[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przypominającym tarę do prania, lśniły kropelki wody.
Tiffany miała ochotę opuścić wzrok niżej, ale powstrzymała
się.
- Przecież możesz - powiedział Garth, znów do niej
podchodząc.
- Co mogę? - zapytała ledwie słyszalnie.
- Spojrzeć.
- Garth, proszę, nie. - Teraz ona prosiła, lecz wiedziała, że on
pozostaje głuchy na jej słowa.
- Przecież mnie pragniesz.
- Nie.
- Tak. Pragniesz mnie tak samo, jak ja ciebie. To się pojawiło
między nami wtedy, gdy cię pocałowałem po raz pierwszy.
- To szaleństwo.
- Oszaleję, jeśli nie będę cię miał. - Opuścił wzrok. - Sama
zobacz.
Powiodła wzrokiem w dół, zaczerwieniła się mocno i
natychmiast znów podniosła głowę.
- Uwierzyłaś?
W jego oczach nadal błyszczał płomień, ale teraz było w nich
coś jeszcze - wyzwanie. Prowokował ją, by zaprzeczyła temu, co
właśnie ujrzała. Wiedział, że nie może tego zrobić. Poza tym miał
rację. Pragnęła się z nim kochać, tylko aż do tej chwili nie
uświadamiała sobie tego wyraznie.
Znów opuściła wzrok, tym razem z rozmysłem, i zatrzymała
spojrzenie dłużej na jego podbrzuszu. Nie kłamał. Owszem,
pragnął jej. Gdy wreszcie podniosła głowę, oddech miała mocno
przyśpieszony.
- Masz ochotę coś z tym zrobić?
- Garth...
- Chodz tutaj - rzekł ochryple, niemal niezrozumiale.
Tiffany nie była w stanie się poruszyć. Stała w miejscu jak
przykuta i słuchała dudnienia deszczu o szyby. Niebo rozświetliło
się błyskawicą i w oddali zahuczał grzmot. Zadrżała.
53
RS
- Nie bój się. - Garth stanął tuż przed nią, ale nie dotykał
jej. - Burza wkrótce minie.
- Ja nie burzy się boję - przyznała.
- Wiem. Ja też. - Wsunął opadający kosmyk włosów za ucho
Tiffany i leciutko musnął jej usta czubkiem języka.
Tiffany przeszył dreszcz. Serce zaczęło jej bić szybciej. W
podbrzuszu czuła dziwny ucisk. Przywarła do Gartha, żeby nie
stracić równowagi.
On zaś wtulił twarz w jej szyję.
- Pocałuj mnie - wyszeptała z tęsknotą, unosząc twarz ku
górze. Garth przywarł ustami do jej warg. Po dłuższej chwili
odsunął się od niej tylko po to, by wyszeptać:
- Masz na sobie za dużo ubrań.
Szybko rozwiązał ten problem, zwłaszcza że Tiffany nie
protestowała, gdy zdejmował z niej szorty, koszulkę i bieliznę.
Gdy już była tak samo naga jak on, Garth raptownie wciągnął
oddech i przebiegł wzrokiem po jej ciele.
- Jesteś jeszcze piękniejsza, niż sobie wyobrażałem.
- Na pewno mówisz to wszystkim kobietom.
Utkwił w niej rozpalone spojrzenie.
- Nie ma innych kobiet.
- Ja...
- Nic nie mów. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że pragnę ciebie i
nikogo innego. Tylko ciebie - powtórzył Garth, przykładając usta
do jej piersi.
- Och, Garth. - Tiffany wsunęła dłonie w jego włosy i poddała
się podnieceniu, które przepływało przez nią falami. Garth otoczył
dłońmi jej pośladki i przycisnął ją do swego twardego podbrzusza.
- Proszę - szepnęła. - Już. Chcę cię teraz.
Wziął ją na ręce, zaniósł do słabo oświetlonej sypialni i
położył na łóżku. W półmroku widziała zmieniony wyraz jego
twarzy.
- Ja też cię chcę - powiedział niskim głosem. - Nigdy jeszcze
nikogo tak bardzo nie pragnąłem.
54
RS
Pocałował ją, po czym powiódł językiem po jej brzuchu i nie
zatrzymał się nawet wówczas, gdy dotarł do złączenia ud. Tiffany
z jękiem objęła dłońmi jego głowę i poddała się falom
obezwładniającej rozkoszy.
- Dość! - zawołała wreszcie.
Garth zsunął się z łóżka, delikatnie przesunął Tiffany na
krawędz materaca i rozsunął jej nogi. Oczy Tiffany rozszerzyły się
zdumieniem.
- Co...?
- Nie bój się. Chcę na ciebie patrzeć. Chcę widzieć twoją
twarz.
Nie spuszczając z niej wzroku, pochylił się i wszedł w jej
miękkie ciało.
- Och - szepnęła, czując jego powolne ruchy - przestań się
ze mną drażnić!
Garth wyczuł jej gotowość. Nakrył dłońmi jej piersi i zwiększył
tempo. Wkrótce obydwoje krzyknęli równocześnie. Garth opadł na
Tiffany. Razem przetoczyli się na bok i przez chwilę leżeli zwróceni
twarzami do siebie.
- Nie bolało cię? - zapytał Garth, gdy już jego oddech
uspokoił się nieco.
- Nie.
- Obawiałem się, że cię boli.
- Dlaczego?
- Bo jesteś... dość ciasna.
- A ty jesteś wielki.
Zaśmiał się, odsuwając włosy z jej twarzy.
- Nieważne. Wiem tylko, że to było wspaniałe przeżycie.
Twoje ciało jest doskonałe.
- Twoje też.
- Czy miałaś wielu mężczyzn?
Sama nie wiedziała, dlaczego właściwie odpowiada na tak
osobiste pytanie.
- Tylko dwóch. Związki z nimi nie trwały zbyt długo, chociaż
za drugim razem omal nie wyszłam za mąż.
55
RS
- A co cię powstrzymało?
- Ten człowiek był alkoholikiem, ale znakomicie to ukrywał.
- Widocznie żaden z nich nie potrafił docenić tego, co mu się
dostało.
- Miło, że tak mówisz.
- Naprawdę tak myślę.
- A co z tobą?
- Powiedzmy po prostu, że poznałem w życiu wystarczająco
wiele kobiet, i poprzestańmy na tym.
Zanim Tiffany zdążyła zaprotestować, pocałował ją.
Zauważyła, że znów jest podniecony.
- Nie mogę się tobą nasycić - szepnął.
- Ja nie narzekam - uśmiechnęła się, gdy Garth obrócił się
na plecy, pociągając ją na siebie.
- Twoje na wierzchu - zażartował.
- Ojej... która to godzina?
Tiffany otworzyła oczy, usiadła na łóżku i spojrzała na
zaspanego Gartha. W tej chwili niczym lawina spadła na nią
świadomość tego, co między nimi zaszło. Choć umysł musiał się
jeszcze jakoś z tym uporać, wiedziała, że niczego nie żałuje.
- A właściwie, kogo obchodzi godzina? Mnie nie - zauważył
Garth i przyciągnął ją do siebie. - Dzień dobry - dodał, całując ją
mocno.
- Dzień dobry - odrzekła, tuląc się do niego.
- Było ci dobrze?
Skinęła głową.
- Wspaniale.
- Mnie też.
Przez chwilę obydwoje milczeli. W końcu Garth zapytał:
- Powiedz mi, dlaczego chcesz mieć własny sklep?
- To bardzo proste. Lubię ładne rzeczy.
Oparł głowę na dłoni i patrzył na nią.
- Czy to jedyny powód?
- Nie, ale jeden z najważniejszych.
56
RS
- Więc rzeczy są dla ciebie ważne?
Tiffany szukała lekceważenia w jego głosie, ale jeśli nawet tam
było, to dobrze je ukrywał.
- Oczywiście, że są ważne. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
przypominającym tarę do prania, lśniły kropelki wody.
Tiffany miała ochotę opuścić wzrok niżej, ale powstrzymała
się.
- Przecież możesz - powiedział Garth, znów do niej
podchodząc.
- Co mogę? - zapytała ledwie słyszalnie.
- Spojrzeć.
- Garth, proszę, nie. - Teraz ona prosiła, lecz wiedziała, że on
pozostaje głuchy na jej słowa.
- Przecież mnie pragniesz.
- Nie.
- Tak. Pragniesz mnie tak samo, jak ja ciebie. To się pojawiło
między nami wtedy, gdy cię pocałowałem po raz pierwszy.
- To szaleństwo.
- Oszaleję, jeśli nie będę cię miał. - Opuścił wzrok. - Sama
zobacz.
Powiodła wzrokiem w dół, zaczerwieniła się mocno i
natychmiast znów podniosła głowę.
- Uwierzyłaś?
W jego oczach nadal błyszczał płomień, ale teraz było w nich
coś jeszcze - wyzwanie. Prowokował ją, by zaprzeczyła temu, co
właśnie ujrzała. Wiedział, że nie może tego zrobić. Poza tym miał
rację. Pragnęła się z nim kochać, tylko aż do tej chwili nie
uświadamiała sobie tego wyraznie.
Znów opuściła wzrok, tym razem z rozmysłem, i zatrzymała
spojrzenie dłużej na jego podbrzuszu. Nie kłamał. Owszem,
pragnął jej. Gdy wreszcie podniosła głowę, oddech miała mocno
przyśpieszony.
- Masz ochotę coś z tym zrobić?
- Garth...
- Chodz tutaj - rzekł ochryple, niemal niezrozumiale.
Tiffany nie była w stanie się poruszyć. Stała w miejscu jak
przykuta i słuchała dudnienia deszczu o szyby. Niebo rozświetliło
się błyskawicą i w oddali zahuczał grzmot. Zadrżała.
53
RS
- Nie bój się. - Garth stanął tuż przed nią, ale nie dotykał
jej. - Burza wkrótce minie.
- Ja nie burzy się boję - przyznała.
- Wiem. Ja też. - Wsunął opadający kosmyk włosów za ucho
Tiffany i leciutko musnął jej usta czubkiem języka.
Tiffany przeszył dreszcz. Serce zaczęło jej bić szybciej. W
podbrzuszu czuła dziwny ucisk. Przywarła do Gartha, żeby nie
stracić równowagi.
On zaś wtulił twarz w jej szyję.
- Pocałuj mnie - wyszeptała z tęsknotą, unosząc twarz ku
górze. Garth przywarł ustami do jej warg. Po dłuższej chwili
odsunął się od niej tylko po to, by wyszeptać:
- Masz na sobie za dużo ubrań.
Szybko rozwiązał ten problem, zwłaszcza że Tiffany nie
protestowała, gdy zdejmował z niej szorty, koszulkę i bieliznę.
Gdy już była tak samo naga jak on, Garth raptownie wciągnął
oddech i przebiegł wzrokiem po jej ciele.
- Jesteś jeszcze piękniejsza, niż sobie wyobrażałem.
- Na pewno mówisz to wszystkim kobietom.
Utkwił w niej rozpalone spojrzenie.
- Nie ma innych kobiet.
- Ja...
- Nic nie mów. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że pragnę ciebie i
nikogo innego. Tylko ciebie - powtórzył Garth, przykładając usta
do jej piersi.
- Och, Garth. - Tiffany wsunęła dłonie w jego włosy i poddała
się podnieceniu, które przepływało przez nią falami. Garth otoczył
dłońmi jej pośladki i przycisnął ją do swego twardego podbrzusza.
- Proszę - szepnęła. - Już. Chcę cię teraz.
Wziął ją na ręce, zaniósł do słabo oświetlonej sypialni i
położył na łóżku. W półmroku widziała zmieniony wyraz jego
twarzy.
- Ja też cię chcę - powiedział niskim głosem. - Nigdy jeszcze
nikogo tak bardzo nie pragnąłem.
54
RS
Pocałował ją, po czym powiódł językiem po jej brzuchu i nie
zatrzymał się nawet wówczas, gdy dotarł do złączenia ud. Tiffany
z jękiem objęła dłońmi jego głowę i poddała się falom
obezwładniającej rozkoszy.
- Dość! - zawołała wreszcie.
Garth zsunął się z łóżka, delikatnie przesunął Tiffany na
krawędz materaca i rozsunął jej nogi. Oczy Tiffany rozszerzyły się
zdumieniem.
- Co...?
- Nie bój się. Chcę na ciebie patrzeć. Chcę widzieć twoją
twarz.
Nie spuszczając z niej wzroku, pochylił się i wszedł w jej
miękkie ciało.
- Och - szepnęła, czując jego powolne ruchy - przestań się
ze mną drażnić!
Garth wyczuł jej gotowość. Nakrył dłońmi jej piersi i zwiększył
tempo. Wkrótce obydwoje krzyknęli równocześnie. Garth opadł na
Tiffany. Razem przetoczyli się na bok i przez chwilę leżeli zwróceni
twarzami do siebie.
- Nie bolało cię? - zapytał Garth, gdy już jego oddech
uspokoił się nieco.
- Nie.
- Obawiałem się, że cię boli.
- Dlaczego?
- Bo jesteś... dość ciasna.
- A ty jesteś wielki.
Zaśmiał się, odsuwając włosy z jej twarzy.
- Nieważne. Wiem tylko, że to było wspaniałe przeżycie.
Twoje ciało jest doskonałe.
- Twoje też.
- Czy miałaś wielu mężczyzn?
Sama nie wiedziała, dlaczego właściwie odpowiada na tak
osobiste pytanie.
- Tylko dwóch. Związki z nimi nie trwały zbyt długo, chociaż
za drugim razem omal nie wyszłam za mąż.
55
RS
- A co cię powstrzymało?
- Ten człowiek był alkoholikiem, ale znakomicie to ukrywał.
- Widocznie żaden z nich nie potrafił docenić tego, co mu się
dostało.
- Miło, że tak mówisz.
- Naprawdę tak myślę.
- A co z tobą?
- Powiedzmy po prostu, że poznałem w życiu wystarczająco
wiele kobiet, i poprzestańmy na tym.
Zanim Tiffany zdążyła zaprotestować, pocałował ją.
Zauważyła, że znów jest podniecony.
- Nie mogę się tobą nasycić - szepnął.
- Ja nie narzekam - uśmiechnęła się, gdy Garth obrócił się
na plecy, pociągając ją na siebie.
- Twoje na wierzchu - zażartował.
- Ojej... która to godzina?
Tiffany otworzyła oczy, usiadła na łóżku i spojrzała na
zaspanego Gartha. W tej chwili niczym lawina spadła na nią
świadomość tego, co między nimi zaszło. Choć umysł musiał się
jeszcze jakoś z tym uporać, wiedziała, że niczego nie żałuje.
- A właściwie, kogo obchodzi godzina? Mnie nie - zauważył
Garth i przyciągnął ją do siebie. - Dzień dobry - dodał, całując ją
mocno.
- Dzień dobry - odrzekła, tuląc się do niego.
- Było ci dobrze?
Skinęła głową.
- Wspaniale.
- Mnie też.
Przez chwilę obydwoje milczeli. W końcu Garth zapytał:
- Powiedz mi, dlaczego chcesz mieć własny sklep?
- To bardzo proste. Lubię ładne rzeczy.
Oparł głowę na dłoni i patrzył na nią.
- Czy to jedyny powód?
- Nie, ale jeden z najważniejszych.
56
RS
- Więc rzeczy są dla ciebie ważne?
Tiffany szukała lekceważenia w jego głosie, ale jeśli nawet tam
było, to dobrze je ukrywał.
- Oczywiście, że są ważne. [ Pobierz całość w formacie PDF ]