[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i delikatnie dotknęła obrączki jak talizmanu.
- Seksowna? - uśmiechnął się Cameron.
- To też - roześmiała się Janinę. - Cody widział cię
Na lotnisku w San Antonio czekał na nią Cameron z tymi włosami?
i JaninÄ™. - Nie.
- Co z nim? - zapytała z miejsca, gdy tylko
Cameron i JaninÄ™ wymienili spojrzenia, ale pozo­
wysiadła z samolotu.
stawili jej odpowiedz bez komentarza.
- Jeszczesiętrzyma-odparłCameron.-Operacja
W czasie, kiedy zdecydowała się ściąć włosy, była
się udała, tak przynajmniej mówią lekarze, ale niezle
w takim nastroju, że chciała całkowicie się odmienić.
dostał. Gdyby nie szybka akcja twojego brata, nie
Chyba to się jej udało. Zmieniła też sposób ubierania
wyszedłby z tego żywy.
- wybieraÅ‚a teraz stroje w jaskrawych barwach i o mo­
Szli w stronę auta Camerona. Carina stanęła jak
dnym kroju. Miała wrażenie, że w końcu przeniosła się
wryta, słysząc jego słowa. w dwudziesty wiek.
132 SLUB PO TEKSASKU
SLUB PO TEKSASKU 133
Ogromną rolę w jej odmianie z pewnością odegrał
uścisku. Dopiero po chwili Carina odchyliła głowę
fakt, że wreszcie uwierzyła we własne siły. Polubiła i popatrzyła na niego. Ze zdumieniem spoglądała na
swoje nowe wcielenie. Teraz, zaaferowana i zdener­ Å‚zy spÅ‚ywajÄ…ce po szorstkich policzkach. Jeszcze nigdy
wowana, zupełnie zapomniała o tym, że Cody nie nie widziała go płaczącego.
widział jej od dawna. Sądząc po reakcji Camerona
- Cody? - wydusiła z siebie jedyne słowo, jakie
i Janinę, może niedobrze się stało, że go o tym nie
mogło jej przejść przez gardło.
uprzedziła.
- Jest na oddziale intensywnej opieki, jeszcze nie­
Teraz już było za pózno, ale nie ma się czym
przytomny - z tyłu za nią rozległ się głos Cole'a. - Raz
przejmować. Poza tym może celowo trochÄ™ przesadzi­
na godzinę pozwalają wejść do niego jednej osobie,
li.
tylko na kilka minut. Przed chwilą u niego byłem
- Czy widzieliście go? - zapytała, pochylając się ku
- I jak?
nim. Cole potrząsnął głową.
Zatrzymali się na parkingu przed szpitalem. - Trudno coś powiedzieć. Podłączyli go do tylu
- Nie - odpowiedziaÅ‚ Cameron. -Kiedy wyruszyli­ różnych urzÄ…dzeÅ„, że ledwie go widać. W dodatku ma
śmy na lotnisko, był w sali pooperacyjnej - dodał zabandażowane biodro i klatkę piersiową. Połowa
i otworzył drzwi, podając jej rękę. twarzy jest spuchnięta i sina. Dostał w kość.
Ruszyli w stronę szpitala, Janinę i Cameron wzięli ją Carina popatrzyła na brata.
w środek. Ich obecność i świadomość, że nie jest sama,
- Cameron powiedziaÅ‚, że to ty go tu przetranspor­
v
towałeś?
że są z nią osoby, którym Cody też jest bliski,
dodawała jej otuchy. W milczeniu wjechali windą na
- Tak - potwierdziÅ‚ Alfonso. - WÅ‚aÅ›nie tÅ‚umaczy­
górÄ™. Z daleka od razu dostrzegÅ‚a zatopionych w roz­
łem Cole'owi, co się wydarzyło,
mowie Cole'a i Alfonso. Obaj jak na komendÄ™ od­
- Wiecie co - wtrącił Cole. - Może zostańcie tu
wrócili się ku niej. razem, a my przez ten czas pójdziemy coś zjeść. To nie
potrwa długo.
Przez te kilka lat Alfonso znacznie się postarzał.
Włosy mu posiwiały, głębokie bruzdy żłobiły czoło - Dobrze - odparł Alfonso.
ipoliczki. Na widok Carinyjego twarz wmgnieniu oka - Przynieść wam coś?
rozjaÅ›niÅ‚a siÄ™ z niespodziewanej radoÅ›ci. To niÄ… wstrzÄ…­ - Nie, dziÄ™ki.
snęło.
Carina patrzyła za odchodzącymi Callawayami.
Stał przed nią jej brat, człowiek, który ją wychował, Alfonso ujął ją za ramię.
który strzegÅ‚ jej jak zrenicy oka, któremu tyle za­
- Tutaj obok jest mała poczekalnia - powiedział,
wdziÄ™czaÅ‚a. CzekaÅ‚ na niÄ…, kiedy tak bardzo po­
prowadzÄ…c jÄ… do niewielkiego pokoju. - Nikogo tam
trzebowała wsparcia kogoś bliskiego. teraz nie ma.
Z cichym okrzykiem padła w jego ramiona. Przytu-
- Opowiesz mi, co się stało? - zapytała, osuwając
liłjąmocno, zanurzył twarz w jej włosach. Zdawało się, się na fotel.
że czas się zatrzymał, kiedy tak trwali w braterskim
Alfonso usiadł obok i ujął ją za rękę.
134 ZLUB PO TEXSASKU
" ZLUB PO TEKSASKU 135
- Tak. Nadszedł czas, kiedy powinnaś się dowiedzieć.
- Cody nic mi nie mówił o swojej pracy - wyznała
Patrzyła na niego uważnie. Przeciągnął palcami po
Carina, spuszczając oczy na dłonie.
twarzy.
- Nie mógł.
- Przez wiele lat - zaczÄ…Å‚ - i ja, i Cody pracowa­
- A ty mogłeś? - zapytała, podnosząc na niego
liśmy nad tymi samymi sprawami - urwał na chwilę.
wzrok.
- Niestety, był to przypadek, kiedy prawica nie
- Dopiero teraz mogę, kiedy już sprawa została
wiedziała, o tym, co czyni lewica.
zaJtonczona. Wiele nas to kosztowało: czasu, wysiłku
- Nie rozumiem.
i starań, ale w końcu kilku członków gangu trafiło za
fc
- Czy wiesz, co Cody robił w Meksyku?
kratki. "
- Prowadził jakieś dochodzenie, tak mi powiedział.
- To wtedy strzelano do Cody'ego?
- A czy wiesz, dla kogo pracował?
- Niestety, tak - westchnÄ…Å‚ Alfonso.
- Nie.
Jak on mógÅ‚ przez tyle lat robić coÅ› tak niebezpiecz­
- Dla amerykaÅ„skiej agencji do zwalczania nar­
nego i nawet jej o tym nie wspomnieć? Kiedy przyjeż­
kotyków.
dżał do nich na hacjendę, zawsze był taki wesoły, śmiał
- Cody jest agentem7 - z niedowierzaniem wlepiła
siÄ™ i dowcipkowaÅ‚, przekomarzaÅ‚ z niÄ…. Kto by pomyÅ›­
w niego wzrok.
lał, ze cokolwiek traktuje poważnie?
- Tajnym agentem.
- Więc tamta rozmowa, którą usłyszałam..
- Och!
- Wyjaśniliśmy to. To byli ludzie Enrique'a Rod-
- Musisz też się dowiedzieć, że ja robiłem to samo,
ngueza, mieli śledzić Cody'ego. Nikt ich o to nie
tylko dla meksykańskiego rządu.
podejrzewał, myślano, że ja ich wynająłem. Dopiero
Popatrzyła na niego, jakby widziała go po raz
po kilku tygodniach to wyszło na jaw.
pierwszy. Jak mogÅ‚a do tej pory nie dostrzec podobieÅ„­
- Byli zamieszani w handel narkotykami?
stwa, łączącego jej męża i brata?
- Właściwie nie. To byli płatni mordercy, gotowi na
- Obaj mieliśmy siebie na oku, podejrzewaliśmy
wszystko za parę dolarów.
jeden drugiego. Dopiero niedawno dowiedzieliśmy się
- Cody dowiedział się o tym?
prawdy.
- Tak. On niczego nie zostawi bez wyjaśnienia
- Kiedy?
Przyszedł do mnie z informacją, kiedy już miał w ręku
- ParÄ™ tygodni temu.
wszystkie dowody. Wtedy też, jak wiele razy wcześniej
- Myślałeś, że on jest handlarzem narkotyków?
próbowaÅ‚em nawiÄ…zać z tobÄ… kontakt. ChciaÅ‚em pro­
- Nie, jasne, że nie. Był dla mnie jednym z tych
sie o wybaczenie za to, co wam zrobiłem.
sÅ‚ynnych Callawayów, który lubi igrać z niebezpie­
- Cody przyjÄ…Å‚ twoje przeprosiny?
czeÅ„stwem. Dopiero kiedy wszystko zaczęło siÄ™ ukÅ‚a­
- Nie przywiązywał do tego zbytniej wagi. Był
dać w jedną całość, nasi szefowie raczyli nas powiadom
przejęty zlokalizowaniem i ujęciem przestępców
mić, że oprócz tego, że jesteśmy szwagrami, pracujemy
- UciekÅ‚ wzrokiem, zamilkÅ‚. -MuszÄ™ ci jeszcze powie­
dla tej samej idei.
dzieć, ze Cody został postrzelony przeze mnie.
136 ZLUB PO TEKSASKU
- Kazałeś...
- Ależ nie, ziemnie zrozumiałaś. To ja oznajmiłem
gangsterom, że są aresztowani. Jednocześnie nasi
ludzie wdarli się do środka, ale jeden z przestępców
wyciągnął broń. Cody rzucił się między niego i mnie...
Trafiły go kule, przeznaczone dla mnie.
Carina wbiła w niego przerażone oczy, łzy płynęły
ROZDZIAA DZIESITY
jej po policzkach.
- Natychmiast wezwałem pomoc, zatamowaliśmy
- Pani Callaway? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl