[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie jest materiałem na męża, a moim zdaniem ty należysz do kobiet
wiernych jednemu mężczyznie. Czy możesz w piątek wieczorem po-
pilnować dzieci? Andy wychodzi na wieczór kawalerski Mike'a, a ja
mam przyjęcie dobroczynne na rzecz lokalnego hospicjum. Opie-
kunka do dzieci złapała grypę... Jestem w beznadziejnej sytuacji .
Ach, więc to tak. Matka okazała niewiarygodną powściągli-
wość, podobnie Sarah. Daisy westchnęła i odsłuchała następną wia-
domość:  Daisy? Kupiłaś tę sztukę? - To był George. - Czy to praw-
dziwy kakiemon?
Reszta telefonów była głucha. Prawdopodobnie dzwoniła po-
nownie matka, Sarah albo George.
Robert rzucił marynarkę na krzesło i podszedł do telefonu. Był
przekonany, że zaraz oszaleje. Nie potrafił przestać myśleć o Daisy.
- Mike? Musisz mi powiedzieć, kto to jest!
- Spokojnie, Robercie. W czym problem? O co ci, do licha,
chodzi?
- Chodzi o Daisy. Ona jest moim problemem. Nosi pantofle na
wysokich obcasach, spódnicę odsłaniającą całe nogi i czarną bieli-
znę... Doprowadza mnie do szału!
- CzarnÄ… bieliznÄ™?
- Z kim ona siÄ™ widuje, Mike?
- To od ciebie wiem, jakiego koloru majtki nosi moja siostra.
Poza tym nie przypominam sobie, bym twierdził, że ona się z kimś
spotyka.
- Ale powiedziałeś...
- Powiedziałem, że kogoś kocha. A to pewna różnica.
- Rozumiem - powiedział Robert po krótkim namyśle. - To
oznacza, że zachowałem się jak idiota. A więc ona wcale nie ma ro-
mansu? - Robert, usiłując opanować gonitwę myśli, tak mocno ści-
skał słuchawkę, że pobielały mu palce. I nie było żadnego kochan-
ka... Poczuł ulgę. Była jednak zakochana... - Kto to jest? - zapytał. -
W kim ona jest zakochana? Czy ja go znam?
Nastała długa i wymowna cisza.
- Tak - powiedział w końcu Mike.
- Na litość boską, zlituj się nade mną, Mike!
- Niestety, nie mogę. Ale dam ci pewną wskazówkę. Elinor Ja-
mes. - Mike zachichotał. - Do zobaczenia w piątek.
Robert odłożył słuchawkę, usiadł w fotelu i zatopił twarz w dło-
niach. Daisy tak bardzo kochała jakiegoś nieznajomego mężczyznę,
że mimo braku wzajemności nie była w stanie związać się z nikim
innym.
Niechętnie przyznał, że właściwie jest bez szans. Wyidealizowa-
ny w wyobrazni ukochany byÅ‚ rywalem nie do pokonania. Ów ideaÅ‚
mógł zapominać o urodzinach i rocznicach, ponieważ nikt nawet nie
spodziewał się, że będzie o nich pamiętać. Nie mógł powiedzieć ni-
czego niewłaściwego, nie mógł zachować się nieodpowiednio... Był
kochany po prostu za to, że w ogóle istniał.
Skąd on to znał? Przypomniał sobie Elinor James. To kiedyś
była jego wielka miłość. Sam jej widok podniecał każdego chłopaka
ze szkoły. Szesnaście lat, jedwabiste blond włosy długie na pół metra
i skóra, jakby prześwietlona słońcem...
Co Mike miał na myśli, przypominając mu właśnie Elinor Ja-
mes?
ROZDZIAA DZIEWITY
Niedziela, drugi kwietnia. Siostra Ginny potrafi wydawać
doskonałe przyjęcia. Nikt nie wspomniał o Robercie. Nawet
Sarah, mimo że słowo  dyskrecja nie figuruje w jej słowni-
ku. Może bała się, że przebiję ją na wylot szpadą Zorro?
Daisy była ubrana raczej wygodnie niż elegancko. Luzne
spodnie, miękka koszula i ulubiony sweter z angory.
- Wyglądasz... - Robert nie mógł znalezć odpowiedniego słowa.
- Wygodnie? - dokończyła.
- Zamierzałem powiedzieć, że przytulnie, ale przyszło mi do gło-
wy, że możesz nie uznać tego za komplement.
Czy naprawdę niepokoił się, że ją urazi?
- Masz na myśli, że wyglądam jak pluszowy miś? Sweter z an-
gory rzeczywiście trochę przypomina futerko.
- Mogę dotknąć?
Nim zdążyła go powstrzymać, zamknął ją w niedzwiedzim
uścisku i przytulił tak mocno, że cały świat zawirował jej przed
oczami. Poczuła chłodny dotyk jego policzka i lekkie drapanie brody.
- Może masz rację - powiedział, rozluzniając uścisk i gładząc
miękką, puszystą wełnę. Potem odsunął się na odległość ramienia.
Uśmiechnął się. - Jesteś gotowa?
- Na następny uścisk?
- Gotowa do wyjścia - wyjaśnił i roześmiał się głośno. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl