[ Pobierz całość w formacie PDF ]
musi zrelacjonować mu swą długą rozmowę z Jane.
- Gareth, jest coś, o czym powinieneś się dowiedzieć. T-to dotyczy Jane.
- Jane? Nie przypuszczałem, że będziesz się nią jesz-cze przejmować. No,
ale nieważne. A więc, co z Jane?
- O-obiecałam jej, że zostaniemy. Zamilkł na chwilę.
-Co?
- Wiem, że nie powinnam tego robić bez porozumienia Z tobą, ale...
- No cóż, to ja narażam tu życie! - zauważył, odwracając się od niej i
przegarniając sobie dłonią włosy.
- Proszę cię, Gareth, nie gniewaj się na mnie, bo kiedy się dowiesz tego,
co mi opowiedziała, z pewnością sam uznasz, że powinieneś zostać.
Odwrócił się, by spojrzeć jej w twarz.
- A więc lepiej niech ta historia okaże się przekonująca, bo jak do tej pory
księżna Exton zdołała najwyżej mnie zniecierpliwić, a nie obudzić chęć, by jej
pomagać!
Zuzanna popatrzyła na wiodące do salonu drzwi.
- Słuchaj, nie rozmawiajmy tutaj. Chodzmy lepiej do mnie.
26
Anjuli nie było w apartamencie, gdy pojawili się tam Zuzanna i Gareth.
Ayah poszła do kuchni, by wyprosić trochę smakowitych kąsków dla Chatterji, i
tam uwikłała się w długi i niezbyt przyjemny spór z kucharką. Twierdziła
bowiem, że kuchnia brytyjska zmieniłaby się o wiele na lepsze, gdyby zaczęto
stosować w niej rozmaite przyprawy, które przywiozła z Bengalu, ale kucharce,
pani Webster, wcale się to nie spodobało... oburzyła się szalenie. Anjuli jednak
się tym nie przejęła. Była zdania, że duszona baranina bulgocząca właśnie na
ogniu wygląda i pachnie anemicznie i okazała brak taktu, twierdząc to na głos.
Zwaśnione strony postanowiły w końcu, że należy podzielić potrawę na dwie
części i jedną podać na modłę angielską, a drugą na hinduską. Rezultaty zostaną
ocenione przez licznych służących, którzy pojawili się w kuchni, słysząc
odgłosy kłótni. Hektor przybył na tyle wcześnie, by zostać sędzią... choć wcale
nie był bezstronny, gdyż jak wiadomo, miał słabość do potraw z curry.
Oczywiście kiedy Gareth i Zuzanna znalezli się w apartamencie, nie mieli
o tej sprawie najmniejszego pojęcia. Chatterji nie okazał zachwytu na widok
swego wroga i zajął miejsce na karniszu w salonie, z którego wydawał co jakiś
czas bardzo niekulturalne dzwięki, nie mówiąc już o tym, że pokazywał także
język. Głosy wydawane przez małpkę przypomniały Garethowi buldoga Byka"
Barkera imieniem Herkules i noc w klubie Zjednoczenie, kiedy to diadem
Hollandów przeszedł w nowe ręce. Zaś myśl o owej nocy sprowadziła na niego
inne wspomnienia, które nagle wydały mu się bardzo bolesne...
Zuzanna usiadła na sofie, rzucając niespokojne spojrzenie na Garetha,
który stał przy kominku.
- Jeśli cię obraziłam... - zaczęła.
- O tak, obraziłaś mnie, pani, ale czy to ważne? Dałem ci dwie
możliwości na okazanie mi zaufania, ale wolałaś tego nie czynić. To mówi mi
dokładnie, jak sobie mnie cenisz.
Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- N-nic nie rozumiem. Jeśli nie chcesz tu zostać, to możemy wyjechać...
- My razem nie wyjedziemy, pani Leighton. Cały czas robisz, co ci się
podoba, i to tylko dla ciebie się liczy.
Zmiana, jaka w nim zaszła, zbiła Zuzannę z pantałyku. Dopiero co
całowali się zapamiętale, a teraz nagle on okazywał takie rozgoryczenie, jakby
był całkiem innym człowiekiem. Gdyby tylko się mogła domyślić, co mu
takiego zrobiła...
Popatrzył na nią zimno.
- Czegóż zatem takiego chce od nas Jane?
Zuzanna opanowała poczucie klęski i zrelacjonowała wszystko, co zostało
powiedziane w apartamencie księżnej. Kiedy skończyła, milczał przez dłuższą
chwilę, a potem kiwnął głową.
- Jeżeli to wszystko jest prawdą, to musimy zostać, oczywiście.
Uśmiechnęła się niepewnie.
- Wiedziałam, że tak powiesz.
Ale on nie odpowiedział jej uśmiechem.
- Jeżeli to wszystko jest prawdą.
- Dlaczego miałabym kłamać? - zawołała, oburzona niewypowiedzianym
oskarżeniem.
- Bo już nie raz to zrobiłaś. Nie, niezupełnie, ty nie tyle kłamiesz, co nie
mówisz wszystkiego. Chodzi ci o diadem Hollandów, prawda?
- Skąd taki pomysł? - Zaskoczył ją, gdyż w swojej relacji nie wspomniała
o diademie.
- Poza tym, co stało się właśnie oczywiste, kiedy przeglądałem zawartość
sejfu, wszystko było w najlepszym porządku, poza tym jednym przedmiotem.
Sądzę, że nadchodząca transakcja z Abbasem Ali skłoniła niektóre osoby do
działania; jedną z nich jest kochanek Jane, ten tajemniczy intruz. Kiedy prawie
go złapano za pierwszym razem, nie zdołał podłożyć kopii zamiast oryginału i
dlatego musiał wrócić wczorajszej nocy. Znów został o mało co schwytany, ale
tym razem udało mu się dokonać zamiany.
Gdyby tylko wiedział, że pojawiła się tam wtedy aż trójka złodziei,
pomyślała Zuzanna, z trudem hamując łzy, a żadne z nich nie dostało w swe
ręce oryginału. Czuła się zdruzgotana chłodem Garetha i nie wiedziała, co ma
powiedzieć, żeby wszystko naprawić.
- Ale dlaczego Jane i jej bezimienny ukochany tak bardzo interesują się
diademem Hollandów? - ciągnął Gareth. -Jane twierdzi, iż jej kochanek pragnie
zemsty za krzywdę, jaką wyrządził mu książę. - Urwał. - Chyba już wiem, kto to
jest, Zuzanno.
- Wiesz? - zdziwiła się.
- O tak, prawdę mówiąc, to jestem tego pewien. Ten człowiek pasuje tu
doskonale, poczynając od jego związków z diademem.
Zuzanna wstrzymała oddech.
- Kim zatem on jest?
- To Stephen Holland, od którego Exton wygrał diadem w karty. A raczej,
któremu go ukradł.
Serce jej zamarło.
- Stephen Holland? - powtórzyła tępo. - Ale przecież on jest w Ameryce -
wyrzuciła z siebie, zanim zdążyła pomyśleć.
Gareth wbił w nią ostre spojrzenie.
- Begnal", tak powiedział, ale to tylko dlatego, że był pijany. Oczywiście
miał na myśli Bengal. Zamienił dwie litery, ale czynią one ogromną różnicę. A
kapelusznik McArthur znajduje się w Bostonie, Massachusetts, nie w Bostonie
w Anglii. Kolejna ogromna różnica, Uśmiechnął się zimno na widok jej
zaskoczenia. - Potrzebowałem bardzo wiele czasu, żeby dopasować do! siebie
kawałki łamigłówki, Zuzanno, i wreszcie osiągnąłem sukces. Kiedy się
spotkaliśmy w teatrze, wiedziałem, że się już kiedyś zetknęliśmy, gdyż głos twój
brzmiał znajomo, choć cię nie rozpoznałem. Nie zrezygnowałem ani na chwilę z
moich przypuszczeń. Zrozumiałem wszystko, widząc wyraz twej twarzy, kiedy
ujrzałaś diadem kilka minut temu, a teraz zdradziłaś się ostatecznie. To ty jesteś
dawną panną Holland, która okazała mi tyle niegrzeczności i niewdzięczności,
gdy, po tym jak próbowałem przez całą noc ochronić twego brata przed jego
własną głupotą, przywiozłem tego pijanego smarkacza do domu. Panie
Lokaju", o ile dobrze pamiętam; tak się do mnie zwróciłaś.
Zuzanna patrzyła na niego bez słowa, wstrząśnięta spokojem, z jakim
zmierzał do prawdy. Roześmiał się bez cienia wesołości.
- Zabrakło ci słów, moja pani? Z pewnością wiedziałaś przez cały czas nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
musi zrelacjonować mu swą długą rozmowę z Jane.
- Gareth, jest coś, o czym powinieneś się dowiedzieć. T-to dotyczy Jane.
- Jane? Nie przypuszczałem, że będziesz się nią jesz-cze przejmować. No,
ale nieważne. A więc, co z Jane?
- O-obiecałam jej, że zostaniemy. Zamilkł na chwilę.
-Co?
- Wiem, że nie powinnam tego robić bez porozumienia Z tobą, ale...
- No cóż, to ja narażam tu życie! - zauważył, odwracając się od niej i
przegarniając sobie dłonią włosy.
- Proszę cię, Gareth, nie gniewaj się na mnie, bo kiedy się dowiesz tego,
co mi opowiedziała, z pewnością sam uznasz, że powinieneś zostać.
Odwrócił się, by spojrzeć jej w twarz.
- A więc lepiej niech ta historia okaże się przekonująca, bo jak do tej pory
księżna Exton zdołała najwyżej mnie zniecierpliwić, a nie obudzić chęć, by jej
pomagać!
Zuzanna popatrzyła na wiodące do salonu drzwi.
- Słuchaj, nie rozmawiajmy tutaj. Chodzmy lepiej do mnie.
26
Anjuli nie było w apartamencie, gdy pojawili się tam Zuzanna i Gareth.
Ayah poszła do kuchni, by wyprosić trochę smakowitych kąsków dla Chatterji, i
tam uwikłała się w długi i niezbyt przyjemny spór z kucharką. Twierdziła
bowiem, że kuchnia brytyjska zmieniłaby się o wiele na lepsze, gdyby zaczęto
stosować w niej rozmaite przyprawy, które przywiozła z Bengalu, ale kucharce,
pani Webster, wcale się to nie spodobało... oburzyła się szalenie. Anjuli jednak
się tym nie przejęła. Była zdania, że duszona baranina bulgocząca właśnie na
ogniu wygląda i pachnie anemicznie i okazała brak taktu, twierdząc to na głos.
Zwaśnione strony postanowiły w końcu, że należy podzielić potrawę na dwie
części i jedną podać na modłę angielską, a drugą na hinduską. Rezultaty zostaną
ocenione przez licznych służących, którzy pojawili się w kuchni, słysząc
odgłosy kłótni. Hektor przybył na tyle wcześnie, by zostać sędzią... choć wcale
nie był bezstronny, gdyż jak wiadomo, miał słabość do potraw z curry.
Oczywiście kiedy Gareth i Zuzanna znalezli się w apartamencie, nie mieli
o tej sprawie najmniejszego pojęcia. Chatterji nie okazał zachwytu na widok
swego wroga i zajął miejsce na karniszu w salonie, z którego wydawał co jakiś
czas bardzo niekulturalne dzwięki, nie mówiąc już o tym, że pokazywał także
język. Głosy wydawane przez małpkę przypomniały Garethowi buldoga Byka"
Barkera imieniem Herkules i noc w klubie Zjednoczenie, kiedy to diadem
Hollandów przeszedł w nowe ręce. Zaś myśl o owej nocy sprowadziła na niego
inne wspomnienia, które nagle wydały mu się bardzo bolesne...
Zuzanna usiadła na sofie, rzucając niespokojne spojrzenie na Garetha,
który stał przy kominku.
- Jeśli cię obraziłam... - zaczęła.
- O tak, obraziłaś mnie, pani, ale czy to ważne? Dałem ci dwie
możliwości na okazanie mi zaufania, ale wolałaś tego nie czynić. To mówi mi
dokładnie, jak sobie mnie cenisz.
Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- N-nic nie rozumiem. Jeśli nie chcesz tu zostać, to możemy wyjechać...
- My razem nie wyjedziemy, pani Leighton. Cały czas robisz, co ci się
podoba, i to tylko dla ciebie się liczy.
Zmiana, jaka w nim zaszła, zbiła Zuzannę z pantałyku. Dopiero co
całowali się zapamiętale, a teraz nagle on okazywał takie rozgoryczenie, jakby
był całkiem innym człowiekiem. Gdyby tylko się mogła domyślić, co mu
takiego zrobiła...
Popatrzył na nią zimno.
- Czegóż zatem takiego chce od nas Jane?
Zuzanna opanowała poczucie klęski i zrelacjonowała wszystko, co zostało
powiedziane w apartamencie księżnej. Kiedy skończyła, milczał przez dłuższą
chwilę, a potem kiwnął głową.
- Jeżeli to wszystko jest prawdą, to musimy zostać, oczywiście.
Uśmiechnęła się niepewnie.
- Wiedziałam, że tak powiesz.
Ale on nie odpowiedział jej uśmiechem.
- Jeżeli to wszystko jest prawdą.
- Dlaczego miałabym kłamać? - zawołała, oburzona niewypowiedzianym
oskarżeniem.
- Bo już nie raz to zrobiłaś. Nie, niezupełnie, ty nie tyle kłamiesz, co nie
mówisz wszystkiego. Chodzi ci o diadem Hollandów, prawda?
- Skąd taki pomysł? - Zaskoczył ją, gdyż w swojej relacji nie wspomniała
o diademie.
- Poza tym, co stało się właśnie oczywiste, kiedy przeglądałem zawartość
sejfu, wszystko było w najlepszym porządku, poza tym jednym przedmiotem.
Sądzę, że nadchodząca transakcja z Abbasem Ali skłoniła niektóre osoby do
działania; jedną z nich jest kochanek Jane, ten tajemniczy intruz. Kiedy prawie
go złapano za pierwszym razem, nie zdołał podłożyć kopii zamiast oryginału i
dlatego musiał wrócić wczorajszej nocy. Znów został o mało co schwytany, ale
tym razem udało mu się dokonać zamiany.
Gdyby tylko wiedział, że pojawiła się tam wtedy aż trójka złodziei,
pomyślała Zuzanna, z trudem hamując łzy, a żadne z nich nie dostało w swe
ręce oryginału. Czuła się zdruzgotana chłodem Garetha i nie wiedziała, co ma
powiedzieć, żeby wszystko naprawić.
- Ale dlaczego Jane i jej bezimienny ukochany tak bardzo interesują się
diademem Hollandów? - ciągnął Gareth. -Jane twierdzi, iż jej kochanek pragnie
zemsty za krzywdę, jaką wyrządził mu książę. - Urwał. - Chyba już wiem, kto to
jest, Zuzanno.
- Wiesz? - zdziwiła się.
- O tak, prawdę mówiąc, to jestem tego pewien. Ten człowiek pasuje tu
doskonale, poczynając od jego związków z diademem.
Zuzanna wstrzymała oddech.
- Kim zatem on jest?
- To Stephen Holland, od którego Exton wygrał diadem w karty. A raczej,
któremu go ukradł.
Serce jej zamarło.
- Stephen Holland? - powtórzyła tępo. - Ale przecież on jest w Ameryce -
wyrzuciła z siebie, zanim zdążyła pomyśleć.
Gareth wbił w nią ostre spojrzenie.
- Begnal", tak powiedział, ale to tylko dlatego, że był pijany. Oczywiście
miał na myśli Bengal. Zamienił dwie litery, ale czynią one ogromną różnicę. A
kapelusznik McArthur znajduje się w Bostonie, Massachusetts, nie w Bostonie
w Anglii. Kolejna ogromna różnica, Uśmiechnął się zimno na widok jej
zaskoczenia. - Potrzebowałem bardzo wiele czasu, żeby dopasować do! siebie
kawałki łamigłówki, Zuzanno, i wreszcie osiągnąłem sukces. Kiedy się
spotkaliśmy w teatrze, wiedziałem, że się już kiedyś zetknęliśmy, gdyż głos twój
brzmiał znajomo, choć cię nie rozpoznałem. Nie zrezygnowałem ani na chwilę z
moich przypuszczeń. Zrozumiałem wszystko, widząc wyraz twej twarzy, kiedy
ujrzałaś diadem kilka minut temu, a teraz zdradziłaś się ostatecznie. To ty jesteś
dawną panną Holland, która okazała mi tyle niegrzeczności i niewdzięczności,
gdy, po tym jak próbowałem przez całą noc ochronić twego brata przed jego
własną głupotą, przywiozłem tego pijanego smarkacza do domu. Panie
Lokaju", o ile dobrze pamiętam; tak się do mnie zwróciłaś.
Zuzanna patrzyła na niego bez słowa, wstrząśnięta spokojem, z jakim
zmierzał do prawdy. Roześmiał się bez cienia wesołości.
- Zabrakło ci słów, moja pani? Z pewnością wiedziałaś przez cały czas nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]