[ Pobierz całość w formacie PDF ]
organizacji, odrzuciło więc zalecenia komisji w tym względzie.
Przez następne pół roku turyści, którzy wybrali się w okolice jeziora Powell,
informowali o pojawianiu się w północno-wschodniej okolicy jeziora rodziny
niedzwiedzi. Funkcjonariusze służby leśnej zbadali tę sprawę, nie zauważyli jednak ani
niedzwiedzi, ani żadnych śladów ich obecności.
Kilka tygodni pózniej w sali konferencyjnej w podziemiach Białego Domu odbyła
się cicha ceremonia.
Obecnych było dziewięć osób.
Prezydent Stanów Zjednoczonych.
Kapitan Shane Schofield - z ręką na temblaku.
Sierżant sztabowa Elizabeth Gant - o kulach.
Młodszy chorąży Gena Matka Newman - ze swoim niskim łysym mężem
Ralphem.
Sierżant Buck Riley junior - z ręką na temblaku.
Agentka Secret Service Stanów Zjednoczonych Juliet Janson - również z ręką na
temblaku.
David Fairfax z Defense Intelligence Agency - w swoich najlepszych sportowych
butach.
Mały chłopiec o imieniu Kevin.
Prezydent wręczył Schofieldowi i jego marines Honorowy Medal Kongresu (tajny)
- za męstwo okazane na polu bitwy.
Każdy z odznaczanych wiedział, że nie będzie mógł nikomu powiedzieć o tym
wyróżnieniu.
Byli jednak zgodni co do tego, że tak będzie lepiej.
Podczas gdy wszyscy siedzieli w jadalni Białego Domu przy kolacji - a prezydent
prowadził bardzo żywą rozmowę o problemach kierowców ciężarówek z Matką i jej
mężem - Schofield i Gant poszli na swoją drugą randkę.
Kiedy dotarli na miejsce, okazało się, że będą sami.
Pośrodku wielkiego pomieszczenia stał stół z jedną świecą. Usiedli i zaczęli jeść
kolację. Sami.
Byli w prywatnej jadalni prezydenta, na górnym piętrze Białego Domu,
z widokiem na pomnik Waszyngtona.
- Podawajcie im wszystko, czego sobie zażyczą - poinstruował swojego szefa
obsługi osobistej prezydent. - Na mój rachunek.
Schofield i Gant rozmawiali przy świetle świec do póznego wieczoru. Kiedy
przyniesiono deser, Schofield sięgnął do kieszeni.
- Chciałem ci to dać w twoje urodziny, ale tamten dzień jakoś się rozmył...
Wyjął z kieszeni pognieciony kartonik wielkości karty pocztowej.
- Co to? - spytała Gant.
- To był twój prezent urodzinowy, ale miałem go przez cały dzień w kieszeni, więc
chyba nieco się pogniótł...
Podał go Gant.
Popatrzyła na kartonik i uśmiechnęła się.
Było to zdjęcie.
Ukazywało grupę ludzi na przepięknej hawajskiej plaży. Wszyscy byli ubrani
w szorty i kolorowe koszule.
Gant i Schofield stali obok siebie i uśmiechali się do aparatu. Gant była nieco
spięta, a Schofield jakby smutny.
Pamiętała ten dzień, jakby to było wczoraj.
Było to przyjęcie zorganizowane na plaży niedaleko Pearl Harbor z okazji
przyjęcia jej do oddziału rozpoznania Schofielda.
- Wtedy spotkaliśmy się po raz pierwszy - powiedział Schofield.
- Tak. Pamiętam.
- Nigdy nie zapomniałem tego dnia. Gant rozpromieniła się.
- To najmilszy prezent urodzinowy, jaki dostałam w tym roku.
Wstała, pochyliła się i pocałowała go w usta.
Po kolacji zeszli na dół, gdzie czekała na nich limuzyna prezydenta. Otaczało ją
kilka pojazdów: cztery humvee korpusu piechoty morskiej, sześć policyjnych
radiowozów i czterech motocyklistów.
Na widok tej kawalkady Gant uniosła brwi.
- Zapomniałem ci o czymś powiedzieć... - odezwał się Schofield.
- O czym?
Schofield otworzył drzwi limuzyny. Na szerokiej tylnej kanapie spał Kevin.
- Musi gdzieś mieszkać, dopóki nie znajdą mu nowego domu, powiedziałem więc,
że wezmę go do siebie. Rząd uparł się przy pewnych środkach bezpieczeństwa...
Gant pokręciła głową i uśmiechnęła się.
- W porządku. Jedzmy do domu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
organizacji, odrzuciło więc zalecenia komisji w tym względzie.
Przez następne pół roku turyści, którzy wybrali się w okolice jeziora Powell,
informowali o pojawianiu się w północno-wschodniej okolicy jeziora rodziny
niedzwiedzi. Funkcjonariusze służby leśnej zbadali tę sprawę, nie zauważyli jednak ani
niedzwiedzi, ani żadnych śladów ich obecności.
Kilka tygodni pózniej w sali konferencyjnej w podziemiach Białego Domu odbyła
się cicha ceremonia.
Obecnych było dziewięć osób.
Prezydent Stanów Zjednoczonych.
Kapitan Shane Schofield - z ręką na temblaku.
Sierżant sztabowa Elizabeth Gant - o kulach.
Młodszy chorąży Gena Matka Newman - ze swoim niskim łysym mężem
Ralphem.
Sierżant Buck Riley junior - z ręką na temblaku.
Agentka Secret Service Stanów Zjednoczonych Juliet Janson - również z ręką na
temblaku.
David Fairfax z Defense Intelligence Agency - w swoich najlepszych sportowych
butach.
Mały chłopiec o imieniu Kevin.
Prezydent wręczył Schofieldowi i jego marines Honorowy Medal Kongresu (tajny)
- za męstwo okazane na polu bitwy.
Każdy z odznaczanych wiedział, że nie będzie mógł nikomu powiedzieć o tym
wyróżnieniu.
Byli jednak zgodni co do tego, że tak będzie lepiej.
Podczas gdy wszyscy siedzieli w jadalni Białego Domu przy kolacji - a prezydent
prowadził bardzo żywą rozmowę o problemach kierowców ciężarówek z Matką i jej
mężem - Schofield i Gant poszli na swoją drugą randkę.
Kiedy dotarli na miejsce, okazało się, że będą sami.
Pośrodku wielkiego pomieszczenia stał stół z jedną świecą. Usiedli i zaczęli jeść
kolację. Sami.
Byli w prywatnej jadalni prezydenta, na górnym piętrze Białego Domu,
z widokiem na pomnik Waszyngtona.
- Podawajcie im wszystko, czego sobie zażyczą - poinstruował swojego szefa
obsługi osobistej prezydent. - Na mój rachunek.
Schofield i Gant rozmawiali przy świetle świec do póznego wieczoru. Kiedy
przyniesiono deser, Schofield sięgnął do kieszeni.
- Chciałem ci to dać w twoje urodziny, ale tamten dzień jakoś się rozmył...
Wyjął z kieszeni pognieciony kartonik wielkości karty pocztowej.
- Co to? - spytała Gant.
- To był twój prezent urodzinowy, ale miałem go przez cały dzień w kieszeni, więc
chyba nieco się pogniótł...
Podał go Gant.
Popatrzyła na kartonik i uśmiechnęła się.
Było to zdjęcie.
Ukazywało grupę ludzi na przepięknej hawajskiej plaży. Wszyscy byli ubrani
w szorty i kolorowe koszule.
Gant i Schofield stali obok siebie i uśmiechali się do aparatu. Gant była nieco
spięta, a Schofield jakby smutny.
Pamiętała ten dzień, jakby to było wczoraj.
Było to przyjęcie zorganizowane na plaży niedaleko Pearl Harbor z okazji
przyjęcia jej do oddziału rozpoznania Schofielda.
- Wtedy spotkaliśmy się po raz pierwszy - powiedział Schofield.
- Tak. Pamiętam.
- Nigdy nie zapomniałem tego dnia. Gant rozpromieniła się.
- To najmilszy prezent urodzinowy, jaki dostałam w tym roku.
Wstała, pochyliła się i pocałowała go w usta.
Po kolacji zeszli na dół, gdzie czekała na nich limuzyna prezydenta. Otaczało ją
kilka pojazdów: cztery humvee korpusu piechoty morskiej, sześć policyjnych
radiowozów i czterech motocyklistów.
Na widok tej kawalkady Gant uniosła brwi.
- Zapomniałem ci o czymś powiedzieć... - odezwał się Schofield.
- O czym?
Schofield otworzył drzwi limuzyny. Na szerokiej tylnej kanapie spał Kevin.
- Musi gdzieś mieszkać, dopóki nie znajdą mu nowego domu, powiedziałem więc,
że wezmę go do siebie. Rząd uparł się przy pewnych środkach bezpieczeństwa...
Gant pokręciła głową i uśmiechnęła się.
- W porządku. Jedzmy do domu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]