[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kwiaty nie pozwalały o sobie zapomnieć, roztaczając
intensywny zapach. Grube białe świece paliły się w
szklanych kloszach, a ich spokojne płomienie
rozświetlały aksamitne płatki róż ustawionych na
środku stołu i odbijały się w srebrach i kieliszkach
do wina.
Cała scena była żywcem wyciągnięta z programu
Dom i Ogród, pomyślała Peta cynicznie, próbując
uchronić się przed uwodzicielską obietnicą
romantycznej fantazji. Udało jej się, ale tylko na
chwilę.
Dopiero kiedy znalazła się w sypialni, zdała
sobie sprawę, że przez cały wieczór Curt nie dotknął
jej ani razu. Szybko zapadła w błogi sen.
Obudziło ją pukanie do drzwi. Z przerażeniem
zrozumiała, że dochodzi dziewiąta.
- Chwileczkę - zawołała zachrypniętym głosem i
wygramoliła się z łóżka.
Gospodyni powitała ją z uśmiechem.
- Pan Mcintosh zasugerował, żebym panią
obudziła. Poprosił, żebym przypomniała pani, że
105
S
R
panna Shaw pojawi się o dziesiątej, a on sam spotka
się z panią o dwunastej trzydzieści.
- Będę na dole za dwadzieścia minut.
Liz zaprowadziła ją do salonu, gdzie czekała na
nią kosmetyczka. Po kilku zabiegach kobieta przy-
jrzała się kosmetykom Pety.
- Całkiem niezle dobrane, ale mam coś lepszego.
Proszę wypróbować ten błyszczyk.
Peta już chciała zaprotestować, ale powstrzymała
się. Na razie nie miała wyjścia. Musiała się na
wszystko zgadzać. Ale jak tylko Ian zyska pewność,
że ona i Curt mają romans, opuści to miejsce i nigdy
więcej nie pomyśli o Curcie Mcintoshu.
Gdyby to było takie proste...
Pózniej Liz podrzuciła Petę do restauracji.
- Curt ceni sobie punktualność - powiedziała z
uśmiechem. - Na pewno już na ciebie czeka.
Skąd ona tyle o nim wie, zastanawiała się Peta,
pokonując schody. Ale kiedy znalazła się w środku,
zapomniała o wszystkich dręczących ją wątp-
liwościach. Na widok Curta uśmiechnęła się pro-
miennie. Podszedł do niej, ujął jej dłoń i pocałował.
Ta niespodziewana pieszczota rozświetliła jej twarz.
- Pięknie pachniesz - szepnął jej do ucha.
- Te perfumy były potwornie drogie - rzuciła
szorstko.
Idąc miedzy stolikami, Peta cierpiała katusze.
Zewsząd bombardowały ją zaciekawione spojrzę-
106
S
R
nia. Kilka osób skinęło na powitanie Curta. Chociaż
odpowiadał im tym samym, nie zatrzymał się,
dopóki nie dotarli do stolika odgrodzonego od reszty
gości drzewem w pięknie zdobionej donicy. Kelner
podał im menu teatralnym gestem, po czym
wyrecytował listę specjalności dnia, zapytał, czego
chcą się napić, i oddalił się.
- Jeśli masz ochotę na wino, mają tutaj naprawdę
niezły wybór - powiedział Curt.
Peta potrząsnęła głową.
- Wino w ciągu dnia działa na mnie usypiająco.
Ale ty się nie krępuj.
- Ja też nie piję w ciągu dnia.
Chociaż to był drobiazg, chwyciła się go kur-
czowo, żeby poczuć łączącą ich więz, zanim wrócił
jej rozsądek i przeklęła się w duchu za tę chwilę
słabości. Odzyskując kontrolę nad głupim sercem,
otworzyła menu.
- Musisz wszystko mi przetłumaczyć - odezwała
się po chwili milczenia. - Trochę rozumiem, ale
niewiele.
Pewnie Anna Lee potrafiła przeczytać menu w
każdym języku.
Curt wzruszył ramionami.
- Nie ma sprawy. Wiem, że lubisz owoce morza,
więc może skosztujesz specjalności dnia z ryby? I
może sałatkę? A jeśli się nie najesz, poprosimy o
kartę deserów.
- Nie jestem specjalnie głodna. Od rana nie
107
S
R
kiwnęłam palcem - wyjaśniła, z ulgą zamykając
menu.
Kiedy się nie odezwał, spojrzała na niego. Wyraz
jego twarzy pozostał taki sam, ale coś się zmieniło.
- Menu po francusku wydaje mi się preten-
sjonalne.
Jej komentarz przywołał go do rzeczywistości z
miejsca, wokół którego krążyły jego myśli.
- Być może - odparł niemrawo. - Ale właś-
cicielka tej restauracji jest Francuzką, więc chyba
możemy wybaczyć jej to dziwactwo.
- Oczywiście.
Czując się niewymownie głupio, Peta spojrzała
na drzewo w eleganckiej doniczce, która ukrywała
ich przed światem. Skoro chciał, żeby ludzie zwró-
cili na nią uwagę, czemu nie wybrał jakiegoś
bardziej publicznego miejsca?
- Zawsze wybieram ten stolik - oświadczył Curt,
jakby miała pytanie wypisane na twarzy. -
Wystarczy, że przy jednym z dwóch stolików, z
których jest na nas dobry widok, siedzi największy
plotkarz w Nowej Zelandii. Nie spuścił z nas oczu,
odkąd weszliśmy. Do jutra cała North Island dowie
się, że u mnie mieszkasz.
- W takim razie dobrze, że nikt nie wie, kim
jestem.
- Już niedługo. Peta zniżyła głos.
108
S
R
- W takim razie nie ma sensu, żebym kreowała
się na elegancką damę z górnej półki. Nie martwisz
się, że jak tylko rozejdzie się fama, że jestem nikim,
nikt nie uwierzy w twoje szczere zainteresowanie
moją osobą?
- Z całą pewnością nie jesteś nikim. Poza tym
wyglądasz wystarczająco dobrze, żeby nadać wia-
rygodności naszemu przedstawieniu.
- Chcesz mi powiedzieć, że wystarczy być
wysoką, żeby zostać twoją kochanką? Mam na-
dzieję, że to nie twoje jedyne kryterium.
Peta natychmiast pożałowała, że w porę nie
ugryzła się w język.
- Oczywiście, że nie. Ciekawe, że tak cię to
interesuje...
- Nie bądz śmieszny - skłamała bez zająknięcia.
Curt chwycił jej dłoń.
- Spójrz na mnie, Pęto. Niechętnie wykonała
jego polecenie.
- A teraz uśmiechnij się - rozkazał cicho. Curt
starał się, jak mógł, żeby przekonać całą
restaurację, że tworzą doskonałą parę. I Peta mu- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
kwiaty nie pozwalały o sobie zapomnieć, roztaczając
intensywny zapach. Grube białe świece paliły się w
szklanych kloszach, a ich spokojne płomienie
rozświetlały aksamitne płatki róż ustawionych na
środku stołu i odbijały się w srebrach i kieliszkach
do wina.
Cała scena była żywcem wyciągnięta z programu
Dom i Ogród, pomyślała Peta cynicznie, próbując
uchronić się przed uwodzicielską obietnicą
romantycznej fantazji. Udało jej się, ale tylko na
chwilę.
Dopiero kiedy znalazła się w sypialni, zdała
sobie sprawę, że przez cały wieczór Curt nie dotknął
jej ani razu. Szybko zapadła w błogi sen.
Obudziło ją pukanie do drzwi. Z przerażeniem
zrozumiała, że dochodzi dziewiąta.
- Chwileczkę - zawołała zachrypniętym głosem i
wygramoliła się z łóżka.
Gospodyni powitała ją z uśmiechem.
- Pan Mcintosh zasugerował, żebym panią
obudziła. Poprosił, żebym przypomniała pani, że
105
S
R
panna Shaw pojawi się o dziesiątej, a on sam spotka
się z panią o dwunastej trzydzieści.
- Będę na dole za dwadzieścia minut.
Liz zaprowadziła ją do salonu, gdzie czekała na
nią kosmetyczka. Po kilku zabiegach kobieta przy-
jrzała się kosmetykom Pety.
- Całkiem niezle dobrane, ale mam coś lepszego.
Proszę wypróbować ten błyszczyk.
Peta już chciała zaprotestować, ale powstrzymała
się. Na razie nie miała wyjścia. Musiała się na
wszystko zgadzać. Ale jak tylko Ian zyska pewność,
że ona i Curt mają romans, opuści to miejsce i nigdy
więcej nie pomyśli o Curcie Mcintoshu.
Gdyby to było takie proste...
Pózniej Liz podrzuciła Petę do restauracji.
- Curt ceni sobie punktualność - powiedziała z
uśmiechem. - Na pewno już na ciebie czeka.
Skąd ona tyle o nim wie, zastanawiała się Peta,
pokonując schody. Ale kiedy znalazła się w środku,
zapomniała o wszystkich dręczących ją wątp-
liwościach. Na widok Curta uśmiechnęła się pro-
miennie. Podszedł do niej, ujął jej dłoń i pocałował.
Ta niespodziewana pieszczota rozświetliła jej twarz.
- Pięknie pachniesz - szepnął jej do ucha.
- Te perfumy były potwornie drogie - rzuciła
szorstko.
Idąc miedzy stolikami, Peta cierpiała katusze.
Zewsząd bombardowały ją zaciekawione spojrzę-
106
S
R
nia. Kilka osób skinęło na powitanie Curta. Chociaż
odpowiadał im tym samym, nie zatrzymał się,
dopóki nie dotarli do stolika odgrodzonego od reszty
gości drzewem w pięknie zdobionej donicy. Kelner
podał im menu teatralnym gestem, po czym
wyrecytował listę specjalności dnia, zapytał, czego
chcą się napić, i oddalił się.
- Jeśli masz ochotę na wino, mają tutaj naprawdę
niezły wybór - powiedział Curt.
Peta potrząsnęła głową.
- Wino w ciągu dnia działa na mnie usypiająco.
Ale ty się nie krępuj.
- Ja też nie piję w ciągu dnia.
Chociaż to był drobiazg, chwyciła się go kur-
czowo, żeby poczuć łączącą ich więz, zanim wrócił
jej rozsądek i przeklęła się w duchu za tę chwilę
słabości. Odzyskując kontrolę nad głupim sercem,
otworzyła menu.
- Musisz wszystko mi przetłumaczyć - odezwała
się po chwili milczenia. - Trochę rozumiem, ale
niewiele.
Pewnie Anna Lee potrafiła przeczytać menu w
każdym języku.
Curt wzruszył ramionami.
- Nie ma sprawy. Wiem, że lubisz owoce morza,
więc może skosztujesz specjalności dnia z ryby? I
może sałatkę? A jeśli się nie najesz, poprosimy o
kartę deserów.
- Nie jestem specjalnie głodna. Od rana nie
107
S
R
kiwnęłam palcem - wyjaśniła, z ulgą zamykając
menu.
Kiedy się nie odezwał, spojrzała na niego. Wyraz
jego twarzy pozostał taki sam, ale coś się zmieniło.
- Menu po francusku wydaje mi się preten-
sjonalne.
Jej komentarz przywołał go do rzeczywistości z
miejsca, wokół którego krążyły jego myśli.
- Być może - odparł niemrawo. - Ale właś-
cicielka tej restauracji jest Francuzką, więc chyba
możemy wybaczyć jej to dziwactwo.
- Oczywiście.
Czując się niewymownie głupio, Peta spojrzała
na drzewo w eleganckiej doniczce, która ukrywała
ich przed światem. Skoro chciał, żeby ludzie zwró-
cili na nią uwagę, czemu nie wybrał jakiegoś
bardziej publicznego miejsca?
- Zawsze wybieram ten stolik - oświadczył Curt,
jakby miała pytanie wypisane na twarzy. -
Wystarczy, że przy jednym z dwóch stolików, z
których jest na nas dobry widok, siedzi największy
plotkarz w Nowej Zelandii. Nie spuścił z nas oczu,
odkąd weszliśmy. Do jutra cała North Island dowie
się, że u mnie mieszkasz.
- W takim razie dobrze, że nikt nie wie, kim
jestem.
- Już niedługo. Peta zniżyła głos.
108
S
R
- W takim razie nie ma sensu, żebym kreowała
się na elegancką damę z górnej półki. Nie martwisz
się, że jak tylko rozejdzie się fama, że jestem nikim,
nikt nie uwierzy w twoje szczere zainteresowanie
moją osobą?
- Z całą pewnością nie jesteś nikim. Poza tym
wyglądasz wystarczająco dobrze, żeby nadać wia-
rygodności naszemu przedstawieniu.
- Chcesz mi powiedzieć, że wystarczy być
wysoką, żeby zostać twoją kochanką? Mam na-
dzieję, że to nie twoje jedyne kryterium.
Peta natychmiast pożałowała, że w porę nie
ugryzła się w język.
- Oczywiście, że nie. Ciekawe, że tak cię to
interesuje...
- Nie bądz śmieszny - skłamała bez zająknięcia.
Curt chwycił jej dłoń.
- Spójrz na mnie, Pęto. Niechętnie wykonała
jego polecenie.
- A teraz uśmiechnij się - rozkazał cicho. Curt
starał się, jak mógł, żeby przekonać całą
restaurację, że tworzą doskonałą parę. I Peta mu- [ Pobierz całość w formacie PDF ]