[ Pobierz całość w formacie PDF ]
straty są niewielkie. Jakoś urządzamy się na ogołoconych z materacy kojach.
- Co to, to nie, sir - stwierdza któryś z prowodyrów. Nie będę kimał na ziemi ze
szczurami tylko dlatego, że spała tutaj banda czarnych sukinsynów. Wszyscy kładą się więc
na płóciennych pasach. Co do mnie, wsuwam pod siebie obydwa koce i dochodzę do
wniosku, że mogę spać w rzeczach. Kilku chłopców znalazło gdzieś starą, opalaną drewnem
kozę, którą ustawiają pośrodku pomieszczenia. Rura piecyka uchodzi przez dach na
zewnątrz. Sierżant z pierwszej drużyny organizuje zespoły ogniowe, które mają kolejno
czuwać przy kozie i dorzucać drewna; przypuszczam, że mają też nadzieję, iż uchronią całą tę
szopę przed spaleniem. Odnoszę dziwne wrażenie, że cofnąłem się o kilka szczebli w rozwoju
cywilizacji, że jeszcze trochę, a będziemy żreć surowe mięso. Czyż nie do tego dąży wojsko -
by obudzić drzemiące w nas zwierzę? Skoro wysyłają nas, żebyśmy zabijali, najpierw muszą
uczynić z nas zabójców. Większość żołnierzy, grzejąc się przy ogniu, siedzi na pryczach i
czyści broń. Karabiny nie mogą być brudne, bo na strzelnicy używaliśmy innej broni.
Wyfasowano nam całkiem nowy sprzęt - karabiny, bagnety, menażki, zapasowe magazynki
itd. W wojsku odchodzi straszne marnotrawstwo. Póznym wieczorem smaruję list do Mary. W
zaadaptowanych na kancelarię koszarach znalazłem trochę papieru. Pokój jest opustoszały,
nie ma tam nawet biurek i stołów. Ale żarówki są mocniejsze. Znowu piszę na Wiecznym
bursztynie. Nie widzę tu żadnych książek. Pewnie poprzedni lokatorzy nie przepadali za
czytaniem, to samo można powiedzieć o tym stadzie zwierząt, z którym teraz mieszkam. Mam
kancelarię dla siebie do godziny dziesiątej, kiedy zaczyna się cisza nocna i gasną światła.
Droga Mary, Odkryłem coś nowego o sobie: jestem nadwrażliwy. Lubię proste czynności, takie
70
jak czyszczenie zębów, mycie nóg i czesanie włosów. Nie podoba mi się też mój zapach,
kiedy długo maszeruję z miejsca na miejsce. Tymczasem zaczyna brakować mydła i pasty do
zębów. Nie zdawałem sobie sprawy, jaki byłem rozpieszczony; nie spodziewałem się, że tego
może nie być. Pobyt w Dix, Benning i Jackson niczego mnie nie nauczył. Może tu chodzi o
Anglików? Słyszałem, że brakuje im wielu podstawowych artykułów, na przykład jajek i masła.
Kiedyś nie mieściło mi się w głowie, że będę jadł czerstwy, nie posmarowany masłem chleb.
Ale to nie wszystko. Mieszkam wyłącznie z Amerykanami i przekonuję się, że nie mam z nimi
nic wspólnego. Niedawno wyrzucili wszystkie materace z prycz tylko dlatego, że spały na nich
"brudasy". Jak wojsku udaje się rozwiązywać te problemy? Wiem, że czarni chłopcy pracują
głównie w korpusach wojsk łączności i transportu, nie w jednostkach bojowych.
Przypuszczam, że dowódcy im nie ufają albo coś w tym stylu. Daję słowo, że chyba
zgodziłbym się być czarny, gdybym dzięki temu miał dbać tylko o dostawy i jezdzić
ciężarówkami. Czułbym się jednak prześladowany z racji wykonywanej pracy, a to z kolei
trudno by mi było znieść. Sądzę, że w wojsku po prostu nie ma dla mnie miejsca. Nie
uważam, żeby ludzie tak bardzo różnili się od siebie, bo mają inny kolor skóry. Co ty o tym
myślisz? No cóż, spróbuję teraz zdrzemnąć się na tych resztkach pryczy. Pewnie obudzę się z
uczuciem, że jestem zaginioną egipską mumią. Uważaj na siebie. Nie wychodz na mróz.
Wiem, że teraz w Filadelfii jest zima. Ubieraj się ciepło - noś szal, czapkę i rękawiczki.
Dobranoc. Twój Will
71
ROZDZIAA 11
Tydzień pózniej, w niedzielę, dostaję przepustkę. Obchodzę wzdłuż i wszerz
miasteczko, które nazywa się Bidulph. Metalowe poręcze okalające parki i ogrody zostały
pozrywane. Gdy o nie pytam starszego jegomościa, ten wyjaśnia uprzejmie, że mamy wojnę i
cały metal przetapia się na działa. Poręcze kazało usunąć wojsko. Nie jestem pewien, czy
żartuje, czy mówi poważnie, ale okazuje się, że to prawda. Kiedy ludzie mają wyrzuty
sumienia albo gdy mogą powołać się na patriotyzm, są gotowi na wszystko. Za miastem
zauważam pasące się owce. Nie pozwalają mi się do siebie zbliżyć, a ja nie bardzo się
staram. Miło je widzieć, bo w Bidulph widzi się jedynie - lub słyszy - pracujące młyny. Mamy
zakaz wstępu do nich. Wszystko zresztą w tym mieście objęte jest dla nas zakazem. W
niektórych kościołach odbywają się potańcówki. %7łołnierze mogą tam wchodzić za darmo, toteż
wybieram się na kilka. Przychodzi mnóstwo dziewcząt, większość pracuje w młynach i
interesuje się nami równie mocno, jak my nimi. Ale tańca jest jak na lekarstwo, a dobrej
muzyki jeszcze mniej. Niewielki zespół, złożony ze starych muzykantów, gra na bębnach,
trąbkach i saksofonie, ale do ich muzyki właściwie nie da się tańczyć. Dziewczyny podchodzą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
straty są niewielkie. Jakoś urządzamy się na ogołoconych z materacy kojach.
- Co to, to nie, sir - stwierdza któryś z prowodyrów. Nie będę kimał na ziemi ze
szczurami tylko dlatego, że spała tutaj banda czarnych sukinsynów. Wszyscy kładą się więc
na płóciennych pasach. Co do mnie, wsuwam pod siebie obydwa koce i dochodzę do
wniosku, że mogę spać w rzeczach. Kilku chłopców znalazło gdzieś starą, opalaną drewnem
kozę, którą ustawiają pośrodku pomieszczenia. Rura piecyka uchodzi przez dach na
zewnątrz. Sierżant z pierwszej drużyny organizuje zespoły ogniowe, które mają kolejno
czuwać przy kozie i dorzucać drewna; przypuszczam, że mają też nadzieję, iż uchronią całą tę
szopę przed spaleniem. Odnoszę dziwne wrażenie, że cofnąłem się o kilka szczebli w rozwoju
cywilizacji, że jeszcze trochę, a będziemy żreć surowe mięso. Czyż nie do tego dąży wojsko -
by obudzić drzemiące w nas zwierzę? Skoro wysyłają nas, żebyśmy zabijali, najpierw muszą
uczynić z nas zabójców. Większość żołnierzy, grzejąc się przy ogniu, siedzi na pryczach i
czyści broń. Karabiny nie mogą być brudne, bo na strzelnicy używaliśmy innej broni.
Wyfasowano nam całkiem nowy sprzęt - karabiny, bagnety, menażki, zapasowe magazynki
itd. W wojsku odchodzi straszne marnotrawstwo. Póznym wieczorem smaruję list do Mary. W
zaadaptowanych na kancelarię koszarach znalazłem trochę papieru. Pokój jest opustoszały,
nie ma tam nawet biurek i stołów. Ale żarówki są mocniejsze. Znowu piszę na Wiecznym
bursztynie. Nie widzę tu żadnych książek. Pewnie poprzedni lokatorzy nie przepadali za
czytaniem, to samo można powiedzieć o tym stadzie zwierząt, z którym teraz mieszkam. Mam
kancelarię dla siebie do godziny dziesiątej, kiedy zaczyna się cisza nocna i gasną światła.
Droga Mary, Odkryłem coś nowego o sobie: jestem nadwrażliwy. Lubię proste czynności, takie
70
jak czyszczenie zębów, mycie nóg i czesanie włosów. Nie podoba mi się też mój zapach,
kiedy długo maszeruję z miejsca na miejsce. Tymczasem zaczyna brakować mydła i pasty do
zębów. Nie zdawałem sobie sprawy, jaki byłem rozpieszczony; nie spodziewałem się, że tego
może nie być. Pobyt w Dix, Benning i Jackson niczego mnie nie nauczył. Może tu chodzi o
Anglików? Słyszałem, że brakuje im wielu podstawowych artykułów, na przykład jajek i masła.
Kiedyś nie mieściło mi się w głowie, że będę jadł czerstwy, nie posmarowany masłem chleb.
Ale to nie wszystko. Mieszkam wyłącznie z Amerykanami i przekonuję się, że nie mam z nimi
nic wspólnego. Niedawno wyrzucili wszystkie materace z prycz tylko dlatego, że spały na nich
"brudasy". Jak wojsku udaje się rozwiązywać te problemy? Wiem, że czarni chłopcy pracują
głównie w korpusach wojsk łączności i transportu, nie w jednostkach bojowych.
Przypuszczam, że dowódcy im nie ufają albo coś w tym stylu. Daję słowo, że chyba
zgodziłbym się być czarny, gdybym dzięki temu miał dbać tylko o dostawy i jezdzić
ciężarówkami. Czułbym się jednak prześladowany z racji wykonywanej pracy, a to z kolei
trudno by mi było znieść. Sądzę, że w wojsku po prostu nie ma dla mnie miejsca. Nie
uważam, żeby ludzie tak bardzo różnili się od siebie, bo mają inny kolor skóry. Co ty o tym
myślisz? No cóż, spróbuję teraz zdrzemnąć się na tych resztkach pryczy. Pewnie obudzę się z
uczuciem, że jestem zaginioną egipską mumią. Uważaj na siebie. Nie wychodz na mróz.
Wiem, że teraz w Filadelfii jest zima. Ubieraj się ciepło - noś szal, czapkę i rękawiczki.
Dobranoc. Twój Will
71
ROZDZIAA 11
Tydzień pózniej, w niedzielę, dostaję przepustkę. Obchodzę wzdłuż i wszerz
miasteczko, które nazywa się Bidulph. Metalowe poręcze okalające parki i ogrody zostały
pozrywane. Gdy o nie pytam starszego jegomościa, ten wyjaśnia uprzejmie, że mamy wojnę i
cały metal przetapia się na działa. Poręcze kazało usunąć wojsko. Nie jestem pewien, czy
żartuje, czy mówi poważnie, ale okazuje się, że to prawda. Kiedy ludzie mają wyrzuty
sumienia albo gdy mogą powołać się na patriotyzm, są gotowi na wszystko. Za miastem
zauważam pasące się owce. Nie pozwalają mi się do siebie zbliżyć, a ja nie bardzo się
staram. Miło je widzieć, bo w Bidulph widzi się jedynie - lub słyszy - pracujące młyny. Mamy
zakaz wstępu do nich. Wszystko zresztą w tym mieście objęte jest dla nas zakazem. W
niektórych kościołach odbywają się potańcówki. %7łołnierze mogą tam wchodzić za darmo, toteż
wybieram się na kilka. Przychodzi mnóstwo dziewcząt, większość pracuje w młynach i
interesuje się nami równie mocno, jak my nimi. Ale tańca jest jak na lekarstwo, a dobrej
muzyki jeszcze mniej. Niewielki zespół, złożony ze starych muzykantów, gra na bębnach,
trąbkach i saksofonie, ale do ich muzyki właściwie nie da się tańczyć. Dziewczyny podchodzą [ Pobierz całość w formacie PDF ]