[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znajdować się ciało dziewczynki. Oczywiście po tyłu miesiącach
jej szczątki nawet kształtem nie przypominały ciała.
Błyskawicznie nawiązałam kontakt i zobaczyłam ostatnie chwile
życia Tabity: obudzona ze snu, z drzemki. Zbliżająca się
niebieska plama poduszki. Uczucie... zdrady, niedowierzania,
przerażenia, NIE, NIE, NIE, mamo, ratuj, pomóż mi!
 Pomóż  wyszeptałam.  Pomóż mi.  Nie dotykałam
już ciała. Tolliver obejmował mnie mocno, a po policzkach
spływały mi łzy.
Otoczyłam Tollivera ramionami, wtulając się w niego 
pofolgowałam sobie niebezpiecznie, ale tak bardzo
potrzebowałam jego bliskości. Spojrzałam na mężczyznę w
fartuchu.
 To pan zbierał ślady z jej ciała?
 Tak  przyznał powściągliwie.
 Czy znalazł pan nitki w jej ustach lub nosie?
Niebieskie?
 Owszem  potwierdził po wymownej chwili milczenia.
 Niebieskie nitki  Uduszona  oświadczyłam.  Ale walczyła,
zanim zmarła.
Doktor uczynił ręką gest, jakby chciał mi coś pokazać, ale
zamarł w pół ruchu.
 Kim pani jest?  zwrócił się do mnie, jak do
interesującego okazu mutanta.
 Tylko kobietą, którą poraził piorun  odparłam.  Nie
urodziłam się z tym.
 Piorun albo zabija, albo nie i już  stwierdził doktor
Hatton zniecierpliwiony.
 Od razu widać, że nigdy nie spotkał pan osoby, która
przeżyła coś takiego  zirytowałam się.  Niech pan przyjdzie do
mnie kilka miesięcy po tym, jak trzepnie pana kilka tysięcy volt,
wtedy porozmawiamy o efektach.
 Jeśli prąd o takim napięciu poraziłby panią
bezpośrednio, bez wątpienia byśmy się tu spotkali, ale  nie
mówiłaby pani wtedy wiele. Ci, którzy przeżyli coś takiego byli
wystawieni tylko na pośrednie wyładowanie.
Piorun uderzył obok nich, nie w nich. Nie mogłam
uwierzyć, że facet kłóci się ze mną o coś, czego ja
doświadczyłam, a o czym on nie miał bladego pojęcia. Dyskusja
ta wydawała się jeszcze bardziej absurdalna ze względu na leżące
pomiędzy nami ciało Tabity.
 Niech panu będzie  rzekłam i wyprostowałam się,
dając Tolliverowi znak, że może mnie już puścić. Trudno było mi
zrezygnować z tej bliskości, ale przemogłam się i rozluzniłam
uścisk, a on zrobił to sama Podeszłam do drugiego kształtu,
większego.
Przymknęłam powieki i położyłam rękę na piersi denata.
Natychmiast otworzyłam oczy i spojrzałam gniewnie na Hattona.
 To nie jest Clyde Nunley  powiedziałam.  To jakiś
młody człowiek, który zmarł od ran zadanych nożem. Doktor
Hatton wyglądał, jakbym na jego oczach przemieniła się w
ducha.
 To prawda  wyszeptał do siebie.  Na Boga, to prawda
 powtórzył i zerknął na mnie jakby obawiając się, że w każdej
chwili mogę na niego skoczyć.  Zaprowadzę panią do doktora
Nunleya.
Tolliver był na niego wściekły, ja zresztą również. Ale
chciałam załatwić sprawę do końca bez względu na wszystko.
Podążyliśmy za doktorem korytarzem do większego
pomieszczenia  chłodni, w której leżało mnóstwo zwłok.
Panował tam nieporządek. Mary stały bezładnie, a tu i ówdzie
spod płacht wystawała ręka lub stopa. Wszędzie unosił się ten
szczególny zapach  bouquet de la mort. Wibracje zdominowały
mój umysł całkowicie. Martwi usiłowali przykuć moją uwagę 
zaczynając od staruszki zamordowanej we własnym domu, po
niemowlę, które zmarło na zespół nagłej śmierci łóżeczkowej.
Ale przyszłam tu tylko do jednych zwłok i tym razem
Hatton zaprowadził mnie prosto do nich. Byłam oszołomiona,
rozpraszała mnie taka liczba niedawno zmarłych, więc nie od
razu udało mi się skupić na Nunleyu.
A potem poczułam to samo, co wcześniej: zaskoczenie,
cios, upadek do grobu. Skinęłam Hattonowi, że skończyłam, a
potem zachwiałam się, odwracając do Tollivera.
 Dasz radę iść?  zapytał cicho.
 Tak.
 Zaczekajcie  zatrzymał nas Hatton. Popatrzyłam na
niego pytająco. Górne światła migotały na jego złotych
oprawkach.  Skoro pani już tu jest, mogę prosić o pewną
przysługę? Nie myliła się pani co do niebieskich nitek i wiedziała
pani, ze to nie ciało Clyde a Nunleya. Może więc będzie mi pani
w stanie pomóc Kolejny gratisowy klient.
 O co chodzi?  Nie byłam w nastroju do finezyjnych
pogaduszek.
 Te zwłoki, tu... Nie potrafię ustalić przyczyny śmierci
tej kobiety. Mieszkała z synem i synową, wystąpiły u niej
zaburzenia gastryczne. Przyczyn mogło być wiele, ale spotkałem
się z tą parą i mam wrażenie, że ta śmierć jest jakaś podejrzana.
Zerknie pani?
Fakt, że Lyle Hatton był dupkiem, ale w tym wypadku nie
chodziło o niego, a o zmarłą.
A martwym zawsze chętnie pomagałam.
 Analiza toksykologiczna nic nie wykazała, autopsja
podobnie  przekonywał mnie Hatton.  Niedługo przed śmiercią
zaczęła tracić na wadze, miała też zaburzenia jelitowo-żołądkowe
 wymioty, biegunka i tym podobne. Nie chciała jednak iść do
lekarza, a w szpitalu znalazła się, gdy było już za pózno.
 Ta?  Wskazałam na zwisającą rękę o barwie
nieprzypominającej koloru człowieczej skóry.
Zamknęłam oczy i dotknęłam jej palcem. Tym razem
Hatton nie miał nic przeciwko bezpośredniemu kontaktowi.  Co
mi pan tu wciska?  burknęłam, zmęczona.  To młoda kobieta i
zmarła z powodu niedokrwistości aplastycznej.
Medyk patrzył na mnie, jakby wyrosła mi druga głowa.
Zerknął na przywieszkę.
 Przepraszam  rzekł szczerze.  Bardzo przepraszam,
myślałem, że to ona. To ta.  Dwukrotnie sprawdził identyfikator
przyczepiony do sąsiednich zwłok.
Westchnęłam ciężko.
Dotknęłam plastikowego pokrowca i zmrużyłam oczy.
Skoro chciał się ze mną bawić, to proszę bardzo.
 Cleono Chatsworth  jęknęłam przeciągle.  Przybądz,
Cleono. Kątem oka dostrzegłam, jak Tolliver pochyla głowę, aby
ukryć uśmiech. Doktor Hatton pobladł tak bardzo, że odcieniem
skóry przypominał teraz jednego ze swoich podopiecznych.
Zaczął nerwowo łapać powietrze. Dobrze odgadłam imię i
nazwisko. Na szczęście Cleona Chatsworth bardzo chciała, żeby
ktoś dowiedział się, jak zmarła. Nie mogła się wręcz tego
doczekać.
 Została otruta  wyszeptałam, ręką zataczając kręgi nad
ciałem. Hatton wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć.
 Czego mam szukać?  wydusił.
 Trucizna była w sosie do sałatki  powiedziałam
śpiewnie.  To selen. Otworzyłam oczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl