[ Pobierz całość w formacie PDF ]

własnym...
 Ciałem? Urodą?
 Chciałam powiedzieć, \e to nieetyczne. Gdyby kobiety tak postępowały,
mę\czyzni byliby przekonani, \e mogą... mogą... Jak to powiedzieć delikatnie?
 śe mogą wskoczyć ci do łó\ka i sobie pofiglować w zamian za to, \e zrobili
ci przysługę?
 Masz dziwny sposób wyra\ania myśli.  Cherish była zdegustowana.
 Ale o to ci chodziło?
 Tak.
Westchnął.
 A więc dlatego nie mo\esz mnie ładnie poprosić o przysługę? Bo sądzisz, i\
wówczas pomyślę, \e mam prawo dobierać się do ciebie?
 Czy musisz być a\ tak wulgarny?
 Słuchaj, Cherish. Przysięgam na \ycie matki, kimkolwiek jest, \e jeśli ty i ja...
Jak to powiedzieć delikatnie?
 Nie trudz się  syknęła.
 W ka\dym razie  to , o czym myślimy, nigdy nie stanie się dlatego, \e jesteś
mi coś winna lub \e uznam, i\ mam do  tego prawo.  To mo\e stać się tylko
wtedy, kiedy powiesz mi, \e tego pragniesz.  Ziggy przysunął się bli\ej do
Cherish i dodał z figlarnym błyskiem w oku:  O tym, \e ja mam na ciebie ochotę,
ju\ się przekonałaś...  Przyglądał się jej z uśmiechem.
 Trudno się z tobą dogadać  powiedziała przez zaciśnięte zęby.
 Wręcz przeciwnie. Bardzo łatwo. W rękach rudowłosych antropologów
rodzaju \eńskiego staję się łagodny jak baranek. Robię to, co mi ka\ą.
 Ziggy, jesteś niemo\liwy.  Cherish odepchnęła go od siebie.  Powiedz mi,
niech zrozumiem, dlaczego masz tak bardzo negatywne nastawienie do dugu?
Mo\na by przypuszczać, \e proszę cię o zrobienie czegoś straszliwego.
 Zwierzęta ofiarne? Fetysze i amulety? Bezustanny taniec? Nie powiedziałaś
mi nawet, jaka muzyka jest w programie. A jeśli będzie to rock albo coś
operowego?  Teatralnym gestem załamał ręce i jęknął głośno.
Cherish usiłowała zapanować nad sytuacją.
 Zbaczamy z tematu  powiedziała spokojnym głosem.  Na Voodoo Caye
przyjechałam po to, aby poznać zwyczaje tubylców. I to, \e chcę skorzystać z
nadarzającej się okazji i zobaczyć miejscowe obrzędy, nie jest niczym zdro\nym. A
w twoich ustach zabrzmiało to tak, jakbym chciała cię u\yć do zrobienia czegoś
niemoralnego.
 U\yj mnie, proszę! Natychmiast. Uwielbiam rzeczy niemoralne.
Spojrzała na Ziggy ego wzrokiem bazyliszka. Nic więcej nie odwa\ył się
powiedzieć. Podniósł ręce do góry.
 Poddaję się. Ju\ więcej nie będę cię dra\nił.
Przepraszam.
Popatrzyli w milczeniu na siebie i nagle pojęli, \e dyskusja jest skończona.
Pierwsza odezwała się Cherish:
 Czy zgodzisz się przynajmniej porozmawiać z babką Martinez na temat
dugu? Zrobisz to dla mnie?
Skinął głową i uśmiechnął się od ucha do ucha.
 Jasne, Cherish. Z największą przyjemnością.  Nie mógł się jednak
powstrzymać i dodał:  Wiesz, fajnie jest, kiedy mo\emy oboje spokojnie ze sobą
rozmawiać. Jak rozsądni, dorośli ludzie.
Rozdział 6
Nie mogła spać. Tej upalnej, tropikalnej nocy Cherish bezustannie wracała
myślami do wydarzeń sprzed dwudziestu czterech godzin, kiedy to le\ała bezsennie
na hamaku, przytulona do ucią\liwego, aczkolwiek fascynującego gościa. To on
uprzytomnił jej, \e powonienie nale\y do najsilniej pobudzających zmysłów.
Zamknęła oczy. Znów poczuła wokół siebie odurzający zapach rozgrzanej skóry
Ziggy ego, ulotny aromat szamponu do włosów, ostrą woń potu na szyi i zapach
rumu, którym miał przesycony oddech.
W dzień Cherish nie dopuszczała do siebie \adnych tego rodzaju myśli i
odczuć. Odpędzała tak\e smutek, który ją ogarniał na widok bezsilnej walki
Ziggy ego o \ycie tamtej nocy, którą wcią\ prze\ywał w koszmarach sennych.
Przede wszystkim jednak zabraniała sobie wszelkiej czułości w stosunku do tego
mę\czyzny. Takiej, jaka ogarnęła ją wówczas, gdy w jego ręce wsuwała małego,
pluszowego królika po to, aby przestał się męczyć i zapadł w spokojny sen.
Nie powinna interesować się Ziggym. Wiedziała dobrze, i\ jest dla niej
nieodpowiednim mę\czyzną, mimo \e pod maską frywolnego kpiarza ukrywał
swoje prawdziwe oblicze. Ostatniego wieczoru powiedział więcej ni\ zwykle.
Mówił, \e \ycie ka\dego człowieka składa się z kompromisów.
Znów słyszała jego głos:
 Cherish, pójdz na ugodę. Chocia\ na chwilę odstąp od swych niezłomnych
zasad.
Był pewnie rozczarowany jej niewzruszoną postawą. No có\, w \yciu nie
kierowała się instynktem. Unikała zbędnych emocji i wszelkiego ryzyka. W
egzystencji, którą sobie stworzyła, nie było na nie miejsca. Wybrała inną drogę.
Jako naukowiec kierowała się intelektem. Prowadziła spokojny i unormowany tryb
\ycia.
Zwróciła głowę w stronę okna. Chłonęła teraz zapachy tropikalnej nocy. Słodką
woń jaśminu, wistarii, hibiscusa i oleandra. Nigdy przedtem nie zdawała sobie
sprawy z tego, \e te upojne wonie pobudzają zmysły i działają podniecająco.
Poruszyła się niespokojnie na łó\ku. Objęła rękoma poduszkę.
Mo\e powinna zajrzeć do Ziggy ego i sprawdzić, czy spokojnie śpi i regularnie
oddycha? Mo\e znów prze\ywa koszmary senne? Wstała z łó\ka. Nagle jednak
uprzytomniła sobie, \e jest to tylko pretekst. Pragnęła zobaczyć tego intrygującego
mę\czyznę i znalezć się w pobli\u niego.
Opanowała pokusę. Podeszła do okna. Oparta o framugę, obserwowała wąski
sierp księ\yca jaśniejący na ciemnym niebie.
 Wydaje się być tak blisko, \e wystarczy sięgnąć ręką i zdjąć go z nieba.  Za
plecami Cherish usłyszała męski głos. Czy\by telepatycznie ściągnęła Ziggy ego
do siebie?
 Sądziłam, \e śpisz  szepnęła.
 Nie mogłem zasnąć. Siedziałem na werandzie. Miałem ochotę iść nad brzeg
morza.
 Dobry pomysł.
 Usłyszałem, \e wstałaś z łó\ka. Chciałem zobaczyć, w jakiej jesteś formie. W
dobrej?
 Tak  odparła cicho.
 W ciemnościach widziała tylko zarys sylwetki mę\czyzny. Odniosła
wra\enie, \e jest dziwnie spięty.
 Wiedziałem, \e nic ci nie jest  przyznał się po chwili.  Nie po to tutaj
przyszedłem.
Ziggy powiedział to powa\nym tonem. Cherish wyczuła, \e nie zamierza jej
uwodzić. Spytała:
 Chcesz pogadać?
 Nie.  Zamilkł na chwilę.  Potrzebowałem towarzystwa.
 Wiem. Noce są dla ciebie cię\kie.
 Czuję się jak dzieciak, który boi się, \e zaraz z szafy wyjdą potwory.
Przyszło jej do głowy, \e to wyznanie musi du\o kosztować Ziggy ego.
 Połó\ się. Posiedzę przy tobie  zaproponowała.
 Dobrze. Prawdę mówiąc, o niczym innym nie marzę. Chocia\ w tak
romantyczną, księ\ycową noc, u boku pięknej kobiety, powinienem myśleć o
czymś zupełnie innym...  Ziggy zawiesił głos.
 Ju\ od dawna wiem, \e twoich nastrojów i zachowań w \aden sposób nie da
się przewidzieć  powiedziała Cherish \artobliwym tonem i roześmiała się.
W ciemności nie mogła dojrzeć twarzy stojącego obok mę\czyzny. Była jednak
pewna, \e w tym momencie znacznie się rozluznił i uspokoił.
Wczesnym rankiem w chacie zjawiła się babka Martinez. Wyjaśniła pokrótce
Ziggy emu, na czym polega ceremonia dugu. Nie zwa\ała na wyraz powątpiewania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl