[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czytać, ja jej czytałam. Dyskutowałyśmy kiedyś o jednej książce i powiedziałam,
że jest do niczego, gdyż bohaterowie nie pasują do fabuły. Zachęciła mnie więc,
bym wymyśliła odpowiedni wątek, i zaczęłam klecić opowieść o grupie ludzi w
innym wszechświecie, gdzie od zawsze istniały jednorożce, smoki i feniks.
Zamrugała powiekami i ściszyła głos:
– Rzecz spodobała jej się i zaraz zaczęła dodawać własne pomysły, które
rozwijałyśmy. To ją podtrzymywało na duchu i przynosiło ulgę w cierpieniu. Kiedy
leki sprawiły, że zaczęła zapominać o pewnych faktach, poleciła mi robić notatki.
Patrzył na nią wzrokiem pełnym dziwnej życzliwości i skonsternowana
odwróciła na chwilę głowę.
– W dzieciństwie zawsze opowiadałam historyjki każdemu, kto zechciał
słuchać. A gdy dorastałam, pisałam obsesyjnie – wyłącznie o śmierci, destrukcji i o
sobie. Bardzo ponure i egocentryczne kawałki.
– Trudno mi w to uwierzyć – powiedział z rozbawieniem w oczach.
– To chyba typowe dla nastolatków?
– Nie pamiętam, abym był ponurakiem – odparł. – Egocentryczny – tak, to
muszę przyznać. Ale każdy jest egocentrykiem w wieku piętnastu lat.
– Ja na pewno byłam – przyznała z grymasem na twarzy, próbując wyobrazić
go sobie jako dorastającego chłopca. Zawsze pewny siebie – bez wątpienia. Ta
cecha była u niego stała, tak jak kolor jego włosów i oczu.
– Więc jak idzie pisanie?
– Powoli. To najdziwniejsza rzecz, jaką wymyśliłam. Mam w głowie fabułę i
postacie, lecz trudno mi to wyrazić słowami.
– Wydaje mi się, że podczas opowiadania historii istotna jest barwa głosu, gesty
i tempo – powiedział zamyślony, wyjmując mleko z lodówki. – Twoje słowa
muszą żyć na papierze.
Kryjąc miłe zaskoczenie, Jacinta powiedziała:
– Właśnie o to chodzi. Idzie mi znacznie trudniej, niż myślałam, ale znajduję w
tym przyjemność.
Herbatę pili w saloniku. Jacinta usiadła w fotelu, bardzo wygodnym i nieco za
wielkim – jak wszystko w tym domu. Paul usadowił się wygodnie na sofie – długie
nogi wyciągnięte przed siebie – i z wdziękiem trzymał w dłoniach kubek herbaty.
– Rozejrzałaś się po okolicy? – spytał.
– O, tak. – Energicznie pochyliła się do przodu. – Wczoraj po południu Dean
zabrał mnie do letniego domku. W jaki sposób chcecie się pozbyć tego okropnego
fetoru?
– Wykopiemy gniazdo i zrobimy coś, żeby pingwiny nie ryły ponownie. Kiedyś
rozmnażały się w norach pod skarpą. Są jak ludzie – idą na łatwiznę, jeśli tylko
mogą. Słyszałem, że nauczyłaś się jeździć na czterokołowcu. Fran powiedziała, że
prowadziłaś go tak pewnie, jakbyś jeździła od lat.
Jacinta roześmiała się i opowiedziała mu o tym szczegółowo.
– To była wielka frajda, w końcu nawet psy zabrały się ze mną – zakończyła.
– Musiałaś im zaimponować swymi umiejętnościami. Czy Dean ci mówił, że
razem z Brendą zamierza wkrótce kupić własne gospodarstwo?
– Tak. – A ponieważ Paul uważał, iż należy wspierać tych, którzy ciężko
pracują, postanowił ich sfinansować. Większość wolnego czasu Dean i Brenda
spędzali z pośrednikami od gruntów. – To bardzo wielkoduszne z twojej strony, że
chcesz im pomóc.
Zmarszczy! czoło.
– Trochę za dużo ci powiedział – rzucił szorstko. – Co jeszcze robiłaś?
Pływałaś? Jaka woda?
– Cudowna. – Czując, że zaraz obleje się rumieńcem jak nastolatka, dodała
szybko: – Miękka jak jedwab.
– Może jutro popływamy razem? – zaproponował.
Jej wyobraźnia zaczęła intensywnie pracować. Jacinta wypiła więc duszkiem
herbatę i szybko go pożegnała.
Rozdział 5
Pół godziny później Jacinta leżała ponownie w łóżku, ale nie mogła zasnąć,
przywołując w pamięci słowa Paula.
On nie jest dla ciebie, powiedziała sobie stanowczo i odwróciła się na bok, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl