[ Pobierz całość w formacie PDF ]
robi.
- Oczywiście, mnie też - powiedziała Ofelia żartobliwie, sięgając po
papierosy i taniÄ…, plastikowÄ… zapalniczkÄ™.
Julie zignorowała tę uwagę, odsunęła krzesło i oddaliła się, wracając do
pracy.
To, co powiedziała, było szczere. Za dużo już czasu poświęciła na
myślenie o Reyu Tabarym. Teraz musiała skoncentrować się na pracy,
zabrać się ostro za film i go skończyć. Snucie domysłów na temat spraw
rodzinnych Reya nie pomoże jej w wykonaniu tego zadania.
Mimo to jednak Julie nie widziała powodu, dla którego nie miałaby
sprawdzić, czy opowieść Ofelii jest prawdziwa. Przechodząc obok
karawaningu Madelyn zobaczyła, ze aktorka stoi w drzwiach oparta o
framugę; miała na sobie elegancki negliż w stylu lat trzydziestych -
piżamę z białego atłasu o szerokich nogawkach, opływającą jej zmysłowe
okrągłości - oraz biały turban. Była jaskrawo umalowana. Z
niezadowoloną miną obserwowała Reya znajdującego się nad rzeką. Nowy
konsultant stał na molo i wprowadzał Vance'a i Summer w arkana
Iybołówstwa. I najwyrazniej nie dał się zaprosić na smakowite śniadanie.
- Ofelia jest albo idiotką, albo intzygantką - powiedziała Madelyn
krzywiąc się, kiedy Julie powtórzyła jej swoje rewelacje usłyszane od
asystentki. - W jakim celu opowiadałaby ci to, czego ja się dowiedziałam,
jeżeli nie po to, byś się głupio poczuła? Kochana Ofeliazawsze ci
zazdrościła.
- Zazdrościła mi? Ofelia? - zapytała Julie unosząc brwi i uśmiechając się. -
To niemożliwe.
- No, no. Wiesz przecież, że masz wszystko, czego ona pragnie urodę,
inteligencję, wcięcie w pasie ... nie mówiąc już o poparciu Allena na
gruncie zawodowym i o tym, że zaczynasz zdobywać pozycję w świecie
filmu. Dlaczego nie miałaby ci zazdrościć?
- Ona zbyt lubi pracę i własne rozIyWki.
- Myśł, co chcesz, ale to fakt, że poszła i zaczęła ci gadać o Reyu, nie?
Madelyn często wyrażała się kąśliwie o ludziach, zwłaszcza o kobietach.
Po wielu latach walki o dobre role, o to, by być blisko szczytu, patrzyła na
nie jak na potencjalne przeciwniczki. Julie wiedziała, że to, co mówi
aktorka, należy przyjąć z przymru¬Å¼eniem oka.
Nawiązując do ostatnich słów Madelyn i chcąc zgłębić temat, zapytała:
- To znaczy, że to, co Ofelia o nim mówiła, to prawda? Madelyn
przygładziła sobie włosy na skroni pod turbanem.
- Naturalnie, że to prawda, kochanie. Gdy idzie o mężczyzn, ja nigdy się
nie mylę. Wiedziałam, kim jest, od chwili kiedy się tu pojawił. Już parę
tygodni temu ktoś mi go pokazał w Nowym Orleanie. Towarzyszył swojej
babce w cudownej restauracji zwanej Versailles.
- Nie mówiłaś mi o tym.
- A skąd mogłam wiedzieć, że cię to interesuje? W końcu masz przecież
Allena.
Te słowa były delikatną aluzją. Julie omal się nie uśmiechnęła.
- Ta jego podwójna tożsamość to coś dziwnego.
- O nie, tu nie o to chodzi. On naprawdę nie lubi o sobie mówić. Możesz to
sobie wyobrazić? Mnie się to bardzo podoba. W końcu tyle lat żyję wśród
aktorów, gdzie wszyscy znają najdrobniejsze szczegóły życia innych. A
tobie siÄ™ to podob'a?
- Nie jestem pewna - odrzekła Julie. - Ja raczej nie lubię sekretów.
Madelyn otworzyła usta, chcąc coś odpowiedzieć, ale jej słowa zagłuszył
krzyk. Krzyczała Summer. Jej dochodzący znad wody krzyk był głośny i
przerazliwy i brzmiała w nim nuta prawdziwie histeIycznej złości. Nic nie
wskazywało jednak na to, by. Summer wrzeszczała z bólu. Julie odwróciła
się i zobaczyła, jak dziewczynka rzuca wędkę i zaczyna podskakiwać,
szarpiąc się za włosy.
Vance cofnął się, klnąc i kręcąc głową. Rey był tak zdumiony, że stał bez
ruchu, patrząc na Summer. Dziewczynka zaczęła krzyczeć głośniej, a
potem rzuciła się naprzód i zaczęła deptać wędkę.
Rey wyciągnął szybko ręce, chwycił Summer za ramiona i przytrzymał ją,
mówiąc coś do niej rzeczowym tonem. Julie nie słyszała słów,
zorientowaÅ‚a siÄ™ jednak, że poskutkowaÅ‚y, gdyż dziew¬czynka przestaÅ‚a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
robi.
- Oczywiście, mnie też - powiedziała Ofelia żartobliwie, sięgając po
papierosy i taniÄ…, plastikowÄ… zapalniczkÄ™.
Julie zignorowała tę uwagę, odsunęła krzesło i oddaliła się, wracając do
pracy.
To, co powiedziała, było szczere. Za dużo już czasu poświęciła na
myślenie o Reyu Tabarym. Teraz musiała skoncentrować się na pracy,
zabrać się ostro za film i go skończyć. Snucie domysłów na temat spraw
rodzinnych Reya nie pomoże jej w wykonaniu tego zadania.
Mimo to jednak Julie nie widziała powodu, dla którego nie miałaby
sprawdzić, czy opowieść Ofelii jest prawdziwa. Przechodząc obok
karawaningu Madelyn zobaczyła, ze aktorka stoi w drzwiach oparta o
framugę; miała na sobie elegancki negliż w stylu lat trzydziestych -
piżamę z białego atłasu o szerokich nogawkach, opływającą jej zmysłowe
okrągłości - oraz biały turban. Była jaskrawo umalowana. Z
niezadowoloną miną obserwowała Reya znajdującego się nad rzeką. Nowy
konsultant stał na molo i wprowadzał Vance'a i Summer w arkana
Iybołówstwa. I najwyrazniej nie dał się zaprosić na smakowite śniadanie.
- Ofelia jest albo idiotką, albo intzygantką - powiedziała Madelyn
krzywiąc się, kiedy Julie powtórzyła jej swoje rewelacje usłyszane od
asystentki. - W jakim celu opowiadałaby ci to, czego ja się dowiedziałam,
jeżeli nie po to, byś się głupio poczuła? Kochana Ofeliazawsze ci
zazdrościła.
- Zazdrościła mi? Ofelia? - zapytała Julie unosząc brwi i uśmiechając się. -
To niemożliwe.
- No, no. Wiesz przecież, że masz wszystko, czego ona pragnie urodę,
inteligencję, wcięcie w pasie ... nie mówiąc już o poparciu Allena na
gruncie zawodowym i o tym, że zaczynasz zdobywać pozycję w świecie
filmu. Dlaczego nie miałaby ci zazdrościć?
- Ona zbyt lubi pracę i własne rozIyWki.
- Myśł, co chcesz, ale to fakt, że poszła i zaczęła ci gadać o Reyu, nie?
Madelyn często wyrażała się kąśliwie o ludziach, zwłaszcza o kobietach.
Po wielu latach walki o dobre role, o to, by być blisko szczytu, patrzyła na
nie jak na potencjalne przeciwniczki. Julie wiedziała, że to, co mówi
aktorka, należy przyjąć z przymru¬Å¼eniem oka.
Nawiązując do ostatnich słów Madelyn i chcąc zgłębić temat, zapytała:
- To znaczy, że to, co Ofelia o nim mówiła, to prawda? Madelyn
przygładziła sobie włosy na skroni pod turbanem.
- Naturalnie, że to prawda, kochanie. Gdy idzie o mężczyzn, ja nigdy się
nie mylę. Wiedziałam, kim jest, od chwili kiedy się tu pojawił. Już parę
tygodni temu ktoś mi go pokazał w Nowym Orleanie. Towarzyszył swojej
babce w cudownej restauracji zwanej Versailles.
- Nie mówiłaś mi o tym.
- A skąd mogłam wiedzieć, że cię to interesuje? W końcu masz przecież
Allena.
Te słowa były delikatną aluzją. Julie omal się nie uśmiechnęła.
- Ta jego podwójna tożsamość to coś dziwnego.
- O nie, tu nie o to chodzi. On naprawdę nie lubi o sobie mówić. Możesz to
sobie wyobrazić? Mnie się to bardzo podoba. W końcu tyle lat żyję wśród
aktorów, gdzie wszyscy znają najdrobniejsze szczegóły życia innych. A
tobie siÄ™ to podob'a?
- Nie jestem pewna - odrzekła Julie. - Ja raczej nie lubię sekretów.
Madelyn otworzyła usta, chcąc coś odpowiedzieć, ale jej słowa zagłuszył
krzyk. Krzyczała Summer. Jej dochodzący znad wody krzyk był głośny i
przerazliwy i brzmiała w nim nuta prawdziwie histeIycznej złości. Nic nie
wskazywało jednak na to, by. Summer wrzeszczała z bólu. Julie odwróciła
się i zobaczyła, jak dziewczynka rzuca wędkę i zaczyna podskakiwać,
szarpiąc się za włosy.
Vance cofnął się, klnąc i kręcąc głową. Rey był tak zdumiony, że stał bez
ruchu, patrząc na Summer. Dziewczynka zaczęła krzyczeć głośniej, a
potem rzuciła się naprzód i zaczęła deptać wędkę.
Rey wyciągnął szybko ręce, chwycił Summer za ramiona i przytrzymał ją,
mówiąc coś do niej rzeczowym tonem. Julie nie słyszała słów,
zorientowaÅ‚a siÄ™ jednak, że poskutkowaÅ‚y, gdyż dziew¬czynka przestaÅ‚a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]