[ Pobierz całość w formacie PDF ]

125
smutnym głosem, że przedstawienie zostaje przerwane, że niemieckie wojska hi-
tlerowskie, które w godzinach porannych przekroczyły nasze granice, w południe
weszły do Pragi, a teraz właśnie dotarły do naszego miasteczka, i wezwał obywa-
teli, żeby zachowali spokój. . .
Widzowie, którzy wiedzieli o tym już od rana, siedzieli nadal, ale kiedy z placu
dotarła wiadomość, że pada śnieg i wokół figury Najświętszej Marii Panny stoi
kolumna motocykli z żołnierzami w hełmach i z bronią, dopiero wówczas ludzie
zaczęli, wzburzeni, wychodzić w przedwcześnie skończony wieczór, w noc, gdzie
w świetle latarni gazowych przejeżdżali w gumowych płaszczach żołnierze obcej
armii, gumowe figurki, pociągnięte deszczem zaśnieżone posągi.
Gimnazjalistki w futerkach wybiegły w noc, ich białe kokardy błyszczały
wśród mroku, pobiegły do hotelu  Na Książęcym , żeby zamówić sobie gorą-
cą herbatę, tę samą, ale przecież inną już herbatę niż ta, jaką piły w trzecim akcie
Gimnazjalistki z kolegami na ślizgawce w Zofiówce.
ARMAGEDON
Miała się właśnie rozpocząć lekcja gramatyki, ale pan kierownik polecił nam,
uczniom, żebyśmy się ustawili parami, po czym wyprowadził nas na rynek. My-
śleliśmy z początku, że prowadzi nas pod arkady, gdzie po przegranej bitwie pod
Kolinem odpoczywał i spał Fryderyk Wielki. Jednakże pan kierownik poprowa-
dził nas na środek rynku. Myślałem, że zamierza pokazać nam fontannę, której już
nie ma, ale gdzie Fryderyk Wielki  zanim poszedł spać  Pod Arkadami  sie-
dział na drewnianych rurach, którymi płynęła woda z Wieży Tureckiej, z miejskiej
wieży ciśnień. Ale nawet tutaj pan kierownik się nie zatrzymał, aby pokazać nam
fontannę, która zniknęła już w zeszłym stuleciu a na której siedział na drewnia-
nych rurach Fryderyk Wielki zastanawiając się nad przyczynami swojej porażki.
Prowadził nas do figury Najświętszej Panny Marii.
Ustawił nas wokół niej, a my myśleliśmy, że skoro tę figurę wzniesiono w po-
dziękowaniu za ustąpienie zarazy, to zamiast prowadzić lekcję gramatyki, powie
nam, że wkroczenie niemieckich wojsk okupacyjnych to coś równie potwornego
jak dawnymi laty dżuma i cholera.
Pan kierownik jednak kazał nam skupić się wokół wydrukowanej w języku
niemieckim i czeskim odezwy do ludności. W tej czeskiej odezwie napisane było,
że armia niemiecka przybyła tu po to, aby bronić narodu czeskiego przed wroga-
mi, i że kto by się temu przeciwstawiał, postawiony zostanie przed sądem wojen-
nym. Odezwę podpisał dowódca wojsk okupacyjnych Blaskewitz.
Pan kierownik wyciągnął czerwony ołówek i podkreślił dziesięć poważnych
błędów, jakie znajdowały się w tej wydrukowanej odezwie do narodu czeskiego,
a potem jeszcze dziesięć innych błędów przeciwko duchowi języka czeskiego.
A kiedy to wszystko popodkreślał, tak jak podkreślał w domowych ćwiczeniach
gramatycznych, napisał pod nazwiskiem Blaskewitz: styl 3, gramatyka  2. I po-
wiedział, że tu oto mamy przykład, jak nie należy pisać, i że nikt, kto popełnia
takie poważne błędy, nie może się uważać za przedstawiciela kulturalnego na-
rodu, i skoro sam dowódca wojsk niemieckich popełnia takie kardynalne błędy,
już z góry staje na straconych pozycjach, bo tylko ten jest lepszy, kto lepiej się
wyraża.
A potem wróciliśmy do szkoły.
127
Wkroczenie niemieckich wojsk okupacyjnych jeszcze bardziej wzburzyło
rzeznika, który ćwiartował w rzezni mięso, pana Waszyczka. Już na dwa dni przed
wejściem obcej armii jezdził on na rowerze po miasteczku i wioskach obwieszcza-
jąc, że bój to będzie ostatni i żeby ludzie czynili pokutę, żeby przygotowali się do
tego ostatniego boju, któremu przewodzić będą aniołowie, a na ich czele będzie
sam Archanioł Gabriel. . . A ludzie śmiali się z niego, mimo to pan Waszyczek
nadal jezdził na rowerze obwieszczając ostatni bój, który nazywał Armagedon.
A kiedy widział, że ludzie śmieją się z niego, to tylko wołał na nich: Armagedon.
I ludzie z kolei przezywali go Armagedon.
I tak oto rzeznik pan Armagedon nadal głosił to swoje posłanie, a ponieważ nie
umiał płynnie mówić i trochę się jąkał, kupił sobie patefon walizkowy, wzmocnił
tylny bagażnik swojego roweru i zamiast wykładu i kazania puszczał płytę, która
wzmocniona reproduktorem głosiła ostatni bój, Armagedon.
Kiedy wkroczyli Niemcy ze swoimi wojskami, pan Armagedon nie posiadał
się z radości. Myślał, i to też głosił w miasteczku i we wioskach, że armia nie-
miecka to owo wojsko, z którym zmierzą się anielskie hufce niebieskie pod do-
wództwem Archanioła Gabriela i zwyciężą w ostatnim boju, po czym nastąpi na
świecie długotrwały pokój.
Pan Armagedon tak był tego pewien, że kupił jeszcze jedną płytę, i kiedy
kończyła się ta pierwsza płyta o Armagedonie, na zakończenie puszczał z kolei tę
drugą, na której grała orkiestra dęta i chór śpiewał:
Bój to będzie ostatni. . .
Ale pan burmistrz bał się przede wszystkim tej drugiej płyty, a ludzie z mia-
steczka także. I kiedy przyjeżdżał na rowerze rzeznik, który w rzezni ćwiartował
mięso, pan Armagedon, i zatrzymywał się, ludzie uciekali przed nim, nie chcie-
li niczego słyszeć, zatykali sobie uszy krzycząc, że nic nie widzieli, że nic nie
słyszeli, że o niczym nie pamiętają. I uciekali przed rzeznikiem z płytami gramo-
fonowymi, tak jak uciekali przed tatusiem, żeby z soboty na niedzielę nie musieli
przytrzymywać mu przez dwie godziny nakrętek.
Wkrótce potem rozeszły się wieści, że Niemcy aresztowali już kilku ludzi za
podburzanie. A więc gdziekolwiek zjawiał się pan Armagedon, lokale nagle pu-
stoszały, odpusty naraz się kończyły, ludzie umykali z corso, bo każdy wiedział,
że wprawdzie pan Armagedon ma rację, ale każdy tej prawdy się lęka i woli być
żywym pieskiem niż martwym lwem w ogrodzie zoologicznym. A kiedy do mia-
sta przybyli żołnierze i zakwaterowano ich w dużym budynku naprzeciwko sądu,
pewnego razu zjawił się tam rzeznik na rowerze. Działo się to przed południem,
rzeznik oparł rower o ścianę tego budynku z niemieckimi żołnierzami i uniósł
wieczko patefonu walizkowego, stanął na szeroko rozstawionych nogach przed
tym trzypiętrowym gmachem, na którym  na wysokości drugiego piętra  cią-
gnął się napis:
128
PRZEZ OKNA WCHODZI ZWIE%7łE POWIETRZE, PRZEZ DRZWI DOBRA
WOLA!
Stanął na szeroko rozstawionych nogach i krzyczał w otwarte okna:
 %7łołdacy, bój to będzie ostatni! Gdzie jesteście? Wychodzcie!
Jednakże z okien dochodziło tylko stukanie na maszynie do pisania.
 Oprawcy! Boicie się ostatniego boju! Armagedon!  zawołał rzeznik, któ-
ry ćwiartował w rzezni mięso, prosto w okna i stał na szeroko rozstawionych no-
gach, miotając na cały dom pełne nienawiści spojrzenia.
Ale dom był cichy, tylko z otwartego okna stukała maszyna do pisania, a kiedy
dobiegła do końca wiersza, zadzwoniła.
Wobec tego pan Armagedon nakręcił sprężynę, położył płytę i rozległy się
dzwięki orkiestry dętej, i chór zaśpiewał:
Bój to będzie ostatni,
krwawy skończy się trud. . .
Z okna wychylił się niemiecki żołnierz, po nim drugi, w trzecim oknie zjawi-
ła się gwałtownie głowa oficera, potem we wnętrzu domu rozległy się komendy
i tupot butów z cholewami, i z drzwi wypadli trzej żołnierze, uderzeniem kolby
powalili rzeznika, a potem uniósł się wojskowy karabin, błysnął bagnet i żołnierz
uderzeniem z góry rozbił patefon razem z płytą, patefon leżał w słońcu na bruku,
rozbita czarna płyta gramofonowa rozprysła się jak szklany wazon, a sprężyna wy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl