[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie miałam odwagi kolejny raz zaaplikować mu środka nasennego - chciałam w razie
potrzeby wykorzystać tę metodę na Heathrow. Założyłam mu znów czapkę i ciemne
okulary oraz przykazałam, by zachowywał się tak cicho i spokojnie, jak to tylko
możliwe. Gdy wysiedliśmy z samolotu, zbliżyli się do nas umundurowani
pracownicy lotniska, krzycząc coś i wymachując rękami. Serce na chwilę przestało
mi bić, a z twarzy odpłynęła krew. Walczyłam ze sobą, by nie zabrać dzieci i nie
zacząć uciekać przez pas startowy.
- Szybciej, szybciej! - krzyczeli. - Wasz samolot czeka! Nasz lot z Jordanii był
opózniony, a grecki samolot już
stał na płycie lotniska gotowy do startu. Pobiegliśmy do niego i znów wznieśliśmy
się w powietrze. Załoga naziemna była zbyt zajęta pospieszaniem nas, by zwracać
uwagę na Yussufa i jego dokumenty. Teraz pozostało nam przejście kontroli
paszportowej w Wielkiej Brytanii.
- Mogłybyśmy zostawić go na lotnisku, by odebrała go matka - powiedziałam Jane,
gdy rozważałyśmy różne opcje. Czułam się fatalnie i nie byłam pewna, czy będę w
stanie raz jeszcze przetrwać konfrontację z urzędnikiem. - Albo możemy próbować
znów przejść z paszportem Kha-lida. Raz się udało, więc może uda się i teraz.
- Tutaj będą bardziej skrupulatni niż w Ammanie - odparła.
138
- Wiem - zgodziłam się. - Jak myślisz, co powinnyśmy zrobić?
- Jeśli go zostawimy i tak będą wiedzieli, że przyleciał z nami. W Ammanie razem
zostaliśmy odprawieni. Musimy kontynuować to, co zaczęłyśmy. Tylko w ten sposób
mamy jakąś szansę na zakończenie całej akcji.
- Ale i tak miałyśmy już tyle szczęścia - zaoponowałam. - Nie możemy ciągle liczyć
na to, że się coś po prostu uda.
- Chyba nie mamy wyboru - ścisnęła moją rękę. - Już prawie nam się udało, nie
rozklejaj siÄ™ teraz.
Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się. Cieszyłam się, że jest ze mną i mnie wspiera.
Wiedziałam, że pozostawienie Yussufa samego nie jest żadnym rozwiązaniem, ale
chciałam po prostu, by cała podróż już się skończyła. Marzyłam o tym, by znalezć się
w domu z Amirą i resztą rodziny. To była długa i wyczerpująca wyprawa, która
nadszarpnęła moje nerwy bardziej niż jakiekolwiek inne przeżycie do tej pory.
Gdy przechodziliśmy przez brytyjską kontrolę paszportową, Yussuf nie spał, ale był
bardzo spokojny. Miał na głowie czapkę i przeciwsłoneczne okulary. Urzędnicy
spojrzeli tylko na niego i odwrócili wzrok. Być może byli zbyt zażenowani, by
przyglądać się choremu dziecku. Przepuścili nas, a ja zastanawiałam się, czy to
pułapka i czy chcieli bym poczuła się bezpiecznie w nadziei, że zrobię coś, co mnie
wyda. Uznałam, że wpadam w paranoję. Przy odbiorze bagażu Yussuf zaczął
pojękiwać. Musiał zdawać sobie sprawę, że podróż się kończy i zaraz znów będzie ze
swoją mamą, więc zaczynał się niecierpliwić. Nie mogłam mu się dziwić, ale musiał
wytrzymać jeszcze kilka minut. Gdyby zwrócił czyjąś uwagę, zawróciliby nas i
byłybyśmy skończone. Byłam tak zmęczona, że ledwo trzymałam się
/39
na nogach. Starałam się go pocieszyć, podczas gdy Jane szukała naszych bagaży. Nie
było po nich śladu, a wprost na nas kierowało się kilku umundurowanych mężczyzn.
Yussuf mimo moich prób uspokojenia go zaczął hałasować, a ludzie zaczynali
spoglądać w naszą stronę.
Mówił coś po arabsku i z jakiegoś powodu nie mogłam go zrozumieć. Zupełnie
jakbym zapomniała wszystkie słowa w tym języku. Nagle dotarło do mnie kilka
wyrazów i zdałam sobie sprawę, że znów chce pójść do łazienki. Szybko zabrałam go
do damskiej toalety, by go uspokoić i zejść z oczu wścibskim oczom. Po opróżnieniu
pęcherza uspokoił się. Wyszłam z nim na zewnątrz i przełożony ochroniarzy podszedł
do mnie z dwoma pomocnikami.
- Czy wszystko w porządku? - zapytał.
- Nie - odpowiedziałam, decydując się zachowywać agresywnie w nadziei, że dzięki
temu szybciej wydostaniemy się z lotniska. Słyszałam własne słowa, jakby je
wypowiadał ktoś inny: głos mi drżał, jakbym za chwilę miała się rozpłakać. - Mój
synek ma raka. Jest naprawdÄ™ chory, a w samolocie traktowano nas nieuprzejmie.
Teraz nie możemy odebrać naszych bagaży, a on musi tutaj czekać, zamiast być w
domu i leżeć w łóżku.
Yussuf wydał z siebie jęk, a ja przycisnęłam jego głowę do ramienia, by go uciszyć i
uspokoić.
- Proszę się nie martwić - powiedział mężczyzna - pomożemy odnalezć pani bagaż,
proszę powiedzieć, jak wygląda.
Opisałam nasze walizki, a mężczyzni poszli ich poszukać.
- Poprowadzą nas do wyjścia - szepnęłam do Jane.
- A co będzie, jeśli jego matka czeka, by nas przywitać, a on ją zauważy i zacznie do
niej krzyczeć mamo?
140
- O Boże! - nie pomyślałam o tym. - Nie powiedziałam jej, żeby nie przyjeżdżała na
lotnisko.
- A jeśli nie mogła już dłużej wytrzymać? Na litość boską, przecież nie widziała go
osiemnaście miesięcy!
- Po prostu módl się - powiedziałam.
Bagażowi przywiezli nasze walizki na wózku i zaprowadzili nas do wyjścia.
Gdy wyszliśmy do głównego hallu zobaczyłam Mahmu-da czekającego na mnie z
wielkim bukietem kwiatów. Nie było Ibital i od razu podziękowałam za to w
modlitwie. Mahmud przyjechał z kierowcą i razem odjechaliśmy z lotniska jak
szczęśliwa rodzina. Nigdy w życiu nie czułam się tak zmęczona.
Jadąc autostradą, zadzwoniłam do Ibital z telefonu komórkowego.
- Mam tu kogoś, kto chce z tobą rozmawiać - powiedziałam, gdy odebrała telefon i
przekazałam słuchawkę Yussufowi.
- Cześć mamusiu - powiedział po arabsku, a ja jęknęłam, jakby pękło mi serce.
ROZDZIAA ÓSMY
O maty włos
Wychowywanie dzieci jest jednym z najwspanialszych doświadczeń, jakie może
zaoferować życie, ale nie zawsze jest to zajęcie ekscytujące. Dzieci lubią rutynę,
przez cały czas chcą wiedzieć, co się wokół nich dzieje. Dla dorosłego, jeśli nie ma
możliwości od czasu do czasu robić coś niecodziennego, może być to męczące.
Bardzo cieszyłam się, że mogę stawić czoło niebezpieczeństwu. Przypomina mi to,
że wciąż żyję w pełnym tego słowa znaczeniu i nie jestem tylko i wyłącznie czyjąś
mamą. Oczywiście zdarzały się chwile, gdy zdecydowanie wolałam mieć mniej
stresów, ale przecież właśnie na tym polegają przygody, kiedy czujemy, że tracimy
kontrolę nad biegiem wydarzeń.
Turcja jest jednym z tych krajów, z których najbardziej boję się porywać dzieci. Być
może wpłynął na to film Midnight Express, którego główny bohater zostaje złapany
na próbie przemytu narkotyków i wtrącony do tureckiego więzienia. Ale chyba nie
tylko film na to wpłynął. Policja tu jest lepiej zorganizowana i bardziej bezwzględna
niż w innych krajach. Zawsze, gdy jadę z misją do tego kraju, czuję, że istnieje dużo
większe prawdopodobieństwo aresztowania i wtedy wyobrażam sobie, jak zostanę
potraktowana w więzieniu.
142
 % [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl