[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wyjdziesz za mnie?
A więc Reed naprawdę myśli, \e ona mo\e odrzucić jego
oświadczyny! Zanim jednak odpowie, musi poznać przyczynę
tej jego nieoczekiwanej i zaskakującej decyzji.
- Dlaczego chcesz się ze mną o\enić? - spytała prosto z
mostu.
W oczach Reeda pojawiło się zdziwienie.
- To chyba oczywiste. A ty jak sądzisz, dlaczego?
- Sama nie wiem - odparła szczerze. - Mo\e dlatego, \e
pragniesz się mną zaopiekować? Bo myślisz, \e sobie nie
poradzę? Bo czujesz się za mnie odpowiedzialny?
Reed energicznie pokiwał głową.
- Tak, tak, tak! Wszystkie trzy odpowiedzi twierdzące.
Mindy posmutniała i zamilkła.
- A tak\e dlatego - ciągnął Reed - \e chcę, abyś
zatroszczyła się o mnie, bo myślę, \e sam sobie nie poradzę.
Bo mam nadzieję, \e te\ czujesz się za mnie odpowiedzialna.
Reed ruszył w stronę Mindy, lecz po chwili się zatrzymał,
wcią\ niepewny, jak zostaną przyjęte jego oświadczyny.
- Mindy, chcę, abyś została moją \oną przede wszystkim
dlatego, \e cię kocham. Bo dopiero przez te ostatnie dwa
tygodnie czułem, \e \yję. I dlatego, \e nie wyobra\am sobie
dalszego \ycia bez ciebie. Byłoby puste, samotne i
pozbawione sensu. Mindy, kocham cię - powtórzył,
zdesperowany. - Kocham cię bardzo.
Z jego oczu wyzierało prawdziwe, głębokie uczucie. W
Mindy stopniały wszelkie opory i rzuciła się w ramiona
Reeda.
- Zgadzasz się? - zapytał.
- Tak, zostanę twoją \oną - potwierdziła jednym tchem. -
Reed, ja te\ cię kocham. Nawet nie wiesz, jak bardzo...
Odetchnął z ulgą. Delikatnie odsunął Mindy od siebie i
sięgnął do przepastnych spodni Zwiętego Mikołaja.
- Wobec tego chyba najpierw powinnaś dostać ten
prezent.
Wyciągnął z kieszeni małe puzderko obite szarym
aksamitem.
Mindy uśmiechnęła się nieśmiało. Z wra\enia
poró\owiały jej policzki. Otworzyła pudełko. Na widok jego
zawartości wydała okrzyk zachwytu.
- Jaki piękny! - szepnęła, ujrzawszy wspaniały
pierścionek z brylantem o kształcie serca.
- Naprawdę? - Reed odetchnął z ulgą. - Nie byłem pewny,
czy ci się spodoba.
- Jest fantastyczny. I sam go wybrałeś. To cudowne...
- T e n pierścionek przypomina mi ciebie - wtrącił Reed,
gdy zaskoczona Mindy zawiesiła głos. - Mo\e dlatego, \e jest
taki... lśniący i ładny. Wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
Nie tylko na jego.
- Nałó\ mi go - poprosiła. - Chcę zobaczyć, jak wygląda
na palcu.
Reed zrobił, o co poprosiła Mindy. Podniosła dłoń, aby w
migocącym świetle choinkowych lampek podziwiać blask
klejnotu. Brylant mienił się jak tęcza.
- Gdybyś rozebrała się do naga, efekt byłby lepszy -
podsunął Reed.
Mindy roześmiała się radośnie.
- Jak to się dzieje, \e zawsze odczytujesz moje myśli?
- Chyba dlatego, \e jesteśmy ulepieni z tej samej gliny.
- Chyba masz rację. Reed stanął za plecami Mindy.
Wmawiał w siebie, \e
chce obejrzeć pierścionek z tej samej perspektywy co ona,
ale tak naprawdę pragnął rozpiąć guziki jej pi\amy. Mindy jak
urzeczona nadal wpatrywała się w swój piękny, nowy
pierścionek, a Reed przepchnął pierwszy guzik przez dziurkę,
a zaraz potem następny. Miękka flanelowa tkanina rozchyliła
się, ukazując kremowe ciało.
I nagle dla nich obojga stało się oczywiste, \e całe piękno
pierścionka dojrzą dopiero wtedy, gdy będą nadzy i bardzo
blisko siebie. Reed szybko rozpiął resztę guzików i ściągnął z
Mindy górną część pi\amy.
- O, tak jest znacznie lepiej - stwierdziła, nadal wpatrując
się w pierścionek. - Dopiero teraz naprawdę lśni.
- Zdumiewające. Przez chwilę Reed patrzył na obfite,
kształtne piersi, a potem zaczął je pieścić.
Wreszcie udało mu się odwrócić uwagę Mindy od
zaręczynowego prezentu. Uśmiechnęła się i poprosiła
miękkim głosem:
- Och, Reed, kochaj mnie, kochaj...
Nie musiała powtarzać tego dwa razy. Drobnymi
pocałunkami zaczął obsypywać jej ramiona i szyję, pieścić
dłońmi jej ciało.
Uwielbiał głaskać Mindy po brzuchu. Kiedy urodzi się
dziecko, da jej następne, własne. Stworzą szczęśliwą,
kochającą się rodzinę.
Był to dla niego prezent pod choinkę. Najwspanialszy,
jakiego kiedykolwiek mógł się spodziewać.
Zsunął z Mindy spodnie od pi\amy i sam szybko się
rozebrał.
Z ufnością przytuliła się do ukochanego i po chwili
nale\ała do niego. Jeszcze nigdy w \yciu nie prze\ywali takiej
ekstazy.
Długo, długo pózniej, le\ąc w ogromnym ło\u, nadal
cieszyli się swoim szczęściem. Reed przytulił Mindy mocno
do siebie i poło\ył dłoń na jej brzuchu. Czy\by tylko
wydawało mu się, \e wyczuwa ruchy dziecka? Chyba tak, bo
było na to jeszcze za wcześnie. Nadal jednak zachwycało go
nowe \ycie.
- Szczęśliwych świąt - powiedział czule do Mindy. Ujęła
go za rękę.
- Szczęśliwych świąt - powtórzyła bo\onarodzeniowe
\yczenia. I po chwili łagodnym głosem dodała: - A ja dzisiaj
cały dzień się zamartwiałam, \e do mnie nie wrócisz...
Milczał przez dłu\szą chwilę.
- Ja te\ miałem takie obawy. Nękały mnie znacznie
dłu\ej. Na szczęście w tym roku po raz pierwszy w \yciu
otrzymałem na Gwiazdkę to, czego naprawdę pragnąłem.
Mindy przytuliła się mocniej do Reeda i znu\ona, w
półśnie, powiedziała szeptem:
- Ja tak\e dostałam najpiękniejszy prezent na świecie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl