[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mogła kiedykolwiek żyć bez Noaha?
 Więc o co chodzi z tym hotelem?  Noah udał, że nie dostrzega
niepokojących błysków w jej oczach. Pragnął Sireny jak zawsze, ale nie
mogli przecież spędzać życia wyłącznie na uprawianiu miłości.
 Wykonuję wszystkie zalecenia inspektorów, a w zamian dostaję kolejne
listy z żądaniami dalszych przeróbek, które są warunkiem na uzyskanie
licencji na prowadzenie schroniska.  Wręczyła, mu trzy listy i
poświadczenia od firm budowlanych.
Noah jeszcze raz przejrzał dokumenty.
 Chyba masz rację. Bawią się z tobą w ciuciubabkę. Czy wiesz
dlaczego?
 Nie  potrząsnęła głową.  Margie mówi, że to zmowa. Chcą się mnie
pozbyć i położyć łapę na wyremontowanym hotelu. Wtedy jakaś agencja
kupi go za grosze i zbije na nim fortunę. Nie wydaje ci się, że Margie
przesadza?
Wzruszył ramionami.
 To, niestety, jest prawdopodobne. Posłuchaj, Sireno, mam znajomości
w radzie miejskiej. Pracowałem dla nich w zeszłym roku. Jeżeli nie masz nic
przeciwko temu, zadzwonię do kilku osób i spróbuję dowiedzieć się czegoś
więcej.
Sirena przyjrzała mu się w milczeniu.
 Naprawdę się zmieniłeś. Dwa lata temu zrobiłbyś to, nie pytając mnie o
zgodę.
 Dwa lata temu byłem głupcem.
 Nie byłeś głupcem, tylko nieznośnym despotą.
 Zapłacisz mi za to, syrenko!  uśmiechnął się znacząco.
Strona nr 106
NA ZLUBNYM KOBIERCU
 Z góry się na to cieszę  roześmiała się Sirena.  I proszę cię, zadzwoń
do tych ludzi. Jeżeli uda ci się załatwić tę sprawę, będę ci wdzięczna do
końca życia.
 To jest propozycja nie do odrzucenia.  Noah wstał, przechylił się nad
biurkiem i szybko pocałował Sirenę.  Może dowiem się czegoś jeszcze
dzisiaj. Porozmawiamy po twoim zebraniu, wieczorem. Postaraj się nie
wracać zbyt pózno.
 Mam nadzieję, że będzie to najkrótsze zebranie, jakie prowadziłam.
Radzę ci, unikaj spotkania z matronami, bo wciągną cię w dyskusję na temat
przygotowań do ślubu.
 Nie martw się o mnie. Wezmę wieczorem Rufusa na spacer, a może
nawet przyprowadzę go do domu. To je chyba wystarczająco zniechęci.
 Przepraszam cię, Noah, ale moja rodzina jest czasem straszliwie
uciążliwa. A gdybyś przypadkiem zmienił zdanie w sprawie ślubu,
zrozumiem to.
W oczach Noaha pojawiły się niebezpieczne błyski.
 A może to ty masz ochotę zmienić zdanie, Sireno?
 Och, nie. I muszę ci powiedzieć, że gdybyś się nagle rozmyślił,
nasłałabym na ciebie matrony, a one siłą zaciągnęłyby cię do ołtarza.
 To nie będzie potrzebne  roześmiał się Noah.  Pójdę dobrowolnie,
pod warunkiem, że jakoś spacyfikujesz te czcigodne panie.
 Mogę ci to obiecać.
 Wobec tego ruszam dzwonić w twojej sprawie. A tak przy okazji 
odwrócił się już w progu  przed chwilą dzwoniła, moja matka. Pyta, czy
możemy przyjechać na rodzinne spotkanie. Jesteś wolna w sobotę?
W tym momencie ostatnie wątpliwości co do szczerości uczuć Noaha
opuściły Sirenę.
 Zorganizuję wszystko tak, żeby mieć czas w sobotę. Cieszę się, że
wreszcie będę mogła poznać twoją rodzinę  powiedziała drżącym ze
wzruszenia głosem.
 To dobrze, zaraz zadzwonię do matki.  Posłał Sirenie całusa i zniknął.
Margie zjawiła się w kilka minut pózniej.
 Musimy lecieć, szefowo, bo nasi dobroczyńcy pewnie już się
niecierpliwią.
 Masz rację.  Sirena obrzuciła ją niezbyt przytomnym spojrzeniem i
cicho westchnęła.
Margie przyjrzała jej się z życzliwym uśmiechem.
 Słowo daję, Sireno, z dnia na dzień wyglądasz coraz bardziej kwitnąco.
 Wiem.  Sirena podniosła się zza biurka i sięgnęła po teczkę z
dokumentami.  Miłość to cudowna rzecz, prawda?
Strona nr 107
Carin Rafferty
Kolacja ciągnęła się bez końca. Ophelia, Pamela i Tabitha zawzięcie
kłóciły się o każdy szczegół przyjęcia weselnego. Noah, ze wzrokiem
utkwionym w talerzu, modlił się w duchu o bodaj pięć minut ciszy. W
którymś momencie zaczął się zastanawiać, czy dobrze zrobił, decydując się
na wspólną kolację. Trzeba było skorzystać z rady Sireny i zjeść coś na
mieście. A swoją drogą trudno mu było zrozumieć, jak Sirena mogła co
wieczór słuchać takiego jazgotu.
 Niech Noah wybierze przystawki na proszony obiad  zadecydowała
Ophelia.
Trzy kobiety wbiły w niego rozogniony wzrok, a Noah, który najchętniej
zniknąłby z ich pola widzenia, chrząknął niepewnie.
 Mhm... uzgodnijcie to lepiej z Sireną. W końcu to jej ślub.
 Nie bądz śmieszny  prychnęła Ophelia.  To także twój ślub, a
mężczyzni przywiązują większą wagę do dobrej kuchni niż kobiety.
Noah uniósł brwi, ale powstrzymał się od komentarzy.
 Niestety, nie znam się na wydawaniu proszonych obiadów.
 Nie musisz się na tym znać. Chcemy tylko, żebyś rozstrzygnął nasz
spór. Ja uważam, że powinno się podać wołowinę na zimno, Pamela
proponuje frutti di mare, a Tabicie jest wszystko jedno.
 Czy nie wydaje wam się, że Ben także ma w tej sprawie coś do
powiedzenia?  spytał, żeby zyskać na czasie.  W końcu to ma być jego ślub
z Tabithą.
 Ben umywa ręce od wszystkich spraw związanych z przyjęciem 
powiedziała Tabitha, obracając na palcu mały pierścionek z brylantem. 
Mówi, że jeszcze mu życie miłe.
 Więc jak?  nalegała Ophelia.
Spojrzał na Tabithę, następnie na Pamelę, ale zrozumiał, że nie znajdzie
w nich wsparcia.
 Dlaczego wydajecie proszony obiad?  zapytał nagle.
 Bo tak nakazuje tradycja  wyjaśniła Ophelia.  Barringtonowie
zawsze brali ślub póznym popołudniem, potem był uroczysty obiad i tańce
przez całą noc.
 Aha. A czy nie można by zmienić tej tradycji? Urządzić ślub
wieczorem, a potem tańce i bufet z masą jedzenia?
 Zlub przy świecach!  wykrzyknęła Tabitha.  To cudowny pomysł!
 Też tak uważam  wtrąciła Ophelia.  Ponadto będziemy miały więcej
czasu, żeby wszystkiego dopilnować.
 To prawda  stwierdziła Pamela po namyśle.  Więc wszystko
ustalone. Zlub przy świecach i obfity bufet. Jak to dobrze Noah, że o
wszystkim pomyślałeś.
Strona nr 108
NA ZLUBNYM KOBIERCU
Noah z trudem powstrzymał się od śmiechu. Przeprosił panie i szybko
wyszedł na dwór, rozglądając się za tygrysem. Kiedy Rufus wyłonił się z
ciemności, pogłaskał go po grzbiecie i wybuchnął śmiechem.
 Bardzo mi ciebie brakowało, stary. Zwłaszcza przed chwilą. Ciesz się,
że nie musisz się żenić, chłopie.
 Czy to znaczy, że zmieniłeś zdanie?  rozległ się za nim głos Sireny.
Noah odwrócił się gwałtownie. W przejrzystej bladożółtej tunice i
żółtych szortach Sirena wyglądała zjawiskowo pięknie. W oczach Noaha
odmalował się zachwyt.
 Wyglądasz jak delikatny wiosenny żonkil  powiedział.  Jak długo już
tu jesteś, Sireno?
 Wystarczająco długo, żeby się przebrać i zdążyć podsłuchać twoją
rozmowę z matronami. Zwietnie sobie z nimi poradziłeś, Noah.
 Jeżeli wszystko słyszałaś, dlaczego nie przyszłaś mi na pomoc? 
szepnął, biorąc ją w objęcia. Zaśmiała się i objęła go za szyję.
 Stęskniłam się za tobą, nie za nimi  powiedziała po prostu.
 Wobec tego wybaczam ci. Wezmy Rufusa i chodzmy się przejść, zanim
matrony odkryją twoją obecność.
 Cudowny pomysł.  Sirena wsparła głowę na ramieniu Noaha.
Przecięli trawnik i ruszyli w stronę kępy starych drzew. Rufus biegł przed
nimi, przystając co chwilę.
 Jak się udało zebranie?
 Dobrze. W tym roku dołączyło do nas parę osób z nowymi pomysłami.
Mamy dość obiecujące plany. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl