij może od nazwiska tej kobiety
na fotografii.
Cofnęła się przed jego gniewem i przysiadła na skraju łóżka. Lucan patrzył na nią z
taką odrazą i zimną pogardą, że poczuła przebiegający po plecach dreszcz.
- Powiedz mi wreszcie.
Przesunęła językiem po wyschniętych ustach.
- Ta kobieta nazywa się Sian Thomas.
R
L
T
- Głośniej, Lexie.
- Ta kobieta nazywa się Sian Thomas. To moja babcia - dodała, czując, że pod po-
wieki napływają jej gorące łzy.
Lucan głośno wciągnął oddech. Oczywiście odgadł, kim musi być kobieta w meda-
lionie. To była ta, którą jego ojciec kochał i która była odpowiedzialna za zniszczenie
jego rodziny przed dwudziestu pięciu laty. Sian Thomas. Niewiarygodne, że była babcią
Lexie. Wiedział, że Sian Thomas była wdową, kiedy ojciec ją poznał, i że miała dzie-
więtnastoletnią córkę, nigdy jednak nie przyszło mu do głowy, że ta córka mogła wyjść
za mąż i mieć własne dzieci.
Odwrócił się i podszedł do okna, zwrócony plecami w stronę pokoju. Próbował się
opanować. Rozprostował palce i jeszcze raz spojrzał na medalion. Przyszło mu do głowy,
że te zdjęcia dystyngowanego, siwowłosego ojca i pięknej, pełnej wdzięku babci Lexie
równie dobrze mogłyby być zdjęciami jego i Lexie za trzydzieści lat. Ich podobieństwo
było uderzające.
- Lucan...
- Nie mów na razie nic, Lexie - ostrzegł ją przez zaciśnięte zęby.
- Alexandra.
Obrócił się gwałtownie.
- Co?
Na widok jego stwardniałej twarzy i dłoni zaciśniętych w pięści Lexie wzięła drżą-
cy oddech.
- Moje pełne nazwisko brzmi Alexandra Claire Hamilton. Dostałam imiona po mo-
im przybranym dziadku - dodała niepotrzebnie.
Ciemne oczy przymrużyły się złowieszczo.
- O ile wiem, mój ojciec nigdy się nie ożenił z twoją babcią.
- Nie - przyznała, dobrze wiedząc, że ta uwaga miała ją urazić. - Ale moja mama i
tak nazywała go papą Aleksem, a ja mówiłam na niego: dziadek Alex.
Twarz Lucana zadrgała.
- Mój ojciec był diukiem Stourbridge.
Oddech uwiązł Lexie w gardle.
R
L
T
- Chcesz powiedzieć, że właśnie dlatego nigdy się z nią nie ożenił?
- A jaki mógł być inny powód? To byłoby niemożliwe. Diuk Stourbridge miałby
się ożenić z...
- Mam nadzieję, że nie ośmielisz się powiedzieć niczego obelżywego o mojej bab-
ci! - zawołała Lexie, przepełniona emocjami. - Ani się waż. - Jej oczy zabłysły. - Bez
względu na to, czy był jej mężem, czy nie, twój ojciec był moim dziadkiem Aleksem.
Lucan skinął głową.
- A kiedy zamierzałaś powiedzieć mi o tym drobiazgu?
Zadrżała, czując, że dopiero w tej chwili uderza w nią cała wściekłość Lucana.
- W ogóle nie zamierzałam.
- Nie wierzę ci - parsknął.
Z rozmachem potrząsnęła głową.
- Nie planowałam tego wszystkiego, Lucan. Po prostu tak się zdarzyło.
Lucan pogardliwie uniósł górną wargę.
- Chyba nie sądzisz, że uwierzę, że nie miałaś pojęcia, kim jestem, tego dnia, gdy
zaczęłaś dla mnie pracować.
- Tego nie powiedziałam - odrzekła niecierpliwie. - Oczywiście, że wiedziałam,
kim jesteś, tylko że nie miałam zamiaru mówić ci, co mnie łączy z Sian Thomas - dodała
bezradnie. - Byłam ciekawa. Rozumiesz - ciągnęła obronnie, choć Lucan wciąż patrzył
na nią z góry jak na jakiś szczególnie interesujący rodzaj owada, który przypadkiem
wszedł w jego pole widzenia - dowiedziałam się o twoim istnieniu, dopiero kiedy miałam
czternaście lat. Wtedy mama wyjaśniła mi całą sytuację.
- Nie wątpię, że wersja twojej matki różni się znacznie od tej, którą ja znam.
Lexie podniosła się gwałtownie.
- Miałeś tylko jedenaście lat, kiedy to się stało.
- A tobie opowiedziano o tym, kiedy miałaś czternaście. Czy naprawdę sądzisz, że
tych kilka lat różnicy sprawia, że wiesz lepiej i masz prawo komentować, co się zdarzyło,
a co nie?
Nie, oczywiście, że nie. W gruncie rzeczy w ciągu ostatnich kilku dni Lexie zro-
zumiała, jak powierzchowna była jej wiedza na temat tego, co się zdarzyło między bab-
R
L
T
cią a Alexandrem St Claire'em dwadzieścia pięć lat temu. W końcu, gdy usłyszała tę hi-
storię, miała zaledwie czternaście lat i była jeszcze dzieckiem. Historia miłości babci i
dziadka Aleksa wydawała jej się niezmiernie romantyczna, zupełnie jak grecka tragedia
ze szczęśliwym zakończeniem. Ale odkąd przyjechała z Lucanem do Mulberry Hall,
miała okazję widzieć jego rozgoryczenie i smutek, gdy patrzył na portret ojca w zachod-
niej galerii, i zrozumiała, że to szczęśliwe zakończenie wcale nie było szczęśliwe dla Lu-
cana i jego rodziny.
- Może powinieneś porozmawiać z moją babcią.
- Zwariowałaś? - wybuchnął Lucan z niedowierzaniem.
Lexie najeżyła się.
- Tylko ona spośród żyjących osób może ci opowiedzieć, co się naprawdę zdarzy-
ło.
- Ja przy tym byłem, Lexie. Wiem, co się naprawdę zdarzyło - zapewnił ją chłodno.
Potrząsnęła głową.
- Nie sądzę, żebyś wiedział. Znam moją babcię, Lucan - mówiła, nie zważając na
jego pogardliwe prychnięcie. - Nie jest osobą, która mogłaby rozmyślnie kogoś skrzyw-
dzić.
- To oczywiste, że tak myślisz, Lexie. - Spojrzał na nią ze współczuciem. - Jest ja- [ Pobierz całość w formacie PDF ]