[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zimna i bez serca, to niech sobie wierzy i w kochanka. I tak nie moŜe być juŜ gorzej.
- Nie, oczywiście, Ŝe nic się nie stało - odparła spokojnie. - A w Nassau było
cudownie.
- Cieszę się, Ŝe pani wypoczęła. Pan Percy to taki miły człowiek.
- Bardzo miły - zgodziła się Tira, wstając. - Jestem skonana i połoŜę się na trochę.
Niech pani nie szykuje teraz niczego do jedzenia.
- Oczywiście, musi pani wypocząć. Wystarczy powiedzieć, a zaraz zrobię kawę i
kanapki.
Tira nie była pewna, czy kiedykolwiek będzie miała na nie ochotę, bo kiedy szła do
swojej sypialni, przytłaczało ją przemoŜne uczucie pustki i wewnętrznego chłodu. Na dodatek
było jej niedobrze.
Z tego wniosek, Ŝe naprawdę wróciła do domu.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Kiedy Tira zaczęła przewozić swoje rzeźby do galerii Boba Hendersona, padał deszcz,
ale była taka szczęśliwa z powodu wystawy, Ŝe nawet nie zwróciła uwagi na fatalną pogodę.
Do BoŜego Narodzenia pozostały juŜ tylko dwa tygodnie, a ona była, jak zwykle,
samotna. Dawniej pod byle pretekstem zatelefonowałaby do Simona i umówiła się z nim na
obiad, albo „przypadkiem” spotkałaby go na jakiejś konferencji i w ten sposób pocieszyłaby
swe biedne serce. Teraz pozostał jej tylko Charles. Oczywiście bardzo go lubiła, byli
prawdziwymi przyjaciółmi, ale...
OstroŜnie wniosła na zaplecze ostatnie pudło. Lillian Day, kierowniczka galerii,
przytrzymywała jej drzwi.
- No, wreszcie koniec - powiedziała z uśmiechem Tira. Rozejrzała się wokoło i
potrząsnęła z niedowierzaniem głową. - Nie mogę uwierzyć, Ŝe sama to wszystko zrobiłam.
- Wykonałaś kawał dobrej roboty - odrzekła Lillian. Pochyliła się, otworzyła jedno z
pudeł i zaczęła wyjmować z niego kolejne rzeźby. - To teŜ chcesz sprzedać? - spytała,
trzymając w dłoniach popiersie Simona.
- Tak, chcę się tego pozbyć - odparła Tira sucho. Lillian przezornie zmieniła temat.
- Sprawdziłam katalogi. Wszystkie są bez zarzutu i wyglądają pięknie. Bufet będzie
przybrany w motywy boŜonarodzeniowe. Przyjdą teŜ ludzie z prasy...
Tira wzdrygnęła się na myśl o stawieniu czoła dziennikarzom.
- Nie bój się - powiedziała Lillian, widząc jej niepokój. - Wszystko jest ustalone i nikt
nie zada ci Ŝadnego krępującego pytania. W przeciwnym wypadku będą mieli ze mną do czy-
nienia.
- Co ja bym zrobiła bez ciebie? - Tira wyraźnie się rozluźniła.
- Trzymaj się tylko planu, a wszystko pójdzie dobrze!
Tira nie wiedziała, czy Simon ma jakieś plany związane z tą wystawą. Jako wspólnik
Boba Hendersona z łatwością mógł sprawić, by pokaz się nie odbył.
Nie rozmawiali ze sobą od pamiętnego balu, ale być moŜe pani Lester przekonująco
wytłumaczyła mu, Ŝe Tira nic nie wiedziała o zajściu w sądzie. Faktem jest, Ŝe nie
zadzwoniła, Ŝeby dowiedzieć się o jego zdrowie, ale to nie znaczy, Ŝe się tym nie przejęła.
Wręcz przeciwnie, z przeraŜeniem myślała, jak niewiele brakowało, by doszło do tragedii.
Mimo najszczerszych chęci Tira wciąŜ była śmiertelnie zakochana, nauczyła się tylko lepiej
maskować swoje uczucia.
Do wernisaŜu było coraz bliŜej, a stawała się coraz bardziej nerwowa. Dobrze chociaŜ,
Ŝe Charles będzie przy niej przez cały czas. A poza tym coraz bardziej utwierdzała się w
przekonaniu, Ŝe Simon się jednak na wernisaŜu nie pojawi. Gdyby zrobił inaczej, dałby
dziennikarzom broń do ręki, a tego na pewno wolał uniknąć.
Niestety, widocznie wisiało nad nią jakieś fatum, bo tuŜ przed otwarciem zadzwonił
zdenerwowany Charles.
- Tiro, jest mi ogromnie przykro, ale nie mogę przyjechać. Gene miał atak serca -
wyjaśnił krótko.
- O BoŜe, Charles... Tak mi przykro.
- Wiesz, niezbyt się kochaliśmy, ale nie ma nikogo, kto by się wszystkim zajął. Nessa
jest w szoku. Nie mogę zostawić jej samej w takim stanie.
- Oczywiście. A jak on się czuje?
- Trudno powiedzieć. W kaŜdym razie jego stan jest juŜ stabilny. Jadę teraz do
szpitala. Nessa jest przy nim, a on, jak zwykle, daje jej niezły wycisk. Nawet w takiej sytuacji
zachowuje się jak... Szkoda słów!
- Gdybym mogła ci jakoś pomóc... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl