[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mija kolejny tydzień, w którym nie potrafię znieść samego siebie, wszyscy inni mają
mnie powoli dosyć. Póznym popołudniem Sofia, Brent i Stanton wpadają do mojego
gabinetu, trzaskając za sobą drzwiami. Brent zamyka mi laptopa i zabiera go
z biurka, jakbym był dzieciakiem i miał szlaban.
 Co, u licha?
 Interwencja  mówi brodaty drań.
 Nie potrzebuję żadnej interwencji.
 Interwencja albo Stanton cię stąd wyprowadzi i skopie tyłek.
Wzdycham, spoglądam na nich po kolei, kiedy siadają naprzeciw mnie.
 Nic mi nie jest.
 Nieee&  Sofia kręci głową.  Wręcz przeciwnie.
 Jesteś nieszczęśliwy  mówi Stanton.
Dzięki, chłopie.
 Chelsea też jest nieszczęśliwa  dodaje Sofia, ale wcale nie poprawia mi to humoru.
 Przez was i my jesteśmy nieszczęśliwi  mówi Brent.  To niczym osmoza, paruje
z ciebie i wsiąka w nas. Zaburza to moje mojo, więc musi się skończyć.
 Jake.  Stanton wstaje z poważną miną.  To oczywiste, że chcesz być z Chelsea.
Dlaczego, u diabła, nie wyjdziesz z tego nieszczęścia i po prostu z nią nie będziesz?
W końcu w moim głosie pojawia się iskra.
 Ponieważ nie chcę, żeby przeze mnie cierpiała.
 Teraz przez ciebie cierpi  wykłóca się Sofia.
 Ale w ten sposób wciąż jestem przy niej!  Przyglądam im się, wyzywając, żeby
temu zaprzeczyli.  Wiem, jak walczyć, jak być prawnikiem, jak być przyjacielem. 
Oddycham coraz ciężej.  Ale nie wiem, jak żyć w rodzinie.
 Wydawało nam się, że możesz to powiedzieć.  Stanton kiwa głową, wskazując na
Sofię.  Panie przodem.
Sofia wstaje i podchodzi, jakby zamierzała mnie przesłuchać w sądzie.
 Ile miarek mleka modyfikowanego wsypuje się do butelki Ronana?
 Co to ma do& ?
 Po prostu odpowiedz na to cholerne pytanie.
 Sześć.  Wzdycham.  Prócz wieczora, wtedy trzeba dodać jeszcze dwie.
 A ile do tej pory Regan zna słów?
 Trzy.  Ceść ,  nie i  Jake .  Nie potrafię powstrzymać uśmiechu.  Jest genialna.
Sofia siada, za to wstaje Brent.
 Jaki jest ulubiony kolor Rosaleen?  pyta.
 Tęczowy. Cokolwiek to oznacza.
Kiwa głową.
 Czego boi się Raymond?
Nie muszę się nawet zastanawiać.
 Meteorytów i kosmicznych skał. Wszystkiego, czego nie da się przewidzieć
i kontrolować.
Brent zajmuje miejsce. Stanton opierając się o fotel Sofii, patrzy mi głęboko w oczy.
 Kim chce zostać Rory, gdy dorośnie?
 Sędzią sądu najwyższego, Boże miej nas wszystkich w opiece.
Stanton się uśmiecha.
 Jak ma na imię chłopak, w którym ostatnio podkochuje się Riley?
Marszczę brwi.
 Preston Drabblesmith.
To prawdziwy dzieciak, nie postać z Harry ego Pottera.
Stanton podchodzi do mnie i klepie mnie w ramię.
 Gratulacje, Jake. Ty już żyjesz w tej rodzinie.
Rozważam te słowa, ich wcześniejsze pytania, podczas gdy Sofia i Brent szczerzą
zęby jak idioci. Wiem, co Stanton chciał powiedzieć. Po prostu&
 Nie wiem, co robię.
Stanton pociera podbródek.
 Zamierzam zdradzić ci sekret, nikt z nas nie wie, co robi. Myślisz, że wiedziałem,
co zrobić, gdy włożono mi niemowlaka w siedemnastoletnie ręce? Cholera, stary, trzy
dni się trząsłem.
 Myślisz, że Chelsea wiedziała, co robi, rzucając życie w Kalifornii i pędząc, żeby
zająć się tymi dziećmi?  pyta Sofia.
 Musisz ich tylko kochać  mówi Stanton.  To jest najważniejsze. Reszta& sama
się ułoży.
 Poza tym  odzywa się Brent.  Naprawdę uważasz, że jest na świecie ktoś, kto
będzie pracował na ich szczęście mocniej od ciebie?
To najłatwiejsze ze wszystkich pytań.
Oczywiście, że nie.
Więc& co, do diabła, jeszcze tu robię?
Wstaję. Zostawiam aktówkę i dokumenty. Pieprzyć to wszystko.
 Muszę iść.
Jednak gdy przyjaciele z uśmiechem klepią mnie po plecach i prowadzą w stronę
drzwi, spotykam w nich mojego szefa, Jonasa Adamsa.
 Dobry wieczór, wszystkim.
Witamy go. Jesteśmy w niemałym szoku, ponieważ Jonas Adams nie odwiedza
pracowników w ich gabinetach. Nigdy.
Odchrząkuję.
 Zdarzył się wypadek, panie Becker. Pani Holten nieszczęśliwie spadła ze schodów.
Ekscytacja i radosne oczekiwanie, które jeszcze sekundę temu tryskały ze mnie,
natychmiast się kurczą i znikają. Zamykam oczy, przełykam z trudem ślinę
i w ogłuszającej ciszy pytam:
 %7łyje?
Adams zdejmuje okulary i czyści je chusteczką z wyhaftowanym monogramem.
 O tak, żyje, poobijała się tylko. Policja aresztowała senatora, więc proszę, żebyś
udał się na posterunek, pomógł mu przy jakichkolwiek próbach przesłuchania, załatwił
kaucję&
 Nie.  Ta jedna sylaba jest tak czysta, tak dobrze brzmi w moich ustach. Niemal
tak bosko, jak imię Chelsea. Wiem, jaki jestem  i wiem, co mogę. A co ważniejsze,
wiem do czego się nie posunę. Nigdy więcej.  Nie zrobię tego, panie Adams.
Mruży oczy, jakby nie widział mnie wyraznie.
 Mogę wiedzieć dlaczego?
 Ponieważ jest winny.
 Przyznał się?
 Nie, ale wiem, że bije żonę.
Policzki Adamsa robią się ceglasto czerwone, gdy wydycha szybko powietrze.
Zastanawiam się, czy Jonas jest rzeczywiście ślepy, czy może jest tylko wielkim
ignorantem. Tak czy inaczej, mam to gdzieś.
 William Holten jest klientem mojej kancelarii, a co ważniejsze, od czterdziestu lat
jest moim przyjacielem. Zasługuje na obrońcę.
 Ale nie na mnie.  Kręcę głową, patrząc na niego.
Adams zaciska usta w wąską linię.
 Panie Becker, powinien pan starannie przemyśleć następne słowa, ponieważ
zdeterminują pańską przy&
 Odchodzę.
 Jake.  Stanton wypowiada moje imię jak ostrzeżenie. Jednak takowego nie
potrzebuję.
 Moja rezygnacja znajdzie się na pańskim biurku z samego rana, panie Adams. Jest
pańskim przyjacielem, więc niech sam pan broni tego gnoja.
Adams unosi głowę.
 Pańska rezygnacja z pewnością zostanie przyjęta.  Wychodzi.
Ciężar spada z moich ramion.
Bycie podwładnym nigdy mi nie wychodziło.
 Jake, coś ty zrobił?  pyta Sofia, ściągając brwi z niepokojem.
Całuję ją w policzek.
 To, co powinienem.  Klepię Brenta w ramię i ściskam dłoń Stantona, uśmiechając
się niczym pieprzony Ebenezer Scrooge w Boże Narodzenie.  I było to naprawdę
łatwe.  Podchodzę do drzwi.  Pózniej pogadamy. Dziękuję, nie wiem, ile czasu
zajęłoby mi wyciągnięcie głowy z piasku bez waszej pomocy.
 Nie potrzebuję sobie tego wyobrażać  mówi ze śmiechem Sofia.
Stanton rzuca:
 Bierz ją, tygrysie.
Właśnie taki mam plan.
Przed wizytą u Chelsea, zatrzymuję się w biurze prokuratora. Jadę windą do
gabinetu Toma Caldwella, który, jak zakładałem, siedzi przy biurku.
Opieram się o futrynę, rozglądając się po pomieszczeniu.
 To naprawdę mały gabinet. Wiedziałem, że są małe, ale ten wydaje się mniejszy
niż klatka hycla.
 Jest powód twojej wizyty, czy chcesz jedynie porównywać się na gabinety, Becker?
Kiwam głową.
 Słyszałeś o Holtenie?
 Oczywiście, że słyszałem, to ja będę oskarżał tego sukinsyna. Dlaczego nie siedzisz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl