[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Carrie mówiła Samowi prawdę. Po kilku dniach zaczęła
jednak mieć jej dość. W Nowy Rok znalazła się na
pograniczu depresji.
Przekonywała samą siebie, że od jutra wszystko zmieni
się na lepsze. Zaczynała nową pracę. Uporządkowane,
zrutynizo-wane życie przeciwdziała chaosowi i pozwala
człowiekowi osiągnąć stabilizację.
Carrie westchnęła, powiesiła świeżo uprasowany strój do
pracy i poszła sprawdzić zamki w drzwiach. Jej mały domek
składał się z pokoju dziennego, wydzielonej części
kuchennej, będącej równocześnie jadalnią, dwóch sypialni i
łazienki. Umeblowanie nie było nowe, ale funkcjonalne.
Carrie przekręciła klucz w drzwiach sypialni i na wszelki
wypadek podsunęła pod klamkę oparcie krzesła. Ten
paranoiczny nowy zwyczaj sprawiał, że, mieszkając
samotnie, miała większe poczucie bezpieczeństwa. Z ulgą
ściągnęła przyciasne spodnie. Niedługo czekał ją zakup
ubrań dla przyszłych matek. Wiedziała, że będzie to łatwe
zadanie. Nie miała wygórowanych wymagań. W pobliskim
miasteczku z pewnością znajdzie wszystko, co zaspokoi jej
podstawowe potrzeby. Mieścił się tam także skromny
szpitalik na dziesięć łóżek, a w większym mieście,
położonym sześćdziesiąt kilometrów dalej, znajdował się
dobrze wyposażony ośrodek medyczny. Tak więc Carrie
uznała, że jeśli chodzi o poród i opiekę nad dzieckiem, nie
mogła wybrać lepszego miejsca.
Odruchowo pomyślała o Samie. Robiła to zresztą bardzo
98
RS
często.
- Bardzo do niego tęsknię! - szepnęła.
Starała się głębiej nie analizować swego stosunku do tego
człowieka. Był wyrafinowanym mężczyzną, przywykłym do
przelotnych flirtów, a więc dokładnie do tego, co jej nie
odpowiadało.
Praktyczna kobieta może pozwolić sobie na zwariowane
fantazje, ale tylko i wyłącznie w sferze marzeń. Ta sensowna
rada nie była jednak w stanie powstrzymać Carrie przed
chęcią ujrzenia Sama lub choćby usłyszenia jego głosu. W
każdej chwili mogła wprawdzie zadzwonić, bo zostawił jej
numer swojego telefonu, ale to jej nie satysfakcjonowało.
Pragnęła znacznie więcej.
Wreszcie po dłuższych rozterkach postanowiła zadzwonić.
Parę sekund pózniej drgnęła gwałtownie, usłyszawszy
dzwonek telefonu.
Od razu wiedziała, że to Sam. Chwyciła słuchawkę.
- Halo? - odezwała się zdyszanym głosem. - Halo?
- Dobry wieczór - powitał ją Sam. - Co u ciebie?
- Dziękuję, wszystko dobrze. Zaskoczył mnie twój telefon.
- Nadal oddychała szybko i nierówno. - Czemu dzwonisz?
Czyżbyś niepokoił się o mnie?
- Tak. Przyznaję, że tak. Mieszkasz sama. I na dodatek
jesteś w ciąży... W każdej chwili może ci się coś przydarzyć.
Potkniesz się, upadniesz. To jasne, że się o ciebie martwię.
- Och, Sam, jakie to urocze! Przepraszam, co ja
wygaduję! To ciąża sprawia, że kobieta robi się taka...
rozmazana. Nie miałam pojęcia, że ci na mnie zależy.
- Do licha, Carrie! Przecież to oczywiste. Lubię cię, a
ponadto każdy przyzwoity człowiek niepokoi się losem
kogoś, kto ma kłopoty. Przecież wiesz, że miałbym wyrzuty
sumienia, gdyby coś ci się przydarzyło niedobrego.
- Nie ma żadnego powodu, abyś ze względu na mnie miał
wyrzuty sumienia, choćby nawet coś mi się stało. Ale nie
99
RS
martw się. Jest mi dobrze! Polubiłam to miejsce. A na
wiosnę będzie tu cudownie. I nie jestem zupełnie
osamotniona, bo żona zarządcy ośrodka odwiedza mnie
regularnie, żeby sprawdzić, czy czegoś nie potrzebuję. -
Carrie zamilkła nagle. - Sam, to twoja sprawka?
- Prosiłem tę kobietę, żeby od czasu do czasu do ciebie
zajrzała. Nie rozumiem, czemu cię to dziwi.
- Chodzi o coś innego. - Carrie uprzytomniła sobie, że
Sam nadal nią się opiekuje. - W każdym razie wszystko
układa się doskonale. Jestem w dobrej formie. Uprawiam
zaleconą gimnastykę. - I ogromnie do ciebie tęsknię, dodała
w duchu. - Zamówiłam następny sąg opałowego drewna,
tak że nie boję się mrozu. Aha, i jutro rozpoczynam pracę w
przedszkolu. Jestem zachwycona! A co u ciebie? Co z
portierem? I remontem fabryki?
- Portier czuje się dobrze. Na szczęście, poparzenia
okazały się niegrozne. Usunęliśmy już prawie wszystkie
skutki pożaru. Była to koszmarna robota. Nadal prawie nie
opuszczam fabryki. Właśnie z niej dzwonię. - Sam zamilkł.
Na linii zapanowała niezręczna cisza. - Powinienem wracać
do pracy. Trzymaj się. Dbaj o siebie. No i... szczęśliwego
Nowego Roku.
- Szczęśliwego Nowego Roku - powtórzyła Carrie. -
Dziękuję za telefon.
- Dobrej nocy.
Podekscytowana rozmową z Samem, położyła się do
łóżka.
Przez dwa następne styczniowe dni piękny, puszysty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
Carrie mówiła Samowi prawdę. Po kilku dniach zaczęła
jednak mieć jej dość. W Nowy Rok znalazła się na
pograniczu depresji.
Przekonywała samą siebie, że od jutra wszystko zmieni
się na lepsze. Zaczynała nową pracę. Uporządkowane,
zrutynizo-wane życie przeciwdziała chaosowi i pozwala
człowiekowi osiągnąć stabilizację.
Carrie westchnęła, powiesiła świeżo uprasowany strój do
pracy i poszła sprawdzić zamki w drzwiach. Jej mały domek
składał się z pokoju dziennego, wydzielonej części
kuchennej, będącej równocześnie jadalnią, dwóch sypialni i
łazienki. Umeblowanie nie było nowe, ale funkcjonalne.
Carrie przekręciła klucz w drzwiach sypialni i na wszelki
wypadek podsunęła pod klamkę oparcie krzesła. Ten
paranoiczny nowy zwyczaj sprawiał, że, mieszkając
samotnie, miała większe poczucie bezpieczeństwa. Z ulgą
ściągnęła przyciasne spodnie. Niedługo czekał ją zakup
ubrań dla przyszłych matek. Wiedziała, że będzie to łatwe
zadanie. Nie miała wygórowanych wymagań. W pobliskim
miasteczku z pewnością znajdzie wszystko, co zaspokoi jej
podstawowe potrzeby. Mieścił się tam także skromny
szpitalik na dziesięć łóżek, a w większym mieście,
położonym sześćdziesiąt kilometrów dalej, znajdował się
dobrze wyposażony ośrodek medyczny. Tak więc Carrie
uznała, że jeśli chodzi o poród i opiekę nad dzieckiem, nie
mogła wybrać lepszego miejsca.
Odruchowo pomyślała o Samie. Robiła to zresztą bardzo
98
RS
często.
- Bardzo do niego tęsknię! - szepnęła.
Starała się głębiej nie analizować swego stosunku do tego
człowieka. Był wyrafinowanym mężczyzną, przywykłym do
przelotnych flirtów, a więc dokładnie do tego, co jej nie
odpowiadało.
Praktyczna kobieta może pozwolić sobie na zwariowane
fantazje, ale tylko i wyłącznie w sferze marzeń. Ta sensowna
rada nie była jednak w stanie powstrzymać Carrie przed
chęcią ujrzenia Sama lub choćby usłyszenia jego głosu. W
każdej chwili mogła wprawdzie zadzwonić, bo zostawił jej
numer swojego telefonu, ale to jej nie satysfakcjonowało.
Pragnęła znacznie więcej.
Wreszcie po dłuższych rozterkach postanowiła zadzwonić.
Parę sekund pózniej drgnęła gwałtownie, usłyszawszy
dzwonek telefonu.
Od razu wiedziała, że to Sam. Chwyciła słuchawkę.
- Halo? - odezwała się zdyszanym głosem. - Halo?
- Dobry wieczór - powitał ją Sam. - Co u ciebie?
- Dziękuję, wszystko dobrze. Zaskoczył mnie twój telefon.
- Nadal oddychała szybko i nierówno. - Czemu dzwonisz?
Czyżbyś niepokoił się o mnie?
- Tak. Przyznaję, że tak. Mieszkasz sama. I na dodatek
jesteś w ciąży... W każdej chwili może ci się coś przydarzyć.
Potkniesz się, upadniesz. To jasne, że się o ciebie martwię.
- Och, Sam, jakie to urocze! Przepraszam, co ja
wygaduję! To ciąża sprawia, że kobieta robi się taka...
rozmazana. Nie miałam pojęcia, że ci na mnie zależy.
- Do licha, Carrie! Przecież to oczywiste. Lubię cię, a
ponadto każdy przyzwoity człowiek niepokoi się losem
kogoś, kto ma kłopoty. Przecież wiesz, że miałbym wyrzuty
sumienia, gdyby coś ci się przydarzyło niedobrego.
- Nie ma żadnego powodu, abyś ze względu na mnie miał
wyrzuty sumienia, choćby nawet coś mi się stało. Ale nie
99
RS
martw się. Jest mi dobrze! Polubiłam to miejsce. A na
wiosnę będzie tu cudownie. I nie jestem zupełnie
osamotniona, bo żona zarządcy ośrodka odwiedza mnie
regularnie, żeby sprawdzić, czy czegoś nie potrzebuję. -
Carrie zamilkła nagle. - Sam, to twoja sprawka?
- Prosiłem tę kobietę, żeby od czasu do czasu do ciebie
zajrzała. Nie rozumiem, czemu cię to dziwi.
- Chodzi o coś innego. - Carrie uprzytomniła sobie, że
Sam nadal nią się opiekuje. - W każdym razie wszystko
układa się doskonale. Jestem w dobrej formie. Uprawiam
zaleconą gimnastykę. - I ogromnie do ciebie tęsknię, dodała
w duchu. - Zamówiłam następny sąg opałowego drewna,
tak że nie boję się mrozu. Aha, i jutro rozpoczynam pracę w
przedszkolu. Jestem zachwycona! A co u ciebie? Co z
portierem? I remontem fabryki?
- Portier czuje się dobrze. Na szczęście, poparzenia
okazały się niegrozne. Usunęliśmy już prawie wszystkie
skutki pożaru. Była to koszmarna robota. Nadal prawie nie
opuszczam fabryki. Właśnie z niej dzwonię. - Sam zamilkł.
Na linii zapanowała niezręczna cisza. - Powinienem wracać
do pracy. Trzymaj się. Dbaj o siebie. No i... szczęśliwego
Nowego Roku.
- Szczęśliwego Nowego Roku - powtórzyła Carrie. -
Dziękuję za telefon.
- Dobrej nocy.
Podekscytowana rozmową z Samem, położyła się do
łóżka.
Przez dwa następne styczniowe dni piękny, puszysty [ Pobierz całość w formacie PDF ]