[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Pytała mnie pani, czy słyszałem coś o ewentualnym pani wyjezdzie wraz z
chlebodawcą do Stanów. Otóż nic nie słyszałem. On to obiecał?
- Obiecywał, obiecywał, ale wtedy byłam znacznie młodsza.
- Pan Wytycz lubi młodsze? - JEMU wielka sława pisana. Chyba, że o nogę jakiejś
panny się potknie.
- Dziwi mnie pani. Pan Wytycz tak statecznie wygląda...
Skrzywiła się pogardliwie. Ta mowa nie dla niej. Ona dobrze wie, o co Geza jej
chlebodawcę pytał. Nie wstydzi się podsłuchiwać. Jedyna to jej rozrywka, nawet do kina nie
wolno jej chodzić. Najpierw złote góry obiecywał, a teraz głupiej pralki nie chce kupić. Na
ręcznej tarze musi jego brudy prać, ubrania benzyną czyścić, bo na pralnię chemiczną żałuje.
- A przychodzi czasem z tych swoich wieczornych spacerów tak uświniony, jakby po
ziemi się tarzał. Bo i pewno się tarza. Z dziwkami. Na dziwki to nie żałuje.
- Na jakie? Może pani nazwiska tych dziwek wymienić?
- A bo to pan nie wie? Tej swojej ostatniej, Marylce Wasilewskiej, wszystko dawał.
%7łeby tylko cicho była. %7łeby wchodziła do domu nie frontem, tylko tyłem. Dawał jej
pończochy, koszulki, parasolki. Raz dał nawet złoty pierścionek z brylancikami. Okropnie się
potem o niego kłócili. Akurat tego dnia, co Marylka zabita została.
- Skąd pani wie o tej kłótni7
- Jak to skąd? Przez wewnętrzne drzwi od gabinetu w kuchni wszystko słychać. A oni
tak krzyczeli, tak hałasowali, że umarły by się zaciekawił. On do niej:  Dam ci, jak zastawisz
pierścionek". A ona:  Dasz mi i tak, ty bydlaku, skurwielu, ty taki owaki". Bo słów ona nie
żałowała. A on znów coś o tym pierścionku. A ona, że tylko świnia najpierw daje, a potem
odbiera. I zaczęła powtarzać w kółko jak zwariowana:  Musisz mi dać, musisz, musisz!" A
potem zrobiło się cicho.
- Powiedziała pani o zastawieniu pierścionka. Na pewno słyszała pani o zastawieniu, a
nie o zostawieniu?
- On jak pożyczał pieniądze ludziom na procent, to tylko pod zastaw.
- I pożyczył jej wtedy pieniądze tak właśnie?
- Ja tam nie wiem - pożyczył czy nie. Ja się pożyczaniem nie interesuję, tylko kuchnią
i praniem
- Rozumiem W gabinecie ucichło, to przestała pani słuchać.
- Wcale na tak długo nie ucichli. Inteligencja, a wymyślali sobie i grozili jak chamy z
chamów.
- Grozili?
- Ja wiem... U innego można takie słowa nazwać grożeniem. Ale ON wykrzyczał jej
prawdę. ON dobrze wiedział, że ona zobaczy jeszcze. Wiedział, że straszna kara ją spotka.
Wyprorokował wszystko. Ze ta kara spadnie na nią jak grom z nieba. Jak miecz archanioła. -
Zazdrosna kobieta powoli przemieniała się znów w wielbicielkę i wyznawczynię, w tonie jej
głosu znów dał się odczuć szacunek dla nadczłowieka obdarzonego darem jasnowidzenia.
Myśląc, że niezależnie od interpretacji grozby kierowane przez Wytycza do
Wasilewskiej były tylko grozbami, niczym więcej, Geza zapytał jeszcze, czy Wasilewska
wychodząc miała na ręku pierścionek - prapowód całej kłótni.
- Ja tam specjalnie po pierścionkach nie patrzę. Człowiek za swoją robotą, a nic za
pierścionkami patrzeć powinien. Ale coś na jej palcu łyskało.
Sprawa zaczynała się niespodziewanie komplikować. O godzinie piątej po południu
Wasilewska miała złoty pierścionek z brylancikami; kiedy znaleziono jej trupa, ani na palcu,
ani w torebce pierścionka już nie było. Czyżby jednak mord rabunkowy? Jeśli tak, to
dlaczego morderca nie zabrał pieniędzy? Jaka jest w tym wszystkim rola Wytycza? Na co
Wasilewska tak gwałtownie potrzebowała pieniędzy? Czy zastawiła podczas ostatniej
bytności w Gołębiu swój pierścionek, czy też zachowała go? Wytycz z pewnością nic więcej
nie powie. Orientuje się dobrze w okolicznościach, które sprawiły, że nie jest wolny od
podejrzeń. Naiwnością byłoby sądzić, że będzie chętny do samooskarżeń. Właśnie! Ta jego
kłótnia z Wasilewską. Wieczorna nieobecność i brak alibi. A jeszcze te wcześniejsze
nieobecności wieczorne, te nie kontrolowane długie spacery...
Chowając pozostałe fotokopie do szuflady, Geza wziął machinalnie do rąk czarny
brulion i zaczął go kartkować.
 Dlaczego nie ma na świecie czystej miłości? Dlaczego zawsze w to piękne uczucie
musi się wmieszać jakiś interes? Dlaczego tak często interes nad miłością przeważa? Na
przykład M. D. On nigdy nie potrafi kochać w sposób czysty. Nawet jeśli naprawdę kocha. On
i ja... Co mu mogę dać oprócz siebie? Nic. A tak bardzo pragnę, żebyśmy byli ze sobą tam,
gdzie wszystko jest czyste, tam gdzie wkoło nie ma żadnych brudów, żadnych wspomnień o
brudach! Jak to zrobić, mój Boże! Nic nie mam, żeby oczyścić to wszystko, co nas otaczać
będzie. Nic nie mam? Ależ nieprawda! Mam ten mój jeden jedyny, zazdrośnie ukrywany
skarb. Rzucę go na szalę. Mam swój honor".
Słowa te datowane w czwartek, 24 marca, w przeddzień zabójstwa, stanowiły ostatni
zapis. Zwracało w nim uwagę sformułowanie - skarb. %7łe też autorka pamiętnika wszystko
okrywa mgłą metafory! Skarb... I co może znaczyć  rzucenie na szalę"?
Kęski, spędzający już trzecią noc - z niedzieli na poniedziałek - w oczekiwaniu na
meldunki z pierwszej akcji "zarzucania sieci", zaczynał dochodzić do wniosku, że do końca
akcji nic się już nie wydarzy, kiedy koło północy odezwał się telefon od Gezy. Dłuższy czas [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl