[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pielęgniarki, tej, która kiedyś opowiadała mi ową historię, i że ta
kobieta pamiętała moją bajkę. Czyż to nie nadzwyczajny zbieg
okoliczności?
Istotnie. A kim jest ta kobieta?
Och, to cudowna istota. Nadzwyczaj miła i nadzwyczaj zdolna.
Jane Harding, śpiewaczka. Zpiewa partię Elektry i Izoldy z nowym
zespołem Opery Brytyjskiej. Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku
zaśpiewa w Covent Garden. A poznałem ją na przyjęciu u Sebastiana.
Chciałbym, żebyś i ty ją poznała. Jestem pewien, że spodoba ci się.
Ile ma lat?
Dałbym jej mniej więcej trzydzieści. I wiesz, wywiera na
ludziach niezwykłe wrażenie. Z jednej strony, zdawałoby się, że nie
sposób ją polubić, a z drugiej, ktoś, kto z nią przestaje, zaczyna
nabierać wiary w siebie. Bardzo dobrze mnie traktuje.
Przypuszczam.
Dlaczego to jej przypuszczam zabrzmiało tak, jak zabrzmiało?
Dlaczego ona, Nell, miałaby czuć nieuzasadnioną niechęć do tej
kobiety, tej jakiejś tam Jane Harding?
Vernon także był zaskoczony tonem jej głosu.
Co się stało, kochanie? Powiedziałaś to tak dziwnie.
Sama nie wiem. Próbowała się roześmiać. Chyba ciarki
przeszły mi po plecach.
Ciekawe. Vernon zmarszczył czoło. Słyszałem to samo, choć
nie wiem od kogo, i to całkiem niedawno.
Mnóstwo ludzi tak mówi powiedziała Nell, bagatelizując ten
drobny incydent. Wiesz, Vernonie podjęła po chwili milczenia
bardzo chciałabym poznać tę twoją przyjaciółkę.
To świetnie. Dużo jej o tobie mówiłem.
Wolałabym, żebyś tego nie robił. Nie lubię, jak się mówi o mnie
poza moimi plecami. A poza tym, obiecaliśmy mojej matce, że nikt się
o nas nie dowie.
To dotyczy obcych. Przecież Sebastian i Joe wiedzą.
Och, ci& Ich znasz prawie od zawsze.
Masz rację, przepraszam. Nie pomyślałem w porę. Zresztą nie
zdradziłem jej, że jesteśmy zaręczeni ani nie wyjawiłem twojego
imienia. Nie gniewasz się, Nell?
Nie, nie gniewam się.
Głos Nell zabrzmiał twardo, nawet dla niej samej. %7łe też życie
musi być tak okropnie skomplikowane. Bała się tej jego muzyki. To
przez nią, przez tę swoją muzykę, chce rzucić dobrą pracę. Przez
muzykę? A może przez Jane Harding? Wolałabym go nigdy nie spotkać,
pomyślała z nagłą rozpaczą w sercu. Doprawdy, wolałabym! %7łe też muszę
go aż tak bardzo kochać& Boję się. Boję&
2
Już po wszystkim! Po wszystkim! Oczywiście, nie obyło się bez
awantury. Wujek Sydney był wściekły, nie bez powodu zresztą, co
Vernon lojalnie przyznawał. Potem sceny z matką, łzy, wzajemne
wyrzuty. Jak zwykle, tak i tym razem był bliski złożenia broni, a
jednak ostatecznie nie zrobił tego.
Cały czas czuł w sobie dziwną pustkę. Był sam na placu boju. Nell,
ponieważ go kochała, zgadzała się z każdym jego słowem, lecz czul
podświadomie, że to, iż rzucił prace, zmartwiło ją i zaniepokoiło, a
nawet być może zachwiało jej wiarę w przyszłość. Sebastian uważał
taki krok za pochopny. W jego przekonaniu należałoby, przynajmniej na
razie, godzić sprawy przyziemne z duchowymi. Co nie znaczy, że
przychodzi do niego z taka radą. On nigdy i do nikogo nie przychodzi
z żadną radą. Nawet Joe, lojalna Joe, miała wątpliwości. Po co palić
za sobą mosty, kiedy jego przyszłość jest taka niepewna. Muzyczna
przyszłość, dodała. Choć ona oczywiście z całego serca życzy mu jak
najlepiej.
Vernon jeszcze nigdy i nikomu nie odważył się zdecydowanie
przeciwstawić. Kiedy już było po wszystkim i kiedy osiadł w Londynie,
w najskromniejszym ze skromnych mieszkaniu, nagle poczuł się jak
jezdziec, którego koń wziął przeszkodę nie do pokonania.
To wtedy złożył kolejną wizytę Jane Harding.
Wyobraził sobie, po chłopięcemu, jak będzie wyglądać ich rozmowa.
Postąpiłem zgodnie z twoją radą . Znakomicie! Wiedziałam, że nie
brak ci prawdziwej odwagi . On był skromny, ona mu przyklaskiwała.
Jej pochwały dodawały mu wiary w siebie i podnosiły na duchu.
Rzeczywistość, jak to zwykle bywa, okazała się całkiem inna. Bo
też za każdym spotkaniem z Jane jego wyimaginowane z nią rozmowy
różniły się krańcowo od tych, które potem rzeczywiście miały miejsce.
On z należytą skromnością oznajmił, że już nie pracuje w firmie
swego wuja, ona potraktowała to jako rzecz oczywistą, a nie wyczyn na
miarę herosa.
Och, po prostu zrobiłeś to, na co miałeś ochotę powiedziała
krótko.
Vernon poczuł w głębi serca zawód graniczący ze złością. Chyba
nigdy nie potrafi w jej obecności zdobyć się na swobodne zachowanie.
Miał jej tyle do powiedzenia, lecz każde słowo przychodziło mu z [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
pielęgniarki, tej, która kiedyś opowiadała mi ową historię, i że ta
kobieta pamiętała moją bajkę. Czyż to nie nadzwyczajny zbieg
okoliczności?
Istotnie. A kim jest ta kobieta?
Och, to cudowna istota. Nadzwyczaj miła i nadzwyczaj zdolna.
Jane Harding, śpiewaczka. Zpiewa partię Elektry i Izoldy z nowym
zespołem Opery Brytyjskiej. Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku
zaśpiewa w Covent Garden. A poznałem ją na przyjęciu u Sebastiana.
Chciałbym, żebyś i ty ją poznała. Jestem pewien, że spodoba ci się.
Ile ma lat?
Dałbym jej mniej więcej trzydzieści. I wiesz, wywiera na
ludziach niezwykłe wrażenie. Z jednej strony, zdawałoby się, że nie
sposób ją polubić, a z drugiej, ktoś, kto z nią przestaje, zaczyna
nabierać wiary w siebie. Bardzo dobrze mnie traktuje.
Przypuszczam.
Dlaczego to jej przypuszczam zabrzmiało tak, jak zabrzmiało?
Dlaczego ona, Nell, miałaby czuć nieuzasadnioną niechęć do tej
kobiety, tej jakiejś tam Jane Harding?
Vernon także był zaskoczony tonem jej głosu.
Co się stało, kochanie? Powiedziałaś to tak dziwnie.
Sama nie wiem. Próbowała się roześmiać. Chyba ciarki
przeszły mi po plecach.
Ciekawe. Vernon zmarszczył czoło. Słyszałem to samo, choć
nie wiem od kogo, i to całkiem niedawno.
Mnóstwo ludzi tak mówi powiedziała Nell, bagatelizując ten
drobny incydent. Wiesz, Vernonie podjęła po chwili milczenia
bardzo chciałabym poznać tę twoją przyjaciółkę.
To świetnie. Dużo jej o tobie mówiłem.
Wolałabym, żebyś tego nie robił. Nie lubię, jak się mówi o mnie
poza moimi plecami. A poza tym, obiecaliśmy mojej matce, że nikt się
o nas nie dowie.
To dotyczy obcych. Przecież Sebastian i Joe wiedzą.
Och, ci& Ich znasz prawie od zawsze.
Masz rację, przepraszam. Nie pomyślałem w porę. Zresztą nie
zdradziłem jej, że jesteśmy zaręczeni ani nie wyjawiłem twojego
imienia. Nie gniewasz się, Nell?
Nie, nie gniewam się.
Głos Nell zabrzmiał twardo, nawet dla niej samej. %7łe też życie
musi być tak okropnie skomplikowane. Bała się tej jego muzyki. To
przez nią, przez tę swoją muzykę, chce rzucić dobrą pracę. Przez
muzykę? A może przez Jane Harding? Wolałabym go nigdy nie spotkać,
pomyślała z nagłą rozpaczą w sercu. Doprawdy, wolałabym! %7łe też muszę
go aż tak bardzo kochać& Boję się. Boję&
2
Już po wszystkim! Po wszystkim! Oczywiście, nie obyło się bez
awantury. Wujek Sydney był wściekły, nie bez powodu zresztą, co
Vernon lojalnie przyznawał. Potem sceny z matką, łzy, wzajemne
wyrzuty. Jak zwykle, tak i tym razem był bliski złożenia broni, a
jednak ostatecznie nie zrobił tego.
Cały czas czuł w sobie dziwną pustkę. Był sam na placu boju. Nell,
ponieważ go kochała, zgadzała się z każdym jego słowem, lecz czul
podświadomie, że to, iż rzucił prace, zmartwiło ją i zaniepokoiło, a
nawet być może zachwiało jej wiarę w przyszłość. Sebastian uważał
taki krok za pochopny. W jego przekonaniu należałoby, przynajmniej na
razie, godzić sprawy przyziemne z duchowymi. Co nie znaczy, że
przychodzi do niego z taka radą. On nigdy i do nikogo nie przychodzi
z żadną radą. Nawet Joe, lojalna Joe, miała wątpliwości. Po co palić
za sobą mosty, kiedy jego przyszłość jest taka niepewna. Muzyczna
przyszłość, dodała. Choć ona oczywiście z całego serca życzy mu jak
najlepiej.
Vernon jeszcze nigdy i nikomu nie odważył się zdecydowanie
przeciwstawić. Kiedy już było po wszystkim i kiedy osiadł w Londynie,
w najskromniejszym ze skromnych mieszkaniu, nagle poczuł się jak
jezdziec, którego koń wziął przeszkodę nie do pokonania.
To wtedy złożył kolejną wizytę Jane Harding.
Wyobraził sobie, po chłopięcemu, jak będzie wyglądać ich rozmowa.
Postąpiłem zgodnie z twoją radą . Znakomicie! Wiedziałam, że nie
brak ci prawdziwej odwagi . On był skromny, ona mu przyklaskiwała.
Jej pochwały dodawały mu wiary w siebie i podnosiły na duchu.
Rzeczywistość, jak to zwykle bywa, okazała się całkiem inna. Bo
też za każdym spotkaniem z Jane jego wyimaginowane z nią rozmowy
różniły się krańcowo od tych, które potem rzeczywiście miały miejsce.
On z należytą skromnością oznajmił, że już nie pracuje w firmie
swego wuja, ona potraktowała to jako rzecz oczywistą, a nie wyczyn na
miarę herosa.
Och, po prostu zrobiłeś to, na co miałeś ochotę powiedziała
krótko.
Vernon poczuł w głębi serca zawód graniczący ze złością. Chyba
nigdy nie potrafi w jej obecności zdobyć się na swobodne zachowanie.
Miał jej tyle do powiedzenia, lecz każde słowo przychodziło mu z [ Pobierz całość w formacie PDF ]