[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie dziwię mu się, że nie może dłużej wytrzymać.
- A ja mu się dziwię. Gdzie on w ogóle jest? - prycha gniewnie Ruth. - Skopię mu tyłek.
- Za oceanem. Pewnie rozmawia ze swoją matką przez skype'a. Rona nigdy mnie nie lubiła, po-
twierdziłam tylko jej najgorsze obawy. Nie mamy szans.
R
L
T
Dzwoni mój telefon komórkowy. Rzucam się ku niemu z nadzieją, że usłyszę głos Toma, ale to
Chloe.
- Dzwonię kontrolnie - sprawdzić, czy nie siedzisz z głową w piekarniku.
- Piekarnik wyplułby mnie z odrazą i kazał iść pod prysznic. Nie. Rozmawiam z Pam, Tarą i
Ruth. Danny zachorował na ospę... Długo by opowiadać. Może wpadniesz? Dom jeszcze nie został
uznany za zagrożenie przez stację sanitarną.
- Właśnie skończyłam pracę - odpowiada ze śmiechem Chloe. - Dzień jak co dzień. Obłąkany
model i wściekły pitbull imieniem Kicia. Przeklęta Kicia zżarła mi najlepszy puder. Szkoda gadać.
Mam dla ciebie świeżą porcję ploteczek i jestem niedaleko. Do zobaczenia za dziesięć minut.
Rozmowa schodzi na dylematy moralno-seksualne Tary. Idę na górę, zajrzeć do Danny'ego.
Siadam na brzegu łóżeczka i wpatruję się w niego z czułością, kocham go nad życie. Kilka minut póz-
niej do kuchni wkracza Chloe, słyszę śmiechy i podekscytowane głosy. Przypominam sobie pytanie
Eddiego. Schodzę do gości. Chloe opiera się o zlew, ma na sobie obcisłe dżinsy, sportowe buty i bluzę.
Jest piękna, radosna i pełna życia. Oczywiście, że Eddie oszalał na jej punkcie, podobnie jak każdy
zdrowy mężczyzna.
- Dobra. - Przytula mnie mocno na powitanie. - Opowiadaj.
- Masz wielbiciela - mówię od razu.
- Uuu! - piszczy Tara.
- Tak? Kogo? - pyta podejrzliwie Chloe.
- Eddiego.
Nie dostrzegam żadnej reakcji. Biedny Eddie. Chloe z pewnością w ogóle go nie pamięta.
- Seksowny ogrodnik Enid ma na ciebie chętkę. Pytał, czy jesteś do wzięcia.
- Uuu. Ogrodnik. - Ruth wymierza Chloe żartobliwego kuksańca w bok. - Jak w  Gotowych na
wszystko".
- Cudownie - wzdycha Tara.
- Dobry materiał na męża? - chce wiedzieć Pam.
- Bardzo - zapewniam.
- Powiedział ci? - Chloe wygląda na przerażoną.
- Pytał, czy jesteś wolna.
- Lubię go, ale nie jest w moim typie - oświadcza Chloe, jakby chciała zamknąć temat.
- Uuu - chichocze Tara. - Przyjmujemy postawę obronną.
- On chyba jest strasznie miły - rozpływa się w zachwycie Pam.
- Przestańcie mnie swatać, wstrętne baby. Do cholery, nie zamierzam dołączyć do kółka gospo-
dyń. Możemy porozmawiać na ciekawsze tematy?
Wszystkie jesteśmy nieco zaskoczone reakcją Chloe.
R
L
T
- Jakie ploteczki nam przywiozłaś? - Szybko zmieniam temat, żałując, że poruszyłam drażliwą
dla przyjaciółki kwestię.
- A tak, ploty. - Krzywi się i wzdycha. - Powinnam ci powiedzieć, choć to nic przyjemnego.
Znajomy fryzjer słyszał o przyjęciu...
- Zwietnie - mówię. - Wiadomości rozchodzą się lotem błyskawicy.
- Podobno wszyscy w firmie o tym mówią, ma tam paru klientów. Mniejsza z tym. Chodzi o to,
że Annette podobno rezygnuje z usług agencji. Przykro mi, kochana. Wolałam ci powiedzieć.
38
Potrzebuję odwagi, żeby przeprowadzić pewien plan. Dzwonię do Trish z prośbą, by zaopieko-
wała się Dannym. Smaruję wypryski na jego ciałku różową maścią.
- Mamusia przyniesie ci śniadanko do łóżka, a jak zjesz, zasłonimy z powrotem żaluzje - szep-
czę mu do uszka. - Pośpisz sobie. Potem mamusia wyjdzie na chwileczkę, a Trish z tobą posiedzi.
- Tęsknię za tatusiem. - Danny zaczyna płakać.
- Tatuś wróci za parę dni, maleńki - mówię przez zaciśnięte gardło. Mnie także brakuje Toma.
Tęsknię nawet za tym, co wcześniej drażniło: porannym marudzeniem, demonstracyjnym rozkłada-
niem gazety, robieniem zbyt mocnej herbaty i zostawianiem w zlewie parujących torebek po niej. Bra-
kuje mi tego, jak przekręcał się na drugi bok, spychając mnie z łóżka. Jego chrapania. Całego naszego
popapranego małżeńskiego życia. Zwiadomości, że wróci wieczorem. Wszystkiego, czego wcześniej
nie doceniałam.
Wracają do mnie piękne wspomnienia z czasów narzeczeńskich. Jak życie, które przelatuje
przed oczami umierającego, tylko że w tym wypadku umiera związek. Wyciągam z zakamarków pa-
mięci dawno zapomniane szczegóły; kolor jego skarpetek na pierwszej randce (obrzydliwy odcień zie-
leni i szare paski), to, że piliśmy wtedy wytrawne martini, choć było wczesne popołudnie, kawałek
oliwki, który przylgnął mi do zębów, zawstydzając śmiertelnie. Wyjął go i zjadł, a ja z miejsca się za-
kochałam. Wspominam także ważniejsze miłe gesty, które pogrzebałam w ostatnich miesiącach wśród
morza pretensji. W zeszłym roku na moje urodziny sprawił mamie przelot pierwszą klasą do Toronto,
chociaż ledwie mógł sobie na to pozwolić finansowo. Zjawiła się w progu, promieniejąc szczęściem,
mimo przerazliwej chudości i obwiązanej chustką łysej głowy. To był najpiękniejszy prezent urodzi-
nowy w moim życiu. Wtedy po raz ostatni widziałam ją żywą.
Ocieram łzy rękawem, nie mam czasu na sentymenty. Muszę spróbować naprawić, co zepsu-
łam. Przetrząsam szafę w poszukiwaniu czegokolwiek czystego i niepogniecionego. Nie mam zbyt
dużego wyboru. Wkładam czarne spodnie i białą bluzkę, połączenie, w którym wyglądam jak kelnerka.
Staję przed lustrem. Staram się wcielić w rolę, jak radziła mi niegdyś Enid.
R
L
T
W powietrzu wiruje pełno pyłków, moje oczy schowane za ciemnymi szkłami okularów zaczy-
nają łzawić. Wsiadam w autobus jadący do Belsize Park. Obok mnie siada staruszka, wokół której
unosi się nikła woń uryny, wyjmuje paczkę chipsów bekonowych i zaczyna jeść. Niespokojny męż-
czyzna w czapce z daszkiem agresywnie zaczepia żółtą poręcz. Wysiadam i ruszam wolno w stronę
mieszkania Annette, krzywiąc się na wspomnienie mojej ostatniej w nim wizyty. Nie mogę się zdecy-
dować, żeby wejść do środka. Chodzę tam i z powrotem przed drzwiami budynku. Portier przygląda
mi się podejrzliwie, zapewne podejrzewając, iż jestem ogarniętą obsesją fanką. Biorę głęboki oddech i
przekraczam próg.
- W czym mogę pomóc? - pyta uprzejmie.
- Przyszłam do... - Nagle robi mi się słabo. - Do pani Eastern.
Portier próbuje się bezskutecznie połączyć z numerem.
- Przykro mi. Zdaje się, że jej nie ma w domu Wychodzę z poczuciem porażki, ze spuszczoną
głową.
Słyszę jakiś hałas, kroki i głosy.
- A, to pani. Przed chwilą ktoś o panią pytał. Nie nie zostawiła swojego nazwiska. Miłego dnia,
pani Eastern - Obcasy uderzają w marmurową posadzkę. Staję pod ścianą i odwracam twarz, żeby
mnie nie zauważyła. Wystraszyłam się, nie jestem przygotowana.
W polu mojego widzenia pojawia się najpierw stopa w szpilce z wężowej skóry, opalona szczu- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl