[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z notatkami o telefonach.  Telefonowali także z biura przewodniczącego. Doktor
Handingham chce z tobą porozmawiać o mowie, którą ma wygłosić na obiedzie
u Silbersacka w poniedziałek. Jennifer nagle poczuła się przytłoczona swoją pracą.
Na jej biurku spoczywało kilka grubych plików akt dotyczących projektów. Należało
je dokładnie przejrzeć. Były jeszcze te wszystkie spotkania. Ona jednak nie mogła się
skoncentrować. Nie mogła oderwać myśli od tego, co się wydarzyło.
 Dobrze się czujesz, Jennifer?  zaniepokoiła się ponownie Joan.
 Tak, jestem tylko zmęczona, to wszystko.  Wskazała ręką stosy papierów. 
Mam trochę pilnej pracy. Czy możesz przez małą chwilkę trzymać wszystkich z dala
ode mnie?  Uśmiechnęła się do Joan, próbując powstrzymać się od płaczu.
 O nic się nie martw, kochanie.  Joan Corboy wstała.  Wypij swoją kawę, a ja
zamknę drzwi i zostawię cię na chwilę w ciszy i spokoju.
 Dziękuję, Joan, że tak o mnie dbasz.  Uśmiechnęła się do wychodzącej
sekretarki, a kiedy drzwi się zamknęły, sięgnęła po telefon i wykręciła numer biura
Toma.
 Czy Tom Oliver jest osiągalny?  zapytała sekretarkę.
 Mogę wiedzieć, kto dzwoni?
 Jennifer Winters.  Czekając kręciła w palcach sznur od telefonu, w końcu
odwróciła fotel do okna. Widziała długi, wąski pas parku ciągnący się spod jej okien
do zachodniej części Central Parku i dalej na północ aż do muzeum. Czekając, aż
Tom podejdzie do telefonu, zatrzymała wzrok na masywnej bryle muzeum
pobudowanego w romańskim stylu. Nie mogła stąd widzieć Columbus Avenue, gdzie
zabiła mężczyznę.
Usiłowała przekonać siebie, że to się nie stało. Nie mogło się stać. Wiedziała
jednak, że to nieprawda. Tysiące razy przeżywała to morderstwo. W wyobrazni zabiła
tego człowieka tysiąckrotnie.
 Jennifer!
 Tak, Tom  szepnęła do słuchawki.
 Gdzie się podziewałaś?
 Muszę się z tobą zobaczyć.
 Ja także muszę się z tobą zobaczyć, kochanie.  Usłyszała jego westchnienie. 
Boże, dzwoniłem do ciebie. Ale twoja automatyczna sekretarka...
 Tom  przerwała.  Muszę z tobą pomówić.  Osłoniła dłonią mikrofon telefonu.
 Słucham? Kochanie, zle cię słyszę.
 Muszę z tobą pomówić!
 Dobrze! Dobrze! Kiedy i gdzie?
 Możesz zjeść ze mną lunch?
 Skarbie, nie dam rady. Muszę być w śródmieściu.
 W porządku!  Obróciła fotel i zajrzała do kalendarza.  Jesteś wolny pózniej, po
czwartej?
 Będę. Gdzie chcesz się ze mną spotkać?
 Przyjedz do Brooklynu, proszę.
Przez chwilę w słuchawce panowała cisza, kiedy Tom podejmował decyzję.
 Dobrze, ale nie spóznij się. Nie chciałbym włóczyć się po ulicy.
 Masz klucz.
 Nie mam go ze sobą.
 Będę w domu wcześniej. Tom, potrzebuję twojej pomocy. Coś się zdarzyło. 
Płakała; wyciągnęła rękę i wyjęła garść chusteczek higienicznych z pudełka
stojącego na biurku.
 O czym mówisz?
 To nie to, o czym myślisz. Ze mną wszystko w porządku.  Wiedziała, że Tom
obawia się nieustannie, aby nie zaszła w ciążę.  Nie mów nic. To znaczy, nie mów
nikomu w biurze, że masz się ze mną spotkać.
 Nigdy tego nie robię, skarbie, wiesz o tym.
 Mówię poważnie, Tom, to jest ważne!
 Tak samo jak moje dochodzenie.
 To, o czym muszę z tobą porozmawiać, dotyczy tylko mnie. Wyłącznie mnie.
 Kochanie, po prostu cię nie rozumiem.
 Przeglądałeś rano  Post ?
 Jasne, że nie!
 Spójrz na nagłówki.
 Daj spokój, co tam jest? Za piętnaście minut mam rozprawę.
 Tytuł brzmi: Morderca-goryl robi z Manhattanu dżunglę.
 Aha... Zatem?
 Muszę z tobą pomówić o tym  mordercy-gorylu . Wiem, kto to jest!  Potem,
niezdolna wymówić ani słowa więcej, rzuciła słuchawkę. Co się jej stało? Wstała,
obeszła biurko, kiedy otworzyły się drzwi pokoju. Joan trzymała w ręce
jaskrawoczerwoną teczkę.
 To na twoje spotkanie z Meyerem o jedenastej  powiedziała, wręczając jej
dokumenty.
 Proszę, zadzwoń pod ten numer  powiedziała Jennifer, wychodząc z biura.  Do
Eileen Gorman. Dowiesz się, czy może dziś zjeść ze mną lunch w śródmieściu.
Powiedz, że to bardzo ważne. I zadzwoń do Even Konechy i odwołaj spotkanie z nią.
Joan podążyła za Jennifer na korytarz i stanęła obok niej przed drzwiami windy.
 Na pewno dobrze się czujesz, Jennifer?  przyglądała się szefowej spod
okularów.
Jennifer spojrzała na swoje odbicie w wypolerowanych, mosiężnych drzwiach.
Dostrzegła własną twarz o groteskowych i zdeformowanych rysach. Odwróciła się od
tego obrazu.
 Nie jestem pewna  szepnęła. Drzwi otworzyły się i weszła do wnętrza pustej
kabiny. Odwracając się nacisnęła przycisk piętra, na którym znajdowała się sala
konferencyjna, i spojrzała na Joan. Sekretarka wciąż jej się przyglądała z twarzą
ściągniętą niepokojem.
 Możesz mi powiedzieć  zaproponowała Joan. Jennifer zdobyła się na nieszczery
uśmiech.
 Dziękowałabym Bogu, gdybym mogła  szepnęła do siebie, kiedy drzwi zasunęły
się płynnie, zamykając ją na krótko w bezpiecznym wnętrzu zjeżdżającej windy.
Rozdział 8
Jennifer nie mogła jeść swojego lunchu. Siedziała naprzeciwko Eileen Gorman [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl