[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nikt dotąd nie wywiódł mnie tak w pole.
- Odkryli, kto cię postrzelił?
- Goryl, który jechaÅ‚ ze mnÄ…. Gdy tylko zobaczyÅ‚ żoÅ‚­
nierzy, wykazał nadspodziewaną bystrość i uznał, że to ja
zdradziÅ‚em. PoczekaÅ‚, aż wyjdziemy z ciężarówki, a po­
tem odwrócił się i strzelił. Nie mogłem się bronić.
- Rany boskie! Nie rozumiem, jak przeżyÅ‚eÅ› strzaÅ‚ z ta­
kiej odległości.
- W ostatniej chwili uskoczyłem. Inaczej trafiłby mnie
prosto w serce. I tak było ze mną krucho.
Elena ujęła jego dłoń.
- Przykro mi z powodu twojej mamy.
- Tak, to okropne. DowiedziaÅ‚em siÄ™ o jej Å›mierci do­
piero po pogrzebie, ale nie zdziwiłem się. Po twoim
wyjezdzie miała kilka mniejszych zawałów. Przed tamtą
NIGDY NIE ZAPOMN
151
pamiętną nocą mieszkałem u niej, a jak mnie nie było,
zostawała z nią któraś z jej sióstr. Wiedziała, że ma słabe
serce. Wiadomość o mojej śmierci okazała się za dużym
wstrzÄ…sem.
- Wciąż nie rozumiem, dlaczego wojsko postanowiło
cię uśmiercić.
- Z powodu Delgada. Gdyby wiedział, że żyję, kazałby
mnie zabić. Ze wzglÄ™dów praktycznych bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ po­
zostać martwy. Na szczęście mam popularne imiÄ™ i nazwi­
sko. Jednak dowództwo mówi, że powinienem odejść
z wojska, zanim ktoÅ› to sprawdzi. Zaproponowano mi no­
wÄ… pracÄ™.
- JakÄ…?
- Agent Wilder namawia mnie na wstÄ…pienie do FBI. do
jego wydziaÅ‚u. Uważa, że moje wyksztaÅ‚cenie i doÅ›wiadcze­
nie bardzo pasują do zadań, jakie wykonuje jego grupa.
- I co powiedziałeś?
- %7łe najpierw omówię to z tobą. Od dzisiaj ty jesteś
dla mnie najważniejsza. Mam nadziejÄ™, że ci to nie prze­
szkadza.
Pochyliła się i pocałowała go.
- Nawet dobrze siÄ™ skÅ‚ada, bo ty staÅ‚eÅ› siÄ™ najważniej­
szy dla mnie, gdy tylko zrozumiałam, że żyjesz.
Uśmiechnęli się do siebie.
- Nigdy nie będziesz mogła powiedzieć o nas nikomu
z Santiago - powiedział w końcu. - A ja nigdy nie mogę
tam wrócić.
Elena pomyÅ›laÅ‚a o mamie. Teraz bÄ™dzie musiaÅ‚a ukry­
wać przed Sarą nie tylko to, gdzie pracuje, ale i z kim
żyje...
152 NIGDY NIE ZAPOMN
- Jakoś sobie z tym poradzę - powiedziała w końcu.
- Czy to znaczy, że za mnie wyjdziesz?
- Oczywiście.
WestchnÄ…Å‚ i na chwilÄ™ zamknÄ…Å‚ oczy.
- Nawet nie wiesz, jak trudno mi było o to spytać.
- Akurat! - Pocałowała go. - Dobrze wiesz, kim dla
mnie jesteÅ›.
Joe pochylił głowę i przez chwilę naprawdę wyglądał
na zakłopotanego.
- Cóż, dopóki nie pogadałem z Chrisem, nie miałem
pojęcia, co naprawdę do mnie czujesz. Wciąż wierzyłem
w twojÄ… zemstÄ™.
Patrzyła na niego przez chwilę.
- Gdybyś nie był rekonwalescentem, dostałbyś w zęby.
Nigdy bym nie poszła z tobą do łóżka, gdybym cię nie
kochała ani gdybym nie pogodziła się z tym, co przed laty
wydarzyło się między nami.
- W takim razie...
Pomknęli do łazienki. Koło łóżka stała niewielka torba.
Joe podniósł ją, otworzył i wysypał zawartość. Było
tam kilka par szortów i kolorowych koszulek, przybory do
golenia, bielizna i duże pudełko prezerwatyw.
Rozśmieszył go jego optymizm, z jakim najwidoczniej
planował pobyt na wyspie. Szybko ułożyła jego ubranie
w szufladach, odgarnęła prześcieradła i zachęciła go, by
się położył.
- Chyba jeszcze nie całkiem doszedłem do siebie -
przyznaÅ‚ ze smutnym uÅ›miechem. - Ale to łóżko jest caÅ‚­
kiem wygodne.
Elena rozebrała go powoli, potem siebie, a w końcu
NIGDY NIE ZAPOMN
153
znalazła oliwkę. Nalała trochę na dłonie i ostrożnie wtarła
ją w jego zmaltretowane ciało.
Masowała mięśnie jego ud i łydek. Zatrzymała się, gdy
usłyszała cichy jęk. Natychmiast cofnęła ręce.
- Wybacz. Nie chciałam, żeby cię bolało.
Roześmiał się.
- Skarbie, to nie ten rodzaj bólu. - Dopiero wtedy
zauważyÅ‚a jego podniecenie. - No cóż, moja rekonwale­
scencja przebiega znakomicie.
Ze złośliwym uśmiechem pochyliła się i delikatnie go
tam pocaÅ‚owaÅ‚a. PieÅ›ciÅ‚a go, aż zacisnÄ…Å‚ obie rÄ™ce na prze­
ścieradle. W końcu ostrożnie uklękła nad nim i opuściła
się w dół. Oboje szybko osiągnęli szczyt. Potem Elena
ułożyła się wygodnie obok niego.
- Kusisz los, skarbie. JeÅ›li nie bÄ™dziesz uważać, zaj­
dziesz w ciążę, zanim stąd wyjedziemy.
Pocałowała go.
- JeÅ›li nie zajdÄ™, bÄ™dÄ™ ogromnie rozczarowana. Oba­
wiam się, że te wszystkie prezerwatywy się zmarnują.
Przytulił ją do siebie i po chwili zasnął głęboko. Elena
poÅ‚ożyÅ‚a dÅ‚oÅ„ na sercu ukochanego, uspokojona jego rów­
nym biciem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl