[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chętnie opowiada o włamaniach.
Kradzieży u Ilony L. dokonał dopiero w kilka miesięcy po porzuceniu przez
Białoniównę pracy u aktorki. To był warunek Izy; ona dała mu odbitki kluczy i wskazała
miejsce, gdzie przechowywane są kosztowności.
W innych włamaniach - podejrzany jest wspólnie z Jaromianką o sześć kradzieży -
Białoniówna udziału nie brała. Dlaczego? Po prostu po podjęciu przez nią pracy u Olanskich
nie była mu potrzebna. Jednak nie zerwał z nią kontaktu, kiedyś zaproszony przez nią
przyszedł, pózniej bywał niekiedy, zwłaszcza pod nieobecność domowników.
Kusiła go zamożność Olanskich, intrygowała szczególna pozycja Izy w ich domu.
Ocenił, że bez wielkiego ryzyka można się tu obłowić. Zaproponował Izie udział w kradzieży
według takiego samego scenariusza jak i u aktorki L. Obiecał trzecią część wartości łupu.
Białoniówna nie zgodziła się, kazała mu się trzymać z dala od domu Olanskich. Nawet
zagroziła milicją. Zrezygnował więc z projektu i przestał się z Izą widywać.
- ...przyszła do mnie sama, kiedy Wójcikowa obcięła jej haracz do dwóch i pół
tysiąca... - Wtedy wyjawiła mu historię zamiany dzieci i prosiła o pomoc. Chciała zmusić
kobiety do przywrócenia jej poprzedniej stawki.
- To w tym celu zbierał pan informacje w szpitalu?
- Chciałem mieć to czarno na białym, wiedziałem, że Iza zamierza wycofać się po
uruchomieniu ogrodnictwa i wiązałem z tym pewien projekt...
Iza wyjawiła Kornackiemu swą tajemnicę widocznie pod wpływem pierwszego
impulsu, wzburzona manewrem Wójcikowej. Kiedy ochłonęła, poczuła, że popełniła
nieodwracalny błąd; rychło pożałowała nierozważnego kroku, ale naprawić go już nie mogła,
zdała sobie sprawę, że ten bezwzględny człowiek nie pomoże jej, bo myśli tylko o
wyciągnięciu jakichś korzyści dla siebie. Zlękła się o los dziecka, w żadnym razie nie chciała
przeciągać struny w stosunku do Olanskich, a teraz gdy tak lekkomyślnie wydała ich i syna na
pastwę człowieka pozbawionego skrupułów - nie miała spokojnej chwili. Nie dopuścić do
skandalu! Za każdą cenę wyeliminować Kornackiego z gry. To stało się jej obsesją. W
odczuciu Białoniówny elektryk zagrażał wszystkim, mógł w każdej chwili zburzyć
dotychczasowy układ. Dlatego gotowa była na wiele, włącznie z narażeniem siebie, aby tylko
to niebezpieczeństwo zażegnać.
Kornacki dopiero po jakimś czasie spostrzegł, w jakim stanie psychicznej determinacji
znalazła się Iza. I teraz już prawie nie myśli, jak wykorzystać informację Białoniówny,
natomiast rozpaczliwie szuka sposobu, aby skutecznie zabezpieczyć się przed Izą; a w żadne
jego obietnice czy zapewnienia ona nie wierzy.
Stara się jej unikać. To pogarsza sytuację, bowiem ona nie pozostaje bierna. Już nie
kończy się na grozbach, Białoniówna atakuje! Wie bardzo wiele o jego działalności z
Jaromianką i szantażuje go, żąda pieniędzy! Wylicza, że oszukał ją przy podziale łupów
pochodzących z kradzieży u aktorki L.
- ...zlekceważyłem ją początkowo. Myślałem: Gęś! Postraszę i da mi spokój... Kiedy
się spostrzegłem, było już za pózno, ona stała się niebezpieczna, gotowa pogrążyć nawet
siebie, aby tylko mnie utopić.
Narastało w nim uczucie zagrożenia i mglisty z początku zamiar przyoblekał się
powoli w zupełnie konkretny kształt. Zwieżo zdobyto wiedza o lekach przeciwalkoholowych i
łatwość zabrania ich Jaromiance przesądziły sprawę, tym bardziej że obmyślił doskonały - w
jego mniemaniu - sposób pozbycia się Białoniówny.
Tego dnia - wydawało mu się, że zabawa i występy  Varietes w Pułtusku zapewniają
mu alibi - zadzwonił do Izy: ma dla niej pieniądze, chce jednak otrzymać w zamian
pokwitowanie, aby mieć jakąś gwarancję i w ten sposób zakończyć wszelkie rachunki między
nimi. Iza przystała na proponowaną godzinę, napominała nawet, aby był punktualny, bo
potem jest zajęta.
Gdy przyjechał, poczęstowała go sokiem z puszki i szkotem - takich gestów nie
potrafiła sobie odmówić, a Kornacki dobrze znal ją pod tym względem - poprosił o szklankę
gorącej herbaty. Kiedy Iza wyszła do kuchni - wrzucił do jej szklanki z sokiem pastylki.
Potem pili ten sok, pili szkota. Po trzecim kieliszku Białoniówna poczuła się bardzo
zle. Wtedy Kornacki pobiegł do łazienki - tam mieściła się domowa apteczka - nie dotknął
niczego, natomiast po powrocie zaaplikował dziewczynie dużą dawkę leku
przeciwalkoholowego jako aviomarin. Na zapicie podał jej porcję szkota w szklance. W kilka
minut pózniej straciła przytomność, po następnym kwadransie nic żyła.
Szklanki i puszkę po soku zgarnął do torby, butelkę z resztką alkoholu starannie
wytarł. Potem sprowadził do willi czekającą w samochodzie i nieświadomą biegu wydarzeń
Jaromiankę. Mimo ostrożności, nie ustrzegł się błędu. Gdy zdjął rękawiczki, aby wyjąć z
opakowania żyletkę, skaleczył się. Wówczas już trzęsły mu się ręce, nie panował nad
nerwami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl