[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wał w jej stronę. Słoneczne światło przebijało szybę i przenikało dziewczynę, jakby była
duchem. Dotykało jej złotych włosów i skóry, po czym biegło dalej. Widział tapicerkę
drzwi po jej stronie. Mógł przeniknąć wzrokiem jej uroczą twarz i zobaczyć okno za
głową dziewczyny oraz krajobraz za szybą jak gdyby była przezroczysta. Nie rozu-
miał tego. Jakim cudem znalazła się tutaj? Jakim cudem wiedziała, że jedzie za Doyle em
i chłopcem?
Tuż obok rozdarł się klakson.
Leland spojrzał na drogę i stwierdził ze zdumieniem, że zjechał z prawego pasa
i omal nie zderzył się z pontiakiem, który próbował go wyprzedzić. Skręcił energicznie
w prawo i wrócił na właściwe miejsce.
Jak ci leci, George? spytała.
Spojrzał na nią, po czym szybko przeniósł wzrok na autostradę. Dziewczyna była
ubrana tak samo jak wtedy, gdy widział ją po raz ostatni: zgrabne buty, biała krótka
spódniczka, wzorzysta czerwona bluzka z wysokim kołnierzem. Gdy tydzień wcześniej
podążył za nią aż na lotnisko i patrzył jak wsiada do Boeinga 707, był tak podniecony
tym zgrabnym strojem, że pragnął jej bardziej niż jakiejkolwiek kobiety. Niemal pod-
biegł do niej ale uświadomił sobie, że uznałaby to za dziwne z jego strony.
Jak ci leci, George? spytała ponownie.
Martwiła się jego problemami, zanim sam je sobie uświadomił, nawet zanim do-
strzegł, że wszystko zmierza w niewłaściwym kierunku. Po zerwaniu ich dwuletniej zna-
jomości, gdy była gotowa rozmawiać z nim jedynie przez telefon, dzwoniła do Lelanda
dwa razy w tygodniu, by dowiedzieć się, jak mu się powodzi. Oczywiście, w końcu prze-
stała telefonować. Zapomniała o nim całkowicie.
Och powiedział, nie odrywając oczu od drogi. Zwietnie.
Ale nie wyglądasz świetnie jej głos dobiegał z oddali, był głuchy i tylko nie-
znacznie przypominał głos Courtney. A jednak była tuż obok, towarzysząc mu na
jawie.
Powodzi mi się bardzo dobrze zapewnił ją.
Straciłeś na wadze.
To było konieczne.
34
Nie aż tak bardzo, George.
To mi nie zaszkodzi.
I masz worki po oczami.
Zdjął jedną rękę z kierownicy i dotknął bladej, napuchniętej skóry.
Nie dosypiałeś ostatnio? spytała.
Nie odpowiedział. Nie podobała mu się ta rozmowa. Nie znosił, gdy zadręczała
go pytaniami o zdrowie i mówiła, że jego problemy emocjonalne mają swe podłoże
w schorzeniu fizycznym. Zgoda, problemy pojawiły się nagle. Ale to nie była jego wina.
Winę ponosili inni. Ostatnio wszyscy uwzięli się na niego.
George, czy ludzie zaczęli traktować cię lepiej od czasu naszej ostatniej roz-
mowy?
Podziwiał jej długie nogi. Nie były już przezroczyste. Ciało było złote, mocne, pięk-
ne.
Nie, Courtney. Znów straciłem pracę.
Gdy przestała dopytywać się o jego zdrowie, poczuł się lepiej. Chciał opowiedzieć jej
wszystko, nawet rzeczy najbardziej krępujące. Zrozumiałaby. Położyłby głowę na jej ko-
lanach i płakał, aż zabrakłoby u łez. Wtedy poczułby się lepiej... Płakałby, podczas gdy
ona głaskałaby jego włosy i gdy wyprostowałby się, to miałby tak niewiele problemów
jak ponad dwa lata wcześniej, zanim pojawiły się kłopoty i zanim wszyscy zaczęli da-
rzyć go niechęcią.
Znów straciłeś pracę? spytała. Ile razy ją zmieniałeś w ciągu ostatnich
dwóch lat?
Sześć powiedział.
Za co cię wyrzucili tym razem?
Nie wiem powiedział Leland głosem pełnym najczystszego cierpienia.
Stawialiśmy biurowiec roboty było na dwa lata. %7łyłem z wszystkimi bardzo do-
brze. Wtedy mój szef, główny inżynier, uwziął się na mnie.
Uwziął się na ciebie? spytała. Jej głos był matowy i odległy, ledwie słyszalny na
tle szumu szerokich opon. W jaki sposób?
Wiesz jak to wyglądało, Courtney. Tak jak zawsze. Obgadywał mnie za plecami,
nastawiał innych ludzi przeciwko mnie. Odwoływał moje polecenie i zachęcał Prestona,
brygadzistę, żeby...
Robił to wszystko za twoimi plecami? spytała.
Tak. On...
Jeśli mówił to wszystko za twoimi plecami, to skąd wiesz, że w ogóle coś mówił?
Nie mógł znieść tego współczucia w jej głosie, ponieważ za bardzo przypominało li-
tość.
Słyszałeś, co mówił? Nie słyszałeś, prawda, George?
35
Nie rozmawiaj ze mną w ten sposób. Nie wmawiaj mi, że to sobie wymyśliłem.
Zamilkła, tak jak jej kazał.
Spojrzał w stronę dziewczyny, żeby sprawdzić, czy jeszcze tam jest. Uśmiechnęła się
do niego, znacznie bardziej cielesna niż parę minut wcześniej.
Patrzył na zachodzące słońce, ale nie dostrzegał go. Tylko w małym stopniu uświa-
damiał sobie, że ciągnie się przed nim droga. Poruszony magiczną obecnością Courtney
nie prowadził już chevroleta z tak wielką wprawą. Samochód dryfował po prawym
pasie, zjeżdżając chwilami na żwirowate pobocze.
Po chwili powiedział:
Czy wiedziałaś, że po tym jak zadzwoniłem do ciebie tamtego dnia z prośbą
o spotkanie, po tym jak się dowiedziałem, że byłaś od trzech tygodni zamężna że
prawie oszalałem? Chodziłem za tobą przez tydzień, każdego dnia, po prostu obserwu-
jąc cię. Wiedziałaś o tym? Powiedziałaś, że lecisz do San Francisco, że ten facet, Doyle,
i twój brat pojadą tam za tydzień, i powiedziałaś, że nie wydaje ci się, byś kiedykolwiek
miała wrócić do Filadelfii. To mnie prawie zabiło, Courtney. Nic nie szło po mojej myśli.
Przypomniałem sobie jak było nam kiedyś dobrze... więc zadzwoniłem, żeby się prze-
konać, czy nie moglibyśmy znów być razem. Chciałem poprosić o spotkanie. Wiedziałaś
o tym? Mogę się założyć, że nie wiedziałaś. Byłem absolutnie gotów poprosić o spo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
wał w jej stronę. Słoneczne światło przebijało szybę i przenikało dziewczynę, jakby była
duchem. Dotykało jej złotych włosów i skóry, po czym biegło dalej. Widział tapicerkę
drzwi po jej stronie. Mógł przeniknąć wzrokiem jej uroczą twarz i zobaczyć okno za
głową dziewczyny oraz krajobraz za szybą jak gdyby była przezroczysta. Nie rozu-
miał tego. Jakim cudem znalazła się tutaj? Jakim cudem wiedziała, że jedzie za Doyle em
i chłopcem?
Tuż obok rozdarł się klakson.
Leland spojrzał na drogę i stwierdził ze zdumieniem, że zjechał z prawego pasa
i omal nie zderzył się z pontiakiem, który próbował go wyprzedzić. Skręcił energicznie
w prawo i wrócił na właściwe miejsce.
Jak ci leci, George? spytała.
Spojrzał na nią, po czym szybko przeniósł wzrok na autostradę. Dziewczyna była
ubrana tak samo jak wtedy, gdy widział ją po raz ostatni: zgrabne buty, biała krótka
spódniczka, wzorzysta czerwona bluzka z wysokim kołnierzem. Gdy tydzień wcześniej
podążył za nią aż na lotnisko i patrzył jak wsiada do Boeinga 707, był tak podniecony
tym zgrabnym strojem, że pragnął jej bardziej niż jakiejkolwiek kobiety. Niemal pod-
biegł do niej ale uświadomił sobie, że uznałaby to za dziwne z jego strony.
Jak ci leci, George? spytała ponownie.
Martwiła się jego problemami, zanim sam je sobie uświadomił, nawet zanim do-
strzegł, że wszystko zmierza w niewłaściwym kierunku. Po zerwaniu ich dwuletniej zna-
jomości, gdy była gotowa rozmawiać z nim jedynie przez telefon, dzwoniła do Lelanda
dwa razy w tygodniu, by dowiedzieć się, jak mu się powodzi. Oczywiście, w końcu prze-
stała telefonować. Zapomniała o nim całkowicie.
Och powiedział, nie odrywając oczu od drogi. Zwietnie.
Ale nie wyglądasz świetnie jej głos dobiegał z oddali, był głuchy i tylko nie-
znacznie przypominał głos Courtney. A jednak była tuż obok, towarzysząc mu na
jawie.
Powodzi mi się bardzo dobrze zapewnił ją.
Straciłeś na wadze.
To było konieczne.
34
Nie aż tak bardzo, George.
To mi nie zaszkodzi.
I masz worki po oczami.
Zdjął jedną rękę z kierownicy i dotknął bladej, napuchniętej skóry.
Nie dosypiałeś ostatnio? spytała.
Nie odpowiedział. Nie podobała mu się ta rozmowa. Nie znosił, gdy zadręczała
go pytaniami o zdrowie i mówiła, że jego problemy emocjonalne mają swe podłoże
w schorzeniu fizycznym. Zgoda, problemy pojawiły się nagle. Ale to nie była jego wina.
Winę ponosili inni. Ostatnio wszyscy uwzięli się na niego.
George, czy ludzie zaczęli traktować cię lepiej od czasu naszej ostatniej roz-
mowy?
Podziwiał jej długie nogi. Nie były już przezroczyste. Ciało było złote, mocne, pięk-
ne.
Nie, Courtney. Znów straciłem pracę.
Gdy przestała dopytywać się o jego zdrowie, poczuł się lepiej. Chciał opowiedzieć jej
wszystko, nawet rzeczy najbardziej krępujące. Zrozumiałaby. Położyłby głowę na jej ko-
lanach i płakał, aż zabrakłoby u łez. Wtedy poczułby się lepiej... Płakałby, podczas gdy
ona głaskałaby jego włosy i gdy wyprostowałby się, to miałby tak niewiele problemów
jak ponad dwa lata wcześniej, zanim pojawiły się kłopoty i zanim wszyscy zaczęli da-
rzyć go niechęcią.
Znów straciłeś pracę? spytała. Ile razy ją zmieniałeś w ciągu ostatnich
dwóch lat?
Sześć powiedział.
Za co cię wyrzucili tym razem?
Nie wiem powiedział Leland głosem pełnym najczystszego cierpienia.
Stawialiśmy biurowiec roboty było na dwa lata. %7łyłem z wszystkimi bardzo do-
brze. Wtedy mój szef, główny inżynier, uwziął się na mnie.
Uwziął się na ciebie? spytała. Jej głos był matowy i odległy, ledwie słyszalny na
tle szumu szerokich opon. W jaki sposób?
Wiesz jak to wyglądało, Courtney. Tak jak zawsze. Obgadywał mnie za plecami,
nastawiał innych ludzi przeciwko mnie. Odwoływał moje polecenie i zachęcał Prestona,
brygadzistę, żeby...
Robił to wszystko za twoimi plecami? spytała.
Tak. On...
Jeśli mówił to wszystko za twoimi plecami, to skąd wiesz, że w ogóle coś mówił?
Nie mógł znieść tego współczucia w jej głosie, ponieważ za bardzo przypominało li-
tość.
Słyszałeś, co mówił? Nie słyszałeś, prawda, George?
35
Nie rozmawiaj ze mną w ten sposób. Nie wmawiaj mi, że to sobie wymyśliłem.
Zamilkła, tak jak jej kazał.
Spojrzał w stronę dziewczyny, żeby sprawdzić, czy jeszcze tam jest. Uśmiechnęła się
do niego, znacznie bardziej cielesna niż parę minut wcześniej.
Patrzył na zachodzące słońce, ale nie dostrzegał go. Tylko w małym stopniu uświa-
damiał sobie, że ciągnie się przed nim droga. Poruszony magiczną obecnością Courtney
nie prowadził już chevroleta z tak wielką wprawą. Samochód dryfował po prawym
pasie, zjeżdżając chwilami na żwirowate pobocze.
Po chwili powiedział:
Czy wiedziałaś, że po tym jak zadzwoniłem do ciebie tamtego dnia z prośbą
o spotkanie, po tym jak się dowiedziałem, że byłaś od trzech tygodni zamężna że
prawie oszalałem? Chodziłem za tobą przez tydzień, każdego dnia, po prostu obserwu-
jąc cię. Wiedziałaś o tym? Powiedziałaś, że lecisz do San Francisco, że ten facet, Doyle,
i twój brat pojadą tam za tydzień, i powiedziałaś, że nie wydaje ci się, byś kiedykolwiek
miała wrócić do Filadelfii. To mnie prawie zabiło, Courtney. Nic nie szło po mojej myśli.
Przypomniałem sobie jak było nam kiedyś dobrze... więc zadzwoniłem, żeby się prze-
konać, czy nie moglibyśmy znów być razem. Chciałem poprosić o spotkanie. Wiedziałaś
o tym? Mogę się założyć, że nie wiedziałaś. Byłem absolutnie gotów poprosić o spo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]