[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gabe czuł się, jakby dostał obuchem w głowę.
Nie myśląc, co robi, odszedł od niej, po czym otworzył drzwi do jej domku i rzucił
się na łóżko. Miał w głowie mętlik. Chastity weszła za nim, nie zapalając światła.
- Co takiego? Jak to? Dlaczego? - Wciąż nie mógł w to uwierzyć.
- Mieliśmy swoje powody. To nasza prywatna sprawa. Mówię ci o tym, żebyś nie
myślał, że jestem jakąś...
- Nigdy? - Wiedział, że zachowuje się idiotycznie, ale po prostu nie mógł uwie-
rzyć, że ktoś mógłby mieć przy sobie taką kobietę i jej nie pożądać. Obrzydliwe uczucie
strachu i niepokoju zaczęło wpełzać do jego serca. Nie znał swojego własnego brata.
- Ale co w takim razie robiłaś...?
R
L
T
- W zastępstwie? - odgadła, jakby chodziło o najnaturalniejszą rzecz na świecie. -
Nic. Nie myśl, że zdradzałam Toma albo coś w tym rodzaju. Zbyt wiele o tym myślałam
i seks nigdy nie był w moim życiu czymś ważnym. Podejrzewałam, że brakuje mi jakichś
hormonów. Rzecz w tym, że ostatnio... Dużo myślę o seksie. - Spuściła oczy. - I myślę o
tym w twoim kontekście. Nawet teraz, kiedy leżysz na moim łóżku, ja myślę o seksie. Z
tobą. Więc, sam widzisz, że muszę wyjechać...
- Do diabła. - Zaklął zupełnie zaskoczony.
Jeśli myślała o tym już wcześniej, to doskonale się maskowała. Do tej pory jemu
wydawało się, że zwariował na jej punkcie.
Teraz jeszcze trudniej potrafił opanować swoje uczucia. Narastało w nim pożąda-
nie i potrzeba bliskości. Jedyne, na co teraz ma ochotę, to wziąć ją do łóżka i znalezć się
w niej.
Szaleństwo! - pomyślał, jakby chcąc się przywołać do porządku.
- Czy możesz zamówić helikopter?
- Dopiero na jutro wieczorem. Pilot jest w innej trasie.
- Prom?
- Nie chodzi w niedziele.
- Ach tak... - odparła zrezygnowana.
Ich oczy spotkały się. To, co działo się między nimi, było niewiarygodne. Jakby
jakaś siła ciągnęła ich ku sobie.
- Poradzimy sobie - powiedział bez przekonania.
Nie wiedział, które z nich pierwsze zaczęło iść ku drugiemu. Wiedział tylko, że to,
co stało się pózniej, nie zależało od ich woli. To było jak dotyk przeznaczenia.
Gorące wargi Gabe'a na jej ustach, język wodzący po jej szyi...
Gabe doprowadzał ją do szaleństwa. Chastity objęła go rękami i przyciągnęła
mocno. Chciała czuć jego ciało, jego siłę i namiętność.
Bardzo długo umiała nad sobą panować, ale w tej chwili całkowicie się jemu pod-
dała. Zdjął jej top i zaczął całować piersi. Chastity jęknęła głośno.
Mimo że była półnaga, nie czuła skrępowania. Gabe traktował ją jak boginię. Jego
język drażnił jej sutki i Chastity z niecierpliwością pociągnęła go na łóżko. Zdjęła z nie-
R
L
T
go koszulkę i zaczęła rozpinać mu spodnie. Pragnienie, by byli z sobą nadzy, zżerało ją.
Jeszcze nigdy w życiu nie czuła takiego podniecenia.
- Chass, zaczekaj - powiedział Gabe chrapliwym z emocji głosem.
- Nie, Gabe, proszę.
Dotknęła jego ust, czym sprawiła, że zapomniał o proteście. Objęła go nogami i
przyciągnęła do siebie. Właśnie tego pragnęła, ale spełnienie, jakiego doznała w jego ra-
mionach, przekroczyło jej wszelkie oczekiwania...
To była najbardziej upojna noc w życiu każdego z nich. Nie mogli nacieszyć się
swoją bliskością. Podniecenie i namiętność nie dawała im zasnąć. Pocałunki przemienia-
ły się we wspaniały seks - kochali się, jakby byli w transie. Słychać już było pierwsze
ptaki zwiastujące świt, gdy w końcu wtuleni w siebie zasnęli.
Obudził go jakiś dziwny odgłos i natychmiast zorientował się, że Chastity przy nim
nie ma.
Gdy przytomniał, cichy dzwięk okazał się płaczem. Uchylił drzwi łazienki.
Chastity siedziała w kącie łazienki w szlafroku. Nogi miała podciągnięte pod bro-
dę. Gabe bardzo zmartwił się jej widokiem.
- Idz sobie. To nic takiego. Czasem po prostu muszę popłakać. - Wytarła oczy rę-
kawem szlafroka.
Usiadł przy niej.
- Której części  idz sobie" nie rozumiesz?
Objął ją pokrzepiającym gestem.
- Nie płacz, Chass. Co się dzieje? Czy to przeze mnie?
Oparła czoło na jego ramieniu.
- Nie martw się. Nie chodzi o ciebie. - Cała zesztywniała. - To znaczy, to nie to, co
myślisz. To tylko wygląda zle. Zaraz przejdzie, tylko idz sobie.
- Nie zostawię cię tak. I masz rację, że to zle wygląda. Nie pójdę, póki nie przeko-
nam się, że wszystko jest w porządku.
- Kiedy właśnie jest. W jak najlepszym. Dlatego właśnie płaczę.
- To się nazywa kobieca logika, tak?
R
L
T
Roześmiała się i otarła łzy.
- Czemu to musisz być właśnie ty? Nikt nigdy... mi czegoś takiego nie zrobił. -
Spostrzegła jego pytający wzrok. - Nikt nigdy nie sprawił, by było mi tak dobrze. Nie
czekał na mnie, jak ty to zrobiłeś. Tak mnie nie dotykał. - Na jej ustach zaigrał najsłod-
szy z uśmiechów. - Już nie uważam, że to przereklamowane...
Czy ona zdawała sobie sprawę, jak na niego działa? - pomyślał. Było jednak w jej
słowach coś, co go wzburzyło.
- To z kim ty sypiałaś?
- Miałam tylko jednego faceta. W liceum. To był mój trener pływania. Przystojny,
mistrz olimpijski. Sądziłam, że mu na mnie zależy. Okazało się, że dwie inne dziewczy-
ny z drużyny też się dały nabrać.
- I co, zrobiłaś coś z tym?
- Nie, czułam się po prostu upokorzona. Jedna z dziewczyn poinformowała władze
szkoły, a ja wyjechałam do Nowej Zelandii.
Gabe zacisnął zęby. Jego serce wypełniały emocje, których nie potrafiłby nazwać.
Ulga? Szczęście? Współczucie? Jeden facet - powtórzył w myślach za nią. Chastity za-
sługiwała na prawdziwą magię w związku... Na kolację, kwiaty i romantyzm.
Wtedy Gabe zdał sobie sprawę z czegoś, co na moment zmroziło mu krew w ży-
łach. Nie chciał tak po prostu jej tego zapewnić.
Pragnął być pierwszym i ostatnim mężczyzną w jej życiu, który to zrobi.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Członek załogi żeglarskiej ubrany w uniform podał Chastity rękę, wprowadził ją na
jacht, po czym skinął Gabe'owi i zniknął w ciemnościach. Chastity rozejrzała się. Aódz
była ogromna, ale kameralnie oświetlona i niezwykle piękna. Nie tak jednak piękna jak
bezkresne morze, jego szum i wrażenie, że rozgwieżdżone niebo jest zawieszone tuż nad
nimi. Usiedli przy rozłożonym na pokładzie stoliku dla dwojga, ozdobionym kwiatami i
świecami.
Chastity odrobinę nerwowym gestem wygładziła swoje białe spodnie. Nie miała na
sobie biżuterii ani makijażu, a on nie miał telefonu. Choć tego między sobą nie ustalili,
spędzili z sobą kolejny dzień na tych samych warunkach. Zapomnieli o przeszłości, nie
myśleli o przyszłości - po prostu cieszyli się własnym towarzystwem.
Gabe działał na jej zmysły niczym otaczający ich ocean - nieustannie, niemal nie-
dostrzegalnie, ale z potężną siłą.
W końcu na niego spojrzała. Wiedziała, że Gabe jej się przygląda. Kiedy na niego
patrzyła, robiło jej się gorąco i delikatnie czerwieniła się. Głowę wypełniały jej wspo-
mnienia - zmysłowe wargi, umięśnione ramiona, silne, ale delikatne ręce, i wreszcie ich
splecione w miłosnym uścisku nagie ciała. Gabe był kochankiem, dla którego można by-
ło zapomnieć o całym świecie.
- A więc, to naprawdę przypomina...
- Randkę. Zgadłaś. - Gabe dokończył za nią i uśmiechnął się.
- Dlaczego? - Gabe nie był spontaniczny. Zawsze wszystko, co robił, miało cel i
było zaplanowane. - Nie zamierzam znowu pójść z tobą do łóżka - wyrwało jej się, zanim
Gabe zdążył odpowiedzieć. - Jeśli o to ci chodzi, to tracisz czas. To, co się stało, to był [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl