[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i zupełnie wyjątkową.
Ku jej zdziwieniu, nikt nie wydawał się tym zaskoczony.
A patrząc na Cole'a, można by pomyśleć, że jest najszczę-
śliwszym mężczyzną na świecie. Jenny żałowała, że nie
jest tak dobrą aktorką jak on. Czuła się niezręcznie, stojąc
u jego boku i przyjmując gratulacje.
Nona Morris ze łzami w oczach ucałowała Jenny w oba
policzki.
- Tak się cieszę, moja droga. Czy możesz mi powie-
dzieć, kiedy nastąpi ten wielki dzień?
Jenny rzuciła niepewne spojrzenie na stojącego przy jej
boku mężczyznę.
- Jeszcze nie wiemy...
- W sobotę - oznajmił Cole. Objął ją jeszcze mocniej.
- Sobota, o czwartej po południu w apartamencie nowo-
żeńców. A potem serdecznie zapraszamy do sali balowej
na skromny poczęstunek i tańce.
Cmoknął Jenny we włosy i poczuła, że jeszcze raz wy-
musił na niej zgodę.
Potem, gdy już pracownicy powrócili do swych co-
dziennych obowiązków, Cole zaproponował:
- Chodź, powiemy o wszystkim J.C.
- O czym powiemy? - zdenerwowała się.
- O tym, że niedługo nasz ślub.
Odetchnęła z ulgą. Bała się, że już teraz chce powie-
dzieć J.C, że jest jego ojcem. Ale nawet to, że mieli po-
wiedzieć małemu o ślubie, też jej się nie podobało.
- Nie, jeszcze nie - poprosiła. - Muszę najpierw sama
oswoić się z tą myślą...
Nie wyglądał na zadowolonego.
- Dobrze. I tak się zgodziłaś... Powiemy mu, jak już
uzyskamy licencję na zawarcie małżeństwa.
Skinęła głową.
- Nie musimy dzisiaj jechać do urzędu. Równie dobrze
możemy to zrobić w piątek. W końcu nie ma pośpiechu.
Parsknął śmiechem i nagle mocno objął ją w pasie,
uniósł w powietrze i zawirował po pustej sali. A kiedy po-
stawił ją na nogi, chwyciła się go mocno, bo cały świat
tańczył jej w oczach.
Przytrzymał ją i powiedział z uśmiechem:
- Niepotrzebnie ze mną walczysz. Tracisz na to zbyt
wiele energii. To tak, jakbyś próbowała płynąć pod prąd.
Zrelaksuj się, pozwól rzece zanieść cię ku szczęściu. Wiesz,
co cię czeka. Pojedziemy do urzędu i dostaniemy licencję.
Powiemy J.C., kim naprawdę jestem. Weźmiemy ślub i...
będziesz przepiękną panną młodą, szczęśliwą mieszkanką
apartamentu dla nowożeńców, co wreszcie położy kres
męczarniom tego starego ducha... Able'a. To wszystko jest
z góry wiadome, jak kolejne wschody i zachody słońca.
- Musnął kciukiem jej dolną wargę. - Znalazłem cię i już
nigdy nie pozwolę, żebyś ode mnie uciekła. To też jest
oczywiste...
Zanim zdążyła zaprotestować, pocałował ją w usta.
Zdezorientowana i drżąca, nie mogła zrobić nic innego, jak
tylko przytulić się do niego i jakoś to przetrwać.
Uzyskanie w Urzędzie Stanu Cywilnego licencji na zawar-
cie małżeństwa było niczym w porównaniu z tym, co czekało
ich teraz. Na myśl o tym, że mają o wszystkim powiedzieć
J.C., Jenny czuła, że skóra cierpnie jej ze strachu.
Cole nalegał, by wcześniej odebrać dziecko z przed-
szkola. Nie chciał tracić ani chwili.
I potem Cole i J.C. grali razem w piłkę na podwórku,
a Jenny przygotowywała dla wszystkich grzanki i zupę po-
midorową. Myślała z przerażeniem, że nie jest najlepszą
kucharką i być może Cole zmusi ją do tego, by się nauczyła
gotować. Szybko jednak uspokoiła się. W takich bogatych
rodzinach zatrudnia się kucharzy, żona nie musi parać się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl