[ Pobierz całość w formacie PDF ]

była na zewnątrz. Dlaczego ona tak pędzi?  zastano-
wił się Evan. I oświeciło go, że może poczuła to samo
co on. Ponieważ wyraznie przeskoczyła między nimi
przed chwilÄ… jakaÅ› iskra elektryczna. I to przed niÄ… tak
ucieka ta mała, piękna wdówka. Był tego prawie
pewien.
Nie, nie ,,prawie pewien  . Był tego zupełnie pe-
wien.
ROZDZIAA SZÓSTY
Po półgodzinnym, intensywnym marszobiegu
wzdłuż plaży oboje zwolnili.
 To jak, wracamy do domu?  zapytał Evan.
 Dlaczego? Mnie siÄ™ tu podoba.
 Co ci siÄ™ tak podoba, Julio?
Rozejrzała się.
 Morze, sam ruch, słońce... I to, że tak tu pusto.
Można by pomyśleć, że na całej ziemi jesteśmy tylko
my dwoje.
Spojrzał na nią ukosem. Tylko my dwoje. No, no.
 A jak będzie jutro?  zapytał.  Też poćwi-
czymy?
Wzruszyła ramionami.
 Dlaczego nie. Ja bym chciała.
Ja też, zawtórował jej w myślach. Idąc obok niej,
z przyjemnością popatrywał na jej profil. Podobał mu
się jej koński ogon, podana naprzód pierś i taneczne
ruchy... Coś się w nim poważnie przełamywało, coraz
mniej miał ochotę na dystans względem Julii. Do
czego to doprowadzi?
*
UCZUCIA I PIENIDZE 63
 Więc jak, przyjedziesz?
 Ale Jane, na przyjęcie...?
 No a dlaczego nie? Co jest strasznego w przyjÄ™-
ciach?
Julia musiała się uśmiechnąć, chociaż właśnie nie
bardzo jej się uśmiechała jakaś impreza w Londynie.
Skoro jednak Jane tak prosi...
 W porządku. Więc będę. Wrzucę tylko trochę
ciuchów do bagażnika i ruszam. Zajadę do ciebie
gdzieś na... na szóstą? Tylko pamiętaj, masz mi opo-
wiedzieć o tym Andrew!
 Jasne, opowiem. To fajny facet, zobaczysz.
Julia wyczuła uśmiech w głosie Jane. Ma dziew-
czyna szczęście, pomyślała. Minęła jej trzydziestka,
zanosiło się na to, że spędzi resztę życia sama, aż tu
nagle pojawia się jakiś Andrew. I w dodatku arcymiły
gość. Jane poznała go w poczekalni u lekarza. Ot tak,
po prostu. Co za historia! Julia nie mogła się doczekać
jej dalszego ciÄ…gu.
 Słuchaj, Julio  odezwała się Jane.  Wiem, że
jesteś w żałobie, ale może nie powinna ona trwać zbyt
długo? Trzeba żyć, kochana... Ja w każdym razie
namawiałabym cię na tę imprezę.
Julia w milczeniu skinęła głową. Potem przełożyła
słuchawkę do drugiej ręki.
 Skoro tak zapraszasz... Ale w takim razie ja
ciebie też od razu zaproszę. Któregoś dnia wez pod
pachÄ™ tego swojego Andrew i przyjedzcie tu do mnie
nad morze, dobrze? Zobaczysz, zakochacie siÄ™ w tym
miejscu. Cisza, łąki, wzgórza...
64 MAGGIE COX
 Mówisz, że tam jest pięknie? Ale pewnie i samot-
nie, co? Jak ty tam wytrzymujesz sama?
Julia zastanowiła się. Cóż, od kiedy zaczęła się
przyjaznić z Evanem...
 Wiesz, że to nawet nie jest wielki problem. Ja się
tu właściwie wcale nie czuję samotna...
 Będziemy musieli zawiesić nasze marszobiegi.
 Julia spojrzała na Evana.  Do poniedziałku.
 A co się stało?
 Przyjaciółka zaprasza mnie na weekend do Lon-
dynu.
Poczuł nagły zawód. Dlaczego aż tak silny? Obrócił
głowę do wschodzącego słońca i dłonią ocienił czoło.
 Do Londynu... Więc w końcu znudziło ci się
na wsi?
 Nie, wcale nie. Ale nie mogę odmówić przyja-
ciółce. Zaprosiła mnie na małe party.
Masz ci los, do tego jeszcze party. Evan z nie-
zrozumiałych powodów zaczął być zły.
Chyba dostrzegła coś w jego oczach. I nagle usły-
szała siebie mówiącą:
 To może byś pojechał ze mną?
 Ja? Do Londynu?  Uniósł wysoko brwi.
Czuła, że palnęła jakieś głupstwo. Ale postanowiła
brnąć dalej.
 Jane ma duże mieszkanie. Z noclegiem nie było-
by kłopotu. Znajdziemy jakiś śpiwór...
 Wspólny śpiwór?
Zaczerwieniła się.
UCZUCIA I PIENIDZE 65
 Nic takiego nie powiedziałam.
Evan zastanawiał się. Najmniej w tym wszystkim
miał ochotę na party... Z Rebeką włóczyli się kiedyś
z przyjęcia na przyjęcie i było to strasznie nudne.
Pożegnawszy Rebekę, pożegnał się też z zapotrzebo-
waniem na bale.
 Nie, jednak dziękuję  pokręcił głową.  Nie
mam chęci na imprezy. Jedz sama... Ale uważaj na
siebie!  dodał.
Po tych słowach uniósł rękę w geście pożegnalnym
i od razu zaczął się oddalać.
Dlaczego odszedł tak szybko? Julia stała zdezorien-
towana i patrzyła za nim. Po co się dałam zaprosić tej
Jane, pomyślała nagle. Po co się dałam zaprosić?
Zapomniała już, jak hałaśliwi potrafią być ludzie.
Jane  koleżanka z telewizji, kierownik produkcji
 miała imponujące lokum w stylu wiktoriańskim,
z wysokimi sufitami, składające się z wielu pokoi.
Mimo to Julia miała dziwne wrażenie, że brakuje jej tu
przestrzeni. Czuła się zapędzona w kozi róg. Z trudem
podtrzymywała konwersację ze znajomymi i z samą
Jane. Tym bardziej że zewsząd dawał się słyszeć
muzyczny łomot; ktoś zanadto podkręcił aparaturę.
Gdyby mogła, uleciałaby na skrzydłach z powrotem do
swego cichego domku nad morzem.
Miło, że przynajmniej Andrew, nowy przyjaciel
Jane, okazał się rzeczywiście sympatyczny.
 Dzielna z ciebie kobieta, że tak siedzisz w tym
66 MAGGIE COX
Pembrokeshire, zupełnie sama  odezwał się. W jego
błękitnych oczach był życzliwy uśmiech.  Naprawdę
nie tęsknisz za życiem w mieście? Za ruchem, wyda-
rzeniami, spotkaniami i tak dalej?
Julia pokręciła głową.
 Nic a nic.  Spojrzała na Jane.  Nie wyobrażacie
sobie, jak wspaniale jest żyć w cichym miejscu, gdzie
tylko ptaki śpiewają i szumi wiatr. A jakie tam na wsi
mamy powietrze!
 Czyli w najbliższym czasie nie wracasz do Lon-
dynu?
 Nie.  Julia uśmiechnęła się i pociągnęła łyk
wina.  NaprawdÄ™ dobrze mi tam, nad morzem... No
a wy musicie mnie szybko odwiedzić.  Tylko nie za
szybko, dodała w myślach. Bo na przykład Evan
mógłby być niezadowolony, mając w sąsiedztwie jesz-
cze jakichś gości. On w ogóle jeży się na ludzi...
Evan... Ciekawe, co teraz robi? W dzień odbywał
pewnie te swoje spacery, sam. A teraz może siedzi nad
thrillerami, których tyle widziała na jego stoliku? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl