[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wadi, która miała go poprowadzić do obozu. Przez
chwilę zastanowił się, czy nie iść dołem wadi
oszczędziłoby mu to sporo czasu. Jednak odrzucił
ten pomysł. Wadi była zbyt wąska, a on byłby zbyt
wyeksponowany. To wręcz idealne miejsce na za-
sadzkę.
Taniec na pustyni 55
Szedł więc górą. Jego myśli stawały się coraz
bardziej pochmurne, choć wkoło robiło się coraz
cieplej i jaśniej.
Nora była w niebezpieczeństwie. Co gorsza, zupeł-
nie sobie tego nie uświadamiała. Nie wiedziała też, że
ludzie, którzy zagrażają jej i jej podopiecznym, wyra-
żają swój sprzeciw w zgoła ekstremalny sposób po-
przez zadawanie śmierci lub tortury. Kradzieże, które
tylko niepokoiły Norę, były zaledwie preludium do
tego, co mogło nastąpić. Na razie terrorystyczna grupa
El Hawy nie chciała wzbudzać podejrzeń zbyt dras-
tycznymi środkami. Lecz jak długo będzie się po-
wstrzymywać? Zapewne niedługo. Alex wiedział, że
terrorystom zależy na czasie. Właśnie takim ostrzeże-
niem był sabotaż drabinki. Zaczynało im się spieszyć.
Cała ich akcja nie mogła się odbyć pod okiem
intruzów. Zanim przybędzie ładunek broni, którą miał
od nich kupić ten zdrajca Simon, obcych ma tu już nie
być. Nie mogą przecież mieć świadków transakcji.
Przebywanie w pobliżu bezwzględnych terrorys-
tów nie należało do przyjemności. A Nora z niczego
nie zdawała sobie sprawy.
Najgorsze było to, że nie mógł jej o niczym
powiedzieć. Nie mógł jej ostrzec, bo uniemożliwiłoby
mu to przeprowadzenie zadania. Nie mógł nawet
powiedzieć jej o tym, że ktoś ich obserwuje. Nie
mógł jej przestraszyć i zasugerować tymczasowego
opuszczenia wykopalisk, bo żeby on Alex mógł
pokonać wroga, archeolodzy musieli tu pozostać
i kontynuować swoją pracę. Nora była jego alibi,
powodem, dla którego mógł tu w ogóle przebywać.
56 Eileen Wilks
Poza archeologami na tę część półwyspu nikt się nie
wyprawiał. Turyści zwiedzali klasztor Zwiętej Kata-
rzyny i Górę Synaj, lecz na południu nie było żadnych
atrakcji turystycznych i żeby tu przyjechać, potrzebne
było pozwolenie władz lokalnych.
Cóż za sytuacja! Nie mógł... Nagle myśli Alexa się
urwały. Jego ciało automatycznie zamarło. Nasłuchi-
wał. Usłyszał miarowe kroki. W dole wadi. Szybko
zbliżające się w jego stronę. Tak. To było doskonałe
miejsce na zasadzkę...
Nora biegła lekko, radośnie. Nareszcie udało jej się
przestać myśleć. O problemach związanych z wykopa-
liskami, o kradzieżach... O tym mężczyznie, który
zawładnął jej myślami. Jej ciało skoncentrowało się na
jednym wyzwaniu by biec dalej, pokonując trudny
teren i ból po upadku, który nadal jej dokuczał.
Oddychała miarowo. Lekko się spociła. Przed nią
pojawił się ostry zakręt. Za nim wadi gwałtownie się
zwężała. Po obu stronach drogi piętrzyły się zwaliska
skalne i głazy. Musiała zwolnić, by nie potknąć się na
drobnych kamieniach, których było mnóstwo na tym
odcinku drogi.
Wtem usłyszała, jak tuż za nią ktoś ciężko skoczył.
Stanęła jak wryta.
Dlaczego nie biegniesz dalej? warknął surowy
głos. Zabrzmiał znajomo.
Odwróciła się.
Alex?!
Stał metr za nią, gotowy do skoku. Z pewnością nie
był w tej chwili istotą cywilizowaną. Wyglądał jak
Taniec na pustyni 57
barbarzyńca, jak wcielenie jakiegoś dzikiego zwierzę-
cia. Kilkudniowy zarost czernił mu brodę. A jego
zimne oczy błyszczały gniewnie.
Nora mimowolnie uniosła dłoń, jakby chciała go
przed czymś powstrzymać.
Boże! Ale mnie przestraszyłeś! Skąd się tu
wziąłeś?
Nora! Ty... niemądra kobieto! zawołał. Mog-
łem ci podciąć gardło, zanim zdążyłabyś się odwrócić!
Już nie żyłabyś, rozumiesz?
Rozdział czwarty
Nora cofnęła się o krok. Czuła, jak strach ściska jej
gardło. Zrobiło jej się niedobrze.
yle dobierasz słowa, Alex wydusiła wreszcie,
siląc się na spokój. W ten sposób nie zrobisz na
kobiecie dobrego wrażenia.
O czym ty, do diabła, mówisz? Alex stanął
przed nią. Stanowczo za blisko. To jeszcze głupsze,
niż bieganie tutaj... Samej.
Oblizała nagle spierzchnięte wargi.
Biegam tu sama od kiedy założyliśmy obóz. Jak
dotąd, jesteś jedyną osobą, która mi zagroziła.
Jego usta wykrzywił grymas irytacji.
Przynajmniej może teraz wreszcie się przestra-
szysz. W jego oczach zabłysła grozba.
Czy powinna bać się Alexa? Czy on jej zagrażał?
Jakoś nie mogła uwierzyć, że Alex mógłby ją kiedy-
kolwiek skrzywdzić.
Co ty tutaj robisz? spytała, usiłując ukryć
drżenie głosu. Zledziłeś mnie?
Taniec na pustyni 59
Zawahał się.
Zledziłem kogoś, ale chyba mi umknął... przez
ciebie.
A więc ktoś kręcił się w okolicach kamieniołomu
i poszedłeś za nim? W jej oczach strach ustąpił
miejsca złości. I ty masz czelność nazywać mnie
niemądrą kobietą! Wiedziałam, że nie powinnam ci
pozwolić rozbijać namiotu w kamieniołomie. Zacho-
wujesz się jak jednoosobowy oddział komandosów.
Nie groziło mi żadne niebezpieczeństwo.
A mnie grozi, tak? Pokręciła głową. Ty
włóczysz się za kimś, kto jest albo złodziejem, albo
wandalem. Ja przynajmniej chodzę własnymi ścież-
kami.
Tak, póki nie zobaczysz czegoś, czego nie po-
winnaś widzieć! Czy nie wiesz, że przez Synaj prze-
biegają główne szlaki narkotykowe?
A więc może Alex został wówczas zaatakowany
przez przemytników narkotyków? To tłumaczyłoby
jego dziwne zachowanie.
Czy właśnie to ci się wtedy przydarzyło? spyta-
ła cicho. Zobaczyłeś coś, czego nie powinieneś
widzieć?
Odwrócił się gwałtownie i zaczął iść w stronę
obozu.
Nie wolno mi o tym mówić.
Nora podbiegła i zaczęła iść obok niego. Zapewne
mówienie o tym byłoby dla niego niebezpieczne.
Może władze prowadzą śledztwo i im mniej infor-
macji przecieka, tym lepiej?
Alex... dziękuję za troskliwość, nawet jeżeli
60 Eileen Wilks
wyrażasz ją w taki dość dziwny sposób... Ale więk-
szość przemytników nie jest aż tak krwiożercza, jak ci,
którzy cię zaatakowali na pustyni w regionie Negew.
Uśmiechnęła się nieśmiało. Na przykład... Wezmy
Mahmuda.
Alex zmarszczył brwi.
Wasz kierowca? Myślisz, że jest przemytnikiem?
Prawdopodobnie tak. Zawsze upiera się, żeby
jezdzić po nocy. Takie dziwactwo. Twierdzi, że nie znosi
upału. Podejrzewam jednak, że jeżdżąc nocą, unika
patroli. Wiesz, przemyt to stara tradycja Beduinów,
zresztą wcale nie taka niechlubna. Beduini nie uważają
tego za zło, traktują przemyt jako walkę o przetrwanie.
Ta ich stara tradycja powoli zahacza o handel
narkotykami.
Nora westchnęła.
Pewnie masz rację. Tak wiele tu się zmienia,
często na gorsze, pod przykrywką nowoczesności
i europeizacji... ale to bardzo szeroki temat... Wy-
ciągnęła rękę, by go zatrzymać. Poczuła ciepłe i twar-
de mięśnie jego ramienia. Szybko cofnęła dłoń, nim
rumieniec zdradził jej uczucia.
Alex... Nie twierdzę, że czuję się całkowicie
bezpieczna. Ale na pewno nie zagraża mi większe [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
wadi, która miała go poprowadzić do obozu. Przez
chwilę zastanowił się, czy nie iść dołem wadi
oszczędziłoby mu to sporo czasu. Jednak odrzucił
ten pomysł. Wadi była zbyt wąska, a on byłby zbyt
wyeksponowany. To wręcz idealne miejsce na za-
sadzkę.
Taniec na pustyni 55
Szedł więc górą. Jego myśli stawały się coraz
bardziej pochmurne, choć wkoło robiło się coraz
cieplej i jaśniej.
Nora była w niebezpieczeństwie. Co gorsza, zupeł-
nie sobie tego nie uświadamiała. Nie wiedziała też, że
ludzie, którzy zagrażają jej i jej podopiecznym, wyra-
żają swój sprzeciw w zgoła ekstremalny sposób po-
przez zadawanie śmierci lub tortury. Kradzieże, które
tylko niepokoiły Norę, były zaledwie preludium do
tego, co mogło nastąpić. Na razie terrorystyczna grupa
El Hawy nie chciała wzbudzać podejrzeń zbyt dras-
tycznymi środkami. Lecz jak długo będzie się po-
wstrzymywać? Zapewne niedługo. Alex wiedział, że
terrorystom zależy na czasie. Właśnie takim ostrzeże-
niem był sabotaż drabinki. Zaczynało im się spieszyć.
Cała ich akcja nie mogła się odbyć pod okiem
intruzów. Zanim przybędzie ładunek broni, którą miał
od nich kupić ten zdrajca Simon, obcych ma tu już nie
być. Nie mogą przecież mieć świadków transakcji.
Przebywanie w pobliżu bezwzględnych terrorys-
tów nie należało do przyjemności. A Nora z niczego
nie zdawała sobie sprawy.
Najgorsze było to, że nie mógł jej o niczym
powiedzieć. Nie mógł jej ostrzec, bo uniemożliwiłoby
mu to przeprowadzenie zadania. Nie mógł nawet
powiedzieć jej o tym, że ktoś ich obserwuje. Nie
mógł jej przestraszyć i zasugerować tymczasowego
opuszczenia wykopalisk, bo żeby on Alex mógł
pokonać wroga, archeolodzy musieli tu pozostać
i kontynuować swoją pracę. Nora była jego alibi,
powodem, dla którego mógł tu w ogóle przebywać.
56 Eileen Wilks
Poza archeologami na tę część półwyspu nikt się nie
wyprawiał. Turyści zwiedzali klasztor Zwiętej Kata-
rzyny i Górę Synaj, lecz na południu nie było żadnych
atrakcji turystycznych i żeby tu przyjechać, potrzebne
było pozwolenie władz lokalnych.
Cóż za sytuacja! Nie mógł... Nagle myśli Alexa się
urwały. Jego ciało automatycznie zamarło. Nasłuchi-
wał. Usłyszał miarowe kroki. W dole wadi. Szybko
zbliżające się w jego stronę. Tak. To było doskonałe
miejsce na zasadzkę...
Nora biegła lekko, radośnie. Nareszcie udało jej się
przestać myśleć. O problemach związanych z wykopa-
liskami, o kradzieżach... O tym mężczyznie, który
zawładnął jej myślami. Jej ciało skoncentrowało się na
jednym wyzwaniu by biec dalej, pokonując trudny
teren i ból po upadku, który nadal jej dokuczał.
Oddychała miarowo. Lekko się spociła. Przed nią
pojawił się ostry zakręt. Za nim wadi gwałtownie się
zwężała. Po obu stronach drogi piętrzyły się zwaliska
skalne i głazy. Musiała zwolnić, by nie potknąć się na
drobnych kamieniach, których było mnóstwo na tym
odcinku drogi.
Wtem usłyszała, jak tuż za nią ktoś ciężko skoczył.
Stanęła jak wryta.
Dlaczego nie biegniesz dalej? warknął surowy
głos. Zabrzmiał znajomo.
Odwróciła się.
Alex?!
Stał metr za nią, gotowy do skoku. Z pewnością nie
był w tej chwili istotą cywilizowaną. Wyglądał jak
Taniec na pustyni 57
barbarzyńca, jak wcielenie jakiegoś dzikiego zwierzę-
cia. Kilkudniowy zarost czernił mu brodę. A jego
zimne oczy błyszczały gniewnie.
Nora mimowolnie uniosła dłoń, jakby chciała go
przed czymś powstrzymać.
Boże! Ale mnie przestraszyłeś! Skąd się tu
wziąłeś?
Nora! Ty... niemądra kobieto! zawołał. Mog-
łem ci podciąć gardło, zanim zdążyłabyś się odwrócić!
Już nie żyłabyś, rozumiesz?
Rozdział czwarty
Nora cofnęła się o krok. Czuła, jak strach ściska jej
gardło. Zrobiło jej się niedobrze.
yle dobierasz słowa, Alex wydusiła wreszcie,
siląc się na spokój. W ten sposób nie zrobisz na
kobiecie dobrego wrażenia.
O czym ty, do diabła, mówisz? Alex stanął
przed nią. Stanowczo za blisko. To jeszcze głupsze,
niż bieganie tutaj... Samej.
Oblizała nagle spierzchnięte wargi.
Biegam tu sama od kiedy założyliśmy obóz. Jak
dotąd, jesteś jedyną osobą, która mi zagroziła.
Jego usta wykrzywił grymas irytacji.
Przynajmniej może teraz wreszcie się przestra-
szysz. W jego oczach zabłysła grozba.
Czy powinna bać się Alexa? Czy on jej zagrażał?
Jakoś nie mogła uwierzyć, że Alex mógłby ją kiedy-
kolwiek skrzywdzić.
Co ty tutaj robisz? spytała, usiłując ukryć
drżenie głosu. Zledziłeś mnie?
Taniec na pustyni 59
Zawahał się.
Zledziłem kogoś, ale chyba mi umknął... przez
ciebie.
A więc ktoś kręcił się w okolicach kamieniołomu
i poszedłeś za nim? W jej oczach strach ustąpił
miejsca złości. I ty masz czelność nazywać mnie
niemądrą kobietą! Wiedziałam, że nie powinnam ci
pozwolić rozbijać namiotu w kamieniołomie. Zacho-
wujesz się jak jednoosobowy oddział komandosów.
Nie groziło mi żadne niebezpieczeństwo.
A mnie grozi, tak? Pokręciła głową. Ty
włóczysz się za kimś, kto jest albo złodziejem, albo
wandalem. Ja przynajmniej chodzę własnymi ścież-
kami.
Tak, póki nie zobaczysz czegoś, czego nie po-
winnaś widzieć! Czy nie wiesz, że przez Synaj prze-
biegają główne szlaki narkotykowe?
A więc może Alex został wówczas zaatakowany
przez przemytników narkotyków? To tłumaczyłoby
jego dziwne zachowanie.
Czy właśnie to ci się wtedy przydarzyło? spyta-
ła cicho. Zobaczyłeś coś, czego nie powinieneś
widzieć?
Odwrócił się gwałtownie i zaczął iść w stronę
obozu.
Nie wolno mi o tym mówić.
Nora podbiegła i zaczęła iść obok niego. Zapewne
mówienie o tym byłoby dla niego niebezpieczne.
Może władze prowadzą śledztwo i im mniej infor-
macji przecieka, tym lepiej?
Alex... dziękuję za troskliwość, nawet jeżeli
60 Eileen Wilks
wyrażasz ją w taki dość dziwny sposób... Ale więk-
szość przemytników nie jest aż tak krwiożercza, jak ci,
którzy cię zaatakowali na pustyni w regionie Negew.
Uśmiechnęła się nieśmiało. Na przykład... Wezmy
Mahmuda.
Alex zmarszczył brwi.
Wasz kierowca? Myślisz, że jest przemytnikiem?
Prawdopodobnie tak. Zawsze upiera się, żeby
jezdzić po nocy. Takie dziwactwo. Twierdzi, że nie znosi
upału. Podejrzewam jednak, że jeżdżąc nocą, unika
patroli. Wiesz, przemyt to stara tradycja Beduinów,
zresztą wcale nie taka niechlubna. Beduini nie uważają
tego za zło, traktują przemyt jako walkę o przetrwanie.
Ta ich stara tradycja powoli zahacza o handel
narkotykami.
Nora westchnęła.
Pewnie masz rację. Tak wiele tu się zmienia,
często na gorsze, pod przykrywką nowoczesności
i europeizacji... ale to bardzo szeroki temat... Wy-
ciągnęła rękę, by go zatrzymać. Poczuła ciepłe i twar-
de mięśnie jego ramienia. Szybko cofnęła dłoń, nim
rumieniec zdradził jej uczucia.
Alex... Nie twierdzę, że czuję się całkowicie
bezpieczna. Ale na pewno nie zagraża mi większe [ Pobierz całość w formacie PDF ]