[ Pobierz całość w formacie PDF ]

licencji detektywa - powiedział, przyglądając się z niesmakiem jej przebraniu.
Jo zacisnęła usta. Tą obelgą potwierdził tylko jej przypuszczenia.
Prowadził jakieś śledztwo, a teraz była prawie pewna, że sprawa dotyczy
Purdy'ego.
- Cholera! - Case pożałował tego, co powiedział, ale zanim zdążył coś
dodać, zagłuszył go mocny głos Purdy'ego.
- Nasz wewnętrzny mężczyzna każe nam na powrót przejąć kontrolę nad
światem, a w związku z tym chciałbym zaprosić was wszystkich na wykład z
kosmogonii. To fascynująca wiedza! Znajdziecie w niej to, czego naprawdę
- 36 -
S
R
szukacie. Kosmogonia to historia przeszłości i przyszłości Ziemi, nowa, ale
uznana dziedzina nauki, która dokładnie określa, jakie miejsce my, ludzie,
zajmujemy we wszechświecie.
- Kosmogonia? - zapytała Jo.
- Cicho! - szepnął Case, potrząsając ją lekko za ramię. - Próbuję usłyszeć,
co on mówi.
- To dlaczego nie zostałeś w grupie?
- Bo musiałem przyjść tutaj i sprawdzić, co ci chodzi po głowie.
Wzruszyła ramionami. Skupiła uwagę na Purdym, który właśnie ogłosił,
że wykład z kosmogonii odbędzie się za kilka dni w wynajmowanym przez
niego domu. Jo natychmiast zaczęła rozmyślać, jak się tam wkręcić, gdyby
spotkanie było przewidziane wyłącznie dla mężczyzn.
- Nie pójdziesz na ten wykład - szepnął Case prosto w jej ucho.
- Przykro mi - powiedziała ze złością - ale to jest wolny kraj i pójdę, jeśli
będę miała na to ochotę. Poza tym to spotkanie może zainteresować czytelników
mojej gazety.
- Ciebie interesuje wyłącznie dlatego, że wydaje ci się, iż ja jestem nim
zainteresowany.
- A nie jesteś?
Case wziął ją za rękę i ruszyli ku krawędzi płaskowyżu, a potem w dół
ścieżką do drogi prowadzącej już prosto do miasta.
- Jeśli nie przestaniesz mnie śledzić, każę cię aresztować.
- Och, jestem pewna, że mógłbyś to zrobić - odpowiedziała z przekąsem.
Próbowała się zatrzymać i zaprzeć nogami o ziemię, żeby się od niego uwolnić,
ale nie miała szans. Case ciągnął ją za sobą, a nie dałaby rady jednocześnie z
nim walczyć i przytrzymywać opadających spodni.
- Ja nie żartuję, Jo. Naprawdę każę cię aresztować.
- A czy aresztowanie dziennikarki lokalnej gazety nie ściągnie na ciebie
niepożądanej uwagi?
- 37 -
S
R
Case nie odpowiedział. Dopiero wówczas, kiedy doszli do drogi, odwrócił
ją gwałtownie twarzą do siebie i spojrzał w szeroko otwarte oczy.
- Trzymaj się ode mnie z daleka. Przestań mnie śledzić. Zrobię wszystko,
żebyś nie wtrącała się do mojego śledztwa.
Powiedział to z taką determinację, że Jo na chwilę wstrzymała oddech.
Nie mogła się jednak powstrzymać i zapytała:
- Zledztwa? Dlaczego śledzisz Purdy'ego?
- Dobrej nocy, panno Quillan! Powtarzam: trzymaj się ode mnie z daleka.
Albo pożałujesz!
Nie wypowiedziana grozba zawisła w powietrzu. Mimo całej swojej
odwagi Jo wystraszyła się nie na żarty. Stała na miękkich nogach, tłumacząc
sobie, że prawdziwy reporter śledczy nie wycofuje się po pierwszym
niepowodzeniu i nie daje tak łatwo zniechęcić.
Case odwrócił się bez słowa i odszedł, znikając w ciemności. Jo patrzyła
za nim skonsternowana i przybita. Chciała postać kilka minut i wszystko
przemyśleć, ale słuchacze Purdy'ego zaczęli schodzić z góry i musiała usunąć
się im z drogi.
Podtrzymując obiema rękami spodnie, szła ciemnymi ulicami w kierunku
domu. Na szczęście Piekielny Wodospad był małą miejscowością; znała każde
schody i wszystkie ścieżki prowadzące do małego domku, który wynajmowała
przy Cholla Circle, wąskiej uliczce zbudowanej sto lat temu dla dorożek i
pieszych.
Miała nadzieję, że nie zobaczy jej nikt z sąsiadów. Stara pani Rios była
przekonana, że ludzie zaglądają w nocy w jej okna. Na wypadek, gdyby musiała
się bronić, trzymała przed frontowymi i bocznymi drzwiami spory zapas
kamieni. Gdyby zobaczyłaby kogoś w ubraniu trampa, na pewno by ich użyła.
Jo przekradła się obok domu pani Rios do swoich drzwi. Kiedy
zatrzasnęła je za sobą, z kuchni wyszła Lainey, niosąc wielką kanapkę i puszkę
dietetycznego napoju.
- 38 -
S
R
- Co ci się stało? - zaśmiała się, widząc, w jak opłakanym stanie jest strój
przyjaciółki.
- Pasek mi pękł.
- Ostrzegałam cię! - Lainey usiadła na kanapie, oparła stopy na małej
skrzyni, której Jo używała jako stolika, i ugryzła wielki kęs kanapki.
- Pojęcia nie masz, co tam się działo. - Jo poszła do sypialni i z ulgą
zrzuciła z siebie workowate ciuchy.
- Więc co się działo? - zawołała Lainey.
Jo opowiadała o spotkaniu z głosicielem Drogi Niezłomnego Mężczyzny,
usuwając z twarzy resztki sztucznego zarostu. Potem przebrała się w nocną
koszulę i ciepłe kapcie.
- Był tam twój dziadek.
- Jasne - mruknęła Lainey. - Nie przepuściłby czegoś takiego. Case też
tam był? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl