[ Pobierz całość w formacie PDF ]

otwartymi rękami - obwieścił Struan.
- Ale przecież pan nic o mnie nie wie - protestowała Meg.
- Widziałem, z jakim ogniem, z jakim przekonaniem broniła
pani starej kobiety, której przedtem nie widziała pani nawet na
oczy. Teraz dowiaduję się, jakie wykształcenie pani otrzymała.
RS
69
To mi zupełnie wystarcza, niczego więcej nie muszę wiedzieć.
Byłbym doprawdy szczęśliwy, gdyby zechciała pani pracować u
nas przez miesiąc czy nawet dłużej.
- Kiedy naprawdę nie mogę - wyjąkała Meg. -Już przecież
panu mówiłam. Mojego nazwiska nie ma na liście lekarzy,
którzy prowadzą praktykę w Australii.
- Załatwimy to - odparł Struan. - Gdybyśmy do jutra wysłali
faksem do Melbourne kopię zaświadczenia o prawie
wykonywania przez paniÄ… zawodu w Anglii, Å‚Ä…cznie z opisem
pani praktyki i poświadczeniem tożsamości, w porze lunchu
mógłbym już panią umieścić na liście pracowników.
- I nic więcej nie trzeba robić?
- Nie - zapewnił ją Rob.
- A gdzie... będę mieszkać?
- Oczywiście ze mną - oświadczył z uśmiechem. -Na mojej
farmie. Tam przecież chce być Eve.
- To wszystko nie ma sensu.
- To wszystko ma sens! - Rob chwycił Meg za ramiona i
odwrócił ją do siebie, nie zwracając zupełnie uwagi na Struana.
- Niech pani tylko pomyśli. Eve potrzebny jest czas, żeby dojść
do siebie. ZostajÄ…c tutaj, daje jej pani szansÄ™. A my wszyscy,
łącznie ze mną i Struanem, chcemy pani pomóc. Prosimy zaś
tylko o to, żeby przez jakiś czas pani zechciała pomóc nam.
Czyżby to wszystko rzeczywiście nie miało sensu?
- Tak, oczywiście nie... - odpowiedziała, myślami błądząc
jednak daleko. - Na litość boską, co ja powiem Paulowi?
- Nie musimy go brać pod uwagę. Jest przecież w Londynie i
na pewno jest mu tam dobrze.
- Ależ proszę pana! - krzyknęła ze złością, próbując się
wyswobodzić.
Rob jednak trzymał ją mocno.
- Nie będę nawet powtarzał komentarzy Eve na temat pani
narzeczonego - oznajmił. - Wystarczy jednak, że jest on teraz na
drugim końcu świata, a pani jest tutaj i tutaj właśnie Struan
RS
70
potrzebuje pilnie pani pomocy. A Eve i Pucek muszą mieć panią
przy sobie. Czy potrafi im pani odmówić?
- Ale...
Rob Daniels niewątpliwie stał zbyt blisko niej. Nie miała
nawet chwili spokoju, bo patrzyły na nią te jego śmiejące się
oczy, oczy pełne troski i ciepła, które sprawiały, że straciła
zupełnie głowę, a jej plany legły w gruzach...
- Panie doktorze - odezwała się w końcu - proszę się dobrze
zastanowić. Zaprasza pan mnie, Eve i Pucka na miesiąc do
siebie, ale czy pan aby z nami tak długo wytrzyma?
Tym razem Rob się nie uśmiechnął. Stał dłuższą chwilę,
trzymając ją za ramiona i patrząc prosto w oczy. A gdy już się
odezwał, był pewien, że mówi prawdę:
- Wytrzymam. Proszę mi wierzyć, na pewno wytrzymam.
RS
71
ROZDZIAA SIÓDMY
Rob poszedł sobie w końcu.
Meg i Struan mogli nareszcie porozmawiać konkretnie o
pracy w szpitalu, a pod koniec spotkania Meg zrozumiała, jak
bardzo tu jest potrzebna.
Pensja, jaką jej Struan wyznaczył, była wysoka i Meg z
radością pomyślała, o ile łatwiej jej będzie po powrocie do
domu. Opieka nad Eve kosztowała niemało, a ona postanowiła
już dawno sama regulować jej rachunki.
Wiedziała dobrze, że Paul opłaciłby wszystko i zrobiłby to z
uśmiechem, ale właśnie ten uśmiech, który mówił:  Patrzcie no
tylko, jaki jestem wspaniałomyślny", doprowadzał ją do pasji.
Struan zagonił Meg od razu do pracy. Sam był zasypany
papierkową robotą i zdołał tylko przedstawić personelowi
szpitala nową panią doktor. Trzeba było zacząć od zbadania kart
chorobowych pacjentów, którzy przebywali na oddziale dla
chronicznie chorych.
Meg dawno już myślała, że prędzej czy pózniej musi nadejść
dzień, w którym powinna zrezygnować z pracy przy nagłych
wypadkach, a zająć się medycyną ogólną. Stało się to szybciej,
niż myślała, za sprawą niejakiego Roba Danielsa.
Nie ulega wątpliwości, że jest z niego szczwany lis, który
potrafi omotać człowieka wokół palca, jeżeli tylko chce!
Dlaczego więc uśmiecha się na jego widok? Dlaczego on tak
łatwo potrafi ją rozśmieszyć? No i dlaczego, gdy tylko na nią
spojrzy, jej serce zaczyna bić jak oszalałe?
Praca zajęła jej godzinę. Gdy skończyła, na zegarze minęła
dwunasta. Rob załatwia pewnie teraz swoje sprawy, pomyślała.
Wrócimy do domu, kiedy skończy.
Nie chcąc marnować czasu, wyszła z biura na korytarz, aby
poszukać pacjentów, których karty chorobowe już przejrzała. Z
pokoju w końcu korytarza dobiegały ją głosy.
RS
72
Stanęła na chwilę przed drzwiami, zapukała i weszła. Poczuła
na sobie od razu ciekawe spojrzenia i dziękowała Bogu, że dziś
miała na sobie sukienkę. W pokoju kilka osób grało w karty.
- No i co? Nie mówiłam? - odezwała się głośno kobieta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl