[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mroku.
Przybysz zatrzymał się w wejściu do lochu..
-
Nie chodzi mi o pana, wasza wysokość - powiedział i Jacoba bezbłędnie
rozpoznała jego głos. - Mam porachunki z tą rudowłosą wiedźmą, która złapała
pana w swoje szpony.
-
Będziesz musiał mnie zabić, żeby ją dostać - powiedział Marco spokojnie.
Jego opanowanie zdumiało i zaskoczyło Jacobę.
-
Nie chcę wyrządzić krzywdy waszej wysokości, ale zrobię to, jeśli nie będę miał
wyjścia - powiedział mężczyzna szorstko. - Muszę zabić tę kobietę. Jej matka
wydała brata mojego ojca i wysłała go na śmierć, żeby móc poślubić Paula
Considine'a.
-
A więc zamierzasz zabić swoją stryjeczną siostrę? - zapytał Marco tym samym
spokojnym tonem.
-
Jest mi dłużna krew. Jej ojciec zmarł w tym lochu, a jej matka poślubiła
potwora, który zamordował moich dziadków. Oby jego dusza sczezła w piekle. Oni
pewnie teraz spoglądają z nieba i przeklinają waszą wysokość za to, że wziął pan
sobie tę dziwkę.
-
Nawet jeśli tak jest, to jaką krzywdę ona ci zrobiła?
Po dłuższej ciszy napastnik, jej kuzyn, odpowiedział z zacietrzewieniem:
-
Pan powinien wiedzieć, jak to u nas jest. Za krew płaci się krwią. Przyrzekłem
mojemu ojcu przy łożu śmierci, że odbiorę ten dług, jeśli tylko ją spotkam.
-
Dlaczego więc jej nie zabiłeś, tylko przyprowadziłeś tutaj?
Anula & Polgara
Marco wydawał się zaciekawiony.
-
Miałem ją zastrzelić, ale nie mogłem - odpowiedział mężczyzna po chwili
wahania. - Niegodzien jestem zaufania mojego ojca, ale przyrzekłem mu i dlatego
zamknąłem ją tu, gdzie umarł mój stryj.
-
No to po co wróciłeś?
-
Żeby ją zabić. - Był już zły i teraz dłużej zwlekał z odpowiedzią. - Nie mogłem...
nie mogłem pozwolić, żeby tu umierała sama i w ciemności. Czegoś takiego nie
zrobiłbym nawet psu ani szczurowi, żeby go zamknąć bez jedzenia, wody i światła.
Dlatego wybrałem dla niej szybką i czystą śmierć.
-
Wydaje mi się, że wcale nie planowałeś jej zabić - oświadczył Marco chłodnym,
beznamiętnym tonem. - Wiem, kim jesteś, i słyszałem, że umiesz leczyć.
Uzdrawiacze nie mordują. Zamierzałeś puścić ją wolno.
-
Obiecałem mojemu ojcu, na kolanach mu obiecałem, że ją zabiję! - krzyczał
mężczyzna w coraz większym podnieceniu. - Stracił wszystkich oprócz mnie, a
wszystko przez tamtą kobietę... jej matkę.
Jacoba zdrętwiała, trzymając kurczowo Marca za koszulę. Widziała, że był
urodzonym mediatorem, ale czy nie zdawał sobie sprawy, że ten człowiek coraz
bardziej tracił panowanie nad sobą? W takim stanie ludzie często robią błędy, na
przykład mogą zabić niewłaściwą osobę.
Wolała sama umrzeć, niż dopuścić, żeby Marco przez nią stracił życie. Szarpnęła
się z całej siły i wyrwała zza niego, lecz książę z krzykiem gniewu i rozpaczy, wcisnął
ją za siebie z powrotem.
Zapadła cisza, którą przerwał dopiero nowy głos. To była Marya, która nagle się
przy nich pojawiła.
-
On ma rację, Piero, i ty o tym wiesz - powiedziała. - Przyszedłeś po to, żeby ją
wypuścić.
-
I słusznie - dodał Marco -bo twój ojciec mylił się, sądząc, że to jej matka
zdradziła partyzantów.
-
Nie wierzę wam - warknął Piero wściekle. - No dobrze, chciałem ją wypuścić, a
potem miałem się zastrzelić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl