[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczami, i na nieuleczalną nieskuteczność ONZ. Jak płonąca ropa, jego furia rozlewała się we
wszystkich kierunkach. Był wściekły na Centrum, które zabrało mu tyle życia, na Sharon za to, że nie
pomagała mu tak, jak mogła i powinna, i na samego siebie za to, że nie potrafił sobie z tym wszystkim
poradzić.
Na jego spotkanie wyszedł pułkownik Solo, dowódca żandarmerii bazy. Był to niewysoki, potężnie
zbudowany, łysiejący mężczyzna przed czterdziestką. Wzrok miał
stanowczy i bardzo zdecydowany wyraz twarzy.
Mohalley dogonił Paula Hooda i przedstawił się pułkownikowi. Potem próbował
przedstawić mu dyrektora Centrum, ale Paul minął już oficerów i podszedł do otaczającego Iglicę
pierścienia żandarmów. Pułkownik zmarszczył brwi i ruszył za nim. Mohalley szedł za
pułkownikiem.
Hood w ostatniej chwili zatrzymał się i nie próbował przecisnąć między żandarmami, stanął jednak
bardzo blisko nich. Zachował na tyle przytomność umysłu, by uświadomić sobie, że jeśli zacznie się
z tymi ludzmi kłócić, to przegra z kretesem.
Pułkownik wcisnął się między niego i swoich ludzi.
Przepraszam pana...
Mike, nic ci nie jest? przerwał mu Paul.
Bywało się w gorszych miejscach.
Była to niewątpliwa prawda. Rzeczywiście, nie warto tracić panowania nad sobą.
Panie Hood! powiedział z naciskiem pułkownik.
Panie Solo Paul spojrzał mu prosto w oczy ci żołnierze odpowiadają przede mną. Jakie są
pańskie rozkazy?
Rozkazano nam dopilnować, by wszyscy żołnierze Iglicy wrócili na pokład C 130 i pozostali na
posterunku, dopóki maszyna nie wyląduje w Andrews wyrecytował Solo.
Doskonale. Paul Hood nie ukrywał obrzydzenia. Niech sobie Waszyngton likwiduje ostatnią
szansę dla ONZ...
To nie ja podjąłem tę decyzję, proszę pana usprawiedliwił się Solo.
Oczywiście, pułkowniku. I nie wściekam się na pana. Mówił prawdę, wściekał się na
wszystkich. Znalazłem się jednak w sytuacji wymagającej obecności mojego zastępcy, generała
Rodgersa. Generał nie jest członkiem oddziału Iglica.
Pułkownik przyjrzał się im obu, najpierw jednemu, potem drugiemu.
104
Jeśli to prawda, moje rozkazy nie dotyczą generała przyznał.
Rodgers natychmiast przeszedł przez kordon i stanął obok przyjaciela. Mohalley przyjrzał mu się
nieżyczliwie.
Zaraz, zaraz... ogólny rozkaz, który ja dostałem, dotyczy całości personelu bezpieczeństwa i
wojskowego, w tym także generała Rodgersa. Muszę wiedzieć, jaka to sytuacja wymaga jego
obecności.
To sprawa osobista.
Jeśli związana jest z tym, co dzieje się w ONZ...
Jest związana. Terroryści przetrzymują jako zakładniczkę moją córkę. Mike Rodgers jest jej
ojcem chrzestnym.
Mohalley spojrzał na generała.
Ojcem chrzestnym... powtórzył.
Tak jest przytaknął Rodgers.
Paul Hood milczał. Nie miało najmniejszego znaczenia, czy funkcjonariusz Departamentu Stanu im
uwierzy. Gra toczyła się tylko o to, by pozwolono Mike'owi pójść z nim.
Do poczekalni wolno mi wpuścić tylko najbliższą rodzinę.
W takim razie ja nie pójdę do tej pańskiej poczekalni syknął Hood przez zaciśnięte zęby. Miał
tego wszystkiego szczerze dość. Nigdy jeszcze nie uderzył człowieka, ale jeśli ten urzędas nie cofnie
się, to będzie pierwszy.
Rodgers stał tuż przed Solo, wpatrując się w przyjaciela. Przez długą chwilę słychać było wyłącznie
świst wiatru, przerazliwy w panującej wokół martwej ciszy.
W porządku, proszę pana zdecydował Mohalley. Nie mam zamiaru kruszyć kopii w tej
sprawie.
Paul dopiero teraz zadał sobie sprawę z tego, że wstrzymywał oddech.
Podrzucić pana do miasta? spytał Mohalley.
Będę panu bardzo wdzięczny.
Generał nie spuszczał wzroku z Paula, który nagle poczuł się tak, jakby siedział w swoim gabinecie
w Centrum. Znalazł się w środowisku, w którym czuł się jak ryba w wodzie, wśród oddanych
przyjaciół i współpracowników. Bogu niech będą dzięki. Mimo wszystkiego, co przeszedł i co go
jeszcze czekało, znów czuł się sobą.
105
Rodgers odwrócił się i spojrzał na żołnierzy Iglicy. Wszyscy stali na baczność.
Pułkownik August zasalutował mu. Generał odsalutował. Następnie, na komendę pułkownika, Iglica
powróciła na pokład C 130, krąg żandarmów rozerwał się, by zrobić im przejście.
Hood, Rodgers i Mohalley wrócili do samochodu.
Paul Hood nie miał żadnego planu i nie potrafił sobie wyobrazić, by miał go Mike Rodgers.
Cokolwiek planował generał, cokolwiek chciał zrobić, z pewnością zamierzał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
oczami, i na nieuleczalną nieskuteczność ONZ. Jak płonąca ropa, jego furia rozlewała się we
wszystkich kierunkach. Był wściekły na Centrum, które zabrało mu tyle życia, na Sharon za to, że nie
pomagała mu tak, jak mogła i powinna, i na samego siebie za to, że nie potrafił sobie z tym wszystkim
poradzić.
Na jego spotkanie wyszedł pułkownik Solo, dowódca żandarmerii bazy. Był to niewysoki, potężnie
zbudowany, łysiejący mężczyzna przed czterdziestką. Wzrok miał
stanowczy i bardzo zdecydowany wyraz twarzy.
Mohalley dogonił Paula Hooda i przedstawił się pułkownikowi. Potem próbował
przedstawić mu dyrektora Centrum, ale Paul minął już oficerów i podszedł do otaczającego Iglicę
pierścienia żandarmów. Pułkownik zmarszczył brwi i ruszył za nim. Mohalley szedł za
pułkownikiem.
Hood w ostatniej chwili zatrzymał się i nie próbował przecisnąć między żandarmami, stanął jednak
bardzo blisko nich. Zachował na tyle przytomność umysłu, by uświadomić sobie, że jeśli zacznie się
z tymi ludzmi kłócić, to przegra z kretesem.
Pułkownik wcisnął się między niego i swoich ludzi.
Przepraszam pana...
Mike, nic ci nie jest? przerwał mu Paul.
Bywało się w gorszych miejscach.
Była to niewątpliwa prawda. Rzeczywiście, nie warto tracić panowania nad sobą.
Panie Hood! powiedział z naciskiem pułkownik.
Panie Solo Paul spojrzał mu prosto w oczy ci żołnierze odpowiadają przede mną. Jakie są
pańskie rozkazy?
Rozkazano nam dopilnować, by wszyscy żołnierze Iglicy wrócili na pokład C 130 i pozostali na
posterunku, dopóki maszyna nie wyląduje w Andrews wyrecytował Solo.
Doskonale. Paul Hood nie ukrywał obrzydzenia. Niech sobie Waszyngton likwiduje ostatnią
szansę dla ONZ...
To nie ja podjąłem tę decyzję, proszę pana usprawiedliwił się Solo.
Oczywiście, pułkowniku. I nie wściekam się na pana. Mówił prawdę, wściekał się na
wszystkich. Znalazłem się jednak w sytuacji wymagającej obecności mojego zastępcy, generała
Rodgersa. Generał nie jest członkiem oddziału Iglica.
Pułkownik przyjrzał się im obu, najpierw jednemu, potem drugiemu.
104
Jeśli to prawda, moje rozkazy nie dotyczą generała przyznał.
Rodgers natychmiast przeszedł przez kordon i stanął obok przyjaciela. Mohalley przyjrzał mu się
nieżyczliwie.
Zaraz, zaraz... ogólny rozkaz, który ja dostałem, dotyczy całości personelu bezpieczeństwa i
wojskowego, w tym także generała Rodgersa. Muszę wiedzieć, jaka to sytuacja wymaga jego
obecności.
To sprawa osobista.
Jeśli związana jest z tym, co dzieje się w ONZ...
Jest związana. Terroryści przetrzymują jako zakładniczkę moją córkę. Mike Rodgers jest jej
ojcem chrzestnym.
Mohalley spojrzał na generała.
Ojcem chrzestnym... powtórzył.
Tak jest przytaknął Rodgers.
Paul Hood milczał. Nie miało najmniejszego znaczenia, czy funkcjonariusz Departamentu Stanu im
uwierzy. Gra toczyła się tylko o to, by pozwolono Mike'owi pójść z nim.
Do poczekalni wolno mi wpuścić tylko najbliższą rodzinę.
W takim razie ja nie pójdę do tej pańskiej poczekalni syknął Hood przez zaciśnięte zęby. Miał
tego wszystkiego szczerze dość. Nigdy jeszcze nie uderzył człowieka, ale jeśli ten urzędas nie cofnie
się, to będzie pierwszy.
Rodgers stał tuż przed Solo, wpatrując się w przyjaciela. Przez długą chwilę słychać było wyłącznie
świst wiatru, przerazliwy w panującej wokół martwej ciszy.
W porządku, proszę pana zdecydował Mohalley. Nie mam zamiaru kruszyć kopii w tej
sprawie.
Paul dopiero teraz zadał sobie sprawę z tego, że wstrzymywał oddech.
Podrzucić pana do miasta? spytał Mohalley.
Będę panu bardzo wdzięczny.
Generał nie spuszczał wzroku z Paula, który nagle poczuł się tak, jakby siedział w swoim gabinecie
w Centrum. Znalazł się w środowisku, w którym czuł się jak ryba w wodzie, wśród oddanych
przyjaciół i współpracowników. Bogu niech będą dzięki. Mimo wszystkiego, co przeszedł i co go
jeszcze czekało, znów czuł się sobą.
105
Rodgers odwrócił się i spojrzał na żołnierzy Iglicy. Wszyscy stali na baczność.
Pułkownik August zasalutował mu. Generał odsalutował. Następnie, na komendę pułkownika, Iglica
powróciła na pokład C 130, krąg żandarmów rozerwał się, by zrobić im przejście.
Hood, Rodgers i Mohalley wrócili do samochodu.
Paul Hood nie miał żadnego planu i nie potrafił sobie wyobrazić, by miał go Mike Rodgers.
Cokolwiek planował generał, cokolwiek chciał zrobić, z pewnością zamierzał [ Pobierz całość w formacie PDF ]