[ Pobierz całość w formacie PDF ]
36
RS
Zapukał w lekko uchylone drzwi i otworzył je szerzej.
Pomieszczenie wypełniały kłęby pary, zauważył jednak, że zasłona przy
wannie jest szczelnie zasunięta.
- Jak się zapatrujesz na towarzystwo, Nyssa? - zawołał żartobliwym
tonem.
Ona zaś nie odpowiedziała; widocznie chciała się z nim podrażnić.
Cóż, nie miał nic przeciwko temu.
- Uwaga, nadchodzę! - Zamknął drzwi łazienki i odsunął zasłonę.
Ale w wannie nie ujrzał nikogo. Wściekły na siebie zaklął tak
obrazowo, że nawet Nyssa ze zdumienia uniosłaby brwi.
Wziął szybki prysznic i sięgnął po ręcznik. Trzymając w garści coś
wielkości chustki do nosa, wreszcie pojął, jakim cudem Nyssa zdołała
wymknąć się stąd bez sukienki, nie wzbudzając sensacji.
Wytarł się, ogolił, ubrał i spakował rzeczy, z czarną suknią włącznie.
Następnie zadzwonił do recepcji i poprosił o połączenie z pokojem Nyssy.
- Panny Blake nie ma - usłyszał w słuchawce. Jasne, że nie. Nie
bawiłaby się w podstęp z prysznicem,gdyby zamierzała wrócić do swojego
pokoju. Przecież właśnie tam każdy by jej szukał.
- Wymeldowała się?
- Eee... - Recepcjonistka dyskretnie zakasłała. - Cóż, nie jesteśmy
pewni planów panny Blake, ale jej samochód nadal stoi przed hotelem.
- Więc jak... - Matt sięgnął do kieszeni kurtki i już nie musiał o nic
pytać. Co gorsza wiedział, że setnie by się ubawił, gdyby coś takiego
spotkało kogoś innego. Ale teraz setnie bawiła się Nyssa.
Nyssa poczuła głód. Nie jadła kolacji ani śniadania, więc zjechała na
pobocze, aby zajrzeć do skrytki. Znalazła w niej latarkę, przeciwsłoneczne
37
RS
okulary i paczkę herbatników w czekoladzie. Matt Crosby najwyrazniej
przepadał za słodyczami. Lub może wolał być zawsze przygotowany na to,
że ominie go najbliższy posiłek.
Cóż, dziennikarze nie znają dnia ani godziny, pomyślała, chrupiąc
ciasteczko. Bardzo pragnęła, aby Matt rzeczywiście okazał się tym, za
kogo się podawał.
Najważniejsze, że wczoraj zachował się naprawdę szlachetnie.
Niezbyt wielu mężczyzn oparłoby się pokusie.
Lecz jego pocałunek był daleki od niewinności...
Nyssa skarciła się w duchu za nierozważne myśli i skierowała je na
inne tory. Najwyższy czas powrócić do rzeczywistości. Najpierw należało
zadzwonić do Delvering Arms" i sensownie wyjaśnić powód nagłego
wyjazdu. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, było pozostawienie po
sobie złego wrażenia. Wczorajsze zajście i tak nadszarpnęło jej opinię,
lepiej zatem dmuchać na zimne.
W samochodzie był telefon, sięgnęła więc po słuchawkę i wystukała
numer hotelu. Po chwili zgłosiła się recepcjonistka Laura.
- O, panna Blake - zaszczebiotała radośnie. - Pytał o panią niejaki
pan Crosby. Zostawił wiadomość. Mam ją przeczytać?
- Może nie być zbyt uprzejma - ostrzegła Nyssa, a Laura
zachichotała.
- Jest króciutka. Odezwę się. Mart".
- Tylko tyle? %7ładnego numeru telefonu?
- Nie, ale... pan Crosby pewnie skontaktuje się z panią w sprawie
pani auta.
- Mojego auta?
38
RS
- Pan Crosby powiedział, że wczoraj zgubiła pani kluczyki...
- Owszem.
- Widocznie je znalazł, bo dziesięć minut temu odjechał pani wozem.
- Ach tak. - Ciekawe, jak uruchomił silnik. Aącząc dwa przewody?
Pomysłowy osobnik, nie ma co. Ale o tym już przecież wiedziała. - Eee...
to dobrze.
Nyssa pogawędziła jeszcze z kierownikiem i wjeżdżając z powrotem
na szosę, postanowiła wyłączyć aparat. Oczywiście tylko dlatego, aby
uniknąć zagrożenia, jakie stwarza rozmawianie przez telefon podczas
jazdy. Wcale nie chodziło o to, że mógłby zadzwonić Matt i nieco jej
naurągać.
Zanim wyjęła wtyczkę, telefon zabrzęczał nagląco. Odebrała, aby
Matt nie uznał jej za tchórza.
- Nyssa Blake - wycedziła starannie modulowanym tonem.
- Dzień dobry, Nysso Blake.
- Matt? - palnęła bez zastanowienia.
- Czyżbyś spodziewała się kogoś innego?
- Nie... skądże - wybąkała, zakłopotana faktem, że głos Matta
wprawia ją w drżenie. - Przepraszam cię za samochód, ale...
- Naprawdę miałem ochotę wziąć z tobą prysznic. Leżałem w łóżku,
słuchając szumu wody i wyobrażałem sobie różne swawolne rzeczy, które
mógłbym zrobić, żeby wynagrodzić ci wczorajszą wstrzemięzliwość. -
Matt zamruczał zmysłowo, a Nyssa zrozumiała, że on mówi całkiem
poważnie. - Zmarnowałaś strasznie dużo wody. Powinnaś się wstydzić.
Gdzie jesteś?
- Matt...
39
RS
- Lub raczej... gdzie podziewa się mój samochód?
- Z tego, co wiem, dysponujesz środkiem lokomocji. Recepcjonistka
wspomniała, że zręcznie wybrnąłeś z kłopotu.
- Twoja blaszanka nie jest w moim guście.
- To bardzo ekonomiczny pojazd. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
36
RS
Zapukał w lekko uchylone drzwi i otworzył je szerzej.
Pomieszczenie wypełniały kłęby pary, zauważył jednak, że zasłona przy
wannie jest szczelnie zasunięta.
- Jak się zapatrujesz na towarzystwo, Nyssa? - zawołał żartobliwym
tonem.
Ona zaś nie odpowiedziała; widocznie chciała się z nim podrażnić.
Cóż, nie miał nic przeciwko temu.
- Uwaga, nadchodzę! - Zamknął drzwi łazienki i odsunął zasłonę.
Ale w wannie nie ujrzał nikogo. Wściekły na siebie zaklął tak
obrazowo, że nawet Nyssa ze zdumienia uniosłaby brwi.
Wziął szybki prysznic i sięgnął po ręcznik. Trzymając w garści coś
wielkości chustki do nosa, wreszcie pojął, jakim cudem Nyssa zdołała
wymknąć się stąd bez sukienki, nie wzbudzając sensacji.
Wytarł się, ogolił, ubrał i spakował rzeczy, z czarną suknią włącznie.
Następnie zadzwonił do recepcji i poprosił o połączenie z pokojem Nyssy.
- Panny Blake nie ma - usłyszał w słuchawce. Jasne, że nie. Nie
bawiłaby się w podstęp z prysznicem,gdyby zamierzała wrócić do swojego
pokoju. Przecież właśnie tam każdy by jej szukał.
- Wymeldowała się?
- Eee... - Recepcjonistka dyskretnie zakasłała. - Cóż, nie jesteśmy
pewni planów panny Blake, ale jej samochód nadal stoi przed hotelem.
- Więc jak... - Matt sięgnął do kieszeni kurtki i już nie musiał o nic
pytać. Co gorsza wiedział, że setnie by się ubawił, gdyby coś takiego
spotkało kogoś innego. Ale teraz setnie bawiła się Nyssa.
Nyssa poczuła głód. Nie jadła kolacji ani śniadania, więc zjechała na
pobocze, aby zajrzeć do skrytki. Znalazła w niej latarkę, przeciwsłoneczne
37
RS
okulary i paczkę herbatników w czekoladzie. Matt Crosby najwyrazniej
przepadał za słodyczami. Lub może wolał być zawsze przygotowany na to,
że ominie go najbliższy posiłek.
Cóż, dziennikarze nie znają dnia ani godziny, pomyślała, chrupiąc
ciasteczko. Bardzo pragnęła, aby Matt rzeczywiście okazał się tym, za
kogo się podawał.
Najważniejsze, że wczoraj zachował się naprawdę szlachetnie.
Niezbyt wielu mężczyzn oparłoby się pokusie.
Lecz jego pocałunek był daleki od niewinności...
Nyssa skarciła się w duchu za nierozważne myśli i skierowała je na
inne tory. Najwyższy czas powrócić do rzeczywistości. Najpierw należało
zadzwonić do Delvering Arms" i sensownie wyjaśnić powód nagłego
wyjazdu. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, było pozostawienie po
sobie złego wrażenia. Wczorajsze zajście i tak nadszarpnęło jej opinię,
lepiej zatem dmuchać na zimne.
W samochodzie był telefon, sięgnęła więc po słuchawkę i wystukała
numer hotelu. Po chwili zgłosiła się recepcjonistka Laura.
- O, panna Blake - zaszczebiotała radośnie. - Pytał o panią niejaki
pan Crosby. Zostawił wiadomość. Mam ją przeczytać?
- Może nie być zbyt uprzejma - ostrzegła Nyssa, a Laura
zachichotała.
- Jest króciutka. Odezwę się. Mart".
- Tylko tyle? %7ładnego numeru telefonu?
- Nie, ale... pan Crosby pewnie skontaktuje się z panią w sprawie
pani auta.
- Mojego auta?
38
RS
- Pan Crosby powiedział, że wczoraj zgubiła pani kluczyki...
- Owszem.
- Widocznie je znalazł, bo dziesięć minut temu odjechał pani wozem.
- Ach tak. - Ciekawe, jak uruchomił silnik. Aącząc dwa przewody?
Pomysłowy osobnik, nie ma co. Ale o tym już przecież wiedziała. - Eee...
to dobrze.
Nyssa pogawędziła jeszcze z kierownikiem i wjeżdżając z powrotem
na szosę, postanowiła wyłączyć aparat. Oczywiście tylko dlatego, aby
uniknąć zagrożenia, jakie stwarza rozmawianie przez telefon podczas
jazdy. Wcale nie chodziło o to, że mógłby zadzwonić Matt i nieco jej
naurągać.
Zanim wyjęła wtyczkę, telefon zabrzęczał nagląco. Odebrała, aby
Matt nie uznał jej za tchórza.
- Nyssa Blake - wycedziła starannie modulowanym tonem.
- Dzień dobry, Nysso Blake.
- Matt? - palnęła bez zastanowienia.
- Czyżbyś spodziewała się kogoś innego?
- Nie... skądże - wybąkała, zakłopotana faktem, że głos Matta
wprawia ją w drżenie. - Przepraszam cię za samochód, ale...
- Naprawdę miałem ochotę wziąć z tobą prysznic. Leżałem w łóżku,
słuchając szumu wody i wyobrażałem sobie różne swawolne rzeczy, które
mógłbym zrobić, żeby wynagrodzić ci wczorajszą wstrzemięzliwość. -
Matt zamruczał zmysłowo, a Nyssa zrozumiała, że on mówi całkiem
poważnie. - Zmarnowałaś strasznie dużo wody. Powinnaś się wstydzić.
Gdzie jesteś?
- Matt...
39
RS
- Lub raczej... gdzie podziewa się mój samochód?
- Z tego, co wiem, dysponujesz środkiem lokomocji. Recepcjonistka
wspomniała, że zręcznie wybrnąłeś z kłopotu.
- Twoja blaszanka nie jest w moim guście.
- To bardzo ekonomiczny pojazd. [ Pobierz całość w formacie PDF ]