[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wydatnym brzuchu i beknął kolejną chmurą dymu.
- A więc zgoda, ale... Smoku, przecież twój słownik musi składać się z co najmniej kilkuset
słów! Nikłe szanse, żeby trafić na właściwe!
- No proszę! - huknął smok. - Znam co najmniej sto trzydzieści trzy tysiące słów - i tylko po
angielsku! - czknął. - To, na przykład, oznacza "bekać".
- Wygląda jak staromodne beknięcie - mruknął Bill. Sytuacja działała mu na nerwy. Co więcej,
zaczynał być nieprzyjemnie trzezwy.
- Cudownie - kpił Rick. - To oznacza, iż szansa na to, że odgadnę właściwe słowo jest
astronomicznie mała!
Przechadzał się tam i z powrotem, wydymając wargi i najwidoczniej bardzo intensywnie myśląc.
Nagle uniósł środkowy palec, po czym odwrócił się do smoka.
- Już wiem. Na pewno smok o twojej inteligencji i erudycji może wymyślić zagadkę związaną z
takim sekretnym słowem... Tak, żebym miał choć nikłą szansę odgadnięcia!
- Hmmm! - rzekł smok. - Czemu nie. Lubię zagadki, chociaż najczęściej bawi się nimi mój
dobry kolega Winks Sfinks. Do licha, co on potrafi, potrafię i ja. Jednak musicie dać mi kilka minut
do namysłu. I musicie wiedzieć, że jeśli nie zgadniecie, będziecie musieli złożyć broń i pozwolić,
żebym was zjadł, jednego po drugim.
- Pewnie, pewnie - rzekł Rick, pokazując pozostałym skrzyżowane palce schowanych za plecami
rąk. - Jeszcze jedno, dobry smoku. Kilka wstępnych pytań. Czy zechcesz nam wyjawić, jak się
nazywasz?
- Jak? No, Smog, oczywiście. Tak, nazywają mnie Smog, ze względu na pewne nawyki - tu
wskazał na zapalone cygaro i wyszczerzył zęby.
- A jaką krainę obecnie przemierzamy?
- Krainę? Nie wiecie, jak nazywa się ten kraj? - smok prychnął z rozbawieniem. - No, to Kraina
Absurdalnej Fantasy, oczywiście. Terytorium leżące w ludzkiej podświadomości, dokąd pisarze z
wyobraznią przybywają po atrament do swych piór, aby tworzyć wspaniałe powieści! To część
Over-Glandu, gdzie najwymyślniejszą formą żartu są gry słowne, a zestawienie rzeczywistości z
mitem wywołuje chichot nieprzebranych rzesz wiernych czytelników! Smok oderwał sztuczne brwi
i wąsy. - Stąd ta imitacja Groucho Marxa. Bardzo śmieszne, no nie?
Rick zdobył się na uśmiech, lecz Bill, który nigdy nie słyszał o braciach Marx, zdołał jedynie
głupkowato wyszczerzyć zęby.
- Ta, tak. Bardzo śmieszne, Smogu. Jeszcze jedno pytanie, a potem dam ci chwilę, żebyś
wymyślił swoją zagadkę. Czy słyszałeś o miejscu zwanym Fontanną Hormonów?
- Fontanna Hormonów? No pewnie! Każdy słyszał o Fontannie Hormonów! Znajduje się na
samym środku tego terenu, między Krainą Pornoli a Gwałtownych Romansów. - Smok wyciągnął
łapę i wskazał kierunek. - Pójdziecie przez cały czas na południe. - Wyszczerzył się i oblizał wargi.
- Chciałem powiedzieć, że pójdziecie, o ile rozwiążecie moją zagadkę.
Wielkim, brudnym pazurem pogrzebał sobie w uchu, wywołując nieprzyjemny, zgrzytliwy
dzwięk, po czym wyprostował się na całą wysokość i z uwielbieniem spojrzał w dół, na swój
wydatny brzuch.
- Kiedy o tym myślę, ludzie, to widzę, że tak czy siak, nie będziecie musieli daleko iść.
Clitoria i Ottar z gniewnymi okrzykami potrząsnęli mieczami, ale Rick uciszył ich gestem ręki.
- Damy ci kilka minut na wymyślenie zagadki. My tymczasem obejdziemy pagórek i
skorzystamy z krzaków po drugiej stronie. Chyba lubisz jadać czysto, no nie?
Wspaniale - pomyślał Bill. Ten Rick to ma głowę! Kiedy obejdą pagórek, ruszą dalej, na
południe. Nie ma szans, żeby Smog zdołał ich dogonić na swych cienkich, wystrzępionych
skrzydłach.
- Nie ma mowy, synu - rzekł tymczasem smok. - Słyszałem już takie gadki. Obejdziecie wzgórze
i za kilka sekund będziecie w następnej krainie. Ponadto, już mam moją zagadkę. Jesteście gotowi?
Musicie odpowiedzieć, zanim policzę do dziesięciu, a potem was pożrę! - mrugnął do nich. - Och,
to naprawdę dobre! Jesteście gotowi? - zapytał i nieśmiało zakłapał paszczęką. Co, kiedy o tym
pomyśleć, było naprawdę obrzydliwe z jego strony.
- Strzelaj, smoku! - rzekł Rick, prostując całą swoją bohaterską postać.
- Bardzo dobrze, smaczni ludzie. Oto zagadka: "Co podróżuje na czterech nogach rano, dwóch w
południe, a trzech o zmroku?"
Smok spojrzał na nich szyderczo i znacząco poruszył brwiami. Rick klepnął się w czoło.
- O rany! Wrrr! To trudne. Przepraszam, ale muszę naradzić się z przyjaciółmi.
- Oczywiście - rzekł smok. - Jednak odliczanie zaczyna się teraz - przypomniał. - Jeden! -
burknął.
Grupa wędrówców zebrała się razem, na wszystkich twarzach malował się wyraz zdziwienia.
Jeśli chodzi o Billa, to nie miał zielonego pojęcia. To była najgłupsza zagadka, jaką słyszał!
- Wiem! - zawołał Hiperkinetyk, stukając się po długim, wąskim nosie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
wydatnym brzuchu i beknął kolejną chmurą dymu.
- A więc zgoda, ale... Smoku, przecież twój słownik musi składać się z co najmniej kilkuset
słów! Nikłe szanse, żeby trafić na właściwe!
- No proszę! - huknął smok. - Znam co najmniej sto trzydzieści trzy tysiące słów - i tylko po
angielsku! - czknął. - To, na przykład, oznacza "bekać".
- Wygląda jak staromodne beknięcie - mruknął Bill. Sytuacja działała mu na nerwy. Co więcej,
zaczynał być nieprzyjemnie trzezwy.
- Cudownie - kpił Rick. - To oznacza, iż szansa na to, że odgadnę właściwe słowo jest
astronomicznie mała!
Przechadzał się tam i z powrotem, wydymając wargi i najwidoczniej bardzo intensywnie myśląc.
Nagle uniósł środkowy palec, po czym odwrócił się do smoka.
- Już wiem. Na pewno smok o twojej inteligencji i erudycji może wymyślić zagadkę związaną z
takim sekretnym słowem... Tak, żebym miał choć nikłą szansę odgadnięcia!
- Hmmm! - rzekł smok. - Czemu nie. Lubię zagadki, chociaż najczęściej bawi się nimi mój
dobry kolega Winks Sfinks. Do licha, co on potrafi, potrafię i ja. Jednak musicie dać mi kilka minut
do namysłu. I musicie wiedzieć, że jeśli nie zgadniecie, będziecie musieli złożyć broń i pozwolić,
żebym was zjadł, jednego po drugim.
- Pewnie, pewnie - rzekł Rick, pokazując pozostałym skrzyżowane palce schowanych za plecami
rąk. - Jeszcze jedno, dobry smoku. Kilka wstępnych pytań. Czy zechcesz nam wyjawić, jak się
nazywasz?
- Jak? No, Smog, oczywiście. Tak, nazywają mnie Smog, ze względu na pewne nawyki - tu
wskazał na zapalone cygaro i wyszczerzył zęby.
- A jaką krainę obecnie przemierzamy?
- Krainę? Nie wiecie, jak nazywa się ten kraj? - smok prychnął z rozbawieniem. - No, to Kraina
Absurdalnej Fantasy, oczywiście. Terytorium leżące w ludzkiej podświadomości, dokąd pisarze z
wyobraznią przybywają po atrament do swych piór, aby tworzyć wspaniałe powieści! To część
Over-Glandu, gdzie najwymyślniejszą formą żartu są gry słowne, a zestawienie rzeczywistości z
mitem wywołuje chichot nieprzebranych rzesz wiernych czytelników! Smok oderwał sztuczne brwi
i wąsy. - Stąd ta imitacja Groucho Marxa. Bardzo śmieszne, no nie?
Rick zdobył się na uśmiech, lecz Bill, który nigdy nie słyszał o braciach Marx, zdołał jedynie
głupkowato wyszczerzyć zęby.
- Ta, tak. Bardzo śmieszne, Smogu. Jeszcze jedno pytanie, a potem dam ci chwilę, żebyś
wymyślił swoją zagadkę. Czy słyszałeś o miejscu zwanym Fontanną Hormonów?
- Fontanna Hormonów? No pewnie! Każdy słyszał o Fontannie Hormonów! Znajduje się na
samym środku tego terenu, między Krainą Pornoli a Gwałtownych Romansów. - Smok wyciągnął
łapę i wskazał kierunek. - Pójdziecie przez cały czas na południe. - Wyszczerzył się i oblizał wargi.
- Chciałem powiedzieć, że pójdziecie, o ile rozwiążecie moją zagadkę.
Wielkim, brudnym pazurem pogrzebał sobie w uchu, wywołując nieprzyjemny, zgrzytliwy
dzwięk, po czym wyprostował się na całą wysokość i z uwielbieniem spojrzał w dół, na swój
wydatny brzuch.
- Kiedy o tym myślę, ludzie, to widzę, że tak czy siak, nie będziecie musieli daleko iść.
Clitoria i Ottar z gniewnymi okrzykami potrząsnęli mieczami, ale Rick uciszył ich gestem ręki.
- Damy ci kilka minut na wymyślenie zagadki. My tymczasem obejdziemy pagórek i
skorzystamy z krzaków po drugiej stronie. Chyba lubisz jadać czysto, no nie?
Wspaniale - pomyślał Bill. Ten Rick to ma głowę! Kiedy obejdą pagórek, ruszą dalej, na
południe. Nie ma szans, żeby Smog zdołał ich dogonić na swych cienkich, wystrzępionych
skrzydłach.
- Nie ma mowy, synu - rzekł tymczasem smok. - Słyszałem już takie gadki. Obejdziecie wzgórze
i za kilka sekund będziecie w następnej krainie. Ponadto, już mam moją zagadkę. Jesteście gotowi?
Musicie odpowiedzieć, zanim policzę do dziesięciu, a potem was pożrę! - mrugnął do nich. - Och,
to naprawdę dobre! Jesteście gotowi? - zapytał i nieśmiało zakłapał paszczęką. Co, kiedy o tym
pomyśleć, było naprawdę obrzydliwe z jego strony.
- Strzelaj, smoku! - rzekł Rick, prostując całą swoją bohaterską postać.
- Bardzo dobrze, smaczni ludzie. Oto zagadka: "Co podróżuje na czterech nogach rano, dwóch w
południe, a trzech o zmroku?"
Smok spojrzał na nich szyderczo i znacząco poruszył brwiami. Rick klepnął się w czoło.
- O rany! Wrrr! To trudne. Przepraszam, ale muszę naradzić się z przyjaciółmi.
- Oczywiście - rzekł smok. - Jednak odliczanie zaczyna się teraz - przypomniał. - Jeden! -
burknął.
Grupa wędrówców zebrała się razem, na wszystkich twarzach malował się wyraz zdziwienia.
Jeśli chodzi o Billa, to nie miał zielonego pojęcia. To była najgłupsza zagadka, jaką słyszał!
- Wiem! - zawołał Hiperkinetyk, stukając się po długim, wąskim nosie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]