[ Pobierz całość w formacie PDF ]
entuzjazmem.
Więcbądz dla nich miła... rzucił ostrzegawczo.
Roześmiała się.
Och, naprawdę mnie przestraszyłeś!
Poszła za nim do prywatnych pokoi dziadka.
Hugh i Joan stali obok siebie na środku pokoju.
Jeśli Brice się nie mylił, Joan szybko się odwróciła,
żeby ukryć łzy.
Uważaj na słowa mruknął do Sabiny.
Ja i Richard wyjeżdżamy za chwilę... zaczęła.
Chciałam się pożegnać dodała niezręcznie.
PORTRET MODELKI 117
Joan ścisnęła rękę Hugh, zanim się odwróciła do
córki.
Mam nadzieję, że ?oj pobyt tutaj nie przy-
spieszył twojego wyjazdu?
Oczywiście, że nie skłamała gładko Sabina.
Richard musi wracać do Londynu. Trzeba załatwić
parę spraw, zanim odlecimy w poniedziałek do Au-
stralii.
Brice zapomniał, że ich wyjazd został przełożony
z powodu weekendu w Szkocji. W każdym razie nic,
co się ostatnio zdarzyło, nie wpłynęło na decyzję
Sabiny...
Joan kiwnęłagłową. Była przyzwyczajona do stylu
życia córki.
Zadzwoń do mnie, jak wrócisz, dobrze?
Sabina była trochę zaskoczona tą prośbą, ale oczy-
wiście przytaknęła.
Może ty... i Hugh... zjedlibyście z nami kolację,
jak wrócimy? zaproponowała.
No, Sabina bardzo się stara pomyślał Brice,
chociaż nie spodobał mu się pomysł, żeby jego dzia-
dek bratał się z tym okropnym Lathamem.
Byłoby wspaniale! Joan uśmiechnęła się sze-
roko. Z przyjemnością przyjedziemy. Prawda,
Hugh?
Oczywiście odparł oschle. Szkoda, że mu-
sisz już jechać, Sabino. Chciałbym mieć okazję, żeby
poznać cię trochę lepiej dodał.
Odłożymy to na pózniej, dobrze? powiedziała
już mniej pewnie.
118 CAROLE MORTIMER
To zależy od ciebie odparł Hugh z figlarnym
uśmiechem. Ale nie czekaj zbyt długo, niewiele mi
już życia zostało!
Sabina spojrzała na niego zaskoczona, nie bardzo
wiedząc, jak traktować ostatnią uwagę.
Za to Brice dobrze znał jego żarty. Hugh był
zdrowy i sprawny, i mógł żyć jeszcze długo. Zwłasz-
cza teraz, gdy znalazł sobie nowy sens i cel w życiu.
W takim razie zadzwonię i umówimy się na
kolację powiedziała i odwróciła się do drzwi. Do
widzenia, Brice dodała, unikając jego wzroku.
Odprowadzę cię do samochodu zapropono-
wał.
Nie ma potrzeby. Znam drogę. Poza tym już się
pożegnaliśmy.
W takim razie życzę miłego lotu do Australii
powiedział.
Dziękuję Uśmiechnęła się blado i szybko
wyszła z pokoju.
Jakby uciekała przed czymś nieprzyjemnym po-
myślał i odwrócił się do dziadka, przybierając pogod-
ny wyraz twarzy.
A teraz, dziadku, czy mógłbyś przedstawić mnie
Joan? Mam nadzieję, że nie okażę się wścibski, jeśli
spytam, co takiego stało się wżyciu Sabiny, że tak
bardzo się zmieniła?
Brice musiał rozwiązać tę tajemniczą zagadkę. Po
prostu musiał!
Sabina ostatni raz popatrzyła z samochodu na
PORTRET MODELKI 119
wspaniały zamek Hugh McDonalda. Cudownie wy-
glądał w promieniach majowego słońca jaśniał
i emanował spokojem. Z żalem stąd wyjeżdżała.
Ale nie mogła przecież zostać. I to nie tylko z po-
wodu odkrycia, kto jest wybrankiem jej matki.
Wyjeżdżała, bo była jeszcze bardziej wstrząśnięta
swoją reakcją na pocałunki Brice a. Gdyby Richard
nie wszedł do jej sypialni, to... Nie mogła o tym
myśleć.
Historia jak z powieści, prawda? odezwał się
Richard.
Sabina odwróciła się ku niemu. Nie zrozumiała, co
powiedział.
Słucham?
Twoja mama i McDonald. Jeśli już musiała
sobie znalezć wiekowego kochanka, to przynajmniej
jest bogaty! dodał kąśliwie.
Sabina była świadoma, że kierowca pracownik
Hugh dokładnie słyszy każde słowo. Wyprostował
się teraz za kierownicą. Domyśliła się, że była to
reakcja na słowa Richarda.
Postanowiła nie zostawiać tego bez odpowiedzi.
Jestem pewna, że majątek Hugh nie miał wpły-
wu na uczucia mojej matki odparła na pozór obo-
jętnie.
Nie? Richard cynicznie uniósł brwi. Miał-
bym wątpliwości...
Sabina wiedziała, że mama nigdy nie zwracała
uwagi na sprawy materialne. Wiele razy proponowała
jej pomoc finansową i zawsze spotykałasię zodmową.
120 CAROLE MORTIMER
Mama miała niewielkie wymagania. Wystarczał jej
stary dom w Szkocji i ogromny zbiór książek.
Poza tym Hugh mógł wydawać się atrakcyjny nie
tylko z powodu majątku. Był nadal przystojny i dys-
tyngowany, dowcipny i inteligentny, co na pewno
odpowiadało matce, a przede wszystkim miał w sobie
męski czar. Podobnie jak jego wnuk.
Sabinie zdecydowanie nie spodobał się ton, jakim
Richard mówił o jego matce. Wzięła głęboki oddech.
Wiesz, Richard...
Nie teraz przerwał jej, wskazując wzrokiem
plecy kierowcy. Wreszcie zauważył, że nie byli sami.
Porozmawiamy w domu.
W domu, który jeszcze dzielili. Ale wkrótce i to się
zmieni. Ich umowa zostanie rozwiązana.
Sabina zastanawiała się, czy powinna powiedzieć
Richardowi, jaki jest powód rozstania. Czy powie-
dzieć mu, że zakochała się w McAllisterze?
Brice... Kiedy go znowu zobaczy? Rozproszyła
myśli, które nie prowadziły do niczego dobrego.
Zerknęła na Richarda. Wydawał się teraz wyniosły
i nieprzystępny. Czeka ją trudna rozmowa.
Ale właściwie dlaczego ma to być takie trudne?
Richard od początku jasno określił reguły gry ich
zaręczyny byłyukładem korzystnym dla obojga. Nie-
mal układem biznesowym. Richard dotrzymywał wa-
runków umowy, ale ona złamała jeden z nich: za-
kochała się w kimś innym. Jednak postanowiła nie
mieszać do tego Brice a. Wystarczy, że powie, iż
nie chce dłużej być narzeczoną Richarda.
PORTRET MODELKI 121
Dobrze, że przynajmniej Brice nie ma pojęcia o jej
uczuciu do niego. Jeśli jej mama i Hugh zdecydują
się pobrać, ona i Brice też będą spokrewnieni. I dla-
tego Brice McAllister nie może się dowiedzieć, że
Sabina była na tyle niemądra, żeby się w nim zako-
chać!
Podróż do Londynu nie była przyjemna. W samo-
locie prawie ze sobą nie rozmawiali. Każde było
pogrążone w swoich ponurych myślach.
Gdy dotarli do domu, Sabina poczuła, że ma ocho-
tę się napić. Poprosiła o brandy.
Richard nalał brandy do dwu szklaneczek i po-
stawił je na małym stoliku. Usiedli w fotelach w sa-
lonie.
Chcesz się napić dla kurażu? zapytał, wpat-
rując się w nią spod przymkniętych powiek.
Wiedział, że całowała się z Brice em, teraz była
tego pewna. Odczytała to z jego twarzy. I patrzył na
nią charakterystycznym oskarżycielskim wzrokiem.
Mam zamiar oszczędzić ci stresu, Sabino po-
wiedział ironicznie. Uprzedzę cię więc i sam zry- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
entuzjazmem.
Więcbądz dla nich miła... rzucił ostrzegawczo.
Roześmiała się.
Och, naprawdę mnie przestraszyłeś!
Poszła za nim do prywatnych pokoi dziadka.
Hugh i Joan stali obok siebie na środku pokoju.
Jeśli Brice się nie mylił, Joan szybko się odwróciła,
żeby ukryć łzy.
Uważaj na słowa mruknął do Sabiny.
Ja i Richard wyjeżdżamy za chwilę... zaczęła.
Chciałam się pożegnać dodała niezręcznie.
PORTRET MODELKI 117
Joan ścisnęła rękę Hugh, zanim się odwróciła do
córki.
Mam nadzieję, że ?oj pobyt tutaj nie przy-
spieszył twojego wyjazdu?
Oczywiście, że nie skłamała gładko Sabina.
Richard musi wracać do Londynu. Trzeba załatwić
parę spraw, zanim odlecimy w poniedziałek do Au-
stralii.
Brice zapomniał, że ich wyjazd został przełożony
z powodu weekendu w Szkocji. W każdym razie nic,
co się ostatnio zdarzyło, nie wpłynęło na decyzję
Sabiny...
Joan kiwnęłagłową. Była przyzwyczajona do stylu
życia córki.
Zadzwoń do mnie, jak wrócisz, dobrze?
Sabina była trochę zaskoczona tą prośbą, ale oczy-
wiście przytaknęła.
Może ty... i Hugh... zjedlibyście z nami kolację,
jak wrócimy? zaproponowała.
No, Sabina bardzo się stara pomyślał Brice,
chociaż nie spodobał mu się pomysł, żeby jego dzia-
dek bratał się z tym okropnym Lathamem.
Byłoby wspaniale! Joan uśmiechnęła się sze-
roko. Z przyjemnością przyjedziemy. Prawda,
Hugh?
Oczywiście odparł oschle. Szkoda, że mu-
sisz już jechać, Sabino. Chciałbym mieć okazję, żeby
poznać cię trochę lepiej dodał.
Odłożymy to na pózniej, dobrze? powiedziała
już mniej pewnie.
118 CAROLE MORTIMER
To zależy od ciebie odparł Hugh z figlarnym
uśmiechem. Ale nie czekaj zbyt długo, niewiele mi
już życia zostało!
Sabina spojrzała na niego zaskoczona, nie bardzo
wiedząc, jak traktować ostatnią uwagę.
Za to Brice dobrze znał jego żarty. Hugh był
zdrowy i sprawny, i mógł żyć jeszcze długo. Zwłasz-
cza teraz, gdy znalazł sobie nowy sens i cel w życiu.
W takim razie zadzwonię i umówimy się na
kolację powiedziała i odwróciła się do drzwi. Do
widzenia, Brice dodała, unikając jego wzroku.
Odprowadzę cię do samochodu zapropono-
wał.
Nie ma potrzeby. Znam drogę. Poza tym już się
pożegnaliśmy.
W takim razie życzę miłego lotu do Australii
powiedział.
Dziękuję Uśmiechnęła się blado i szybko
wyszła z pokoju.
Jakby uciekała przed czymś nieprzyjemnym po-
myślał i odwrócił się do dziadka, przybierając pogod-
ny wyraz twarzy.
A teraz, dziadku, czy mógłbyś przedstawić mnie
Joan? Mam nadzieję, że nie okażę się wścibski, jeśli
spytam, co takiego stało się wżyciu Sabiny, że tak
bardzo się zmieniła?
Brice musiał rozwiązać tę tajemniczą zagadkę. Po
prostu musiał!
Sabina ostatni raz popatrzyła z samochodu na
PORTRET MODELKI 119
wspaniały zamek Hugh McDonalda. Cudownie wy-
glądał w promieniach majowego słońca jaśniał
i emanował spokojem. Z żalem stąd wyjeżdżała.
Ale nie mogła przecież zostać. I to nie tylko z po-
wodu odkrycia, kto jest wybrankiem jej matki.
Wyjeżdżała, bo była jeszcze bardziej wstrząśnięta
swoją reakcją na pocałunki Brice a. Gdyby Richard
nie wszedł do jej sypialni, to... Nie mogła o tym
myśleć.
Historia jak z powieści, prawda? odezwał się
Richard.
Sabina odwróciła się ku niemu. Nie zrozumiała, co
powiedział.
Słucham?
Twoja mama i McDonald. Jeśli już musiała
sobie znalezć wiekowego kochanka, to przynajmniej
jest bogaty! dodał kąśliwie.
Sabina była świadoma, że kierowca pracownik
Hugh dokładnie słyszy każde słowo. Wyprostował
się teraz za kierownicą. Domyśliła się, że była to
reakcja na słowa Richarda.
Postanowiła nie zostawiać tego bez odpowiedzi.
Jestem pewna, że majątek Hugh nie miał wpły-
wu na uczucia mojej matki odparła na pozór obo-
jętnie.
Nie? Richard cynicznie uniósł brwi. Miał-
bym wątpliwości...
Sabina wiedziała, że mama nigdy nie zwracała
uwagi na sprawy materialne. Wiele razy proponowała
jej pomoc finansową i zawsze spotykałasię zodmową.
120 CAROLE MORTIMER
Mama miała niewielkie wymagania. Wystarczał jej
stary dom w Szkocji i ogromny zbiór książek.
Poza tym Hugh mógł wydawać się atrakcyjny nie
tylko z powodu majątku. Był nadal przystojny i dys-
tyngowany, dowcipny i inteligentny, co na pewno
odpowiadało matce, a przede wszystkim miał w sobie
męski czar. Podobnie jak jego wnuk.
Sabinie zdecydowanie nie spodobał się ton, jakim
Richard mówił o jego matce. Wzięła głęboki oddech.
Wiesz, Richard...
Nie teraz przerwał jej, wskazując wzrokiem
plecy kierowcy. Wreszcie zauważył, że nie byli sami.
Porozmawiamy w domu.
W domu, który jeszcze dzielili. Ale wkrótce i to się
zmieni. Ich umowa zostanie rozwiązana.
Sabina zastanawiała się, czy powinna powiedzieć
Richardowi, jaki jest powód rozstania. Czy powie-
dzieć mu, że zakochała się w McAllisterze?
Brice... Kiedy go znowu zobaczy? Rozproszyła
myśli, które nie prowadziły do niczego dobrego.
Zerknęła na Richarda. Wydawał się teraz wyniosły
i nieprzystępny. Czeka ją trudna rozmowa.
Ale właściwie dlaczego ma to być takie trudne?
Richard od początku jasno określił reguły gry ich
zaręczyny byłyukładem korzystnym dla obojga. Nie-
mal układem biznesowym. Richard dotrzymywał wa-
runków umowy, ale ona złamała jeden z nich: za-
kochała się w kimś innym. Jednak postanowiła nie
mieszać do tego Brice a. Wystarczy, że powie, iż
nie chce dłużej być narzeczoną Richarda.
PORTRET MODELKI 121
Dobrze, że przynajmniej Brice nie ma pojęcia o jej
uczuciu do niego. Jeśli jej mama i Hugh zdecydują
się pobrać, ona i Brice też będą spokrewnieni. I dla-
tego Brice McAllister nie może się dowiedzieć, że
Sabina była na tyle niemądra, żeby się w nim zako-
chać!
Podróż do Londynu nie była przyjemna. W samo-
locie prawie ze sobą nie rozmawiali. Każde było
pogrążone w swoich ponurych myślach.
Gdy dotarli do domu, Sabina poczuła, że ma ocho-
tę się napić. Poprosiła o brandy.
Richard nalał brandy do dwu szklaneczek i po-
stawił je na małym stoliku. Usiedli w fotelach w sa-
lonie.
Chcesz się napić dla kurażu? zapytał, wpat-
rując się w nią spod przymkniętych powiek.
Wiedział, że całowała się z Brice em, teraz była
tego pewna. Odczytała to z jego twarzy. I patrzył na
nią charakterystycznym oskarżycielskim wzrokiem.
Mam zamiar oszczędzić ci stresu, Sabino po-
wiedział ironicznie. Uprzedzę cię więc i sam zry- [ Pobierz całość w formacie PDF ]