[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Lady Edgeworthy była jeszcze w swojej sypialni, a Marianne się nie pokazała.
- Obawiam się, że człowiek, który przedstawił się lady Edgeworthy jako
Hambleton, choć posługiwał się także innymi nazwiskami, nadal przebywa na
wolności. Oczywiście jest poszukiwany i z pewnością niedługo zostanie
schwytany. Na razie sugerowałbym jednak ostrożność.
- Zaczynam się niepokoić - przyznała pani Horne. - Może powinnam była
zatrzymać Marianne w domu? Powiedziała, że wybiera się do wioski. Mam
nadzieję, że nic jej nie grozi. Wyszła ponad godzinę temu, ale to jeszcze nie jest
powód, żeby wszczynać alarm. Córka lubi długie spacery.
- Zdaje się, że jesteśmy sąsiadami. O ile się nie mylę, panie mieszkają na
plebanii, leżącej niedaleko mojej posiadłości, prawda?
- Już nie. Niestety, mąż nie żyje. Po jego śmierci musiałyśmy opuścić
plebanię. Mąż mojej siostry zaproponował, żebyśmy przeprowadziły się do
Lodge, niewielkiego domku znajdującego się na terenie jego posiadłości, ale nie
było nam tam zbyt wygodnie. W rezultacie postanowiłam przyjąć zaproszenie
mojej ciotki i zdecydowałam się zamieszkać razem z córkami w Sawlebridge
- 155 -
S
R
House. Za trzy dni wyjeżdżamy do Bath. Zostaniemy tam około trzech tygodni,
potem wrócimy, a wiosną najprawdopodobniej odwiedzimy Londyn.
- Myślałem, że przyjechały panie tutaj tylko z wizytą. Nie zdawałem sobie
sprawy, że to przeprowadzka. Zamierzałem odwiedzić panie na plebanii... ale to
nieważne. Mam nadzieję, że wczorajsze wesele było udane?
- O, tak. Jane była przytłoczona ogromem życzeń i prezentów, ale na
ślubach zawsze tak jest, nie uważa pan? Jak długo zamierza pan tu pozostać?
- Trudno to dokładnie określić. W każdej chwili mogę być zmuszony do
wyjazdu. Posiadłość wymaga nadzoru, a ostatnio trochę zaniedbałem obowiązki.
Poza tym sprawa tego łajdaka Hambletona ciągle jeszcze nie jest zakończona.
Chciałbym, żeby już był za kratkami.
- Wszyscy odczujemy ulgę, kiedy to wreszcie się stanie.
- Miejmy nadzieję, że nie będziemy długo czekać. Nie chcę zajmować
pani więcej czasu. Jestem rozczarowany, że nie zastałem Marianne, proszę jej to
powtórzyć.
- Przykro mi, że się minęliście. Marianne poszła do wioski załatwić coś
dla swojej ciotki, ale mogła to zrobić pózniej. Jestem pewna, że zostałaby w
domu, gdyby była powiadomiona o pańskiej wizycie.
- Wiedziała, że pan markiz zamierza nas odwiedzić. Sama jej o tym
powiedziałam - wtrąciła Lucy.
- Lucy... - Pani Horne rzuciła córce niezadowolone spojrzenie. - Jestem
przekonana, że Marianne musiała cię nie zrozumieć. Nie wyobrażam sobie, żeby
celowo chciała być niegrzeczna.
- To nic. Pewnie i tak ją spotkam przed waszym wyjazdem, bo oboje
lubimy spacery.
Drew pożegnał obie panie i wyszedł. Zrozumiał, że Marianne poszła do
wioski, żeby się z nim nie widzieć. Nie mógł mieć do niej o to pretensji.
Pomyślał, że może to i lepiej, jednak kusiło go, by poczekać w ogrodzie na jej
powrót. Tęsknił za nią, marzył o tym, żeby wziąć ją w ramiona i całować do
- 156 -
S
R
utraty tchu. %7ładna inna kobieta nie umiała obudzić w nim tak gwałtownej żądzy,
a jednak wszystko wskazywało na to, że ich związek jest z góry skazany na
niepowodzenie, zupełnie jakby ciążyła nad nim klątwa. Wiedział, że nie jest
wart Marianne, ale nie był w stanie tak po prostu odejść. Musiał ją przynajmniej
jeszcze raz zobaczyć. Nogi same go poniosły w kierunku strumienia i
rododendronowych zarośli.
Marianne spostrzegła, że Drew zmierza w jej kierunku. Zadrżała i
szczelniej owinęła ramiona szalem, bo nie chciała, by pomyślał, że tak
zareagowała na jego widok. Nie spieszyła się do domu; chciała w samotności
przemyśleć pewne sprawy.
Jednak gdy go zobaczyła, nie próbowała uniknąć spotkania. Jeśli pewne
rzeczy musiały zostać powiedziane, lepiej, by to się stało tutaj, gdzie nie będzie
musiała niczego udawać, z dala od oczu i uszu rodziny. Chciała wreszcie
usłyszeć, jakie były jego intencje.
- Twoja matka powiedziała, że poszłaś do wioski, ale pomyślałem, że tu
cię znajdę. - Drew spojrzał oskarżycielsko na Marianne. - Dlaczego wyszłaś z
domu, skoro wiedziałaś, że zamierzam złożyć wam wizytę?
- Musiałam coś załatwić dla ciotki - odparła. - W domu była mama i
Lucy. Nie przypuszczałam, że masz do powiedzenia coś szczególnego właśnie
mnie. Gdyby tak było, zapewne wspomniałbyś o tym podczas weselnego
przyjęcia Jane - dodała z wyzywającym błyskiem w oczach.
Najchętniej chwyciłby ją za ramiona i potrząsnął. Nie pojmował, jak
mogła nie wiedzieć, ile dla niego znaczy! Z drugiej strony skąd mogła to
wiedzieć, skoro nawet on sam nie był pewny swoich intencji? Płonąc żądzą,
marzył, żeby posiąść Marianne, a mimo to milczał, niepewny, co powiedzieć.
- Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Znalazłeś mnie, więc jeśli masz mi coś do powiedzenia, słucham. Czy to
będą przeprosiny?
- 157 -
S
R
- A może to ty powinnaś przeprosić? Miałaś dać mi znać, kiedy
Hambleton opuści Sawlebridge House. Poza tym, kto ci pozwolił włóczyć się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl