[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzanie. Zatrzymałem się z niepokojem. W chwilę pózniej usłyszałem jakby łopot
skrzydeł. Narastał coraz bardziej. Pod sklepieniem leciały bardzo dziwne ptaki.
Nie, to nie były ptaki. Znieruchomiałem z wrażenia. To zbliżało się stado ocala-
łych z pogromu Blokerów. Mieli skrzydła jak nietoperze i małe lampki górnicze
na czołach. Już mogłem usłyszeć ich głosy.
To tutaj. . .
Uwaga, oni mają broń biologiczną!
Mogli już wypuścić to paskudztwo!
Nie szkodzi usłyszałem znajomy głos, chyba Nieradka my mamy coś
lepszego.
135
Istotnie, to był Nieradek. Nadleciał pierwszy. W ręku trzymał wielką piłkę.
Lecz ja wiedziałem, że to nie piłka to bomba. Zawisł w powietrzu nade mną.
Zdrajco! zawołał. Popatrzcie! On chciał zdobyć twierdzę Persil!
Nie. . . wcale nie wykrztusiłem jestem tylko. . . tylko mięsem armat-
nim. Matuski porwali mnie siłą. . .
Ażesz przerwał donieśli mi szpiedzy. Sam się zgłosiłeś. Dobrowolnie
złożyłeś przysięgę! A ja myślałem, że jeszcze się polubimy dodał z żalem.
Możemy się jeszcze polubić szepnąłem przerażony.
Za pózno!
Nieradek zaczął podrzucać piłkę i uderzać nią jakby dla zabawy o ziemię,
to tu, to tam, tuż koło mnie. Piłka podskakiwała, znów ją chwytał, znów rzucał.
Uchylałem się przerażony.
Przestań. . . ja nie chciałem. . . Naprawdę nie chciałem. . . Myślałem, że to
tylko zabawa. . .
Zabawa?! Nieradek zaśmiał się złowrogo. To nie wiesz, że już za-
częła się wojna?! Brać go! skinął na swoich.
Rzuciłem się do ucieczki. Zcigany łopotem skrzydeł wpadłem w kolumnę
owadów. Szum, chrobot i brzęczenie ogarnęły mnie zewsząd. Bezwładny runą-
łem na ziemię.
Kiedy przyszedłem do siebie, w tunelu było już pusto. Tylko za mną daleko
słychać było zgiełk bitwy. Podniosłem się i powlokłem w stronę arsenału. Lecz
wrzawa wojny szła uporczywie za mną. Przyśpieszyłem kroku. Nadaremnie. Co-
raz bliżej za sobą słyszałem łopot skrzydeł i głosy Blokerów. Czyżby udało im
się przedrzeć? Obejrzałem się. Już z tyłu na ścianach tunelu poruszały się maka-
bryczne cienie. Krzyknąłem przerażony. Gonią mnie! Co będzie, jak mnie dopad-
ną w zamkniętej szafie?. . .
Na szczęście była otwarta. Wpadłem prosto w ręce Zeflika stojącego przy
drzwiach z latarką.
Co ty wyrabiasz?! potrząsnął mną.
Wyrwałem się i pośpiesznie zamknąłem szafę na klucz. Zeflik przyglądał mi
się z szyderczym uśmiechem.
Po co zamknąłeś tę szafę?
Tak lepiej zadyszałem.
Ty chyba ogłupiałeś ze strachu, Cykorz.
Ja?. . .
No przyznaj, że się bałeś. Kiedy wróciłem, krzyczałeś. Co, może mysz była
w szafie?
Nie zaczerwieniłem się tylko. . .
Tylko co?
Tam jest przejście.
Gdzie?
136
No. . . w szafie.
Zwariowałeś? Jakie przejście?
Do twierdzy Persil.
Co ty bredzisz?!
No, mówię ci. Widziałem. A nawet wszedłem.
Wszedłeś?
Tak.
Chciałem opowiedzieć także o balonach z zapalonymi lontami, o owadach
i Blokerach, o moich niesamowitych przygodach w tunelu, ale teraz wszystko
wydało mi się cokolwiek podejrzane. Zawahałem się i na wszelki wypadek po-
stanowiłem się upewnić. Rozejrzałem się więc po arsenale i nie bez pewnej przy-
krości stwierdziłem, że zarówno balony bojowe jak i słoiki z bronią biologiczną
znajdują się na swoim miejscu. Stropiłem się nieco. Chyba jednak za dużo sobie
wyobrażałem. Ale przejście na pewno jest!
Tam jest tunel mruknąłem cały w pajęczynach. Bardzo stary. Bloke-
rzy mogą tamtędy przeniknąć i wysadzić arsenał.
Coś ty! powiedział Zeflik, ale już mniej pewnym głosem.
Wyciągnął rękę do szafy. Chciał otworzyć.
Nie otwieraj! krzyknąłem. Nigdy nic nie wiadomo. . . Blokerzy mogli
już podejść.
E, tam! odepchnął mnie, otworzył drzwi szafy i poświecił latarką.
Nic nie ma wzruszył ramionami.
Przypatrz się lepiej. Wejdz do środka i obejrzyj z bliska powiedzia-
łem tam ściana się otwiera.
Otwiera? powtórzył zdziwiony Zeflik i wszedł bez przekonania do szafy.
Ja też wsadziłem z ciekawością głowę. Zauważyłem, że obmacuje ściany.
Gdzie to jest? zapytał.
No, nie wiem odparłem ja zobaczyłem w ciemności.
W ciemności? zdumiał się.
Trzeba usunąć światło. Nim się zorientował wyrwałem mu latarkę, za-
trzasnąłem pospiesznie drzwi i przekręciłem klucz.
Co za kawały?! krzyknął. Otwieraj!
Musi być zamknięte tak jak przedtem powiedziałem inaczej nie otwo-
rzy się z drugiej strony.
Z drugiej strony?! wykrztusił.
Tak. Zobacz teraz powiedziałem z okiem przy szparze. No i co?
Znalazłeś?
Zeflik nie zdradzał jednak najmniejszych pasji badawczych. Zamiast szukać
szamotał się wściekły w szafie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
rzanie. Zatrzymałem się z niepokojem. W chwilę pózniej usłyszałem jakby łopot
skrzydeł. Narastał coraz bardziej. Pod sklepieniem leciały bardzo dziwne ptaki.
Nie, to nie były ptaki. Znieruchomiałem z wrażenia. To zbliżało się stado ocala-
łych z pogromu Blokerów. Mieli skrzydła jak nietoperze i małe lampki górnicze
na czołach. Już mogłem usłyszeć ich głosy.
To tutaj. . .
Uwaga, oni mają broń biologiczną!
Mogli już wypuścić to paskudztwo!
Nie szkodzi usłyszałem znajomy głos, chyba Nieradka my mamy coś
lepszego.
135
Istotnie, to był Nieradek. Nadleciał pierwszy. W ręku trzymał wielką piłkę.
Lecz ja wiedziałem, że to nie piłka to bomba. Zawisł w powietrzu nade mną.
Zdrajco! zawołał. Popatrzcie! On chciał zdobyć twierdzę Persil!
Nie. . . wcale nie wykrztusiłem jestem tylko. . . tylko mięsem armat-
nim. Matuski porwali mnie siłą. . .
Ażesz przerwał donieśli mi szpiedzy. Sam się zgłosiłeś. Dobrowolnie
złożyłeś przysięgę! A ja myślałem, że jeszcze się polubimy dodał z żalem.
Możemy się jeszcze polubić szepnąłem przerażony.
Za pózno!
Nieradek zaczął podrzucać piłkę i uderzać nią jakby dla zabawy o ziemię,
to tu, to tam, tuż koło mnie. Piłka podskakiwała, znów ją chwytał, znów rzucał.
Uchylałem się przerażony.
Przestań. . . ja nie chciałem. . . Naprawdę nie chciałem. . . Myślałem, że to
tylko zabawa. . .
Zabawa?! Nieradek zaśmiał się złowrogo. To nie wiesz, że już za-
częła się wojna?! Brać go! skinął na swoich.
Rzuciłem się do ucieczki. Zcigany łopotem skrzydeł wpadłem w kolumnę
owadów. Szum, chrobot i brzęczenie ogarnęły mnie zewsząd. Bezwładny runą-
łem na ziemię.
Kiedy przyszedłem do siebie, w tunelu było już pusto. Tylko za mną daleko
słychać było zgiełk bitwy. Podniosłem się i powlokłem w stronę arsenału. Lecz
wrzawa wojny szła uporczywie za mną. Przyśpieszyłem kroku. Nadaremnie. Co-
raz bliżej za sobą słyszałem łopot skrzydeł i głosy Blokerów. Czyżby udało im
się przedrzeć? Obejrzałem się. Już z tyłu na ścianach tunelu poruszały się maka-
bryczne cienie. Krzyknąłem przerażony. Gonią mnie! Co będzie, jak mnie dopad-
ną w zamkniętej szafie?. . .
Na szczęście była otwarta. Wpadłem prosto w ręce Zeflika stojącego przy
drzwiach z latarką.
Co ty wyrabiasz?! potrząsnął mną.
Wyrwałem się i pośpiesznie zamknąłem szafę na klucz. Zeflik przyglądał mi
się z szyderczym uśmiechem.
Po co zamknąłeś tę szafę?
Tak lepiej zadyszałem.
Ty chyba ogłupiałeś ze strachu, Cykorz.
Ja?. . .
No przyznaj, że się bałeś. Kiedy wróciłem, krzyczałeś. Co, może mysz była
w szafie?
Nie zaczerwieniłem się tylko. . .
Tylko co?
Tam jest przejście.
Gdzie?
136
No. . . w szafie.
Zwariowałeś? Jakie przejście?
Do twierdzy Persil.
Co ty bredzisz?!
No, mówię ci. Widziałem. A nawet wszedłem.
Wszedłeś?
Tak.
Chciałem opowiedzieć także o balonach z zapalonymi lontami, o owadach
i Blokerach, o moich niesamowitych przygodach w tunelu, ale teraz wszystko
wydało mi się cokolwiek podejrzane. Zawahałem się i na wszelki wypadek po-
stanowiłem się upewnić. Rozejrzałem się więc po arsenale i nie bez pewnej przy-
krości stwierdziłem, że zarówno balony bojowe jak i słoiki z bronią biologiczną
znajdują się na swoim miejscu. Stropiłem się nieco. Chyba jednak za dużo sobie
wyobrażałem. Ale przejście na pewno jest!
Tam jest tunel mruknąłem cały w pajęczynach. Bardzo stary. Bloke-
rzy mogą tamtędy przeniknąć i wysadzić arsenał.
Coś ty! powiedział Zeflik, ale już mniej pewnym głosem.
Wyciągnął rękę do szafy. Chciał otworzyć.
Nie otwieraj! krzyknąłem. Nigdy nic nie wiadomo. . . Blokerzy mogli
już podejść.
E, tam! odepchnął mnie, otworzył drzwi szafy i poświecił latarką.
Nic nie ma wzruszył ramionami.
Przypatrz się lepiej. Wejdz do środka i obejrzyj z bliska powiedzia-
łem tam ściana się otwiera.
Otwiera? powtórzył zdziwiony Zeflik i wszedł bez przekonania do szafy.
Ja też wsadziłem z ciekawością głowę. Zauważyłem, że obmacuje ściany.
Gdzie to jest? zapytał.
No, nie wiem odparłem ja zobaczyłem w ciemności.
W ciemności? zdumiał się.
Trzeba usunąć światło. Nim się zorientował wyrwałem mu latarkę, za-
trzasnąłem pospiesznie drzwi i przekręciłem klucz.
Co za kawały?! krzyknął. Otwieraj!
Musi być zamknięte tak jak przedtem powiedziałem inaczej nie otwo-
rzy się z drugiej strony.
Z drugiej strony?! wykrztusił.
Tak. Zobacz teraz powiedziałem z okiem przy szparze. No i co?
Znalazłeś?
Zeflik nie zdradzał jednak najmniejszych pasji badawczych. Zamiast szukać
szamotał się wściekły w szafie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]