[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ja poszedłem rozpalać, a Babcia Oleńka poszła do siebie. Potem przyniosła mi gorącej
herbaty.
Podziękowałem i poprosiłem ją, żeby mnie zbudziła jutro o siódmej, gdybym
zaspał. Dobranoc, dobranoc i zostałem sam. W rozpalonym piecu huczało i to było
więcej niż chóry anielskie. Nie ma, nie może być słynniejszej muzyki od tej, kiedy w
piecu huczy ogień, a za oknem duje wiatr. Kiedy w piecu trzaska żywica, a za oknem
dujawica. Podłożyłem trochę do ognia i zrobiłem parę kroków po nowej przestrzeni,
w której miałem mieszkać, próbując ją z lekka, czy się da szybko oswoić, czy dłużej to
potrwa.
Po tych trzech z łódzkiego została na kwaterze gryząca trochę gardło woń ich
potu, zostało w szafie parę pustych puszek i słoików po pulpetach, po pasztecie
pułtuskim i po śledziach radzieckich w pomidorowym sosie. Miałem takie same w
worku. Został na kwaterze po tych trzech z łódzkiego jeden biały metalowy kubek na
szafie, pod szafą stare onuce, które rzuciłem na piec, i w kącie izby kawał prostego
kija z dwoma naciętymi na obu końcach kreskami. Metrówka, jak nietrudno zgadnąć.
To by było mniej więcej wszystko, co po nich zostało. Najbardziej obecna, choć
najmniej widoczna, była gryząca lekko gardło woń ich potu, ich znoju. Normalnie. Po
mnie tu też zostanie woń mojego potu, mojej mitręgi i też ktoś otworzy okno, żeby
przewietrzyć izbę, tak jak ja to jutro zrobię, bo dzisiaj przemarzłem jakoś i nie chcę
otwierać okna. Dzisiaj już mi wszystko jedno. Wszystko jedno, wszystko jedno, usta
na maszcie, usta pełne smoły  jak powiedział jeden.
Zjedzmy coś. Przysunąłem do pieca stół, do stołu krzesło, do krzesła worek i
wyjąłem prowiant na światło dzienne, to znaczy na światło elektryczne, bo wieczór
był, jak już może ktoś zauważył. Jadłem dzisiaj w Hopli, w restauracji  Hoplanka , ale
to było południe tego dnia, a teraz był wieczór tego dnia, jak już na pewno ktoś
zauważył. Wyciągnąłem z rękawa nóż i zabrałem się do jedzenia. Podjadłem, a potem
podłożyłem do ognia, a potem przysunąłem do mojego krzesła drugie krzesło i
zagasiłem światło. Na jednym krześle usiadłem, na drugim położyłem bose stopy i
zapaliłem papierosa. W piecu trzaskał ogień, rzucając przez drzwiczki paleniska
tańczące po ścianie błyski. I tu mogłaby się zacząć zupełnie inna osobna
autonomiczna opowieść.
Nazajutrz rano był wtorek, nowy dzień, co się zdarza prawie zawsze po
minionym dniu i nocy, ale niekoniecznie zawsze. Miałem już do czynienia z takimi
dniami, które trwały nie jeden dzień, ale dwa dni lub kilka dni, to znaczy nie
dwadzieścia cztery godziny, ale czterdzieści osiem godzin i grubo ponad. Mijał jeden
dzień i następnego dnia rano to nie był nowy dzień, ale ciągle ten sam dzień
poprzedni, i mijał drugi dzień i następnego dnia rano to znowu nie był nowy dzień.
Nowy dzień przychodził dopiero po trzech dniach, tak że w danym tygodniu było nie
siedem dni, ale powiedzmy, cztery dni: jeden dzień trwający trzy dni, drugi dzień
trwający normalnie jeden dzień, trzeci też normalnie, a czwarty dzień trwał
nienormalnie dwa dni, co daje w sumie liczbę siedmiu dni, ale nie daje w sumie liczby
siedmiu nowych dni, tak jak powinno być, to znaczy tak, że każdy dzień powinien być
nowym dniem i to powinno być oczywiste, to się powinno czuć codziennie rano, zaraz
natychmiast po przebudzeniu, spontanicznie fantastycznie i namacalnie, a tak nie
było i oczywiście, że coś tu było nie w porządku, coś tu nie grało, gdzieś tu był jakiś
feler. Smutna sprawa. Bardzo smutna. Tragiczna, jak się tak zastanowić. Na szczęście,
jak do tej pory, rzadko mi się to przytrafiło. Trzy, cztery razy, o ile dobrze pomnę.
Pomnę, przytrafiło mi się to zjawisko, kiedy przebywałem trzy dni, dzień po dniu, w
towarzystwie ludzi bardzo inteligentnych wszak, bardzo dowcipnych tudzież i bardzo
miłych poza tym wszystkim, ale, wśród których będąc, czułem zbędną moją obecność
i słyszałem przeciągły gwizd czasu. Domyślałem się trochę z początku, a teraz wiem
na pewno, że to czas, mój czas dawał mi tym przeciągłym gwizdem o sobie znać, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl