[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Widziałaś coś takiego? - spytał mnie Simon, gdy przebudziłam się
po pierwszej nocy spędzonej we wspólnym lokum.
W odpowiedzi naciągnęłam kołdrę na głowę.- Daj mi spokój, jest
środek nocy - jęknęłam przytłumionym głosem.
- Zrodek nocy? Jest po dziewiątej!
- Artyści prowadzą nieco inny tryb życia - wymamrotałam. - Musisz
to zrozumieć.
- Ależ ty już śpisz ponad dwanaście godzin!
- Nie dziw się, od dawna nie spałam w tak wygodnym łóżku.
Nadrabiam stracone lata, wiesz? - Wysunęłam głowę spod kołdry i
pona
ous
l
a
d
an
sc
zerknęłam nieprzytomnie na Simona. - O, śniadanie - ucieszyłam się. -
Jesteś aniołem - westchnęłam. - Ale to nieprzyzwoicie tak mnie
przekupywać.
Simon przysiadł na brzegu łóżka i bez skrupułów ściągnął ze mnie
kołdrę.
- Hej, co robisz? - krzyknęłam i znowu nakryłam się po uszy.
- Chodz, popatrz tylko - wskazał na gazetę. - Nie jesteś ciekawa, co
piszą?
- W porządku, mów! - Usiadłam na łóżku i sięgnęłam po grzankę.
- W ciągu ostatniego tygodnia od ukazania się twojego artykułu,
statystyki oszalały. Liczba oświadczyn pobiła absolutne rekordy, tak samo
liczba zawartych małżeństw.
- Przecież dawniej to ja się zajmowałam tą statystyką.
- O tym też piszą, a także o tym, że ten staruszek, twój największy
fan, postanowił się ożenić i urządzić huczne wesele.
- Niemożliwe! - W oczach zakręciły mi się łzy. Przecież niedawno
prosił mnie, żebym, gdy umrze, ułożyła dla niego piękny nekrolog.
Wesele roku odbyło się, ale w miesiąc pózniej, pewnego słonecznego,
jesiennego popołudnia w restauracji w Toorak. Na niebie dosłownie
wisiały helikoptery wraz z ekipami reporterów, ale dzięki olbrzymiemu
namiotowi, ustawionemu w ogrodzie, mogliśmy się ukryć przed ich
wścibstwem. Grace tak spodobała się impreza, że poprzysięgła upolować
dla siebie przyjaciela Simona, nawiasem mówiąc, niezłego przystojniaka,
który przyleciał specjalnie na uroczystość z Fremantle. Jakoś nie miałam
wątpliwości, że polowanie zakończy się sukcesem. Pojawiła się nawet
Kat, siostra Simona, która na stałe mieszkała w Londynie. Nie zabrakło
pona
ous
l
a
d
an
sc
także Gillian. Tym razem nie musiała się wkręcać na wesele, gdyż została
na nie po prostu zaproszona. Twierdziła, z uroczym uśmiechem, że czuje
się jakoś nieswojo w tak nietypowej sytuacji.
Przyjęcie trwało do póznej nocy i można powiedzieć, że był to
najwspanialszy wieczór w naszym życiu. Uszczęśliwieni wracaliśmy do
przytulnego mieszkanka w St. Gildzie.
- Jesteś prawdziwym mistrzem - powiedziałam do Simona i
położyłam mu głowę na ramieniu. - Lepszego scenariusza sama bym nie
napisała.
- Udało mi się. - Spojrzał na lśniące na niebie gwiazdy. - Jednak nie
mogę się już doczekać, żeby się dowiedzieć, jaki scenariusz przygotował
dla nas los na przyszłość.
pona
ous
l
a
d
an
sc [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl