[ Pobierz całość w formacie PDF ]

deo, piłki nożnej i czekolady równała się praktycznie zeru, nigdy też nie wydała mu
się specjalnie zainteresowana dziećmi, może poza swoim małym bratem, Lucą. Ale
z kobietami nigdy nie wiadomo. Niektóre z nich, najbardziej na pozór skoncentro-
wane na swojej karierze zawodowej, nagle zaczynają patrzeć na człowieka jak na
materiał na potencjalnego ojca. Potrafi odczytać takie znaki. Ale chce sam zdecy-
dować, kiedy zostanie ojcem.
Roman doskonale zdawał sobie sprawę z odpowiedzialności, która na nim
ciąży - powinien zadbać o spadkobiercę i przedłużyć rodzinne nazwisko... jakby na
świecie nie było wystarczająco dużo O'Haganów. Ale w razie gdyby o tym zapom-
niał, jego ojciec, który obawiał się, że starszy syn w każdej chwili może wpaść pod
autobus, przypominał mu o tym regularnie.
W odpowiedniej chwili zaspokoi oczekiwania ojca, ale na razie nie ma syna,
nigdy dotąd nie spotkał tej kobiety i niepotrzebnie zajmuje się tą sprawą. Są tysiące
innych rzeczy, którymi może i powinien się zająć.
Mimo to postanowił doprowadzić tę farsę do końca, bo miał zwyczaj kończyć
to, co zaczął. Ale co ważniejsze w ten sposób, kiedy matka go o to zapyta - a nie
miał wątpliwości, że to zrobi - będzie mógł jej powiedzieć z czystym sumieniem,
że widział zarówno matkę, jak i dziecko i że obydwoje nie mają z nim nic wspólne-
S
R
go.
Nic innego jej nie usatysfakcjonuje.
W krótkim czasie, który upłynął od chwili gdy Scarlet bezceremonialnie od-
rzuciła jego zaproszenie na obiad, Roman całkowicie zapomniał nie tylko, że poża-
łował swoich słów w chwili, gdy je wypowiedział - czy on w ogóle zna jakieś re-
stauracje, gdzie obsługują zaślinione małe dzieci? - ale również, że jego zachowa-
nie nie wynikało z pragnienia jej irytującego towarzystwa, ale z braku pomysłu na
to, jak zobaczyć jej syna.
- Będę ci naprawdę wdzięczna - ciągnęła Scarlet, nadal myśląc, że zwraca się
do Angie. - Poczekaj chwilę, to paskudztwo się skurczyło - dodała, usiłując we-
pchnąć rękę w rękaw.
Cmoknęła z żalem. Koszulkę zdobiły zdjęcia starszaków, wśród nich Sama.
Teraz będzie stanowiła jedną z pamiątek z dzieciństwa synka.
- Mogło być gorzej, maszyna całkowicie podarła mi stanik - stwierdziła. -
Chociaż nie powinnam narzekać. W takich sytuacjach opłaca się nie mieć biustu. -
wysapała, gdy mocno naciągnięty materiał spłaszczył jej piersi.
Roman też się nie skarżył. Miał doskonałą okazję przyjrzeć się jej zgrabnej
pupie i pieprzykowi strategicznie umieszczonemu nad lewym pośladkiem. I nie
uważał, że nie ma biustu - wszedł dokładnie w chwili, gdy widać go było bez osło-
nek.
To niezwykłe - Scarlet nie tylko nie była niezgrabna, ale miała ekscytujące
ciało, szczupłe, giętkie i bardzo seksowne. To go utwierdziło w kwestii syna - nie
zapomniałby przecież, gdyby z nią kiedykolwiek spał!
Wygładzając zmięty materiał na dekolcie, Scarlet odwróciła się. Uśmiech
zniknął z jej twarzy, gdy zobaczyła, kto tam stoi.
- To pan! - wykrzyknęła oskarżycielskim tonem.
Przez krótką przerażającą chwilę gapiła się na Romana, zanim jej mózg zno-
S
R
wu zaczął funkcjonować. Z trudem wypuściła powietrze, opuściła ramiona, którymi
objęła się w odruchu obronnym, i poszukała okularów na stojącym za nią biurku.
- Dio! To absolutnie fantastyczne.
Jej lekko drżące dłonie potrzebowały kilku sekund, by znalezć okulary. Twarz
intruza nabrała ostrości. Miała ochotę zdjąć je ponownie.
Roman zmarszczył brwi. Zanim z powrotem założyła okulary, dostrzegł za-
czerwienienie na jej nosie, odcinające się od bladej skóry. To zbrodnia kryć takie
ładne oczy za grubymi szkłami. Czy ona nie wie, że okulary mogą być modne? %7łe
dzisiaj istnieją cieniutkie szkła i śliczne oprawki?
- Te okulary są za ciężkie i za duże dla pani - skarcił ją gburowato.
- Wiem, były modne pięć lat temu. - Uśmiechnęła się kpiąco. - To był mój
okres funky - wyjaśniła sucho. - Nie mogę się doczekać, kiedy włożę je z powrotem
do ciemnej, zakurzonej szuflady.
- To czemu pani tego nie zrobi?
- Nie pozwolą mi nosić szkieł kontaktowych, dopóki moja rogówka się nie
zagoi.
- Ma pani uszkodzoną rogówkę!?
- W prawym oku. - Uniosła rękę do oka, które wyglądało całkiem normalnie. -
Głupi wypadek, nawet zabawny. Jedno z niemowląt uderzyło mnie w twarz grze-
chotką, wyobraża pan sobie?
Większość ludzi uznałaby to za zabawne, ale nie Roman O'Hagan.
- To  śmieszne" zdarzenie mogło panią kosztować utratę wzroku!
Wyraz jej twarzy wskazywał, że nie ma zamiaru dłużej rozmawiać na ten te-
mat.
- Bez przesady.
- No tak. - Posępna, oskarżycielska nuta w jego głosie wydała się Scarlet nie-
potrzebna. - Podejrzewam, że na jezdnię też pani wchodzi, nie patrząc. Ma pani
tylko jedną parę oczu. Dobrze jest o nie dbać - zakończył surowo.
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl