[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
- A ty się kompromitujesz - dodał Carlo.
Gina nie posiadała się ze zdziwienia. Jej ojciec i brat zwołali to
spotkanie, aby ratować jej honor i ofiarować swoje wsparcie.
Wszystkiego by się spodziewała, tylko nie tego.
- Doceniam waszą troskę i chęć pomocy - powiedziała, wstając z
fotela - ale ten skandal już niebawem dobiegnie końca. I sama sobie
poradzę z finałem.
- Jesteś pewna? - zapytał ojciec, przygarniając ją do siebie. Tak
bardzo tego potrzebowała. Silnych ojcowskich ramion. Jego troski i
wsparcia. Rzadko pozwalał jej schronić się w tych ramionach...
- Czy uważasz, że dobrze sobie radzę w pracy? - zagadnęła,
przyglądając się jego siwiejącym skroniom i zmarszczkom pod oczami.
- Oczywiście. Pracujesz ciężej niż ktokolwiek inny. Ale też za dużo
na siebie bierzesz. Za wiele masz stresów i to nie wychodzi ci na dobre.
- Ty też tak uważasz? - zwróciła się Gina do brata. - Tak - skinął
głową Nicholas. - Włączyliśmy w tę sprawę Flinta, żebyś nie musiała
sama użerać się z prasą, a ty się z nim związałaś.
- Tak było - zgodziła się Gina.- Ale to moja własna decyzja.
Ojciec pogładził ją po policzku, zajrzał w oczy i powiedział:
- Bądz ostrożna, Gino, nie chciałbym, byś cierpiała. Za pózno,
pomyślała, ale powiedziała na głos:
- Nie martw się, tato, nic mi nie będzie, obiecuję ci.
Po wyjściu z biura przykazała sobie stanowczo, by nie martwić się
nieuchronną utratą Flinta, lecz zamiast tego cieszyć się każdą chwilą,
jaka im jeszcze pozostała.
Postanowiła ugotować coś smacznego dla ukochanego mężczyzny. W
drodze do domu przystanęła przy znanym sobie, włoskim sklepie i
kupiła wszystkie potrzebne produkty. Idąc do samochodu z torbą z
zakupami, spostrzegła Marię w towarzystwie jakiegoś ciemnowłosego
mężczyzny. Oboje stali nieopodal lodziarni Baronessa Gelateria, którą
kierowała Maria.
Zaraz, zaraz, pomyślała Gina, skąd ja znam tego faceta? No tak, to
przecież Steven Conti. Wysoki, przystojny, niebieskooki Steven. Zdrajca
nad zdrajcami. Zdaniem Giny, jego rodzina była odpowiedzialna za
tarapaty, w jakie wpadła Baronessa. Gina była pewna, że to oni
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
przyprawili mandarynkowe lody ostrym chili. Ciocia-babcia Stevena,
wciąż w świetnej formie jak na swój wiek, była tą kobietą, która rzuciła
klątwę na całą rodzinę Barone.
Patrząc na swoją siostrę i Stevena, Gina usiłowała się zorientować,
czy ten drań jest zainteresowany Marią, tak mile w tej chwili
uśmiechniętą i ożywioną.
Co się właściwie dzieje? Czy po prostu przypadkiem spotkali się na
ulicy? Czy może coś ich jednak łączy? myślała Gina, ładując torbę z
zakupami do bagażnika. Czy Maria potajemnie romansuje ze Stevenem?
Trudno to było wykluczyć, przecież ostatnio kilkakrotnie ukradkiem
wymykała się z domu.
Po chwili Steven i Maria pożegnali się i siostra Giny skierowała się
do lodziarni. A może w ogóle nic ich nie łączy? Nie byłoby dobrze,
gdyby siostra związała się z nieodpowiednim mężczyzną...
Po półgodzinie Gina była już przed domem Flinta, którego znalazła w
kuchni. Przez moment mu się przyglądała. Taki był przystojny! Miał na
sobie białą koszulę, szare spodnie i czarne buty, marynarkę i krawat rzu-
cił na oparcie krzesła.
Słysząc, że weszła, odwrócił się i powiedział:
- O, widzę, że zrobiłaś zakupy.
- Tak, mam zamiar ugotować coś włoskiego. Flint zaśmiał się,
otworzył lodówkę i wyjął z niej owiniętą w celofan paczuszkę.
- A ja kupiłem filet z polędwicy. Miałem zamiar usmażyć dla nas
steki. Przyniosłem nawet kwiaty i świece.
- Naprawdę? - zdumiała się Gina, stawiając torbę na kuchennym
blacie. - Widać oboje mieliśmy taki sam pomysł. - Tak bardzo pragnęła
go uściskać za to, że o niej pomyślał, że zaplanował taką romantyczną
kolację.
- A co ty kupiłaś? - Flint zajrzał ciekawie do torby. - Mniam, to
wygląda bardzo smakowicie. Czy myślisz, że moglibyśmy połączyć
wysiłki? Pasta i stek chyba niezle się komponują, prawda?
- O, tak - powiedziała Gina, która nie mogła się oprzeć pokusie
zbliżenia do niego i położenia mu głowy na ramieniu. Flint pogłaskał ją
delikatnie po włosach i zagadnął:
- Wszystko w porządku?
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
Gina skinęła głową, mimo że serce jej krwawiło.
- Au ciebie?
- U mnie też - odparł i oparł brodę na czubku jej głowy. W gruncie
rzeczy było zupełnie odwrotnie. Z każdym dniem zbliżał się nieuchronny
koniec, jeszcze chwila, a straci Ginę na zawsze.
- To może zaczniemy robić kolację? - zagadnęła Gina.
- Zgoda - odparł Flint i wypuścił ją z objęć. Wyglądała na zmęczoną.
Może miała ciężki dzień? Obserwował ją, jak się kręciła po kuchni.
Jego Gina. Jego słodka, nieokiełznana, dobrze wychowana Gina.
Nadal nie do końca ją rozumiał, ale nie chciał rozdzielać włosa na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
- A ty się kompromitujesz - dodał Carlo.
Gina nie posiadała się ze zdziwienia. Jej ojciec i brat zwołali to
spotkanie, aby ratować jej honor i ofiarować swoje wsparcie.
Wszystkiego by się spodziewała, tylko nie tego.
- Doceniam waszą troskę i chęć pomocy - powiedziała, wstając z
fotela - ale ten skandal już niebawem dobiegnie końca. I sama sobie
poradzę z finałem.
- Jesteś pewna? - zapytał ojciec, przygarniając ją do siebie. Tak
bardzo tego potrzebowała. Silnych ojcowskich ramion. Jego troski i
wsparcia. Rzadko pozwalał jej schronić się w tych ramionach...
- Czy uważasz, że dobrze sobie radzę w pracy? - zagadnęła,
przyglądając się jego siwiejącym skroniom i zmarszczkom pod oczami.
- Oczywiście. Pracujesz ciężej niż ktokolwiek inny. Ale też za dużo
na siebie bierzesz. Za wiele masz stresów i to nie wychodzi ci na dobre.
- Ty też tak uważasz? - zwróciła się Gina do brata. - Tak - skinął
głową Nicholas. - Włączyliśmy w tę sprawę Flinta, żebyś nie musiała
sama użerać się z prasą, a ty się z nim związałaś.
- Tak było - zgodziła się Gina.- Ale to moja własna decyzja.
Ojciec pogładził ją po policzku, zajrzał w oczy i powiedział:
- Bądz ostrożna, Gino, nie chciałbym, byś cierpiała. Za pózno,
pomyślała, ale powiedziała na głos:
- Nie martw się, tato, nic mi nie będzie, obiecuję ci.
Po wyjściu z biura przykazała sobie stanowczo, by nie martwić się
nieuchronną utratą Flinta, lecz zamiast tego cieszyć się każdą chwilą,
jaka im jeszcze pozostała.
Postanowiła ugotować coś smacznego dla ukochanego mężczyzny. W
drodze do domu przystanęła przy znanym sobie, włoskim sklepie i
kupiła wszystkie potrzebne produkty. Idąc do samochodu z torbą z
zakupami, spostrzegła Marię w towarzystwie jakiegoś ciemnowłosego
mężczyzny. Oboje stali nieopodal lodziarni Baronessa Gelateria, którą
kierowała Maria.
Zaraz, zaraz, pomyślała Gina, skąd ja znam tego faceta? No tak, to
przecież Steven Conti. Wysoki, przystojny, niebieskooki Steven. Zdrajca
nad zdrajcami. Zdaniem Giny, jego rodzina była odpowiedzialna za
tarapaty, w jakie wpadła Baronessa. Gina była pewna, że to oni
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
przyprawili mandarynkowe lody ostrym chili. Ciocia-babcia Stevena,
wciąż w świetnej formie jak na swój wiek, była tą kobietą, która rzuciła
klątwę na całą rodzinę Barone.
Patrząc na swoją siostrę i Stevena, Gina usiłowała się zorientować,
czy ten drań jest zainteresowany Marią, tak mile w tej chwili
uśmiechniętą i ożywioną.
Co się właściwie dzieje? Czy po prostu przypadkiem spotkali się na
ulicy? Czy może coś ich jednak łączy? myślała Gina, ładując torbę z
zakupami do bagażnika. Czy Maria potajemnie romansuje ze Stevenem?
Trudno to było wykluczyć, przecież ostatnio kilkakrotnie ukradkiem
wymykała się z domu.
Po chwili Steven i Maria pożegnali się i siostra Giny skierowała się
do lodziarni. A może w ogóle nic ich nie łączy? Nie byłoby dobrze,
gdyby siostra związała się z nieodpowiednim mężczyzną...
Po półgodzinie Gina była już przed domem Flinta, którego znalazła w
kuchni. Przez moment mu się przyglądała. Taki był przystojny! Miał na
sobie białą koszulę, szare spodnie i czarne buty, marynarkę i krawat rzu-
cił na oparcie krzesła.
Słysząc, że weszła, odwrócił się i powiedział:
- O, widzę, że zrobiłaś zakupy.
- Tak, mam zamiar ugotować coś włoskiego. Flint zaśmiał się,
otworzył lodówkę i wyjął z niej owiniętą w celofan paczuszkę.
- A ja kupiłem filet z polędwicy. Miałem zamiar usmażyć dla nas
steki. Przyniosłem nawet kwiaty i świece.
- Naprawdę? - zdumiała się Gina, stawiając torbę na kuchennym
blacie. - Widać oboje mieliśmy taki sam pomysł. - Tak bardzo pragnęła
go uściskać za to, że o niej pomyślał, że zaplanował taką romantyczną
kolację.
- A co ty kupiłaś? - Flint zajrzał ciekawie do torby. - Mniam, to
wygląda bardzo smakowicie. Czy myślisz, że moglibyśmy połączyć
wysiłki? Pasta i stek chyba niezle się komponują, prawda?
- O, tak - powiedziała Gina, która nie mogła się oprzeć pokusie
zbliżenia do niego i położenia mu głowy na ramieniu. Flint pogłaskał ją
delikatnie po włosach i zagadnął:
- Wszystko w porządku?
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
Gina skinęła głową, mimo że serce jej krwawiło.
- Au ciebie?
- U mnie też - odparł i oparł brodę na czubku jej głowy. W gruncie
rzeczy było zupełnie odwrotnie. Z każdym dniem zbliżał się nieuchronny
koniec, jeszcze chwila, a straci Ginę na zawsze.
- To może zaczniemy robić kolację? - zagadnęła Gina.
- Zgoda - odparł Flint i wypuścił ją z objęć. Wyglądała na zmęczoną.
Może miała ciężki dzień? Obserwował ją, jak się kręciła po kuchni.
Jego Gina. Jego słodka, nieokiełznana, dobrze wychowana Gina.
Nadal nie do końca ją rozumiał, ale nie chciał rozdzielać włosa na [ Pobierz całość w formacie PDF ]